- Wehikuł Wyobraźni
Здесь есть возможность читать онлайн « - Wehikuł Wyobraźni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1978, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wehikuł Wyobraźni
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Poznańskie
- Жанр:
- Год:1978
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wehikuł Wyobraźni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wehikuł Wyobraźni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wehikuł Wyobraźni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wehikuł Wyobraźni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
…Dziwne jest to uczucie. Wraz ze słabnącym polem grawitacyjnym mąci się świadomość. To jedyna satysfakcja — ja jeden wierzyłem, że przy spotkaniu z rozumem musimy mieć szansę. Szkoda, że nie rozegraliśmy tego rozsądnie. Dałem się ponieść emocjom. Szastaliśmy paliwem — całe zapasy zużyliśmy w dwa miesiące. Tak, Bob, w dwa miesiące nasz „Searcher” zamienił się w bezwładną kupę krzemu, stali i cementu. Nasze głupie, beznadziejne wysiłki wyrwania się z tego potwornego pola pozbawiły nas nawet możliwości manewrowania na orbicie. Liczyliśmy na cud. Może i słusznie? Tyle tylko, że ten cud nas zaskoczył. Gdybyśmy żyli, może byłaby jeszcze jakaś szansa… Bo kiedy ustąpiło pole — jak zawsze nieoczekiwanie — i nastąpiła owa przenikliwa jasność, w naszym statku nie drzemała już żadna siła zdolna poruszyć go z miejsca. Tkwił nieruchomy, bierny jak kawałek drewna na spokojnej tafli jeziora. I wtedy jeszcze raz przybyli tamci. Skryci za przejrzystą czernią negamaterii, nietykalni, poczęli nas wypychać z pola „czarnej dziury”. Spełniły się prognozy naszego komputera: to była negamateria. To on obliczył, że jeśli dwie dodatnie masy się przyciągają, to masa ujemna i dodatnia powinny się odpychać. To prosty rachunek, Bob — aż dziw, że wcześniej na to nie wpadłem. Trzeba tylko uważać, żeby nie wejść w pole negamaterii zbyt szybko; wtedy nawet siła odpychania nie zdoła cię powstrzymać przed zniknięciem. Tak właśnie stało się z „Virginią”.
No więc, Bob, oni zdają sobie sprawę z tego, co robią. Podeszli do statku wolno, bardzo wolno. Po chwili czujniki pokładowe drgnęły.
„Searcher” powoli począł się oddalać od jądra „czarnej dziury”…
Wiedziałem już, że to, co przydarzyło się „Virginii”, nie stało się z ich winy. Nie zamierzali zniszczyć statku. Byli zbyt rozumni. Ale każdy rozum może być zaskoczony przez działanie nierozumne. A tak właśnie zachował się Gulf. Zaszedł im drogę, i dlatego „Virginię” pochłonęła nicość.
…Zgasła gwiazda… Wiele razy potem jeszcze oglądałem ich, wypływających z tej swojej jasności i ruszających w otchłanie naszego Wszechświata. Spieszyli, by zgasić jakąś gwiazdą i przemienić ją w jeszcze jeden przestrzenny bąbel, roztaczający wkoło straszliwe pole grawitacyjne. Mu — sieli tak robić. Każdy kolaps w naszym Wszechświecie oznaczał w ich Negaświecie narodziny nowej gwiazdy — powstanie nowego skupiska negamaterii. Oni musieli dbać o istnienie obu tych światów — bo my nie byliśmy jeszcze do tego zdolni. Tam, gdzie zapalali potężne kwazary, wlewała się do naszego Wszechświata energia, czerpana z Negaśiwiata. Takie były po prostu prawa wzrostu entropii. Choć to nie jest dokładnie tak… Entropia właściwie nie wzrastała — ona przybywała tylko do nas jako negaentropia z tamtego świata. A oni dbali jedynie o równowagę. Bo każde jej zachwianie groziło końcem jednego z tych światów.
Ta słabość, Bob. To już koniec. Z każdym kilometrem, z każdą sekundą czuję, jak słabnie umysł. Przewidziałem, że zwycięży w tych chłopcach wola śmierci. Racja była po ich stronie. Alex powiedział mi kiedyś, że mnie zabije. I tak się stało. Zabili mnie podczas snu, kiedy nikt nie mógł mnie wziąć w obronę. Dziwisz się? Że robot powinien mnie obronić?
Zgoda. Tak naprawdę to ja chciałem, żeby mnie zabili! To było zaplanowane. Tchórz? Może. Pozostaje tylko pytanie: co jest większym tchórzostwem: zabić się samemu, czy pozwolić, by zrobił to tchórz jeszcze większy. Tak czy inaczej, czuję się podle. Ale nie potrafiłem oprzeć się tej pokusie. To dla mnie była jedyna szansa ucieczki.
Więc zabili mnie. A potem rozkazali automatowi, żeby uśpił ich na trzy doby — wcześniej zniszczywszy system automatycznej kontroli czasu rewitalizacji.
Ale byłem sprytniejszy. Wiedziałem, że może nadejść chwila jak ta, teraz, kiedy bylibyśmy ocaleni, gdyby nie to, że nie ma już komu przynosić tego ocalenia. Nie chciałbym sobie odmówić przyjemności przesłania na Ziemię pierwszego i ostatniego meldunku ze statku, który uwolnił się z „czarnej dziury”. Choć z nią przegrał. Tego nie zrobiłby żaden automat. A dopóki tkwiliśmy w polu, oczywiście nie mogło być mowy o łączności. „Czarna dziura” pożera nawet fale radiowe. Lecz teraz…
Więc zrobiłem użytek z tego, co wpędziło nas w szaleństwo. Oto mówi do ciebie, Bob, pierwsze grawidło, z jakiego człowiek zrobił użytek. Pozwolisz, że zmienię osobę — jakoś dziwnie byłoby dalej mówić o sobie jako kapitanie Sachsie. Hm… Więc oto ja: czwarta, udana kreacja sobowtóra z negamaterii.
Próba kreacji negaumysłu przez umysł. Może niezupełnie udana… Ale zawsze świadoma…
Z tym, Bob, że moje istnienie miało sens w polu materii. W bardzo silnym polu… To był ostatni rozkaz kapitana Sachsa… Pamiętam… pamiętam, jak się rodziłem… Jak wpatrywał się w lustro.. Rad jestem, Bob, że… ja pierwszy fantom mogę wam przesłać wieści o tych, co czuwają.. u wrót Wszechświata…
Niebieskie światła wskaźników rozjaśniały nieco półmrok panujący w rozdzielni. Na zewnątrz automaty łączyły stalową konstrukcję i ostre błyski łukowych wyładowań wyławiały z mroku twarze załogi statku kosmicznego „Stella”. Wysoki mężczyzna o włosach złotych jak len przysunął czworokątne pudełko do kobiety siedzącej naprzeciwko.
— Zaczynaj, Dag, tylko pamiętaj, to nie jest raport. Dziennik podróży wyślemy swoją drogą. Opowiadaj, Dag, przeżywaj wszystko jeszcze raz, to jest twoja ostatnia opowieść, list do tych, którzy przybędą.
Kobieta splotła dłonie na kolanach, przeniosła wzrok na stojący przed nią fonograf. Zaczęła mówić:
— Wszystko jest przygotowane, czekam na swoją kolej. Fizyk, Ino, ja. Historyk i Pierwszy. Przy pulpicie rozdzielczym leży metalowy kabłąk zakończony dwoma płatkami. Coś mi to przypomina. Już wiem, wycieczkę do muzeum starożytności, obły, srebrzysty kształt wysadzany lśniącymi kamieniami — diadem.
Ino podchodzi teraz do mnie i ujmuje mnie za ramię. Mam mało czasu, muszę się śpieszyć..
A więc kiedy schodziliśmy do lądowania, byliśmy podnieceni, to jasne. Ale to nie był strach przed Nieznanym. Zresztą projekcja filmów zrobionych przez rakiety zwiadowcze, gdy krążyliśmy po orbicie dokoła planety, wykazała, że nie ma na niej istot rozumnych. Przepraszam, istot mogących stworzyć cywilizacją. O żadnym kontakcie nie mogło być mowy. Wylądowaliśmy na rozległej równinie, rozciągającej się aż po sam horyzont. Jak okiem sięgnąć, biegła jej pofałdowana powierzchnia, tylko z lewej strony ciemniało pasemko skał. Dla nas najważniejsze było to, że atmosfera planety miała wystarczającą zawartość tlenu. Można było poruszać się bez skafandrów. Bezpośrednio po wylądowaniu „Stelli” automaty zaczęły budować Stację. Praca była obliczona na 36 godzin, nie wymagała koordynacji, zebraliśmy się więc w sali Pierwszego. Odprawa była krótka, ustalono skład osobowy zwiadowczej wycieczki. Pojechać mieli: Fizyk, Historyk i ja. Ino był wyraźnie niezadowolony, ale wiedzieliśmy, że Pierwszy nie zmienia decyzji. Fizyk zajął się roztrząsaniem pewnych drobnych anomalii grawitacyjnych, jakie dały się zauważyć podczas wstępnych pomiarów, do mnie należało kierowanie zespołem automatów zdejmujących tytanową osłonę z pancerza. Wtedy jeszcze mogliśmy odlecieć. Osiem godzin potem było już za późno… O awarii stosu zawiadomił Pierwszy Fizyka.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.