Krzysztof Boruń - Wehikuł Wyobraźni
Здесь есть возможность читать онлайн «Krzysztof Boruń - Wehikuł Wyobraźni» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1978, Издательство: Wydawnictwo Poznańskie, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wehikuł Wyobraźni
- Автор:
- Издательство:Wydawnictwo Poznańskie
- Жанр:
- Год:1978
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wehikuł Wyobraźni: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wehikuł Wyobraźni»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wehikuł Wyobraźni — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wehikuł Wyobraźni», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Inni okazali się mniej powściągliwi. Prawie wszyscy uważali, że tajemnicza istota była przybyszem z innego świata, który poniósł śmierć wskutek katastrofy przy lądowaniu. Najbogatszą teorię zbudował Dalmann — jego zdaniem, przed pięcioma milionami lat na bezludną jeszcze Ziemię przybył statek z innej galaktyki przynosząc na swoim pokładzie liczną załogę. Kosmiczni żeglarze nie znaleźli na naszej planecie korzystnych warunków, ale uszkodzenie pojazdu nie pozwoliło im odlecieć. Kolejne pokolenia przybyszów padły ofiarą degeneracji, która po dwóch milionach lat przywiodła je do stadium australopiteków. Wtedy dopiero nieznany bodziec dał początek następnemu procesowi ewolucji, która dźwignęła upadłych geniuszy ku nowej wspaniałości, a za milion lat doprowadzi współczesnego człowieka do poziomu reprezentowanego przez rozbitków w dniu przybycia na Ziemię. Według Dalmanna znaleziony przez nas szkielet był jednym z wielu, które kryją jeszcze puszcze i pustynie.
Zdanie Dalmanna podzielałem blisko rok — pokrewieństwo z istotą o wspaniałej czaszce i perspektywa osiągnięcia przez mych późnych wnuków ewolucyjnych szczytów — wydawały mi się czymś, w co warto wierzyć.
Najlepszym rozwiązaniem zagadki byłoby oczywiście odczytanie zapisu (czy to jest rzeczywiście zapis?) zawartego w czarnej kuli, ale to zadanie trudniejsze niż rozszyfrowanie hieroglifów. Nasze poznanie życia starożytnych Egipcjan przyniosło klucz do przeniknięcia tajemnicy wielu znaków ich pisma, a o życiu istoty, której szkielet znaleźliśmy, nie wiemy nic.
Rozważania o treści listu, który zawierała kula, przywiodły mnie do stworzenia własnej teorii, wyjaśniającej losy naszego domniemanego przodka. Pewnego dnia pomyślałem po prostu, że mógł to być praprawnuk, człowiek z dalekiej przyszłości, który zabłądził w zamierzchłą przeszłość.
Krótkie pauzy dzieliły błyski i dźwięki, wydawane przez kulę, na cztery części. Spróbowałem wyobrazić sobie, o czym mówi każda z nich. Wyjaśniam, że nie zamierzałem tłumaczyć listu, a tylko podjąłem wysiłek napisania historii, która — moim zdaniem — może być w nim zawarta.
Kula list
I
Jonasz padł w morze i stanęły wody od burzenia swego. Unosił się na spokojnej powierzchni, po której z rzadka tylko przebiegały gnane wiatrem łaskotliwe fale. Był nagi, ale dookoła czuł uspokajające ciepło. Mgła unosiła się nad wodami, za nią kryły się lądy i sunące ku ich brzegom okręty. Jonasz nie oczekiwał wyłowienia, nie pragnął go nawet, bo przyniosłoby kres leniwemu kołysaniu, a z tym było mu dobrze. Otwarta paszcza wielkiej ryby ukazała się tak nagle, że nim zdążył poczuć strach, mknął już w rwącym strumieniu przez gorącą ciemność. W niszy o ścianach czerwonych i świecących matowym blaskiem siedzieli trzej nadzy mężczyźni.
— Nie jesteś szczepiony? — zapytał jeden z nich.
— Nie — odparł Jonasz.
Podeszli ku niemu, a wtedy zobaczył w ich rękach białe, wyostrzone ości. Ukłuli go jednocześnie.
Ból wyrwał go ze snu, zmusił do otwarcia oczu. Leżał pod przejrzystą pokrywą komory anabiotycznej, na skórze przedramienia pęczniała kropla krwi. Zauważył strzykawkę chowającą się wolno do ukrytego w ścianie komory pojemnika.
— To już? — szepnął.
Wiedział, że niedługo będzie musiał wstać i myślał o tym z niechęcią.
II
Pewnego popołudnia, nie pamiętasz już, kiedy to dokładnie było, przestałeś pragnąć czegokolwiek. Stanąłeś nagle na środku ruchliwego chodnika i pogrążyłeś się w zadumie. Obok przechodzili ludzie i przyglądali się ze zdziwieniem, ale ty nie zwracałeś na nich uwagi. Myślałeś o swojej karierze naukowca i o dniu, w którym ją porzuciłeś, bo bieg ku poznaniu wydał ci się machiną od lat sunącą naprzód jedynie siłą bezwładu. Wspominałeś książki, które napisałeś później, i rozgłos, jaki ci przyniosły. Ale od tego też przecież odszedłeś… Nadszedł czas, kiedy nie chciałeś już tworzyć niczego poza własnym życiem, postanowiłeś posiąść świadomość wszystkich ludzkich uczuć. Przyjmowałeś je odrzuciwszy wybór, i radość wypełniała cię nawet wtedy, gdy wymierzano ci uderzenia. Wierzyłeś, że nawet one czynią cię bogatszym. Tamtego popołudnia spostrzegłeś nagle, że od dawna stoisz w miejscu. Ujrzałeś siebie wtłoczonego w kilka schematycznych rozwiązań, które zaczynają się powtarzać coraz częściej, bo innych twoja epoka ofiarować nie może. Dano ci już wszystko, wciąż jeszcze czułeś niedosyt, ale przed tobą były tylko naśladownictwa minionych wrażeń. Zrozumiałeś, że od tej chwili nic cię już naprawdę nie będzie absorbować.
Czułeś się znakomicie, świadomość, że niczego nie oczekujesz, budziła śmiech.
Myśl o śmierci wypłynęła z samego środka twojej radości, pusta i lekka jak wszystko, co czułeś. Zastanawiałeś się przez moment, nim stwierdziłeś, że śmierci także nie pragniesz. W chwilę później przez twoją oczyszczoną z dążeń świadomość przemknął cień jakiejś tęsknoty — zamglony obraz niósł ciepło promieni słońca, bezwolne rozluźnienia całego ciała, pełnię zaspokojenia żądz, doskonałą wolność, a w tej nieświadomość dobra i zła oraz doznania, dla których nie umiałeś znaleźć nazwy. Wiedziałeś już, że nigdy nie byłeś w tym miejscu, więc wysilałeś mózg, by zgadnąć, skąd wzięła się w tobie ta wizja. Potem roześmiałeś się głośno — pojąłeś, że pragniesz odwiedzić raj.
III
„Tachistos”… Dlaczego zgłosiłem chęć udziału w wyprawie tego statku szaleńców? Dzisiaj nie umiem już odpowiedzieć na to pytanie. Byłem autorem książek, których bohaterów uznano za najwierniejsze portrety przedstawicieli młodego pokolenia — może sam chciałem stać się legendą… Może uciekałem? Odjeżdżając na statek powiedziałem:
„Niewiele jest myśli ludzkich, których poznanie wywarłoby na mnie wrażenie równe temu, jakiego doznałem czytając projekt pierwszej wyprawy rakietą tachionową. Oderwać się zupełnie od własnego gatunku, przejść granicę wyznaczoną przez ślepy mechanizm przyrody, przełamać magiczną barierę szybkości świata, w pędzie zmierzającym ku nieskończoności dosięgnąć krańców Kosmosu — oto zadanie na miarę naszych czasów! Wiem, że owoców mego poznania nie będę mógł przekazać na Ziemię, wiem, że to wyprawa bez powrotu. Nie budzi się we mnie lęk, kiedy o tym myślę. Przemijanie jest dla mnie takie samo w każdym punkcie czasu i przestrzeni. W parafrazie przypomnę słowa Anacharsisa — istnieją trzy rodzaje ludzi — ci którzy żyją, ci którzy umarli i ci, którzy żeglują w Kosmosie”.
Czy wierzyłem we własne słowa? Czy gnał mnie chwilowy nastrój? Nie wiem, nie wiem…
IV
Jonasz podniósł pokrywę i zeskoczył na podłogę kabiny. W całym ciele czuł ból, w ustach rosła gęsta kula suchej goryczy. Z wysiłkiem włożył skafander i wyszedł na korytarz. Uderzyła go panująca wszędzie cisza. Podszedł korytarzem ku kabinom innych członków załogi, ale drogę zagrodziła mu awaryjna pokrywa. Zawrócił i pobiegł do sterówki. Jedno spojrzenie na tablicę kontrolną powiedziało mu, że został sam — ta część „Tachistosa”, w której lecieli inni, już nie istniała. Minęła długa chwila, nim zaczął się zastanawiać nad sytuacją. Spojrzał na szybkościomierz i stwierdził, że w ciągu sekundy przebywa teraz trzydzieści tysięcy kilometrów. Potem pochylił się nad wskaźnikiem położenia statku i po raz drugi od chwili przebudzenia ogarnęło go pełne trwogi zdumienie: „Tachistos” zbliżał się do Ziemi. „Wracam? — myślał Jonasz. — Jak to się stało?” Zapragnął natychmiast nawiązać łączność z rodzinną planetą, ale aparatura była uszkodzona. „I tak mnie zauważą — myślał — Przygotuję wszystko. Wyląduję. Wrócę… będę tam…”
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wehikuł Wyobraźni» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wehikuł Wyobraźni» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.