Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety
Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1966, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Zagadka liliowej planety
- Автор:
- Издательство:Iskry
- Жанр:
- Год:1966
- Город:Warszawa
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Zagadka liliowej planety: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka liliowej planety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Zagadka liliowej planety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka liliowej planety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
„W tej pułapce nawet czas porusza się po krzywej zamkniętej — pomyślał. — Czas krążący w nieskończoność. Nawet czas nie może się stąd wyrwać…”
Znów wrócił do przytomności po kolejnym uderzeniu o pulpit. Znów trzeba było zachować oddech, by móc myśleć.
„Wir Czasu i Przestrzeni. Oto czym jest piekło. Zamknięta Przestrzeń, gdzie Czas złapał sam siebie za ogon, powtarzająca się wciąż tortura i blade światło krążące po krzywej zamkniętej; świat, gdzie wszystkokręci się w kółko, a tylko myśl ludzka usiłuje przebić ścianę, wobec której nawet Czas jest bezsilny”.
Nie sposób było stwierdzić, który to już raz wszystko się powtarza.
Patrzał na strużkę krwi cieknącą z ust Doktorowi.
„…Żyje. Umarli nie krwawią. Oczy ma zamknięte, a więc wciąż nie odzyskuje przytomności.
Dla niego to lepiej. Nie wiadomo, co z Fizykiem. Siedział na kanapie.
Oczywiście, znów go tam rzuci, gdy wszystko zacznie się od nowa.
Znów gwałtowny lot, trzask kości, utrata pamięci i — znów świadomość.
„Interwały czasu wciąż się kurczą. Wchodziliśmy do tej pułapki po spirali.
Jeszcze trochę, a statek wpadnie do worka, gdzie nie istnieje nic poza bladym światłem. Worek, gdzie Czas i Przestrzeń zbiją się w gęsty kłębek, gdzie wieczność nie różni się od chwili.
Silniki są wyłączone i naszą trajektorię wyznaczają nagromadzony moment pędu i krzywizna przestrzeni.
Może gdyby włączyć silniki, spirala zaczęłaby się rozwijać. Trzeba nacisnąć starter na pulpicie awaryjnym, ale to jest teraz niemożliwe. Co może zrobić rozgnieciona na ścianie mucha?..”
Czas biegł coraz szybciej za każdym obiegiem spirali. Teraz miał do dyspozycji tylko krótkie chwile przytomności. Nade wszystko zaś bał się, ze zmęczony torturą mózg każe sercu stanąć.
„Czy można raz wreszcie umrzeć w świecie, gdzie wszystko nieskończoną ilość razy wraca do stanu wyjściowego? Będzie to wieczne następstwo życia i śmierci w coraz to szybszym tempie.
Co się dzieje na dnie tego worka? Trzeba nacisnąć starter na pulpicie awaryjnym, w chwili gdy wyrzuci mnie z fotela. Nacisnąć, póki uderzenie o pulpit nie połamie żeber”.
Teraz wracał do przytomności już wtedy, gdy strużka krwi znikała w ustach Doktora.
„Uderzę lewym bokiem o blat pulpitu. Odległość od ramienia do startera wynosi około dwudziestu centymetrów. Jeśli wystawić łokieć, to uderzy się nim o dźwignię…”
Potem wszystko zlało się w bezustanny koszmar gwałtownych lotów, trzasku łamanej ręki, bólu, utraty przytomności i upartych prób znalezienia właściwego położenia łokcia.
Fotel, pulpit, ściana, fotel, pulpit, ściana, fotel, pulpit, ściana…
Wyglądało na to, że zwariowany czas gra człowiekiem w piłkę.
Miał wrażenie, że upływa wieczność, zanim wreszcie poczuł straszliwy ból w łokciu lewej ręki.
Przeniósł ten ból ręki poprzez omdlenie, niby marzenie o życiu.
Zanim otworzył oczy, uderzyło go miłe uczucie nieważkości. Potem zobaczył pochyloną twarz Doktora i znane kształty gwiazdozbiorów w iluminatorze. Wtedy zapłakał, zrozumiawszy, że zwyciężył Czas i Przestrzeń.
Całą resztę wykonały automaty. One to wyprowadziły statek na właściwy kurs i wyłączyły niepotrzebne już silniki.
Powrót Zwykłą ciszę jadalni przerwał nagle głos Geologa. — Może byśmy wreszcie porozmawiali, kapitanie.
„Serce mam do niczego — pomyślał Kapitan. — Wali jak niegrzecznemu chłopczykowi.
A przecież spodziewałem się tej rozmowy. Tylko wydawało mi się jakoś, że zacznie ją nie Geolog, ale Doktor. Dziwne, siedzi z taką miną, jakby to wszystko go nie dotyczyło.
Nienawidzę tego idiotycznego zwyczaju kreślenia widelcem wzorów na obrusie. A w ogóle to porządnie się zaniedbał. Cóż, prawdę mówiąc, wszyscy okazaliśmy się nie na poziomie. Wszyscy, oprócz Fizyka.
— …Wie pan, że nie jestem w kosmosie nowicjuszem…
„…Tak, to prawda. Brał udział w trzech ekspedycjach. Złoża uranu na Wenus i jeszcze coś w tym rodzaju. Doktor też łatał dwa razy — na Marsa. Przewodniczący komisji rekrutacyjnej uważał ich obu za najlepiej nadających się do Wielkiego Kosmosu. Ni diabła nie rozumieją w tych komisjach. Pomyśleć: wysoka plastyczność systemu nerwowego’ Idealny aparat przedsionkowy. Wszystko to grosza złamanego nie warte. Ja też nie wyobrażałem sobie, czym jest właściwie Wielki Kosmos. Absolutnie pusta przestrzeń. Lecisz latami z obłędną prędkością, a w istocie rzeczy wisisz w miejscu. Utrata poczucia czasu. Halucynacje przestrzenne. Doktor mógłby napisać wspaniałą rozprawę o psychozach kosmicznych. Początkowo wszystko szło dobrze, dopóki nie zaczął pracować akcelerator fotonowy.
Na dobrą sprawę, tylko Fizyk niczego nie odczuwał. Za bardzo był pochłonięty pracą.
Ciekawe, ale to właśnie Fizyka nie chciano włączyć do składu ekspedycji.
Nierówne ciśnienie krwi. Ależ durnie siedzą w tych komisjach.
— …Wiem, że kodeks służby kosmicznej zakazuje członkom załogi krytykować postępowanie Kapitana…
„…Macie szczęście, że nie znacie całej prawdy. Wtedy mielibyście ochotę napluć na cały kodeks. Fizyk też mówił o kodeksie, dopóki go nie zabiłem. Nigdy nie sądziłem, że potrafię to zrobić z tak zimną krwią. Teraz czeka mnie sąd. Tych dwóch już mnie osądziło.
Został sąd na Ziemi. Tam wypadnie odpowiedzieć za wszystko i za klęskę ekspedycji, i za zabójstwo Fizyka.
Ciekawe, czy istnieje jeszcze na Ziemi prawo o przedawnieniu przestępstwa.
Przecież od chwili śmierci Fizyka upłynęło według ziemskiego czasu najmniej tysiąc lat. Tysiąc lat, odkąd utraciliśmy łączność z Ziemią. Przez tysiąc lat wisieliśmy w pustej przestrzeni, poruszając się z prędkością nie dającą się wyobrazić. Przez ten czas przeżyliśmy w rakiecie ledwie kilka lat”.
— …Mimo to pozwolę sobie naruszyć kodeks i powiedzieć, co myślę.
„… Nie znamy ani swojego, ani ziemskiego czasu. Nie znając czasu nie można niczego zrobić w kosmosie. Żeby wyznaczyć przebytą drogę, należy dwukrotnie scałkować przyśpieszenie względem czasu. Szybkość można wyznaczyć z efektu Dopplera, ale spektograf jest uszkodzony.
Cóż to był za idiotyzm umieścić najcenniejszą aparaturę w komorze dziobowej. Kto by mógł pomyśleć, że zawiedzie zegar kobaltowy. Zawsze przyjmowano, że szybkość rozpadu radioaktywnego jest najpewniejszym miernikiem czasu. Kiedy zaczęła się ta kołomyjka z zegarem, byliśmy pewni, że mamy do czynienia z oddziaływaniem szybkości na Czas.
Zupełnie nieoczekiwanie kobaltowy detektor wybuchnął niszcząc całą komorę dziobową.
Fizyk wszystko mi potem wyjaśnił. Okazało się, że ilość aktywnych cząsteczek w przestrzeni była kilkadziesiąt razy większa od krytycznej. Przy podświetlnej szybkości statku utworzyły potężny strumień twardego promieniowania, powodując reakcję łańcuchową w radioaktywnym kobalcie.
Prawie jednocześnie automat wyłączył główny reaktor. Tam też zaczynała się reakcja łańcuchowa. Całe szczęście, że biologiczna osłona kabiny zatrzymała to promieniowanie…”
— …Wiem, że kosmos przynosi rozczarowanie tym, co oczekują od niego zbyt wiele…
„…Ciebie i Doktora nie spotkało jeszcze najstraszniejsze rozczarowanie. Wy obaj jeszcze myślicie, że wracacie na Ziemię. A ja nie mogę wam powiedzieć, że mamy jedną szansę na milion. Sam nie wiem, jak udało mi się wziąć kurs na system słoneczny. Teraz nie znam szybkości statku. Czy zapasowe reaktory wystarczą do zahamowania? Maksimum tego, na co można liczyć, to wejście na stałą orbitę okołosłoneczną. Ale do tego trzeba znać prędkość. Jedna szansa na milion, że się uda. Żeby choć pracował główny reaktor. Teraz już nigdy nie będzie pracował. Fizyk po — przestawiał w nim pręty. O tym też nie mogę wam powiedzieć.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Zagadka liliowej planety»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka liliowej planety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka liliowej planety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.