Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety

Здесь есть возможность читать онлайн «Michaił Jemcew - Zagadka liliowej planety» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1966, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zagadka liliowej planety: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zagadka liliowej planety»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Antologia zawiera opowiadania fantastycznonaukowe współczesnych pisarzy rosyjskich.

Zagadka liliowej planety — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zagadka liliowej planety», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szczerze mówiąc, w głębi duszy profesor zdawał sobie sprawę, że nie warto wykonywać tak ogromnej pracy z powodu jakiegoś jednego nieszczęsnego zdania. Ale te poszukiwania sprawiały mu zarazem ogromną moralną satysfakcję. Znów czuł się badaczem gotowym lada chwila dokonać niezwykłego odkrycia. Jego pasja odkrywcy była niewyczerpana. To właśnie ona skłoniła profesora, aby przynieść do laboratorium owe pechowe kamienie, kiedy wyczerpały się zapasy meteorytów. Nie potrafił żyć bez poszukiwań, sam ich proces stanowił dla niego bezgraniczną rozkosz.

Rzecz jasna, profesor nie tylko wydał polecenie, aby przejrzano wszystkie książki, ale również sam brał w tej pracy aktywny udział. Po przejrzeniu porannej prasy i podpisaniu przygotowanych dokumentów profesor zakładał czarny roboczy kitel i udawał się do pomieszczenia, gdzie przechowywano najstarsze książki. Tutaj właśnie spędzał całe dni.

„Cząsteczka dwubiegunowa…”, „Mikrofarad…”, „Strefowa teoria przewodnictwa…”, „Azymutalna liczba kwantowa…” Profesor zdejmował z półki kolejną książkę i bynajmniej nie poprzestawał na obejrzeniu jej pierwszej strony. W ten sposób można przepuścić coś ważnego.

Przecież między kartkami,Badań dyspersji anomalnych” klasyka Syda znaleziono obce arkusze tego samego formatu. Nie udało się ich rozszyfrować do końca, ale chodziło tam o jakiś straszliwy kataklizm, który doświadczył starodawnych tidów na pięćdziesiąt tysiącleci przed założeniem Akademii. Podobne rzeczy mogą znajdować się także gdzie indziej. Tak więc po wzięciu książki w prawą rękę, profesor lewą ostrożnie przytrzymywał wszystkie kartki, a potem przesuwał stopniowo duży palec, aby stronice szybko się odwracały. W ten sposób sześciusetstronicową książkę mógł przejrzeć mniej więcej w 45 sekund. W ciągu godziny nie zdołał przewertować więcej niż sto tomów. Dzienna norma profesora wynosiła tysiąc książek.

„Efektywna średnica drobin…”, „Fluktuacja natężenia prądu…”, „Uniwersalne stałe fizyczne.

Wydanie 7”. Profesor dawno już zauważył, że przejrzenie niewielkiej broszurki wymaga niekiedy więcej czasu niż przewertowanie opasłego tomu, którego stronice przy przesuwaniu palca łatwiej przyjmują pozycję pionową, ponieważ większy jest nacisk odgiętych jeszcze kartek.

Te „Stałe fizyczne” to maleńka książeczka, kartki przewracają się bardzo powoli…

Doświadczony wzrok profesora od razu zarejestrował, że na środkowych arkuszach brak liczb i wzorów. Stałe bez liczb i wzorów? Coś tu jest nie w porządku. Profesor zaczął przeglądać broszurkę uważniej. Oczywiście! Nie zgadza się paginacja. Po stronie ósmej następuje czterdziesta druga.

Profesorowi nie obca była pasja odkrywcy, ale nigdy nie gorączkował się i nie znosił pośpiechu. Kiedy miał zbadać przedmiot, który zwrócił jego uwagę, działał niezwykle metodycznie.

Wróciwszy do gabinetu z broszurą pod pachą, profesor położył ją na biurku, przygotował plik kartek i zasiadłszy wygodnie zabrał się do szczegółowych oględzin. Przede wszystkim popatrzył na notę wydawcy książki. Broszura była dość stara, ukazała się na 153 lata przed urodzinami Ryga jako pomoc naukowa dla studiujących na wydziałach fizyko-matematycznych.

Dodatkowe dwa arkusze dokładnie pasowały do formatu broszury. Gatunek papieru również robił wrażenie identycznego.

Ale już przy lekturze pierwszych stron profesor znalazł masę nie znanych słów.

Stałe fizyczne na obcych arkuszach wydrukowane były w postaci poszczególnych zdań, z których na razie tylko dwa były dla niego zrozumiałe. Jedno z nich głosiło: „I kropla żłobi kamień”, a drugie: „Poty dzban wodę nosi, póki ucho się nie urwie”.

Profesor wypisał te twierdzenia i kontynuował lekturę. Na czwartej stronie udało mu się odczytać: „Kuj żelazo, póki gorące”. „Każdy kij ma dwa końce” i „Nie wszystko złoto, co się świeci”. Na następnych kartkach nie znalazł ani jednego zrozumiałego twierdzenia. Wreszcie przy dwudziestej znów miał szczęście i uzupełnił swoje notatki: „Nie ma dymu bez ognia”, „Nie kładź palca między drzwi”, „Nikt nie ogarnie nieogarnionego”.

Profesor odsunął broszurę i zamyślił się. „Uniwersalne stałe fizyczne. Wydanie 7”? To, co udało mu się rozszyfrować, niewątpliwie miało bezpośredni związek z fizyką, ale nie pasowało jakoś do treści właściwej broszury. Profesor spojrzał na stronę ósmą: „Stała grawitacyjna…”, „Objętość mola gazu idealnego przy temperaturze 15 °C”, „Prędkość światła (w próżni)”. I każdemu twierdzeniu towarzyszy wzór i oznaczenie liczbowe. Natomiast twierdzenia wynotowane przez profesora rejestrują zaledwie takie lub inne stałe zjawiska fizyczne: „Każdy kij ma dwa końce”, „Nie wszystko złoto, co się świeci”. Jeszcze raz popatrzył na okładkę: wydanie 7. Możliwe, ze tych dziwnych twierdzeń nie dołączono celowo, lecz trafiły tutaj wskutek niedbalstwa przy oprawianiu książki w drukarni… Możliwe, że pochodziły z pierwszego wydania, w którym zebrano wnioski z podstawowych obserwacji fizycznych. „Nie wszystko złoto, co się świeci” — jest to niewątpliwa prawda i zaczątek analizy spektralnej metali; „Nikt nie ogarnie nieogarnionego” stanowi zwięzłą formułę teorii względności; „Kuj żelazo, póki gorące” — oto wniosek wynikający z obserwacji nad zmianami struktury żelaza w zależności od wzrostu temperatury.

Wszystko to było ogromnie interesujące. Profesor ponownie zagłębił się w lekturę broszury, ale przejrzenie kolejnych dziesięciu stron nie przyniosło mu żadnych korzyści.

Chwytał znaczenie poszczególnych słów, nie potrafił jednak powiązać ich w całość. Jakże zmienił się marsjański język i jakim szaleństwem było zniszczenie wszystkich słowników!

Absolutnie nie należało tego robić.

— Wreszcie na ostatniej z obcych stron profesor Ir znalazł jeszcze jedno twierdzenie: „Zagraj jest najlepszym przyjacielem tida”. Przez kilka chwil siedział w osłupieniu. Po chwili pokonał je jednak i ponownie pogrążył się w lekturze. Wypisał jeszcze trzy dalsze twierdzenia, podkreślając nie znane słowa.

ZAGRAJ WYJE, A WIATR NOSI LUBIĆ, JAK ZAGRAJ KIJ CZTERY CZURBAŁKI, DWA ROZCZAPIERZAŁO, KRĘCIOŁ SIÓDMY — ZAGRAJ

Obce arkusze na tym się kończyły. Profesor Ir z rozdrażnieniem popatrzył na następną stroniczkę. Ale cóż! Tutaj znów widniały znajome wzory. Wszystko, czego profesor potrafił dowiedzieć się o tajemniczym zagraju, sprowadzało się dotychczas do tych czterech wypisanych linijek, czterech równań z pięcioma niewiadomymi.

Z pamiętnika profesora Ara Istnieją prawdy kardynalne, których nigdy nie należy zapominać, ale nie wiadomo, dlaczego właśnie o nich zapomina się najczęściej. Rozważając dzisiejszego ranka wszystko, co przydarzyło mi się w nocy, poczułem się nagle, jak speszony uczniak.

Przypomniała mi się nasza pierwsza lekcja fizyki.

Nauczyciel postawił na stole naczynie z wodą i trzymając w dłoni termometr zwrócił się do nas z pytaniem: „Kto z was potrafi zmierzyć temperaturę wody w tym naczyniu?”.

Wszyscy podnieśliśmy ręce. Nie zrobił tego tylko mój sąsiad z ławki. Cóż za tuman, pomyślałem. Nie potrafi zrobić najprostszej rzeczy. Nauczyciel spytał go, czemu nie podniósł ręki. I wtedy mój sąsiad powiedział: „Nie mogę zmierzyć temperatury wody, mogę się tylko dowiedzieć, jaka będzie temperatura termometru, kiedy zanurzę go w wodzie”. „Czyż to nie wszystko jedno?” — spytał nauczyciel. „Oczywiście że nie — odpowiedział uczeń. — Kiedy zanurzę termometr w wodzie, stanie się ona albo trochę chłodniejsza, albo nieco cieplejsza, niż była uprzednio.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zagadka liliowej planety»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zagadka liliowej planety» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Zagadka liliowej planety»

Обсуждение, отзывы о книге «Zagadka liliowej planety» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x