Vonda McIntyre - Wąż snu

Здесь есть возможность читать онлайн «Vonda McIntyre - Wąż snu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1999, ISBN: 1999, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wąż snu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wąż snu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wężyca jest jedną z bardzo niewielu uzdrowicielek, które w swojej pracy wykorzystują lecznicze właściwości jadu węży. Należą do niej trzy: Mgła — kobra, Piasek — grzechotnik i Trawa — niezwykle rzadki pozaziemski wąż snu, który uśmierza lęki i łagodzi cierpienia konających. Podczas swoich wędrówek przez pustynię — na skutek ignorancji i zwykłego ludzkiego strachu — Wężyca traci Trawę, a wraz z nią swoje zdolności uzdrowicielskie. Postanawia dotrzeć do Miasta, by u obcych istot wyprosić nowego węża snu. Jej śladem podążają dwaj mężczyźni — jeden oszalały z miłości, drugi wiedziony uzależnieniem od jadu węża snu…

Wąż snu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wąż snu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dziękuję. Gdybym miała zostać tu dłużej, na pewno bym się tutaj przeniosła. Nie chciałabym… nadużywać gościnności burmistrza. Ale ja naprawdę muszę jechać.

Spojrzała na Lainie, która znowu się uśmiechnęła. Obie kobiety wzajemnie się rozumiały.

— Zostaniesz tu na noc? — zapytała Lainie. — Musisz być zmęczona, a to przecież kawał drogi.

— Ależ nie. To przyjemna przejażdżka — odparła Wężyca. — Odprężająca.

Wężyca jechała ciemnymi uliczkami w stronę rezydencji burmistrza, a rytmiczne odgłosy kopyt Strzały ukołysały ją do snu. Wysoko nad nią unosiły się rozrzedzone tego wieczora chmury, a księżyc w ostatniej kwadrze rzucał cienie na drogę.

Nagle usłyszała odgłosy butów na bruku. Strzała gwałtownie odskoczyła w bok. Tracąc równowagę, Wężyca chwyciła się za łęk siodła i grzywę klaczy. Próbowała wciągnąć się z powrotem na konia, ale ktoś złapał ją za koszulę i usiłował ściągnąć na ziemię. Uderzyła napastnika jedną ręką. Pięść ześliznęła się po szorstkiej tkaninie. Uderzyła ponownie i tym razem trafiła. Mężczyzna jęknął i zwolnił uchwyt. Wdrapała się z powrotem na grzbiet klaczy i spięła ją kolanami. Strzała rzuciła się do przodu. Napastnik ciągle jednak trzymał się siodła. Wężyca słyszała odgłosy jego butów, próbował bowiem dotrzymać im kroku. Ciągnął teraz siodło, które w pewnym momencie wyśliznęło mu się z ręki i wróciło na swoje miejsce. Ułamek sekundy później Wężyca ściągnęła cugle. Torba z wężami zniknęła.

Wężyca zawróciła klacz i pogalopowała za uciekającym mężczyzną.

— Stój! — krzyknęła. Nie chciała, żeby Strzała wpadła na niego, ale napastnik jej nie posłuchał. Mógł dać susa w uliczkę, zbyt wąską dla konia z jeźdźcem, a zanim Wężyca zeskoczyłaby na ziemię, by za nim pobiec, już by go nie było.

Wężyca pochyliła się, chwyciła mężczyznę za ubranie i rzuciła się na niego całym ciałem. Oboje upadli i szamotali się na ziemi. Wcześniej złodziej zdołał się jeszcze odwrócić, tak że Wężyca zwaliła się prosto na bruk, przygnieciona jego ciężarem. Mimo to udało jej się go przytrzymać, choć próbował się oswobodzić, a ona ledwie łapała oddech. Chciała mu powiedzieć, żeby zostawił torbę, ale nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Uderzył ją i poczuła na czole ostry ból. Wężyca również wymierzyła cios i oboje potoczyli się po ulicy. Usłyszała, jak torba ze zgrzytem przesuwa się po bruku, toteż czym prędzej się na nią rzuciła; to samo uczynił zakapturzony mężczyzna. Wyrywali sobie torbę z grzechoczącym w środku Piaskiem niczym dzieci bawiące się w przeciąganie liny.

— Puść! — krzyknęła Wężyca.

Miała wrażenie, że zrobiło się ciemniej i wszystko staje się niewyraźne, ale nie czuła zawrotów głowy. Zamrugała i rzeczywistość zaczęła falować.

— Nic ci po niej!

Przyciągnął torbę do siebie, jęcząc rozpaczliwie. Przez moment wydawało się, że Wężyca zrezygnowała, ale potem nagłym ruchem wyrwała swoją własność. Była tak zdumiona skutecznością tego prostego triku, że upadła, lądując na biodrze. Krzyknęła z bólu, gdy z ziemią zetknęła się nadwrażliwa część jej łokcia. Zanim zdążyła ponownie się podnieść, napastnik uciekł w głąb ulicy.

Wężyca podniosła się, przyciskając do siebie posiniaczony łokieć, a w drugiej ręce trzymając rączkę torby. Mogło być gorzej. Otarła twarz, zamrugała i odzyskała ostrość wzroku. Do oczu spływała krew z rany na czole. Zrobiła krok i zachwiała się; prawe kolano było stłuczone. Pokuśtykała w stronę Strzały, która prych-nęła niepewnie, ale nie uciekła. Wężyca poklepała klacz. Nie miała już dzisiaj ochoty na konne przejażdżki. Chciała wypuścić Mgłę i Piaska, aby upewnić się, że nic im się nie stało, ale wiedziała, że klacz bardzo się niecierpliwi. Przywiązała więc torbę z powrotem do siodła i ponownie dosiadła swojego wierzchowca.

Wężyca zatrzymała klacz przed stajnią, która wyłoniła się z panującej już dokoła ciemności. Czuła się osłabiona i miała zawroty głowy. Chociaż nie straciła dużo krwi, a napastnik nie przyprawił jej o wstrząs mózgu, wywołany bójką przypływ adrenaliny zdążył już ustać i Wężyca była zupełnie pozbawiona energii.

Wciągnęła powietrze do płuc.

— Stajenny!

Przez chwilę nikt nie odpowiadał, a potem, pięć metrów nad jej głową, otworzyły się drzwi na stryszek.

— Jego tu nie ma, panienko — powiedziała Melissa. — On sypia w zamku. Mogę w czymś pomóc?

Wężyca uniosła wzrok. Melissa znajdowała się w cieniu, poza zasięgiem światła księżyca.

— Nie chciałam ciebie budzić…

— Co się stało, panienko? Jesteś cała zakrwawiona!

— Nie, już jest dobrze. Wdałam się w bójkę. Czy mogłabyś pójść ze mną na wzgórze? Usiądziesz za mną i wrócisz tutaj, jadąc na Strzale.

Melissa chwyciła za linę i spuściła się na dół.

— Zrobię wszystko, co mi każesz, panienko — rzekła cichym głosem.

Wężyca podała jej rękę i Melissa usadowiła się na koniu za jej plecami. Wiedziała, że wszystkie dzieci na świecie pracują, ale ręka tej dziesięcioletniej dziewczynki była twarda i szorstka jak dłonie dorosłego robotnika.

Wężyca ścisnęła klacz kolanami i Strzała ruszyła do przodu. Melissa trzymała tylny łęk siodła, próbując w tej niewygodnej pozycji zachować równowagę. Wężyca sięgnęła do tyłu i ułożyła ręce dziewczynki na swojej talii. Melissa była tak sztywna i zamknięta w sobie jak Gabriel. Wężyca zastanawiała się, czy mała nie czekała jeszcze dłużej na kogoś, kto czule by ją dotknął, niż ona.

— Co się stało? — zapytała Melissa.

— Ktoś próbował mnie okraść.

— To okropne, panienko. W Podgórzu nikt na nikogo nie napada.

— A mnie napadnięto. Ktoś chciał ukraść mi węże.

— To pewnie jakiś wariat — stwierdziła Melissa.

Wężyca zadrżała, rozpoznając to słowo.

— O bogowie — powiedziała. Przypomniała sobie pustynne ubranie, które miał na sobie napastnik; mało kto nosił tu takie stroje.

— Pewnie tak.

— Co?

— Wariat. Nie, nie wariat. Szaleniec nie jechałby za mną tak daleko. On czegoś szuka, ale nie wiem, czego. Nie posiadam żadnej rzeczy, której mógłby pragnąć inny człowiek. Tylko uzdrowiciele mogą mieć jakiś pożytek z węży.

— Może chodziło mu o Strzałę, panienko. To dobry koń, a ja w życiu nie widziałam takiej świetnej uprzęży.

— Zniszczył moje obozowisko, jeszcze zanim sprezentowano mi Strzałę.

— W takim razie jest zupełnie szalony — powiedziała Melissa.

— Nikt inny nie napadałby na uzdrowicielkę.

— Wolałabym nie słyszeć takich rzeczy — odparła Wężyca.

— Jeżeli on nie próbuje mnie obrabować, to o co mu chodzi?

Melissa ciaśniej objęła Wężycę, a jej ramię otarło się o rękojeść noża.

— Dlaczego go nie zabiłaś? — zapytała — A przynajmniej nie zraniłaś go tym nożem?

Wężyca dotknęła gładkiej, kościanej rękojeści.

— Nawet nie przyszło mi to do głowy — powiedziała. — Nigdy nie używam mojego noża przeciwko innym ludziom. — Mimo to zastanawiała się teraz, czy byłaby do tego zdolna. Melissa milczała.

Strzała wspinała się po trakcie na wzgórze. Spod jej kopyt odskakiwały kamienie, które spadały po stromym zboczu urwiska.

— Czy Wiewiór zachowywał się jak należy? — zapytała w końcu Wężyca.

— Tak, panienko. No i teraz już nie kuleje.

— To dobrze.

— Fajnie się na nim jeździ. Nigdy nie widziałam konia w takie paski.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wąż snu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wąż snu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Vonda McIntyre - The Moon and the Sun
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
libcat.ru: книга без обложки
Vonda McIntyre
Отзывы о книге «Wąż snu»

Обсуждение, отзывы о книге «Wąż snu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x