Neal Stephenson - Peanatema

Здесь есть возможность читать онлайн «Neal Stephenson - Peanatema» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2009, ISBN: 2009, Издательство: Mag, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Peanatema: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Peanatema»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stephenson opisał tu badaczy, filozofów, naukowców, którzy zostali zamknięci w zakonach i pozbawieni dostępu do komputerów, akceleratorów cząstek oraz reszty niezbędnego ustrojstwa, lecz nie zaprzestali swoich badań. Opracowali nowe metody pracy, równie dobre, a może nawet lepsze od starych, bo działające wyłącznie w oparciu o wszechstronne możliwości psychofizycznego instrumentarium człowieka. Tym samym Stephenson zdaje się mówić wprost — jedyną technologią, którą warto rozwijać jest człowiek.

Peanatema — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Peanatema», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W pobliżu do rdzenia dochodziły jeszcze trzy inne szyby. Ten znajdujący się dokładnie naprzeciwko, czyli „nad” nami, prowadził do kuli numer 4 i wyglądał jak proste przedłużenie tunelu, z którego przed chwilą się wynurzyłem. Do wszystkich szybów można się było dostać po drabince biegnącej przy ścianie rdzenia. Ci, którzy mieli więcej wprawy, mogli po prostu przeskoczyć z jednego wylotu do drugiego.

Musieliśmy chwilę zaczekać — z dwóch powodów: jeszcze nie wszyscy idący za nami pokonali drabinkę, a w dodatku w szybie prowadzącym do czwórki właśnie zrobił się zator. Wymogi bezpieczeństwa określały maksymalną liczbę jednoczesnych użytkowników drabinki, a ich przestrzegania pilnował żołnierz stojący na najwyższym szczeblu. Jakaś inna delegacja właśnie schodziła do kuli (z naszego punktu widzenia wspinała się po drabinie do góry nogami) i trzeba było poczekać, aż dotrze na dno szybu.

Zaczęliśmy więc z Lio błaznować. Najpierw postanowiliśmy sprawdzić, czy uda nam się zawisnąć nieruchomo w samym środku rdzenia. Chodziło o to, żeby ulokować się na osi gigantycznego tunelu rdzenia i wyhamować ruch obrotowy; wtedy cały statek wirowałby wokół nas. Można to było osiągnąć, odbijając się od ściany i dokonując korekt podczas lotu. Pierwsze pięć minut w naszym wykonaniu należałoby uczciwie opisać jako rozpaczliwie nieporadne. Następnie przeszliśmy do fazy groźnej niekompetencji, kiedy to, młócąc wszystkim kończynami w powietrzu, kopnąłem Lio w twarz i rozkwasiłem mu nos. Troańscy żołnierze przyglądali się nam z narastającym rozbawieniem. Nie rozumieli ani słowa z tego, co mówimy, ale doskonale wiedzieli, co próbujemy osiągnąć. Kiedy kopnąłem Lio, zrobiło się im nas żal; albo może przestraszyli się, że zrobimy sobie krzywdę, a im przyjdzie za to odpowiadać. Jeden z nich przywołał mnie gestem. Jedną ręką złapał mój sznur, drugą zawój przy karku i pchnął mnie delikatnie, wprawiając jednocześnie w lekki obrót. Kiedy znieruchomiałem na środku rdzenia, musiałem przyznać, że podczas samodzielnych prób nie udało mi się osiągnąć tak dobrego rezultatu.

Usłyszałem, że ktoś mówi po fluksyjsku, a kiedy podniosłem wzrok, zobaczyłem zmierzający nam na spotkanie kontyngent liczący ponad dwadzieścia osób. Większość z nich frunęła przez środek rdzenia zamiast użyć pasa transmisyjnego, więc nawet gdybym nie rozpoznał języka, domyśliłbym się, że to turyści. Jedna z postaci wysforowała się naprzód i natychmiast została skarcona przez żołnierza.

Cord odbiła się od ściany i skoczyła na mnie z odległości stu stóp. Trochę obawiałem się nieuniknionego zderzenia, ale opór powietrza spowolnił jej lot i kiedy doszło do kolizji, wpadła na mnie z impetem nie większym niż przechodzień, który na chwilę się zagapił. Objęliśmy się w nieważkości. Za nią leciał już następny Arbryjczyk, młody sekular; nie rozpoznałem go, chociaż miałem przemożne wrażenie, że powinienem. Zbliżając się do nas, wirował powoli we wszystkich trzech płaszczyznach, wymachując rękami i nogami, jakby miało mu to pomóc. Miał bardzo elegancki strój i utrefione włosy. Żołnierz z naszej eskorty wyciągnął rękę i popchnął go, dotknąwszy kolana. Mężczyzna przestał koziołkować i zwolnił, dzięki czemu już nie przypominał pędzącego w próżni meteoru, a kiedy zbliżył się do nas, znieruchomiał. Obserwując go ponad prawym uchem Cord (tak mocno przyciśniętym do mojego policzka, że kolczyki musiały mnie chyba haratać do krwi), zobaczyłem, że podnosi szpilołap i bierze nas na cel.

— W lodowatym sercu statku kosmicznego obcych doszło do ponownego spotkania brata i siostry — zaintonował pięknie modulowanym barytonem. — Aż serce się raduje. Cord, sekularna połówka heroicznej pary, z głęboką ulgą…

Sam już zacząłem odczuwać pewne głębokie, choć wcale nieradujące serca uczucia, kiedy człowieka ze szpilołapem w jakiś cudowny, niemal magiczny sposób zastąpił Yulassetar Crade. Z tym cudem wiązało się kilka efektów dźwiękowych: mięsiste plask! i krótki okrzyk, a raczej skomlenie, które wydarło się z piersi operatora szpilołapu. Yul skoczył na niego z pewnej odległości, zderzył się z nim w pełnej szybkości i znieruchomiał w powietrzu, przekazawszy mu całą energię kinetyczną.

— Zasada zachowania pędu — obwieścił. — To nie tylko dobry pomysł, to prawo natury!

Z oddali dobiegł głuchy łomot i kwiknięcie, kiedy ufryzowany młodzian wyrżnął w ścianę. Oba te odgłosy utonęły jednak w chichocie naszych żołnierzy i ich (pełnych aprobaty, jak mi się wydało) komentarzach. Z początku byłem zaskoczony włączeniem Yulassetara Crade’a w skład misji dyplomatycznej(!), ale teraz nagle doceniłem geniusz tej decyzji.

Cord uspokoiła się w końcu na tyle, żeby mnie puścić, podpłynąłem więc do Yula, zderzyłem się z nim (łagodniej niż z nią) i go wyściskałem. Sammann, który również wyszedł już z szybu dwunastki, przywitał oboje z nieskrywaną radością. Miałem im mnóstwo do opowiedzenia, ale widząc, że operator szpilołapu znów podkradł się bliżej (choć zachowywał pełen szacunku dystans) i nas namierza, ugryzłem się w język.

— Pogadamy później — powiedziałem.

Yul skinął głową. Cord wystarczało chyba na razie, że może na mnie patrzeć, chociaż na jej twarzy malowały się dziesiątki pytań. Ciekaw byłem, co widzi: musiałem być blady i wymizerowany. Postarała się wystroić na tę wyjątkową okazję: ostrzygła się, założyła całą swoją tytanową biżuterię i obrabowała sklep z damską odzieżą, ale miała dość oleju w głowie, żeby nie przesadzać z wizerunkiem girlaski, dzięki czemu nadal wyglądała jak Cord. Była boso; parę eleganckich pantofli przypięła sobie do paska.

Przybywali następni: dwie nieznane mi postaci niewiarygodnej urody; kilku starszych mężczyzn; Foralowie szybujący w powietrzu ramię w ramię, tak jakby członkowie ich rodu od pokoleń wyprawiali się na spacery w nieważkości; troje deklarantów…

Jednym z nich był fraa Lodoghir.

Skierowałem się prosto w jego stronę. Widząc, jak nadlatuję, przeprosił, odsunął się od towarzyszącej mu dwójki i czekał na mnie, trzymając się uchwytu w ścianie.

Nie traciliśmy czasu na uprzejmości.

— Słyszałeś, co się przydarzyło fraa Jaadowi? — zapytałem.

Jego twarz zdradzała o wiele więcej, niż mógłby wyrazić głos — co samo w sobie było znaczące. Wiedział. Wiedział! Znał fałszywą wersję oficjalną, ale poza tym wiedział wszystko to, co ja (a w praktyce najprawdopodobniej znacznie więcej), i bał się, żebym czegoś nie chlapnął. Ja jednak umilkłem i znaczącym spojrzeniem dałem mu do zrozumienia, że zachowam dyskrecję.

— Owszem — odparł. — Jaką naukę mogą z tego wyciągnąć deklaranci, którzy nie mają takiej mocy jak on? Co los fraa Jaada oznacza dla nas wszystkich? Czego możemy się z niego nauczyć? Jak powinniśmy zmienić swoje postępowanie?

— Tak, ojcze Lodoghirze — przytaknąłem posłusznie. — Przybyłem do ciebie w poszukiwaniu odpowiedzi na takie właśnie pytania.

Modliłem się w duchu, żeby wychwycił sarkazm w moim głosie. Nie dał nic po sobie poznać.

— Można powiedzieć, że taki człowiek jak fraa Jaad przez całe życie przygotowuje się do takiej chwili, nieprawdaż? Wszystkie głębokie myśli przepływające przez jego świadomość, wszystkie talenty i umiejętności prowadzą go do punktu kulminacyjnego. My jednak dostrzegamy tę kulminację dopiero po fakcie, z perspektywy czasu.

— Pięknie powiedziane… Porozmawiajmy jednak o przyszłości. Co nas czeka? W jaki sposób przeznaczenie fraa Jaada kształtuje naszą przyszłość? A może powinniśmy udać, że nic się nie stało, i żyć jak przedtem?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Peanatema»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Peanatema» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Neal Stephenson - Cryptonomicon
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Reamde
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Anathem
Neal Stephenson
Neal Stephenson - Zodiac. The Eco-Thriller
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
libcat.ru: книга без обложки
Neal Stephenson
Neal Stephenson - The Confusion
Neal Stephenson
Отзывы о книге «Peanatema»

Обсуждение, отзывы о книге «Peanatema» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x