Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant

Здесь есть возможность читать онлайн «Philip Dick - Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1996, ISBN: 1996, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Stany Zjednoczone po wojnie domowej. Niemal absolutną władzę sprawuje policja, na każdym rogu stoją jej posterunki. Gwiazda show-businessu Jason Taverner, który gromadzi przed telewizorami trzydziestomilionową widownię, pewnego dnia budzi się w obskurnym pokoju hotelowym. Nikt go nie zna, a nawet o nim nie słyszał, na domiar złego nie ma jakichkolwiek dokumentów — w gruncie rzeczy nie istnieje, jest wyrzutkiem bez żadnych praw. Nic z tego nie rozumiejąc, tropiony przez policję, stara się odzyskać tożsamość…

Płyńcie łzy moje, rzekł policjant — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Oboje milczeli przez chwilę.

— Jednak w końcu — powiedziała Ruth, odchrząknąwszy — żal przemija i wracasz do tego świata bez niego.

— I możesz to zaakceptować.

— A jaki masz, cholera, wybór? Płaczesz i płaczesz, ponieważ nie możesz nawet tak do końca wrócić stamtąd, dokąd z nim poszłaś, bo zostawiłaś tam kawałek swojego pulsującego, bijącego serca. Odłamany fragment. Masz ranę, która nigdy się nie zagoi. A jeśli to zdarza się w twoim życiu raz po raz i w końcu stracisz zbyt wiele serca, nie potra-fsz już odczuwać żalu. Wtedy sama jesteś gotowa umrzeć. Wchodzisz po tej niewidocznej drabinie, a ktoś inny zostaje i opłakuje ciebie.

— Na moim sercu nie ma ran — oświadczył Jason.

— Jeśli teraz odejdziesz — powiedziała Ruth głucho, lecz z niezwykłą u niej stanowczością — właśnie tak będę się czuła.

— Zostanę do jutra — rzekł. Co najmniej tyle czasu upłynie, zanim w policyjnym laboratorium odkryją, że jego dokumenty są podrobione.

Czy Kathy uratowała mnie — zastanawiał się — czy też zniszczyła? Naprawdę nie wiedział. Kathy, myślał, która mnie wykorzystała, która w wieku dziewiętnastu lat wie więcej niż my oboje razem wzięci; więcej niż my dowiemy się przez całe nasze życie, po drodze do grobu.

Rozłożyła go na czynniki pierwsze jak dobry kierownik grupy terapeutycznej, żeby… co? Odbudować go ponownie, silniejszego niż przedtem? Wątpił w to, ale taka ewentualność również wchodziła w grę. Powinien o tym pamiętać. Miał do Kathy jakieś dziwne, cyniczne zaufanie, zarówno absolutne, jak i niepełne; jedną częścią umysłu postrzegał ją jako niewypowiedzianie wiarygodną, drugą jako fałszywą, sprzedajną i puszczającą się na prawo i lewo. Nie mógł tego złożyć w jedną całość. Te dwa wizerunki Kathy pozostawały na stałe w jego myślach.

Może zdołam uporać się z moim podwójnym rozumieniem Kathy, zanim stąd odejdę, pomyślał. Do rana. A może mógłbym tu zostać jeszcze jeden dzień… jednak to byłoby przeciąganie struny. Jak sprawna jest w rzeczywistości policja? — zadawał sobie pytanie. Przekręcili moje nazwisko, ściągnęli niewłaściwe akta. Czy to możliwe, że będą nadal tak pieprzyć robotę? Może tak, a może nie.

Miał również dwie przeciwstawne koncepcje policji, i nie potrafł wybrać żadnej z nich. Zastygł w miejscu jak królik Emily Fusselman, mając nadzieję, że wszyscy rozumieją zasady gry i że nie niszczy się stworzenia, które nie wie, co robić.

12

Czterej szaro odziani policjanci skupili się w świetle lampy w kształcie świecy, zrobionej z czarnego metalu i szklanej bańki sztucznego płomienia, migoczącego w mroku nocy.

— Zostały tylko dwa — powiedział niemal bezgłośnie kapral; pozwolił przemawiać swoim palcom, przesuwając je po spisie lokatorów. — Pani Ruth Gomen w dwieście jedenaście i Allen Muf w dwieście dwanaście. Gdzie wchodzimy najpierw?

— Do tego Mufego — odparł jeden z nie umundurowanych i uderzył plastikowo-ołowianą pałką o rozwartą dłoń. Teraz, kiedy byli blisko celu, pragnął jak najszybciej zakończyć akcję.

— A więc do dwieście dwanaście — rzekł kapral i wyciągnął rękę do dzwonka. Nagle przyszło mu jednak do głowy, żeby nacisnąć klamkę.

Dobrze. Jedna szansa na tysiąc, mało prawdopodobna, ale udało się. Drzwi nie były zamknięte. Ruchem ręki nakazał ciszę, uśmiechnął się i pchnął drzwi.

Ujrzeli ciemną bawialnię z pustymi i niemal pustymi kieliszkami stojącymi tu i tam, nawet na podłodze, oraz mnóstwo popielniczek pełnych zmiętych opakowań po papierosach i niedopałków. Przyjęcie, pomyślał kapral. Dawno skończone. Wszyscy poszli do domu, może oprócz pana Mufego.

Wszedł, poświecił latarką, aż w końcu oświetlił przeciwległe drzwi prowadzące w głąb drogiego apartamentu. Żadnego dźwięku. Żadnego ruchu. Oprócz odległego, stłumionego odgłosu programu radiowego w maksymalnie ściszonym odbiorniku.

Przeszedł po sięgającym od ściany do ściany dywanie, który w złotych barwach ukazywał wniebowstąpienie Richarda M. Nixona, odbywające się wśród radosnych pień w górze i rozpaczliwych szlochów w dole. Przy drzwiach przeszedł po Bogu, który z szerokim uśmiechem przyjmował na swoje łono drugiego syna pierworodnego, po czym pchnął drzwi sypialni.

W wielkim podwójnym łożu, miękkim jak puch, spał nagi do pasa mężczyzna. Jego ubranie leżało na pobliskim krześle. Pan Allen Muf, oczywiście. Śpi spokojnym snem w swoim własnym podwójnym łożu. Pan Muf nie jest jednak sam w tym swoim własnym łożu. Zaplątana w pastelowe powłoki i prześcieradła śpi zwinięta w kłębek jakaś inna postać. Pani Muf, myśli kapral, i z męskiej ciekawości oświetla ją latarką.

W tym momencie Allen Muf (zakładając, że to on) poruszył się. Otworzył oczy i natychmiast usiadł na łóżku, wytrzeszczając oczy na policjantów i na światło latarki.

— Co to? — wykrztusił, dysząc ze strachu, gwałtownie i spazmatycznie chwytając oddech. — Nie — jęknął, a potem porwał coś z nocnego stolika. Rozpaczliwie sięgnął w ciemność — biały, owłosiony i nagi — po jakiś niewidoczny przedmiot, cenny dla niego. Ponownie usiadł na łóżku, sapiąc i ściskając to coś. To były nożyczki.

— A to po co? — spytał kapral, oświetlając latarką metal nożyczek.

— Zabiję się! — zawołał Muf. — Jeśli nie pójdziecie sobie… zostawcie nas w spokoju! — Przytknął zamknięte ostrza do porośniętej czarnymi włosami piersi, w pobliżu serca.

— A zatem to nie jest pani Muf — rzekł kapral. Przesunął światło latarki z powrotem na tę drugą, skuloną, zawiniętą w prześcieradła postać. — Małe bara-bara, skok-w-bok? Robisz ze swojego ślicznego mieszkanka pokój motelowy?

Kapral podszedł do łóżka, złapał brzeg powłoki i pociągnął. W łóżku obok pana Mufego leżał chłopiec, szczupły, młody i nagi, z długimi złotymi włosami.

— Niech mnie licho — powiedział kapral.

— Mam nożyce — oznajmił jeden z jego ludzi i rzucił je na podłogę, przy prawej nodze kaprala. — Ile lat ma ten chłopiec? — zapytał kapral pana Mufego, który siedział, drżąc, dysząc i wytrzeszczając oczy z przerażenia.

Chłopiec obudził się; patrzył przytomnie, ale nawet nie drgnął. Jego ładna, ledwie uformowana twarz nie zdradzała żadnych uczuć.

— Trzynaście — zaskrzeczał pan Muf niemal błagalnie. — On jest pełnoletni.

— Możesz to udowodnić? — spytał kapral chłopca. Odczuwał głęboką odrazę, okropne obrzydzenie wywołujące mdłości. Pościel była poplamiona i wilgotna od potu i spermy.

— Dowód — wysapał Muf. — W jego portfelu. W jego spodniach, na krześle.

— Chcesz powiedzieć, że jeśli ten małolat ma trzynaście lat, to nie popełniono przestępstwa? — zapytał kaprala jeden z policjantów.

— Do diabła — rzekł z oburzeniem inny. — Przecież to ewidentne przestępstwo, wyraźne zboczenie. Zgarnijmy obu.

— Zaczekajcie chwilę, dobrze? — Kapral znalazł spodnie chłopca, przetrząsnął kieszenie, wyjął portfel i obejrzał dowód tożsamości. Jasne. Trzynastolatek. Zamknął portfel i wepchnął go z powrotem do kieszeni. — Nie — oznajmił, wciąż na pół ubawiony tą sytuacją i wstydem Mufego, ale z każdą chwilą odczuwając większe obrzydzenie na widok tchórzliwego zachowania zdemaskowanego. — W świetle ostatniej poprawki Kodeksu Karnego numer 640, paragraf 3 osoba w wieku lat dwunastu może odbyć akt seksualny z inną małoletnią osobą płci dowolnej lub dorosłą również dowolnej płci, ale tylko z jedną naraz.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant»

Обсуждение, отзывы о книге «Płyńcie łzy moje, rzekł policjant» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x