Peter Watts - Ślepowidzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Watts - Ślepowidzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: MAG, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ślepowidzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ślepowidzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ślepowidzenie” w genialny sposób na nowo definiuje historię o pierwszym kontakcie. U Petera Wattsa obcy nie są ani cudacznie przebranymi ludźmi, ani kompletnie niezrozumiałymi czarnymi monolitami — są czymś nowym, o wiele bardziej bulwersującym, zmuszającym nas do wyciągnięcia dość nieprzyjemnych wniosków co do natury świadomości. Gdy przestaniesz o tym myśleć, poczujesz ciarki na plecach!

Ślepowidzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ślepowidzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Pewnie. Najlepiej w ogóle.

Spojrzał na mnie.

— Pag, uwierz mi choć trochę. Jak myślisz, powinienem jej powiedzieć, że wzdrygam się na sam jej widok?

Organizm zwany Robertem Paglino siedział w milczeniu, pociągał swoje narkotyki i porządkował to, co zamierzał powiedzieć. Wziął oddech.

— Nie mogę uwierzyć, że możesz być aż takim jebanym tępakiem — odezwał się.

— Taak? No to mnie oświeć.

— Oczywiście chce, żebyś jej mówił, że nie odrywasz od niej wzroku, kochasz jej pory na skórze i poranny oddech, i czemu poprzestawać na jednej regulacji, może trzasnąć sobie dziesięć. Ale to nie znaczy, kretynie, że chce, żebyś kłamał. Chce, żeby to wszystko było prawdą. A zresztą… czemu to nie może być prawdą?

— Bo nie jest — odpowiedziałem.

— Jezu, Siri! Ludzie nie są racjonalni. I ty nie jesteś racjonalny. Nie jesteśmy myślącymi maszynami, jesteśmy czującymi maszynami, które przypadkiem myślą. — Wziął wdech i pociągnął kolejny łyk. — I dobrze o tym wiesz, bo nie byłbyś w stanie wykonywać swojej pracy. Albo, przynajmniej… — skrzywił się — wie twój organizm.

— Organizm.

Chodziło mu o mnie i moje protokoły. Mój chiński pokój.

Teraz ja wziąłem oddech.

— Ale wiesz, to nie u każdego się sprawdza.

— Właśnie widzę. Nie czytają się układy, w które jesteś za mocno uwikłany, nie? Efekt obserwatora.

Wzruszyłem ramionami.

— Zresztą ja też — dodał. — Chyba też za bardzo bym cię nie lubił z tym twoim pokojem.

Wyrwało mi się, zanim się powstrzymałem:

— Chelsea mówi, że wolałaby prawdziwy.

Uniósł brwi.

— Prawdziwe co?

— Chiński pokój. Mówi, że lepiej by ją rozumiał.

QuBit przez chwilę szeptał i brzęczał wokół nas.

— Właściwie rozumiem, czemu tak mówi — powiedział w końcu Pag. — Ale ty… udało ci się, człowieku z kapsuły.

— No, nie wiem.

Kiwnął głową, zdecydowanym ruchem.

— Wiesz co, mówi się o „mniej utartych ścieżkach”, a ty chyba sam sobie wydeptałeś ścieżkę. Nie wiem dlaczego. Coś jakby nauczyć się kaligrafować palcami stóp, wiesz? Albo polineuropatia proprioreceptorowa. To ciekawe, że w ogóle umiesz; i zdumiewające, że jesteś w tym dobry.

Zmrużyłem oczy.

— Proprio…?

— Zdarzali się kiedyś ludzie bez żadnego poczucia… jakby, samego siebie. Fizyczności. Nie czuli układu własnego ciała w przestrzeni, nie mieli pojęcia o ułożeniu kończyn, albo czy w ogóle je mają. Niektórzy mówili, że czują się jak po przecięciu rdzenia. Odcieleśnieni. Wysyłali do ręki sygnał motoryczny i musieli przyjmować na wiarę, że tam dotarł. Więc kompensowali to wzrokiem, nie czuli, gdzie jest ręka, ale patrzyli, jak się porusza, zastępując tym normalne sprzężenie czuciowe, które dla nas jest tak oczywiste. Potrafili chodzić, jeśli skupili wzrok na nogach, i koncentrowali się na każdym kroku. Całkiem dobrze im to szło. Ale nawet po latach ćwiczeń, jeśli rozkojarzyło się ich w pół kroku, wywracali się jak fasola po zabraniu tyczki.

— Mówisz, że ja mam tak samo?

— Korzystasz ze swojego chińskiego pokoju jak oni ze wzroku. Na nowo, prawie od zera, wynalazłeś empatię, która pod pewnymi względami — oczywiście nie wszystkimi, bo wtedy nie musiałbym ci tego mówić — jest lepsza od oryginału. Dlatego taki jesteś dobry w syntezie.

Pokręciłem głową.

— Ja obserwuję i tyle. Patrzę, co robią ludzie, a potem wyobrażam sobie, co sprawiło, że tak robią.

— Dla mnie brzmi jak empatia.

— Ale nie jest. Empatia to niezupełnie wyobrażanie sobie, co czuje ten drugi. Raczej, co by się samemu czuło na jego miejscu, nie?

Zmarszczył brwi.

— No i co?

— A jeśli nie wiesz, jakbyś się czuł, to co?

Spojrzał na mnie, płaszczyzny miał poważne i całkowicie klarowne.

— Przyjacielu. Jesteś lepszy niż ci się wydaje. Może nie zawsze się tak zachowujesz, ale… ja cię znam. Już przedtem cię znałem.

— Znałeś kogoś innego. Ja jestem człowiekiem z kapsuły, nie pamiętasz?

— Taak, to był ktoś inny. Może pamiętam go lepiej niż ty. Ale coś ci powiem. — Nachylił się. — Obaj byście mi wtedy pomogli. Może on na zasadzie tej staroświeckiej empatii, a ty musiałeś sobie sklecić na poczekaniu jakiś schemat blokowy z materiałów odpadowych, ale to tym większe osiągnięcie. Stary, dlatego cały czas mam z tobą kontakt. Mimo że masz wetknięty w dupę kij jak Iglica z Rio.

Uniósł szklankę. Posłusznie stuknąłem w nią swoją. Wypiliśmy.

— Nie pamiętam go — powiedziałem po chwili.

— Tamtego Siriego? Sprzed kapsuły?

Skinąłem głową.

— Nic a nic?

Zastanowiłem się.

— On cały czas miał ataki, prawda? Ciągle musiało go boleć. Nie pamiętam żadnego bólu. — Szklankę miałem prawie pustą. Pociągnąłem łyczek. — On… mi się jednak czasem śni. Że… że nim jestem.

— I jak to jest?

— Kolorowo. Wiesz, wszystko było bardziej nasycone. Dźwięki, zapachy. Intensywniejsze niż naprawdę.

— A teraz?

Spojrzałem na niego.

— Mówiłeś, że było kolorowe. Co się zmieniło?

— Nie wiem. Może nic. Po prostu już… właściwie nie pamiętam snów, gdy się budzę.

— To skąd wiesz, że je masz? — zapytał.

Chuj tam, pomyślałem, i ostatnim łykiem osuszyłem szklankę.

— Bo wiem.

— Skąd?

Zmarszczyłem brwi, zbity z tropu. Musiałem pomyśleć, zanim sobie przypomniałem.

— Bo budzę się uśmiechnięty.

Szeregowcy patrzą wrogowi w oczy. Szeregowcy wiedzą, jaka jest stawka. Znają cenę złej strategii. Co znają generałowie? Taktyczne strzałki na folii. Cała hierarchia dowodzenia jest postawiona na głowie.

Kenneth Lubin, „Suma zerowa”

Już od samego przebicia poszło źle. W planie było wywołanie precyzyjnie dawkowanego zamieszania na nowym przyczółku, obliczonego na zwabienie jakiejś „krwinki z manipulatorami”, próbującej naprawić szkodę. Naszym zadaniem było zastawić pułapkę i wycofać się, dając wiarę zapewnieniom Sarastiego, że nie będziemy musieli długo czekać.

Czasu nie mieliśmy w ogóle. Od razu po przebiciu kadłuba, w wirującym pyle coś się zakotłowało, a te serpentynowe ruchy natychmiast włączyły słynną inicjatywę polową Bates na wysokie obroty. Jej trepy zanurkowały i chwyciły w celowniki wijące się, uczepione ściany korytarza wężydło. Musiał je oszołomić nasz wybuch — klasyczny przypadek znalezienia się w złym miejscu w złym czasie. Bates oceniła okazję w ułamku sekundy i plan rozpadł się w plazmę.

Zanim zdążyłem choćby mrugnąć, jeden z trepów dźgnął wężydło szpikulcem do biopsji. Wynieślibyśmy zwierzaka w całości, gdyby magnetosfera Rorschacha nie wybrała akurat tej chwili, żeby sypnąć nam piaskiem w oczy. A tak, zanim trepy z ociąganiem wróciły do akcji, ich łup znikał już za zakrętem. Bates była uwiązana do żołnierzy; wciągnęli ją do króliczej nory („Ustawiaj to!”, wrzasnęła do Saschy), gdy tylko dała im swobodę.

A ja byłem uwiązany do Bates. Ledwie zdążyliśmy wymienić z Saschą wytrzeszczone spojrzenia, a pociągnęło także mnie. Nagle znów znalazłem się w środku: nasycony szpikulec do biopsji odbił się od mojej szybki i przeleciał z błyskiem, nadal przypięty do paru metrów samotnego monowłókna. Miejmy nadzieję, że Sascha go znajdzie, podczas gdy my z Bates będziemy zajęci polowaniem; przynajmniej misja nie zakończy się kompletną porażką, jeśli nie wrócimy.

Trepy wlokły nas niczym przynętę na haku. Bates płynęła jak delfin, tuż przede mną, bez wysiłku utrzymując się pośrodku korytarza sporadycznym strzałem odrzutu. Ja odbijałem się od ścian, usiłując się ustabilizować, starając się wyglądać, jakbym kontrolował sytuację. A te pozory były ważne — cały sens wabika polega na udawaniu oryginału. Dali mi nawet pistolet, oczywiście tylko na wszelki wypadek, bardziej dla pocieszenia niż obrony. Obejmował przedramię i strzelał plastikowymi kulami, niewrażliwymi na pola indukcyjne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ślepowidzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ślepowidzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
Peter Watts - Firefall
Peter Watts
Peter Watts - Echopraxia
Peter Watts
Peter Watts - Blindsight
Peter Watts
Peter Watts - Beyond the Rift
Peter Watts
Peter Watts - The Island
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Warren Murphy
Peter Watts - Behemoth
Peter Watts
Peter Watts - Maelstrom
Peter Watts
Peter Watts - Starfish
Peter Watts
Отзывы о книге «Ślepowidzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ślepowidzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x