Peter Watts - Ślepowidzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Watts - Ślepowidzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: MAG, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ślepowidzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ślepowidzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ślepowidzenie” w genialny sposób na nowo definiuje historię o pierwszym kontakcie. U Petera Wattsa obcy nie są ani cudacznie przebranymi ludźmi, ani kompletnie niezrozumiałymi czarnymi monolitami — są czymś nowym, o wiele bardziej bulwersującym, zmuszającym nas do wyciągnięcia dość nieprzyjemnych wniosków co do natury świadomości. Gdy przestaniesz o tym myśleć, poczujesz ciarki na plecach!

Ślepowidzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ślepowidzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Pierwszy kontakt. To chyba dobra okazja do imprezy.

Jeszcze raz sprawdziłem źródło. Nie, to nie był przekład; to naprawdę był nieprzetworzony sygnał od… Rorschacha, tak się określił. W każdym razie część tego sygnału; promień zawierał jeszcze inne, nieakustyczne składowe.

Przeglądałem je przez chwilę, gdy James powiedziała:

— Proszę o informacje o tej imprezie. — Korzystała ze standardowych protokołów rozmów między statkami.

— Jesteś zainteresowana.

Teraz mocniejszy, młodszy głos.

— Tak.

— Jesteś?

— Tak — cierpliwie powtórzyła Banda.

— Jesteś?

Nieznaczne wahanie.

— Tu Tezeusz.

— Wiem, zwyklaku.

Teraz po mandaryńsku:

— A ty kim jesteś?

Żadnej wyraźnej zmiany harmonicznych. A jednak głos jakimś sposobem stał się ostrzejszy.

— Mówi Susan James. Jestem…

— Tu ci się nie spodoba, Susan. Chodzi o fetyszystyczne religie. Niebezpieczne obrzędy.

James zagryzła wargę.

— Proszę o wyjaśnienie. Czy te obrzędy nam zagrażają?

— To absolutnie możliwe.

— Proszę o wyjaśnienie. Niebezpieczne są obrzędy czy warunki na niskiej orbicie?

— Warunki wynikające z zakłóceń. Słuchaj uważniej, Susan. Brak uwagi sugeruje obojętność — powiedział Rorschach. — Albo brak szacunku — dodał po chwili.

* * *

Za cztery godziny Ben miał wejść nam w drogę. Cztery godziny nieprzerwanej, ciągłej komunikacji, o wiele łatwiejszej niż ktokolwiek się spodziewał. To coś mówiło przecież naszym językiem. Przez cały czas wyrażało grzeczną obawę o nasz los. A jednak, mimo łatwości porozumiewania się w ludzkim języku, powiedziało nam bardzo mało. Przez cztery godziny udało mu się uniknąć odpowiedzi wprost na wszystkie pytania, mówiło tylko, że bliższy kontakt jest bardzo niewskazany. Do momentu wejścia w cień Bena nie dowiedzieliśmy się dlaczego.

W połowie dialogu na pokład zeskoczył Sarasti, w ogóle nie dotykając stopami schodów. Przy lądowaniu chwycił dla równowagi poręcz i tylko odrobinę się zachwiał. Ja na jego miejscu odbijałbym się od pokładu jak kamyk w betoniarce.

Przez resztę sesji stał sztywno jak posąg — kamienna twarz, oczy ukryte za onyksową osłoną. Gdy sygnał Rorschacha zanikł w pół zdania, gestem zebrał nas wokół stołu w mesie.

— To gada — powiedział.

James kiwnęła głową.

— Ale poza tym, że prosi, żebyśmy trzymali się z daleka, to za wiele nie mówi. Przybierało głos dorosłego mężczyzny, choć sugerowany wiek kilka razy się zmieniał.

Już to wszystko słyszał.

— Struktury?

— Protokoły opanowane idealnie. Mają o wiele większy zasób słów, niż dałoby się zaczerpnąć ze standardowych nawigacyjnych rozmów między paroma statkami, co znaczy, że jakiś czas słuchali naszych wewnątrzukładowych transmisji. Według mnie przynajmniej parę lat. Z drugiej strony, jest to jednak o wiele mniejszy zasób słów, niż da się pozyskać z monitorowania środków masowego przekazu, więc prawdopodobnie przybyli już po Epoce Transmisji Radiowej.

— A czy używają właściwych słów?

— Używają gramatyki ogólnej i odległych zależności, przynajmniej czterech poziomów rekurencji w zakresie wąskiej zdolności językowej, nie widzę zresztą powodu, żeby przy dłuższym kontakcie nie zeszli jeszcze głębiej. Jukka, to nie papugi. Znają reguły. Na przykład ta nazwa…

Rorschach — mruknęła Bates. Kostki jej trzasnęły, gdy ściskała piłeczkę. — Ciekawie sobie wybrali.

— Sprawdziłam w rejestrze. Jest jonowo-anty frachtowiec Rorschach na Pętli Marsjańskiej. Ktokolwiek do nas mówił, potraktował swoją platformę jako odpowiednik naszych statków i wybrał sobie z nich pasującą nazwę.

Szpindel opadł na krzesło koło mnie. Bańka kawy w ręku połyskiwała jak żelatyna.

— Akurat taką, ze wszystkich statków w układzie? O wiele zbyt symboliczne, jak na przypadkowy wybór.

— Pewnie nie był przypadkowy. Niezwykłe nazwy statków prowokują do uwag. Pilot Rorschacha nawiązuje rozmowę z jakimś innym statkiem, a ten inny rzuca: „Kurka, co za dziwna nazwa”, na co Rorschach improwizuje coś o jej pochodzeniu, a wszystko roznosi się w eterze. Ktoś słuchający tych rozmów nie tylko identyfikuje nazwę i to czego ona dotyczy, ale rozumie, w pewnym zakresie, kontekst. Nasi obcy przyjaciele pewno podsłuchali sobie pół rejestru i wywnioskowali, że nazwa Rorschach lepiej określa coś nieznanego, niż, powiedzmy, SS Jaymie Matthews.

— Czyli są terytorialni i inteligentni. — Szpindel się skrzywił, wyczarowując kubek spod krzesła. — Pięknie.

Bates wzruszyła ramionami.

— Może i terytorialni. Ale niekoniecznie agresywni. Ja nawet się zastanawiam, czy mogliby nam coś zrobić, gdyby chcieli.

— Ja nie — powiedział Szpindel. — Te ślizgacze…

Major machnęła lekceważąco ręką.

— Wielkie statki skręcają powoli. Jeśli będą się ustawiać, żeby nam przygrzać, zobaczymy to dużo wcześniej. — Rozejrzała się. — Słuchajcie, czy to tylko mnie wydaje się dziwne? Mają międzygwiezdną technologię do przebudowywania superjowiszów i ustawiania meteoroid jak słoni na paradzie, a chowają się? Przed nami?

— Może tu jest ktoś jeszcze? — niepewnie podsunęła James.

Bates pokręciła głową.

— Maskowanie było kierunkowe. Przeznaczone dla nas i nikogo innego.

— I nawet my je przejrzeliśmy — dodał Szpindel.

— No właśnie. Więc plan B, który jak dotąd składa się z gadki i mętnych ostrzeżeń. Mówię tylko, że nie zachowują się jak giganci. Postępowanie Rorschacha wygląda na… improwizowane. Chyba się nas nie spodziewali.

— No nie. A Burns-Caulfield był…

— Chyba się nas tak szybko nie spodziewali.

— Hm — mruknął Szpindel, trawiąc te słowa.

Major przesunęła dłonią po nagiej czaszce.

— Czemu mieliby się spodziewać, że damy sobie spokój, po tym, jak się dowiedzieliśmy, że nas namierzyli? Oczywiście szukalibyśmy gdzie indziej. Możliwe, że cała akcja z Burnsem-Caulfieldem była po to, żeby zyskać na czasie; na ich miejscu przewidywałabym, że kiedyś w końcu tutaj dotrzemy. Ale myślę, że jakimś cudem źle to oszacowali. Przylecieliśmy szybciej, niż oczekiwali, i złapaliśmy ich z ręką w nocniku.

Szpindel otworzył swój bąbel i wlał zawartość do kubka.

— Spory błąd, jak na kogoś tak inteligentnego, nie? — W zetknięciu z parującym płynem zapłonął hologram, dyskretna pamiątka z Zeszkliwionej Strefy Gazy. Mesę wypełnił zapach splastyfikowanej kawy. — Zwłaszcza po tym, jak obmierzyli nas co do metra — dodał.

— I co zobaczyli? Silniki jonowo-antymaterialne. Żagle słoneczne. Statki, które latami lecą do Kuipera i nie mają zasobów, żeby się wybrać gdziekolwiek dalej. Telemateria nie istniała, poza symulatorami Boeinga i kilkoma prototypami. Musieli uznać, że jedna przynęta da im wystarczająco dużo czasu.

— Czasu na co? — zapytała James.

— Cokolwiek to jest, mamy dobry punkt obserwacyjny — odrzekła Bates.

Szpindel uniósł chorą ręką kubek i siorbnął. Kawa zadygotała w swym więzieniu, w nie do końca przekonującym ciążeniu bębna zmieniając się w falki i kropelki. James zasznurowała usta z dyskretną dezaprobatą. W środowiskach o zmiennej grawitacji otwarte pojemniki na płyny były regulaminowo zabronione, nawet dla ludzi bez takich problemów z motoryką jak Szpindel.

— Czyli blefują — odezwał się w końcu Szpindel.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ślepowidzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ślepowidzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
Peter Watts - Firefall
Peter Watts
Peter Watts - Echopraxia
Peter Watts
Peter Watts - Blindsight
Peter Watts
Peter Watts - Beyond the Rift
Peter Watts
Peter Watts - The Island
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Warren Murphy
Peter Watts - Behemoth
Peter Watts
Peter Watts - Maelstrom
Peter Watts
Peter Watts - Starfish
Peter Watts
Отзывы о книге «Ślepowidzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ślepowidzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x