Peter Watts - Ślepowidzenie

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Watts - Ślepowidzenie» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: MAG, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ślepowidzenie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ślepowidzenie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Ślepowidzenie” w genialny sposób na nowo definiuje historię o pierwszym kontakcie. U Petera Wattsa obcy nie są ani cudacznie przebranymi ludźmi, ani kompletnie niezrozumiałymi czarnymi monolitami — są czymś nowym, o wiele bardziej bulwersującym, zmuszającym nas do wyciągnięcia dość nieprzyjemnych wniosków co do natury świadomości. Gdy przestaniesz o tym myśleć, poczujesz ciarki na plecach!

Ślepowidzenie — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ślepowidzenie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— No to… żegnaj — powiedział Robert Paglino. Jak się zastanowić, to właśnie po to zadzwonił.

Pomyślał, że następnej okazji nie będzie.

* * *

Pag obwiniał mnie, że z Chelsea tak się skończyło. No i dobrze. Ja jego — że tak się zaczęło.

Poszedł w neuroekonomię przynajmniej częściowo dlatego, że kumpel z dzieciństwa na jego oczach zmienił się w człowieka z kapsuły. Ja z grubsza z tego samego powodu wylądowałem na Syntezie. Nasze drogi rozeszły się i nie za często widywaliśmy się na żywo; ale dwadzieścia lat po tym, jak dla niego zmaltretowałem grupkę dzieciaków, Robert Paglino nadal był moim najlepszym i jedynym przyjacielem.

— Musisz porządnie odtajać — powiedział. — A ja znam kobietę nadającą się w sam raz do użycia rękawic kuchennych, żeby cię wyjąć z piekarnika.

— To chyba przykład najgorszego użycia metafory w historii ludzkiego języka — odparłem.

— Ale, Kapsuło, serio. Przyda ci się ktoś taki. Taka, ta… przeciwwaga, która przesunie cię trochę ku wygodnej medianie. Rozumiesz.

— Nie, Pag. Nie rozumiem. Kto to? Jakaś kolejna neuroekonomistka?

— Neuroestetyk — odpowiedział.

— Jest jeszcze na to rynek? — Nie wyobrażałem sobie. Po co płacić za poprawienie zgodności z drugą połową, skoro posiadanie „drugiej połowy” totalnie wyszło z mody?

— Nie za bardzo — przyznał Pag. — Ona w sumie już przestała się tym zajmować. Ale warsztat jeszcze ma, i to jaki. Jest bardzo tigmotaktyczna. Uznaje tylko kontakty osobiste, twarzą w twarz.

— No, nie wiem, Pag. To wygląda jak praca.

— Ale nie twoja. Ona na pewno będzie łatwiejsza w obejściu niż te cholerne składane osobowości, którym służysz za rzecznika. Jest bystra, seksowna i elegancko mieści się w jednym odchyleniu standardowym, no, poza tym skrzywieniem w stronę osobistych kontaktów. Ale to nie tyle zboczenie, ile uroczy fetysz. W twoim przypadku mógłby nawet mieć terapeutyczny wpływ.

— Gdybym chciał pójść na terapię, znalazłbym sobie terapeutę.

— Prawdę mówiąc, tym ona też się trochę zajmuje.

— Taak? — Po chwili zapytałem wbrew sobie: — I dobra jest?

Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.

— Aż tak dobry to nikt nie jest. Zresztą nie o to chodzi. Pomyślałem sobie, że byście zaskoczyli. Akurat ona nie zniechęciłaby się twoimi problemami z intymnością.

— Może nie zauważyłeś, ale dzisiaj wszyscy mają problemy z intymnością. — Nie mógł nie zauważyć, populacja malała od dziesiątków lat.

— Taki eufemizm. Chodziło mi o twoją ogólną awersję do kontaktów z ludźmi.

— Czyli nazywanie ciebie człowiekiem to eufemizm?

Wyszczerzył zęby.

— To inna sprawa. Mamy przeszłość.

— Dzięki. Nie skorzystam.

— Za późno. Już jedzie na umówione miejsce.

— Umó… wiesz co, Pag, dupek z ciebie.

— Największy na świecie.

I tak właśnie znalazłem się w realu, w klubie na południe od Beth and Bear, w natarczywej bliskości innych ludzi. Światło, przyćmione i dyskretne, wydobywało się spod foteli i krawędzi stołów. Chromatyka, przynajmniej tego wieczoru, była wyzywająco długofalowa. Lokal, gdzie zwyklaki mogą udawać, że widzą w podczerwieni.

I przez chwilę udawałem, taksując kobietę w narożnej loży: tyczkowata, choć ładna, współbrzmiało w niej z pół tuzina grup etnicznych, a żadna nie wybijała się ponad tło. Coś świeciło na policzku, słabiutkie szmaragdowe staccato na tle ogólnego przesunięcia ku czerwieni. Włosy unosiły się rozwianą hebanową chmurą nad głową; zbliżając się, zauważyłem pobłyskujące w tym nimbusie nitki metalu, podłączone do generującego złudzenie nieważkości generatora elektrostatycznego. W normalnym świetle krwistoczerwona barwa jej skóry na pewno przesunie się z powrotem ku modnemu kajmakowemu odcieniowi bezkompromisowego mieszańca.

Była atrakcyjna, jak wszyscy w takim świetle; im dłuższa fala, tym gorsza ostrość. Nie bez powodu w sekshotelikach nie montuje się jarzeniówek.

Nie nabierzesz się na to, powtórzyłem sobie.

— Chelsea — odezwała się. Mały palec trzymała na jednej z zagłębionych w stole ładowarek. — Dawniej neuroestetyczka, obecnie pasożyt na Gospodarce Ciała, dzięki genom i nowym rodzajom maszyn.

Poblask na policzku leniwie zatrzepotał jaskrawymi skrzydłami — tatuaż, bioluminescencyjny motylek.

— Siri — odpowiedziałem. — Niezależny syntetyk, pokorny sługa genów i maszyn, które zrobiły z ciebie pasożyta.

Machnęła ku pustemu fotelowi. Usiadłem, analizując układ przede mną, opracowując najlepszą taktykę szybkiego, acz dyplomatycznego pożegnania. Kontur jej ramion powiedział mi, że lubi światłobrazy, choć wstydzi się do tego przyznać. Jej ulubionym artystą jest Monahan. Uważa się za naturalną dziewczynę, bo od wielu lat poprzestaje na chemicznych pobudzaczach libido, a przecież modyfikacja synaptyczna byłaby dużo prostsza. Rozkoszuje się własną niespójnością: kobieta, której warsztat zawodowy zajmuje się edycją samych myśli, ona zaś nie ufa nawet dehumanizującym telefonom. Od urodzenia uczuciowa, od urodzenia obawiająca się nieodwzajemnionego uczucia i zawzięcie niepozwalająca, by to ją przed czymkolwiek powstrzymało.

Patrzyła na mnie i coś jej się podobało. Tego też się trochę bała.

Wskazała dłonią moją część stołu. Panele świeciły łagodnym szafirem, dysonansem na tle wszechogarniającej czerwieni. Przypominały odciski rozcapierzonych palców.

— Dobry towar. Dodatkowa grupa hydroksylowa w pierścieniu, czy coś w tym stylu.

Masówka neurofarmowa specjalnie mnie nie rusza, robi się ją dla ludzi, którzy mają więcej mięcha w głowie. Dla pozoru pogładziłem jeden z paneli i ledwo coś wyczułem.

— Czyli syntetyk. Tłumaczy Niezrozumiałe Niezainteresowanym.

Uśmiechnąłem się na ten sygnał.

— Bardziej pomost między ludźmi, którzy dokonują odkryć, a tymi, co zbierają pochwały.

Odwzajemniła uśmiech.

— A jak to się w ogóle robi? Wszystkie te zoptymalizowane płaty czołowe, przebudowy — no wiesz, skoro nie da się ich zrozumieć, to jak ty to robisz?

— Dobrze jest uważać wszystkich innych za niezrozumiałych. Ma się doświadczenie. — No właśnie. To powinno wymusić przyzwoity dystans.

Ale nic z tego, wzięła to za żart. Widziałem, jak się zbiera, żeby poznać szczegóły, zapytać o moją pracę, co doprowadzi do pytań o mnie, co doprowadzi…

— Powiedz mi, jak to jest — rzuciłem gładko — żyć z przerabiania ludziom mózgów.

Chelsea skrzywiła się; motyl na policzku zatrzepotał nerwowo przy tym ruchu. Pojaśniały mu skrzydełka.

— Jezu, to brzmi jakbyśmy robili z nich zombiaków, czy coś takiego — odparła. — Z reguły chodzi o drobne podregulowanie. Zmiana gustów muzycznych czy kulinarnych, no wiesz, optymalizacja kompatybilności partnerskiej. Wszystko całkowicie odwracalne.

— Nie ma do tego leków?

— Nie. Za dużo rozwojowych różnic między mózgami; tu chodzi o naprawdę precyzyjne celowanie. Ale to nie polega tylko na mikrochirurgii i wypalaniu synaps. Zdziwiłbyś się, ile rzeczy można zrobić nieinwazyjnie. Mnóstwo kaskadowych reakcji da się wywołać po prostu przez odtworzenie odpowiednich dźwięków w odpowiedniej kolejności, albo pokazując obrazki o odpowiednich proporcjach geometrii i emocji.

— To chyba jakieś nowe techniki.

— Nie bardzo. Rytm i muzyka polegają w sumie na tym samym. My zrobiliśmy tylko naukę ze sztuki.

— Tak, ale kiedy? — Na pewno niedawno. Ostatnie dwadzieścia lat, czy coś koło tego…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ślepowidzenie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ślepowidzenie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Peter Watts
Peter Watts - Firefall
Peter Watts
Peter Watts - Echopraxia
Peter Watts
Peter Watts - Blindsight
Peter Watts
Peter Watts - Beyond the Rift
Peter Watts
Peter Watts - The Island
Peter Watts
libcat.ru: книга без обложки
Warren Murphy
Peter Watts - Behemoth
Peter Watts
Peter Watts - Maelstrom
Peter Watts
Peter Watts - Starfish
Peter Watts
Отзывы о книге «Ślepowidzenie»

Обсуждение, отзывы о книге «Ślepowidzenie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x