Robert Sawyer - Eksperyment terminalny

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Sawyer - Eksperyment terminalny» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 1997, ISBN: 1997, Издательство: Zysk i S-ka, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Eksperyment terminalny: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Eksperyment terminalny»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Aby sprawdzić swe teorie odnoszące się do nieśmiertelności i życia pozagrobowego, stworzył trzy komputerowe symulacje własnej osobowości.
Z pierwszej kopii usunięto wszelkie wspomnienia powiązane z fizyczną egzystencją — to symulacja życia po śmierci.
Drugą kopię pozbawiono wiedzy o starzeniu się i śmierci — to symulacja nieśmiertelności.
Trzeciej osobowości nie poddano modyfikacjom — to kopia kontrolna.
Trzy wirtualne osobowości Hobsona uciekają z laboratoryjnego komputera do obejmującej cały świat elektronicznej pajęczyny. Jedna z nich jest mordercą.

Eksperyment terminalny — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Eksperyment terminalny», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jej zielone oczy wyraźnie błyszczały, kiedy mówiła. Efekt ten podkreślała siateczka zmarszczek widoczna w ich kącikach, która pojawiła się w czasie, jaki upłynął od poprzedniego spotkania obojga.

Absolutnie wspaniale, pomyślał Peter.

Zamówili obiad. Peter skorzystał z rady recepcjonistki i zażyczył sobie tortellini.

Rozmawiali o najróżniejszych sprawach. Było równie wiele śmiechu co słów. Od tygodni nie czuł się tak dobrze.

Peter zapłacił rachunek. Dał dwadzieścia pięć procent napiwku. Następnie pomógł jej włożyć płaszcz… coś, czego dla Cathy nie robił od lat.

— Co zamierzasz robić do czasu odlotu? — zapytała Becky.

— Nie wiem. Pozwiedzam miasto… Wszystko mi jedno.

Spojrzała mu w oczy. To był naturalny moment rozstania. Dwoje starych przyjaciół spotkało się na obiedzie, powspominało dawne czasy, powymieniało plotki. Teraz jednak nadszedł czas, by ruszyć swymi drogami, na nowo podjąć swe oddzielne życie.

— Nie mam po południu żadnych ważnych zajęć — oznajmiła Becky, nadal spoglądając mu prosto w oczy. — Czy mogę ci potowarzyszyć?

Odwrócił na chwilę wzrok. Nie przychodziło mu do głowy nic, czego pragnąłby bardziej.

— To byłoby… — po krótkiej przerwie postanowił zrezygnować z autocenzury — …świetnie.

Oczy Becky zatańczyły. Podeszła do niego i wsunęła rękę pod jego ramię.

— Dokąd chciałbyś pójść? — zapytała.

— To twoje miasto — odparł Peter z uśmiechem.

— Racja — przyznała Becky.

Zrobili wszystko to, co nigdy wcześniej nie interesowało Petera. Obejrzeli zmianę warty, zajrzeli do kilku małych butików, sklepów, jakich Peter nigdy nie odwiedzał w Toronto, a na koniec wylądowali w galerii dinozaurów w Kanadyjskim Muzeum Przyrody.

Przemierzali ją niespiesznie, zachwycając się szkieletami.

Czuję się żywy, pomyślał Peter. Całkiem jak kiedyś.

Muzeum Przyrody, zgodnie z nazwą, znajdowało się na wielkiej, gęsto zadrzewionej parceli. Kiedy z niego wyszli, było już około piątej i robiło się ciemno. Wiał chłodny wietrzyk. Niebo było bezchmurne. Spacerowali przez park, aż wreszcie dotarli do kilku ławek stojących pod wielkimi klonami, które teraz, na początku grudnia, nie miały liści.

— Jestem wykończony — powiedział Peter. — Wstałem o wpół do szóstej, żeby zdążyć na samolot.

Becky usiadła na przeciwległym skraju ławki.

— Połóż się — zaproponowała. — Całe popołudnie byliśmy na nogach.

Pierwszą myślą Petera było sprzeciwienie się tej propozycji, potem jednak pomyślał: czemu, u licha, nie? Miał już się rozciągnąć na wolnej części ławki, gdy Becky powiedziała: — Możesz użyć moich kolan jako poduszki.

Zrobił właśnie to. Była cudownie miękka, ciepła i ludzka. Podniósł ku niej wzrok.

Położyła delikatnie ramię na jego piersi. Było to bardzo relaksujące, uspokajające. Pomyślał, że mógłby tak leżeć godzinami. Nawet nie zauważał zimna.

Becky uśmiechnęła się do niego. Czyniła to bardzo naturalnie, akceptujące, pięknie.

Po raz pierwszy od obiadu Peter pomyślał o Cathy, Hansie i tym, czym stało się jego życie w Toronto.

Zdał też sobie sprawę, że po raz pierwszy trafił na prawdziwą istotę ludzką — nie jakąś komputerową symulację — z którą mógł o tym porozmawiać. Kogoś, kto nie uzna, że jest mniej wart jako mężczyzna, dlatego że jego żona zeszła z drogi cnoty, kogoś, kto go nie wyśmieje, nie będzie z niego drwił. Kogoś, kto go akceptował, kto go po prostu wysłucha, kto zrozumie.

W tej właśnie chwili pojął, że nie musi z nikim o tym rozmawiać. Mógł natychmiast uporać się z tą sytuacją. Znalazł odpowiedzi na wszystkie swoje pytania.

Poznał Becky, kiedy oboje studiowali na pierwszym roku na Uniwersytecie Toronto, nim na scenie zjawiła się Cathy. Czuli do siebie niezręczny pociąg. Oboje byli niedoświadczeni, a przynajmniej on był prawiczkiem. Teraz, w dwa dziesięciolecia później, sprawy wyglądały inaczej. Becky wyszła za mąż i rozwiodła się. Peter był żonaty.

Oboje wiedzieli, co to seks, wiedzieli, jak to się robi, kiedy to się zdarza, kiedy chwila jest odpowiednia. Zrozumiał, że z łatwością mógłby zadzwonić do Cathy, powiedzieć jej, że zebranie się przedłużyło i zostanie na noc tutaj, wróci dopiero jutro. Później mogliby pójść z Becky do jej mieszkania.

Mógł to zrobić, ale nie zrobi. Otrzymał odpowiedź na pytanie, którego nigdy nie zadał. Mając taką samą okazję jak Cathy, nie oszuka jej, nie zdradzi, nie odegra się.

Uśmiechnął się radośnie do Becky. Czuł, że rany w jego wnętrzu zaczynają się goić.

— Jesteś wspaniałą osobą — powiedział jej. — Jakiś facet będzie bardzo szczęśliwy z tobą.

Uśmiechnęła się.

Wypuścił z płuc powietrze, wyrzucając z siebie wszystko. Wszystko z niego wypłynęło.

— Muszę jechać na lotnisko — dodał.

Becky skinęła głową i uśmiechnęła się raz jeszcze, być może, ale tylko być może, z odrobiną żalu.

Peter był gotowy wrócić do domu.

ROZDZIAŁ 35

Sandra pojechała Don Valley Parkway do Cabbagetown i zaparkowała przy pierwszym sklepie Food Food na rogu Parliament i Wellesley. Według książki adresowej centralny ośrodek przyjmowania zamówień znajdował się na górze. Wspięła się po stromej kondygnacji schodów i po prostu weszła do środka bez pukania. Wewnątrz dwa tuziny ludzi ze słuchawkami telefonicznymi na głowach siedziało przed terminalami komputerowymi.

Wydawało się, że wszyscy są zajęci przyjmowaniem zamówień, choć była dopiero druga po południu.

Do Sandry podeszła kobieta w średnim wieku o włosach barwy stalowoblond.

— W czym mogę pani pomóc?

Sandra błysnęła odznaką i przedstawiła się.

— Jak się pani nazywa?

— Danielle Nadas — odpowiedziała blondynka. — Jestem tu kierownikiem.

Sandra rozejrzała się zafascynowana. Sama od czasu rozwodu wielokrotnie zamawiała posiłki w Food Food, ale właściwie nie miała pojęcia, co znajduje się na drugim końcu linii telefonicznej. W wideofonach widziało się jedynie reklamy produktów firmy.

— Chciałabym obejrzeć dane jednego z waszych klientów — powiedziała wreszcie.

— Zna pani numer telefonu?

Sandra zaczęła recytować: — Dziewięćset sześćdziesiąt siedem…

Kobieta uśmiechnęła się.

— Nie nasz numer. Numer klienta.

Sandra wręczyła jej skrawek papieru, na którym był zapisany. Kierowniczka podeszła do terminala i stuknęła w ramię obsługującego go młodego mężczyznę. Ten skinął głową, skończył przyjmowanie zamówienia, i ustąpił jej miejsca. Kierowniczka usiadła na krześle i wypisała numer telefonu.

— Proszę bardzo — powiedziała, odchylając się na bok, żeby Sandra dobrze widziała ekran.

Rod Churchill zamówił taki sam posiłek, jak w sześć poprzednich śród, tylko że…

— Za każdym razem oprócz ostatniego zamawiał niskokaloryczny sos — zauważyła Sandra. — W ostatnim posiłku widzę zwykły.

Kierowniczka pochyliła się niżej.

— To fakt. — Uśmiechnęła się. — Cóż, ten niskokaloryczny jest raczej paskudny, jeśli to panią interesuje. To nawet nie prawdziwy sos. Robi się go z roślinnej żelatyny.

Może po prostu postanowił spróbować zwykłego.

— Albo jeden z przyjmujących zamówienie popełnił błąd.

Kierowniczka potrząsnęła głową.

— To niemożliwe. Zawsze zakładamy, że klient chce dostać to samo, co zamawiał poprzednio. Tak się dzieje w dziewięciu przypadkach na dziesięć. SOK nie zmieniłby treści zamówienia, jeśli wyraźnie by sobie tego nie zażyczono.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Eksperyment terminalny»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Eksperyment terminalny» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robert Sawyer - Factoring Humanity
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Relativity
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Mindscan
Robert Sawyer
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Far-Seer
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Origine dell'ibrido
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Hybrids
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Wonder
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Recuerdos del futuro
Robert Sawyer
Robert Sawyer - Factor de Humanidad
Robert Sawyer
libcat.ru: книга без обложки
Robert Sawyer
Отзывы о книге «Eksperyment terminalny»

Обсуждение, отзывы о книге «Eksperyment terminalny» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x