William Tenn - Płaskooki potwór

Здесь есть возможность читать онлайн «William Tenn - Płaskooki potwór» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Phantom Press, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płaskooki potwór: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płaskooki potwór»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Płaskooki potwór — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płaskooki potwór», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Potem, już nieco dalej, radca Glomg, najwidoczniej pożegnawszy się z naukowcem, zapytał syna:

— A gdzie jest mała Tekt? Myślałem, że przyjdzie z tobą.

— A, jest na lądowisku — odpowiedział Rabd. — Dogląda ostatnich dostaw na statek. Przecież wyruszamy dziś w nasz ślubny lot.

— Cudowna kobieta… — Glomg rozmarzył się „głosem” ledwo słyszalnym z oddali. — Szczęśliwy z ciebie flefnob.

— Wiem, tato — zapewnił go Rabd. — Myślisz, że nie wiem? Największy kłębuszek macek ocznych po tej stronie Gansi-bokklu i wszystkie należą do mnie, do mnie!

— Tekt jest miłą i wysoce inteligentną flefnobką — stwierdził chłodno jego ojciec. — Ma wiele pozytywnych cech. Nie lubię, kiedy mówisz o małżeństwie, jakby to była sprawa ilości macek ocznych posiadanych przez kobietę.

— Ależ nie, tato — zaprotestował Rabd. — Wcale tak nie uważam. Małżeństwo to dla mnie sprawa ważna i ee… doniosła. To jest odpowiedzialność, ee… poważna odpowiedzialność. Tak, tato. Olbrzymia odpowiedzialność. Ale fakt, że Tekt ma ponad sto siedemdziesiąt sześć skąpanych w szlamie macek, z których każda kończy się ślicznym kryształowym okiem, nie wpłynie negatywnie na naszą znajomość. Wręcz przeciwnie, tato, wręcz przeciwnie.

— Stary, podejrzliwy bzik i zuchwały cymbał — skomentował gorzko profesor Lirld. — Ale jak się uwezmą, zamkną mi kredyty, Srin. Mogą przerwać mi prace. Właśnie teraz, kiedy przynosi korzystne rezultaty. Musimy temu przeciwdziałać!

Ale Manshipa nie interesowała ta nazbyt dobrze znana akademicka rozpacz. Usilnie starał się nadążyć za znikającymi umysłami Glomga i Rabda. Nie to, żeby specjalnie go zainteresowały rady ojca, jak mimo małżeństwa prowadzić zdrowe i szczęśliwe życie seksualne.

Ogromnie natomiast interesujący był projekt uboczny wcześniejszej wzmianki. Gdy Rabd wspominał o załadowaniu statku, inna część mózgu flefnoba, jak gdyby pobudzona tym skojarzeniem, przez chwilę zajmowała się konstrukcją statku, jego naprawą i — co najważniejsze — obsługą.

Przez kilka sekund błysnęła deska rozdzielcza, na której zapalały się i gasły różnokolorowe światła oraz początek ongiś wielokrotnie powtarzanej instrukcji: „ W celu rozgrzania silników napędu Bolvonna, najpierw powoli obrócić trzy górne cylindry… Tylko powoli!”

Manship podniecony zorientował się, że był to rodzaj podświadomego obrazu, podobny do wysłanego niedawno przez Srina, dzięki któremu odgadł wtedy przeznaczenie przyrządu trzymanego w rękach przez asystenta. Najwyraźniej jego wrażliwość na mózgi flefnobów dotyczyla warstw głębszych niż świadomie wysyłane stwierdzenia i mógł penetrować jeśli nie podświadomość, to przynajmniej mniej ukryte obszary indywidualnej wiedzy i pamięci.

A to znaczyło… to znaczyło… mimo niewygodnej pozycji ta myśl zdołała nim wstrząsnąć. Nieco praktyki, więcej wprawy i będzie niewątpliwie mógł przejrzeć mózg każdego flefnoba na tej planecie.

Rozsiadł się i zaczął rozważać tę myśl. Oto jego umysł, który nigdy nie był specjalnie krzepki, wytrzymał przez ostatnie pół godziny okropne bombardowanie pogardliwych spojrzeń setki turkusowych oczu i wszystkie telepatyczne szyderstwa. Jego osobowość, pozbawiona jakiejkolwiek władzy przez całe dorosłe życie, nagle odkryła, że za pomocą samego mózgu może decydować o losach całej planety.

Tak, rzeczywiście dzięki temu poczuł się dużo lepiej. Każdą najdrobniejszą informację, jaką posiadały te flefno-by, miał przed sobą jak na dłoni. Czego na przykład chciałby się dowiedzieć? Na początek, rzecz jasna.

Manship przypomniał sobie. Jego euforia zgasła jak przydeptana zapałka. Tylko jednej informacji pragnął, jednego chciał się dowiedzieć. Jak wrócić do domu!

Jedna z niewielu istot na tej planecie, być może jedyna, której myśli mogły mu pomóc, właśnie zmierzała wraz z ojcem w stronę miejscowego odpowiednika Mc Donalda. Sądząc po braku wiadomości na ten temat, Rabd właśnie przekroczył granicę skutecznego zasięgu telepatii.

Z chrapliwym, bolesnym, tęsknym jękiem, podobnym do ryku byka, który zaczepiwszy ofiarę rogami i przeleciawszy z rozpędu całą długość areny, odwraca się tylko po to, żeby zobaczyć, jak posługacze ściągają z piasku rannego matadora… z dokładnie takim, pełnym goryczy jękiem, Clyde Manship rozdarł oblepiający go materiał jednym silnym ruchem rąk i zeskoczył na powykręcany blat stołu.

— … siedem albo osiem planszy w jaskrawych kolorach, obrazujących historię teleportacji przed naszym eksperymentem. — Lirld właśnie dawał instrukcje swemu asystentowi. — Tak naprawdę Srin, gdybyś znalazł czas na zrobienie plansz trójwymiarowych, na Rabdzie wywarlibyśmy większe wrażenie. To jest wojna, Srin, i musimy używać wszelkich…

Myśli mu się urwały, bo jego badylaste oko zakręciło się do tyłu i spostrzegło Manshipa. W chwilę później komplet macek i profesora, i asystenta ze świstem przeciął powietrze i zastygł, drżąc lekko, skierowany na stojącego, uwolnionego z więzów człowieka.

— Święty, stężony Qrm! — Umysł profesora ledwie przekazał tę drżącą myśl. — Płaskooki potwór. Wydostał się na wolność!

— Z klatki z prawdziwego papieru! — dodał Srin z nabożnym podziwem.

Lirld otrząsnął się pierwszy.

— Miotacz — rzucił stanowczo. — Podaj mi miotacz, Srin. Kredyty kredytami, ale nie można ryzykować z tym stworzeniem. Jesteśmy w środku miasta. Jeśli raz się zacznie miotać… — Zadrżał na całej długości swej czarnej walizki. Szybko przełączył coś w pokrętnym instrumencie podanym mu przez Srina. Wycelował do Manshipa.

Wydostawszy się z papierowego worka, Manship przystanął niezdecydowany na blacie stołu. Nie będąc ani trochę człowiekiem czynu, stwierdził, że stoi przed poważnym problemem, mianowicie — w którą stronę się udać. Nie miał pojęcia, którędy poszli tatko i syn Glomg; co więcej, poczuł się zagubiony, nie widząc dokoła niczego podobnego do drzwi. Żałował, że nie zwrócił uwagi, przez jaki to otwór wszedł Rabd, gdy dołączył do ich wesołej gromadki.

Już prawie zdecydował się skierować w stronę zygzakowatych wcięć w przeciwległej ścianie, gdy kątem oka spostrzegł, jak Lirld celuje do niego z miotacza, choć drżenie macek zdradzało niefachowca. Umysł, który rejestrował ostatnią wymianę zdań gdzieś w zakątkach pamięci, nagle oświecił go, że za chwilę stanie się pierwszą, choć prawdopodobnie nie odnotowaną w kronikach ofiarą Wojny Światów.

— Hej! — wrzasnął, zapominając o znikomych możliwościach wzajemnej komunikacji. — Ja tylko chcę poszukać Rabda! Nie będę się nigdzie miotał…

Lirld zrobił ze swoim narzędziem coś, co przypominało nakręcanie zegara, ale prawdopodobnie odpowiadało naciskaniu spustu. Jednocześnie zamknął wszystkie oczy — wca-łe niebagatelna sztuka.

Temu właśnie, co Clyde Manship uświadomił sobie później, gdy czas i miejsce bardziej sprzyjały rozmyślaniom, zawdzięczał życie. Temu i fantastycznemu susowi w bok w chwili, gdy miriady czerwonych kropek z trzaskiem pruły w jego stronę.

Czerwone punkciki musnęły jego bluzę od piżamy i uderzyły w niższy łuk podtrzymujący sufit. Bez jednego dźwięku pojawiła się w murze metrowej szerokości dziura. Była na tyle głęboka, że dojrzał nocne, gwiaździste niebo. Gęsty tuman białego pyłu opadł, jak z dawno nie trzepanego dywanu.

Gapiąc się na ten tuman, Manship poczuł, jak mikroskopijne lodowce spływają mu do serca. Żołądek rozpłaszczył się na ścianie jamy brzusznej i próbował ukradkiem skoczyć między żebra. W życiu jeszcze nie czuł takiego obezwładniającego strachu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płaskooki potwór»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płaskooki potwór» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płaskooki potwór»

Обсуждение, отзывы о книге «Płaskooki potwór» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x