William Tenn - Płaskooki potwór

Здесь есть возможность читать онлайн «William Tenn - Płaskooki potwór» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Gdańsk, Год выпуска: 1992, ISBN: 1992, Издательство: Phantom Press, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Płaskooki potwór: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Płaskooki potwór»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Płaskooki potwór — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Płaskooki potwór», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Do licha! — zrozpaczony Manship zaczął krzyczeć. — Czy wy mnie słyszycie, czy nie?

— Srin, możesz wyłączyć zasilanie — zreflektował się profesor Lirld. — Nie ma sensu marnować energii. Sądzę, że dotarła już cała niezbędna część tej istoty. Jeśli jeszcze ma się coś zmaterializować, wystarczy promień szczątkowy.

Flefnob po lewej ręce Manshipa szybko obrócił dziwny owalny przedmiot trzymany w mackach. Niski szum, który rozlegał się w pomieszczeniu i na który Manship właściwie nie zwracał uwagi, ucichł w oddali. Gdy Srin wpatrywał się w tańczące na powierzchni instrumentu plamki światła, Manship nagle odgadł, że są to wskazania woltomierza. Tak jest, cóż by innego, wskazania woltomierza. „Dobrze, ale skąd ja o tym wiem?” — pomyślał.

No jasne. Była tylko jedna odpowiedź. Skoro nie słyszeli go, choćby nie wiadomo jak krzyczał, skoro nawet nie reagowali na dźwięk jego głosu i skoro jednocześnie pozwalali sobie na mało prawdopodobną sztukę mówienia w jego rodzimym języku — najwyraźniej byli telepatami. Bez narządów przypominających usta czy uszy.

Poczekał, aż Srin zada swemu przełożonemu pytanie. W jego uszach brzmiało to w formie słów wypowiedzianych ludzkim, dźwięcznym głosem. Ale jednak dostrzegał różnicę. Brakowało tego czegoś, tego smaczku, jaki ma świeże jabłko, a którego brakuje sztucznie aromatyzowanym sokom. A za zasłoną słów Srina kryły się nisko mruczane inne słowa, nie uporządkowane, fragmenty zdań, które od czasu do czasu stawały się „słyszalne”, żeby wyjaśnić coś, o czym nie wspomniano w „konwersacji”. Manship uświadomił sobie, że właśnie w ten sposób dowiedział się, do czego służą plamy światła biegnące po powierzchni tej kuli.

Równie oczywiste było, że gdy tylko wspominali o czymś, co nie miało odpowiednika w ludzkim języku, jego umysł wstawiał w to miejsce bezsensowny dźwięk.

Nieźle jak na razie. Jakaś telepatyzująca walizka o dziwacznym imieniu Lirld, wyposażona w mnóstwo oczu i macek, brutalnie wyrwała go z ciepłego łóżka w Callahan Hall. Zassało go na jakąś planetę w zupełnie innym systemie słonecznym blisko centrum Galaktyki, ubranego wyłącznie w groszkową piżamę.

Znalazł się na planecie telepatów, którzy nie mogli go usłyszeć, ale których on z łatwością mógł podsłuchiwać, bo widocznie jego mózg był dostatecznie czułą anteną. Wkrótce miano go poddać „dokładnemu badaniu”, która to perspektywa wcale mu się nie uśmiechała, zważywszy, że najwyraźniej traktowano go jak monstrualnego laboratoryjnego zwierza. Wreszcie pogardzano nim, głównie dlatego, że za cholerę nie mógł pmbffować.

Przemyślawszy to, Clyde Manship uznał, że czas już dać im odczuć swą obecność. Dać im do zrozumienia, że zdecydowanie nie jest niższą formą życia, ale, jak to się mówi, jest swój chłop. Że on też należy do klubu władców materii i że pochodzi z rodziny o bogatych tradycjach IQ.

Tylko jak?

Z zakamarków pamięci wypłynęły wspomnienia powieści przygodowych czytanych w dzieciństwie. Odkrywcy lądują na nieznanej wyspie. Tubylcy, uzbrojeni w najróżniejsze włócznie, maczugi i kamienie, wybiegają na ich widok z dżungli, wyjąc bez wątpienia coś o palu tortur. Odkrywcy, których oblał dość chłodny pot, ponieważ nie znają miejscowego języka, muszą szybko coś zrobić. Więc naturalnie uciekają się do… do czego?… do uniwersalnego języka znaków! Język znaków. Wszyscy go znają!

Wciąż siedząc Clyde Manship uniósł ramiona nad głową.

— Ja przyjaciel — zaczął. — Ja przybywać w pokoju. — Nie oczekiwał, że te słowa do nich dotrą, ale możliwe, że samo ich wypowiadanie wesprze go psychicznie i nada jego gestom więcej autentyczności.

— … może też wyłączyć aparat zapisujący — profesor Lirld instruował swego asystenta. — Od tej chwili wszystko pójdzie na podwójny wymiar pamięci.

Srin znów odwrócił swoją kulę.

— Może zmienić wilgotność, panie profesorze? Sądząc po wysuszeniu skóry, ta istota chyba pochodzi z klimatu pustynnego.

— Niekoniecznie. Podejrzewam, że jest to jedna z tych form prymitywnych, które mogą przeżyć w każdym środowisku. Ten gatunek nawet świetnie sobie radzi. Trzeba przyznać, Srin, że jak na razie możemy być zadowoleni z wyników eksperymentu.

— Ja przyjaciel — ciągnął rozpaczliwie Manship, podnosząc i opuszczając ręce. — Ja istota myśląca. Ja mieć IQ 140 w skali Wechslera-Bellevue.

— To pan może być zadowolony — odezwał się Glomg, gdy profesor lekko zeskoczył ze stołu i popłynął, niczym prze-rośnięty trzmiel, w stronę lasu urządzeń na suficie — ale nie ja. Wcale mi się to wszystko nie podoba.

— Ja przyjaciel i istota myś… — zaczął Manship i nagle znowu kichnął — Do licha z tą wilgocią — mruknął posępnie.

— Co to było? — przeraził się Glomg.

— Nic specjalnego, panie radco — uspokoił go Srin. — To stworzenie już tak robiło. Najpewniej jest to reakcja fizjologiczna przebiegająca okresowo, może prymitywny sposób wchłaniania grlnku. Trudno sobie wyobrazić, aby była to próba nawiązania kontaktu.

— Nie o tym myślałem — obruszył się Glomg. — Wydaje mi się, że jest to wstęp do działań agresywnych.

Profesor ześlizgnął się z powrotem na podłogę, dźwigając kłąb lśniących przewodów.

— Niemożliwe — odrzekł. — Czymże to stworzenie mogłoby nas zaatakować? Obawiam się, że przesadza pan z tą nieufnością wobec nieznanego, radco Glomg.

Manship zamilkł bezsilnie i podparł brodę łokciami. Najwyraźniej poza telepatią nie było innej drogi porozumienia. Ciekawe, jak tu się nauczyć transmisji telepatycznej? Czego się w takim przypadku używa?

Gdyby chociaż pisał pracę doktorską z biologii czy fizjologii, pomyślał tęsknie, a nie na temat „Użycia drugiego aorystu w pierwszych trzech księgach Iliady”. No, trudno. Dom został daleko stąd. Zawsze można spróbować.

Zamknął oczy, upewniwszy się najpierw, że profesor Lirld nie zamierza przytknąć mu do ciała tych przewodów. Zmarszczył czoło i pochylił się do przodu, usilnie starając się skupić myśli.

Próba kontaktu — myślał najintensywniej, jak potrafił — próba kontaktu. Raz, dwa, trzy, cztery — próba kontaktu. Czy mnie słyszycie?

— Po prostu mi się to nie podoba — rozległ się znów głos Glomga. — Nie podoba mi się ten eksperyment. Można to nazwać uprzedzeniem czy jak się komu żywnie podoba, ale czuję, że wtrącamy się w dziedzinę nieskończoności, a nie powinniśmy.

Próba kontaktu — Manship natężał szare komórki. — Wlazł kotek na płotek. Próba kontaktu. Jestem przybyszem z obcej planety i chcę się z wami porozumieć. Proszę, zgłoście się.

— Ależ, panie radco — zaprotestował Lirld z oburzeniem. — Nie bawmy się w filozofię. To jest naukowy eksperyment.

— I niech takim pozostanie. Ale moim zdaniem są tajemnice, których poznanie nigdy nie będzie dane flefnobowi. Tak obrzydliwe potwory, bez śladu mułu na skórze, z dwoma jedynie oczami i to na dodatek płaskimi, które nie chcą lub nie mogą pmbffować i niemal zupełnie pozbawione są macek — tego rodzaju stworzenie należało zostawić w spokoju na tej jego diabelskiej planecie. Nauka ma swoje granice, mój uczony przyjacielu — a przynajmniej powinna mieć. Niepoznawalne niech zostanie nie znane!

Słyszycie mnie? — błagał w myślach Manship — Przybysz do Srina, Lirlda i Glomga. To jest próba połączenia telepatycznego. Proszę, niech ktoś się zgłosi. Ktokolwiek. — Zastanowił się chwilę i dodał — Bez odbioru.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Płaskooki potwór»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Płaskooki potwór» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Płaskooki potwór»

Обсуждение, отзывы о книге «Płaskooki potwór» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x