Fritz Leiber - Mąż czarownicy
Здесь есть возможность читать онлайн «Fritz Leiber - Mąż czarownicy» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Stawiguda, Год выпуска: 2008, ISBN: 2008, Издательство: Solaris, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Mąż czarownicy
- Автор:
- Издательство:Solaris
- Жанр:
- Год:2008
- Город:Stawiguda
- ISBN:978-83-89951-87-8
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Mąż czarownicy: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Mąż czarownicy»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Mąż czarownicy — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Mąż czarownicy», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Gdybym to ja miała być złoczyńcą, za całe wytłumaczenie starczyłaby moja głupota.
Motywy Brucea wydawały się oczywiste, zwłaszcza zaś śmiertelne (czy raczej nieśmiertelne?) ryzyko, jakie wziął na siebie, stając na czele buntu. Doprawdy szkoda, że tak długo przemawiał na oczach wszystkich. Gdyby serwisant został introwertowany, zanim Bruce wskoczył na bar, zauważylibyśmy mruganie niebieskiej lampki. W każdym razie ja bym zauważyła, kiedy obejrzałam się na duchy dziewczyn. Jeżeli, ma się rozumieć, urządzenie działało tak, jak mówił Sid, a przecież swoją wiedzę czerpał nie z doświadczenia, tylko z podręcznika. Psiakość!
Bruce jednak nie musiał szukać dla siebie dogodnej sposobności, o czym na poczekaniu zapewniliby mnie, jestem pewna, wszyscy faceci obecni w Miejscu, ponieważ usłużna Lili miała aż nadto czasu, żeby go wyręczyć. Jeśli o mnie chodzi, to podchodziłam z rezerwą do teorii, że kobieta jest bezwolnym narzędziem w rękach mężczyzny, którego kocha do szaleństwa, muszę jednak przyznać, że w tym przypadku taka teoria mogłaby mieć rację bytu. I jakoś nie wysuwałam zastrzeżeń, kiedy w trakcie poszukiwań serwisanta, na zasadzie niepisanej umowy, postanowiliśmy ponownie sprawdzić zakątki, gdzie Lili i Bruce niczego nie znaleźli.
Tak więc po odhaczeniu nas wszystkich brałam pod uwagę już tylko tajemniczego nieznajomego, który wtargnął przez wrota (jak tego dokonał, nie używając serwisanta?) lub wyskoczył z jakiejś chytrej kryjówki, lub też wylazł bezpośrednio z pustki. Wiem, że ta ostatnia opcja nie wchodzi w grę (nic nie może się wyłonić z niczego), lecz gdyby człowiek szukał w myślach czegoś stworzonego wyłącznie po to, by mogło się z tego wygramolić jakieś draństwo, znalazłby właśnie pustkę: mętną, zbałwanioną jak tuman mgły, błotniście szarą…
Zaraz, moment! — eksplodowałam w duchu. Tak trzymać, Greto! Że też od razu na to nie wpadłaś!
Cokolwiek wyszło z pustki… albo inaczej: ktokolwiek potajemnie przyskoczył do serwisanta, z pewnością widział go Bruce. Przez cały czas patrzył nad naszymi głowami, więc bezapelacyjnie zauważył sprawcę.
Erich nie zauważyłby go nawet po wskoczeniu na bombę, bo z teatralną manierą zwrócił się twarzą do Bruce’a jako jego adwersarz i trybun ludu.
Co innego Bruce, chyba że tak go pochłonęła przemowa…
O nie, moja miła, demon zawsze popisuje się aktorstwem, niezależnie od tego, czy wierzy w to, co mówi. A nie narodził się jeszcze taki aktor, który nie wypatrzyłby na widowni delikwentów opuszczających salę, gdy wygłasza swój wielki monolog.
A zatem Bruce o wszystkim wiedział, co było potwierdzeniem jego wybitnych zdolności aktorskich. Tym bardziej, że nikomu nie przyszło do głowy to samo co mnie; nikt do niego nie podszedł, nikt go nie nagabywał.
Ja też nie podeszłam, to nie w moim stylu. Zresztą, nie poczuwałam się do obowiązku. Ogarnęła mnie też — niech mnie gęś kopnie! — jakaś piekielna niemoc.
A może, pomyślałam z nadzieją… może Miejsce jest piekłem? I zaraz dodałam: Dorośnij, Greto, bądź wreszcie niepokorną, nieposkromioną i niepobłażliwą dwudziestodziewięcio-latką.
11
Palba z hukiem narasta. Wtem, krzywo zgarbieni,
Z karabinem, łopatą, bitewnym rozmachem,
Ludzie lawą się garną wprost w ogień klujący,
Sznury twarzy zszarzałych, obleczonych strachem.
Wojsko z szańców wypada, przechodzi przez wały,
Srogi czas już przyspiesza wskazówki zegarków.
[74] Z wiersza „Attack” Siegfrieda Sassoona.
— Proszę cię, Lili, nie.
— Muszę, kochana.
— Słodziutka, zbudź się! Zaliś drżąca?
Uchyliłam powieki i z uśmiechem okłamałam Siddyego. Z kurczowo splecionymi dłońmi patrzyłam, jak Bruce i Lili spierają się przy sofie sterowniczej. Marzyłam o wielkiej miłości, która by ulżyła mej niedoli, dała mi jaką taką namiastkę wiatru zmian.
Lili postawiła na swoim, sądząc po tym, jak odrzuciła w tył głowę, wysunęła się z ramion Brucea i obdarzyła go czułym, acz zwycięskim uśmiechem. Oddalił się na kilka kroków, przy czym, co mu się chwaliło, nie wzruszył ramionami pod naszym adresem jak stary mężulo. Choć znać było, że ledwo trzyma nerwy na wodzy i źle znosi introwersję — zresztą jak każdy z nas.
Lili położyła rękę na wezgłowiu sofy sterowniczej i z zaciśniętymi ustami powiodła po nas wzrokiem. Z włosami opiętymi szarą, jedwabną apaszką, ubrana w krótką, szarą sukienkę bez talii, wyglądała nie tyle na wyemancypowaną pannicę (to też), ale przede wszystkim na młodziutkiego podlotka… czemu jednak przeczył głęboko wycięty dekolt.
Jej spojrzenie zawahało się i spoczęło na mnie. Miałam paskudne przeczucie tego, co za chwilę nastąpi, bowiem kobiety zawsze wybierają mnie z widowni. Poza tym, tworzyłam z Sidem dwuosobową partię centrową na naszej raczkującej scenie politycznej.
Wzięła głęboki oddech i z hardo wysuniętym podbródkiem, z jeszcze wyraźniejszym brytyjskim akcentem od tego, jakim się zwykle posługuje, powiedziała:
— My, dziewczyny, wołałyśmy często: „Zamykajcie wrota!”, i oto wrota zamknięte jak ta lala!
Wiedziałam, że moje przypuszczenia się sprawdzą, i poczułam się dość niewyraźnie. Też kiedyś posmakowałam tej specyficznej miłości, kiedy wydaje się człowiekowi, że jest tą drugą osobą, kiedy próbuje żyć jej życiem, głosić jej przesłanie, a przy okazji, nawet nieświadomie, przywłaszczyć należne jej zaszczyty, co zwykle przynosi opłakane skutki. Pomimo tego, musiałam to przyznać, zaczęła udanie; w każdym razie nie można było odmówić jej słuszności:
— Mój luby wciąż wierzy, że zdołamy otworzyć wrota. Ja się z tym nie zgadzam. Uważa, że jeszcze nie czas główkować, jak wybrnąć z tych paskudnych tarapatów. I z tym się nie zgadzam.
Przy barze rozległ się rechot naszych kondotierów.
Erich wysunął się na czoło z uradowaną miną.
— A więc musimy już wysłuchiwać kobiecych mów, ha?! — zawołał. — Czymże jest nasze Miejsce? Prowadzonym przez Sida Lessinghama kółkiem gospodyń wiejskich?
Beau i SiedemCe, którzy przerwali spacer w połowie drogi między barem a sofą sterowniczą, odwrócili się do Ericha. SiedemCe, ze względu na swoją zwalistą sylwetkę, bardziej przypominał konia niż satyrów, przedstawianych na mitologicznych ilustracjach. Tupnął nogą, średnio mocno, powiedziałabym, i rzekł:
— A, dajże se siana!
Podobno uczy się ludzkiego języka od demona, który był kiedyś dokerem i wielkim zwolennikiem ruchów robotniczo-anarchistycznych.
Erich ucichł i uśmiechnął się od ucha do ucha z rękami na biodrach.
Lili podziękowała satyrowi skinieniem głowy i chrząknęła, najwyraźniej speszona. Na razie nic jednak nie mówiła. Widać było, że nie dają jej spokoju wzburzone myśli i uczucia. Na jej twarzy wybijał się brzydki wyraz udręki, jakby napastował ją wiatr zmian, który jeszcze do mnie nie dotarł. Usta się wykrzywiały, gdy walczyła ze łzami, które i tak potoczyły się z oczu. Wreszcie zabrała głos, tym razem brzmiący o oktawę niżej, przy czym do londyńskiego akcentu wmieszał się nowojorski.
— Nie wiem, jak się czuliście po zmartwychwstaniu, bo jestem tu od niedawna i nie znoszę zadawać pytań, ale dla mnie to była katorga. Żałuję, że zabrakło mi odwagi, by powiedzieć Suzaku: Jeśli nie masz nic przeciwko, to chcę zostać umrzykiem, wolę już koszmary. Ale zgodziłam się na wskrzeszenie, bo siedzi we mnie demon, którego nie rozumiem, kochający życie. Nadto odkryłam, że nadal czuję się umrzykiem, a na dokładkę mogę fruwać tu i tam. Koszmarów też nie ubyło, a nawet stały się o wiele wyraźniejsze… Znowu byłam młoda, siedemnaście lat; kto by nie chciał mieć siedemnastu. Byłam kobietą, która zmarła na chorobę Brighta w 1929 roku w Nowym Jorku, a jednocześnie, ponieważ wielka zmiana przestawiła moją linię życia na nowe tory, kobietą, która zmarła na tę samą chorobę w 1955 roku w okupowanym przez nazistów Londynie. Umieranie trwało dłużej, jak się domyślacie, bo brakowało trunków, żeby to przyspieszyć. Musiałam żyć z dwiema wersjami wspomnień, a Świat Zmian nie wymazał ich w większym stopniu, niż to się dzieje w przypadku każdego demona, ba, nie zepchnął ich nawet w cień, na co miałam nadzieję… Kiedy ktoś z naszego bractwa mówi: „Cześć, ślicznotko, gdzie twój uśmiech?”, albo: „Klawa kiecka, mała”, cofam się do Bellevue [75] Bellevue Hospital Center — założony w 1796 r. nowojorski szpital, najstarsza tego typu placówka publiczna w Stanach Zjednoczonych.
, gdzie patrzę na swoje napuchnięte ciało i mrużę oczy przed lodowymi igłami światła, bądź do okropnej, śmierdzącej dżinem sypialni w Stepney [76] Stepney — położona blisko centrum dzielnica Londynu.
, gdzie obok mnie Phyllis kona w atakach kaszlu, a gdy dopisze mi szczęście, przez krótką chwilę znów jestem dziewczynką w Glamorgan [77] Glamorgan — jedno z trzynastu historycznych hrabstw w Walii, obecnie podzielone na trzy części.
, patrzącą na stary rzymski trakt i myślącą o cudach, które czekają ją w życiu.
Интервал:
Закладка:
Похожие книги на «Mąż czarownicy»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Mąż czarownicy» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Mąż czarownicy» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.