— Wystartowałam i jestem poza układem — rzekła. — Zdana na siebie, sama na statku. Nie miałam czasu, by kogoś ze sobą zabrać.
— Mądrze z twej strony, że nie zwlekałaś — stwierdził Gabriel.
— Potrzebuję informacji, Gabrielu Wissarionowiczu — powiedziała Zhenling. — Muszę wiedzieć, co mam robić, dokąd się udać.
Jakież to smutne, pomyślał Miś, że musieli wynaleźć takie kłamstwo.
Remmy spojrzał uważniej na Gabriela.
— Nic nie odpowiedziałeś, Ghibreelu — zauważył. — Czy sprawy miały się inaczej?
Miś podniósł wzrok.
— Oni… bardzo pomniejszają swoją rolę.
Remmy przyglądał mu się przenikliwie.
— Co tam się naprawdę wydarzyło?
— Nie ma to znaczenia — oświadczył Miś. — To już minęło.
— Nie powiedziałeś nawet, o co poszło.
Miś zagrał kilka akordów, przez chwilę pozostawił ręce na klawiaturze. Niebezpiecznie byłoby trzymać Remmy’ego w niewiedzy, pomyślał.
— To z twojego powodu rzekł. — Adrian chciał zemsty za to, że wybiegłem z tobą tamtej nocy, i doprowadził do sytuacji, w której miałem albo uciekać, albo umrzeć. Tak mu się wydawało.
Remmy patrzył na Gabriela. Mięśnie szczęk mu drgały.
— Przepraszam — powiedział.
— To nie twoja wina. Ja dokonałem wyboru i poniosę konsekwencje. Gdyby jednak, w ramach tych konsekwencji, doszło do ataku na ciebie, chciałbym, żebyś się przygotował.
Remmy roześmiał się z niedowierzaniem, potem strzepnął dłońmi.
— Szyfr zmienia się co sześć godzin — oznajmił Gabriel. — Częściej, jeśli łączność jest intensywna. — Ujął ją pod ramię, poprowadził dróżką. Miażdżyli żwir stopami. — Najlepiej będzie, jeśli zachowamy prywatną tachlinię tylko do najważniejszych, poufnych wiadomości — im mniejszy ruch, tym trudniej złamać szyfry.
— Rozumiem.
— Wysyłam ci teraz — (Horus przesłał wiadomość do Flety) — plany satelitarnej sieci komunikacyjnej. (Przekazane —rzekło Reno). W ten sposób możesz transmitować wiadomości, mając niemal absolutną pewność, że nikt cię nie znajdzie.
— Rozumiem. — Wyprostowała się nieco, gdyż nagle ją olśniło. Znieruchomiała. Potem popatrzyła na niego ostro, końce palców w rękawiczce zacisnęły się na jego ramieniu. — Nasze połączenia…? Całkowicie dostępne dla postronnych?
— Tak mi się wydaje. — Wszystkie nasze… tanga? Nasze intymne chwile?
— Tak.
— A ty o tym wiedziałeś?
Spojrzał na nią, dotknął jej policzka.
— Nie mogłem zachowywać się inaczej, bez narażania cię na niebezpieczeństwo. — Pocałował ją; oneirochroniczne wargi Gabriela były wilgotne. — I nie wstydzę się swej sztuki. Niech nam zazdroszczą, jeśli chcą.
— Konsekwencje? Powiedziałem przecież, że jesteś sławny. Wszyscy pragną cię poznać. Ojciec słyszał od Wielkiego Marszałka Dworu, że nawet król chce cię poznać. — Znowu się zaśmiał. — Któż ośmieli się zaatakować bohatera chwili? Jesteś bezpieczniejszy niż Jego Wysokość wśród Żółtej Konnicy.
— Żeby osiągnąć sławę i rozgłos, musiałem jedynie kogoś zabić? — spytał zdumiony Miś.
— W każdym razie kogoś powszechnie nielubianego. — Pewna myśl przyszła Remmy’emu do głowy. Uśmiechnął się, pokazując piękne zęby. — Adrian musi być przerażony! Jeśli ujawni się jego udział w spisku, zostanie ukarany. My Stare Kobyły będziemy na to nastawać, a Velitosi łakną zemsty po tym, jak zabił kanclerza. Razem może dostaniemy jego głowę.
Gabriel czuł, że Adrian byłby rozczarowany, gdyby wiedział jak niewiele obchodziły Gabriela jego małe intrygi. Jaki nieważny wydawał się Monopolista w porównaniu z knowaniami Saiga ogarniającymi całą Sferę…
Miś zagrał kilka triumfalnych akordów i wyszczerzył zęby w uśmiechu. Remmy spojrzał na dłonie Gabriela.
— Nie wiedziałem, że umiesz grać — rzekł.
— Nauczyłem się zeszłej nocy, kiedy wyszedłeś.
Zhenling zastanawiała się przez chwilę. W jej ciemnych oczach pojawiło się wyzwanie.
— Tak. — Pocałowała go namiętnie. — Teraz nikt nas nie widzi — rzekła. — Po raz pierwszy. Powinniśmy to wykorzystać.
Po plecach Gabriela radośnie pomknęły bąbelki pożądania.
— Właśnie — odparł.
— Chciałabym to wykorzystać w rzeczywistości — oznajmiła. Znowu rozpoczęli spacer po ścieżce. — Jak moglibyśmy się spotkać w rzeczywistości. I gdzie? W Sferze Gaal?
— Chyba musisz kierować się ku Ziemi 2— rzekł Gabriel. — Porozmawiaj z Pan Wengongiem. Najstarszego należy poinformować. Spiskowcy wpadają w panikę, podejmują pośpieszne kroki. Pan Wengong będzie potrzebował bezpośredniej rady.
Zhenling potrząsnęła głową.
— Droga w tamtą stronę zajmie mi całe miesiące, sądzę, że potrwa znacznie dłużej, niż dotarcie tam, gdzie teraz jesteś. — Jej dłoń ponownie zacisnęła się na ramieniu Gabriela. — Pragnę być z tobą.
Remmy milczał chwilę, po czym potrząsnął głową.
— Dlaczego się spodziewasz, że uwierzę w coś tak niedorzecznego — oświadczył. — Nie wiem też, czemu — westchnął — jakoś ci wierzę.
Miś zdjął rękę z klawiatury i ujął w nią dłoń Remmy’ego.
— Mam taki talent — rzekł. — Mam taki rodzaj… ducha… który uczy się różnych rzeczy.
— Gry na instrumentach. Języków. — Remmy wymieniał z namysłem. — Także fechtunku?
Miś szarpnął brodą.
Remmy nie wiedział, co na to odrzec. Wstał nagle, podszedł do krzesła. Zdawało się, że nie ma co zrobić ze swymi wielkimi dłońmi.
— Czy można ci radzić, byś nie mówił publicznie takich rzeczy? — zapytał. — Ludzie źle to zrozumieją. Pomyślą, że opanowały cię demony.
Miś nie mógł powstrzymać uśmiechu.
— Będę dyskretny.
— Możesz trafić na stos. Możesz spowodować, że spalą również i mnie. Mówię bardzo poważnie.
— Będę ostrożny. Proszę, nie przejmuj się tym.
Remmy nie wydawał się pocieszony.
— Nie zdołasz mi pomóc oświadczył Gabriel. — Albo mi się uda, albo nie. Nie mogę ryzykować życia dodatkowej osoby. Najlepiej zadbaj o swe własne bezpieczeństwo.
Puściła jego rękę, obróciła się, spojrzała mu w twarz. Namiętność zabarwiła jej policzki, zapłonęła w oczach.
— Jakież to teraz ma znaczenie? — zawołała. — Cała Logarchia za chwilę się rozwali! Wszyscy będą narażeni na niebezpieczeństwo, a ja wolę raczej umrzeć z tobą niż w samotności.
Fala podziwu ogarnęła serce Gabriela. Już miał się zgodzić, gdy dźgnęła go zimna igła paranoi, pozostałość Głosu. Spojrzał na Zhenling, poczuł pod stopami żwir na ścieżce, wspomniał żwir zgniatany kołami, gdy odjeżdżali powozem, którego lejce trzymał Gury.
— Kim jest twój woźnica? — zapytał.
Na twarzy Zhenling pojawiła się konsternacja. Strach? Poczucie winy? Nagła świadomość czegoś? W każdym razie coś tak niespodziewanie szczerego, takie zaskoczenie, że nie mogła tego ukryć nawet w oneirochrononie.
A potem w mgnieniu oka znikła wiosna, znikła Zhenling.
Strach obiegł krańce świadomości Gabriela na szybkich łapkach gryzoni. Wznów kontakt z Zhenling Ariste,rozkazał, lecz sygnał tachliniowy zniknął — i to nie sygnał od Zhenling do Illyricum, lecz sygnał między Terriną a Cressidą. Tak jakby okręt przestał istnieć. Gabriel starannie stłumił wszystkie zewnętrzne oznaki zaniepokojenia. Wysłał do Clancy sygnał alarmowy BŁYSK.
— Kilku rzeczy nie rozumiem — oznajmił. — Czy mogę ci zadać parę… eee… pytań osobistych?
Читать дальше