Wiktor Saparin - W pogoni za wężem morskim

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Saparin - W pogoni za wężem morskim» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1967, Издательство: Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W pogoni za wężem morskim: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pogoni za wężem morskim»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to antologia radzieckich opowiadań SF. Wyboru dokonał Lech Jęczmyk. Książkę wydało wydawnictwo Iskry w ramach serii wydawniczej Fantastyka — Przygoda.

W pogoni za wężem morskim — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pogoni za wężem morskim», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przyssałem kamerę do płetwy. Następnie włączyłem przewody wewnętrzne, służące do przekazywania ładunków elektrycznych na obudowę statku, a do nich z kolei podłączyłem antenę „Rai”. Ręce drżały mi z niecierpliwości, ale starałem się nie spieszyć. Uważnie patrząc na wskazówki przyrządów wyregulowałem pojemność układu. Nastąpił decydujący moment.

Ledwie zdążyłem powiedzieć: „Mówi Raja I i Raja II. Odbiór” — gdy obie kabiny stateczków wypełniły się potężnym szkwałem głosów wzmocnionych przez nasze aparatury pokładowe: „Gdzie jesteście? Słyszymy was doskonale! Co się z wami dzieje? Odpowiedzcie! Opiszcie waszą sytuację. Odbiór”.

Korzystając z prawa starszego w grupie krótko zreferowałem sytuację. Postarałem się możliwie najdokładniej opisać miejsce, gdzie powinno znajdować się wejście do podziemia. Udowodniłem przy tym, co wart jest stary podwodny wyjadacz. Wymieniłem tyle punktów orientacyjnych, że Kałabuszew dosłownie rozdziawił usta ze zdumienia.

— Okazuje się, że pan jest spostrzegawczy — powiedział, spojrzawszy na mnie jakby z odcieniem szacunku. Najwidoczniej do tej pory uważał, że moje kwalifikacje ograniczają się do umiejętności kierowania „Raja”. Niewykluczone jest również, że moje „dowcipy” na temat węża morskiego poderwały w jego oczach autorytet podwodniaków.

Żeby go całkowicie pogrążyć, po szczegółowym opisaniu naszej sytuacji, uznałem za stosowne uprzedzić załogi statków ratowniczych o istnieniu węża morskiego. Zameldowałem krótko i rzeczowo, jak on wygląda, podałem orientacyjne rozmiary, patrząc przy tym kątem oka na Kałabuszewa. Twarz jego wyrażała krańcowe zdumienie. Titow natomiast spoglądał na mnie jak na wariata. Dostatecznie długo pływał w głębinach mórz i oceanów, by w istnienie węża morskiego wierzyć nie w większym stopniu niż w smoka z dziecięcych bajeczek. Rozumiałem go doskonale, ale tym większe zadowolenie sprawiało mi zdumienie Kałabuszewa.

Na pokładzie „Poszukiwacza” po moim raporcie przez chwilę panowała cisza.

— W porządku, kapitanie — powiedział w końcu Agapow. — Trzymajcie się. Zaraz was wyzwolimy.

Przekazał jeszcze kilka rzeczowych wskazówek, ale o wężu nie wspominał ani słowem.

„Tak — powiedziałem sobie w duchu — na górze też ci nie wierzą.”

Na moment wcieliłem się w skórę Kałabuszewa, który jako jedyny człowiek w ciągu dwudziestu lat wierzył w istnienie węża morskiego, a pozostali ludzie słuchając go wzruszali tylko ramionami. Oto co znaczy być upartym. Upór Kałabuszewa wydał mi się nagle godny szacunku.

„No dobrze — pomyślałem. — Tym większy będzie efekt, gdy pokażę zdjęcia zanotowane na taśmie magnetycznej. Mam w ręku dowody rzeczowe”.

Pomyślałem tak i przeraziłem się, że może aparatura zapisująca nie zadziałała w odpowiednim momencie i że wyjdę w oczach Kałabuszewa, Titowa i wszystkich innych ludzi na największego łgarza wszystkich czasów. Spalany niecierpliwością, natychmiast włączyłem maleńki ekran kontrolny, przeznaczony do sprawdzania jakości zapisu magnetycznego, i przyłożywszy dłonie do twarzy, by nie przeszkadzało mi zewnętrzne światło, przewinąłem szpulę z taśmą. Na ekranie ukazał się kanion w miniaturze, a za parę sekund do wąwozu wpełzło od góry ogromne, wijące się wężowymi ruchami cielsko. Jeszcze kilka kadrów i ogromny wąż morski ze zgrubieniem pośrodku tułowia, w całej okazałości ukazał się na tle ścian kanionu. Obraz był tak realny, że odruchowo odsunąłem się od ekranu.

— Doskonale! — wykrzyknąłem głośno, wyłączywszy napęd szpuli. Poweselałem. Patrząc na mnie poweselał i Titow.

— Nieźle ich zrobiłeś! — mrugnął do mnie. — Doskonały dowcip. Ja bym nie miał odwagi…

Znowu wiedział, czego się trzymać. To był doskonały kolega.

Usłyszeliśmy odgłosy pracującego świdra, a następnie czegoś podobnego do serii słabych wybuchów. Woda doskonale przewodziła dźwięk. Wesoły głos w głośniku powiedział:

— Wyłaźcie z nory!

Sprzęgnąwszy się w tandem, skierowaliśmy się do wyjścia.

Nie wytrzymałem i spytałem Kałabuszewa, co myśli o widzianym przeze mnie wężu. Odpowiedział wymijająco, że przy długim przebywaniu pod ziemią, ludzie, którzy po raz pierwszy znajdą się w pieczarach, podlegają złudzeniom. Nie są to halucynacje, a jak gdyby obrazy tworzące się w mózgu, tak realne, że czasami trudno je odróżnić od rzeczywistości. Odpowiedziałem mu na to, że węża widziałem jeszcze przed wejściem do tunelu. Kałabuszew w podobnie ostrożny sposób oświadczył, że nawet jemu, podczas długiego przebywania pod ziemią, zdarza się pomylić chronologię wydarzeń.

„Dobrze, dobrze — pomyślałem. — Poczekam jeszcze trochę”.

Zachowując wszelkie środki ostrożności płynęliśmy w kierunku wyjścia, aż wreszcie zobaczyliśmy szeroki, poszarpany otwór.

Muszę się przyznać, że odetchnąłem swobodniej, gdy znalazłem się na otwartych głębinach Oceanu. Nie, pieczary stanowczo mi nie służą. Mając nad głową tysiące ton skały, rzeczywiście można ulec halucynacji.

Z uczuciem głębokiej ulgi rozluźniłem mięśnie całego ciała, jak gdyby naprawdę zdjęto ze mnie ciężar góry. Rozczepiliśmy się i przygotowywaliśmy do wynurzenia. Stojący o jakieś pięćdziesiąt metrów od nas głębokowodny „Krab”, który wyswobodził nas z pułapki, oświetlał nam drogę swoimi reflektorami. Ja również na zasadzie, że tak powiem, świątecznej iluminacji, włączyłem pełne oświetlenie. Z zadowoleniem patrzyłem na otaczające mnie, tylko z boków, skały kanionu.

Obejrzawszy się do tyłu zobaczyłem nagle… węża morskiego! Uszczypnąłem się w rękę. Potem zamknąłem oczy i znowu je otworzyłem. …Ogromny, długi wąż wyginając się leniwie płynął prosto na mnie. Może zwabiło go światło? Jego srebrzyście opalizujące boki odcinały się ostro od ciemnego tła skał.

— Wąż! — krzyknąłem. — Wąż!

Usłyszano mnie i na „Rai I” i na „Krabie”. Wszystkie reflektory skierowano tam, dokąd pokazywałem wyciągniętą ręką. Światła było tyle, że wąż od razu utonął w migocącej mgle. Ale za chwilę obrócił się i zobaczyłem go jeszcze dokładniej. — Niech pan da spokój, kapitanie! — powiedział z niezadowoleniem Agapow. — To już przestaje być dowcipne…

Titow pokiwał głową. Kałabuszew popatrzył na mnie jak lekarz na pacjenta. „Z takimi nerwami nie ma czego szukać pod ziemią” — mówił jego wzrok.

Działo się coś niesamowitego! Nikt, oprócz mnie, nie widział węża. Ja zaś widziałem go doskonale. Ze wszelkimi szczegółami. Teraz właśnie jakoś dziwacznie poruszył ogonem. Włączyłem kamerę. Mam nadzieję, że nowoczesna aparatura zdjęciowa nie podlega halucynacjom!

W czasie gdy byłem zajęty fotografowaniem, „Raja I” podpłynęła do mnie i wzięła na hol.

Dopiero potem otrzymałem rozkaz — właśnie rozkaz! — przekazania dowództwa Titowowi i zablokowania swoich urządzeń sterowniczych. Gdy to wykonałem, dyscyplina stanowi bowiem drugą naturę podwodniaków, „Raja I” pociągnęła mnie na powierzchnię.

Na pokładzie „Poszukiwacza” zaproponowano mi przebranie się, napojono ciepłym mlekiem i ułożono do łóżka. Po upływie dziesięciu minut odwiedził mnie Agapow i uważnie wysłuchał mojego opowiadania o wężu. Powiedział, że obejrzy sobie zapis magnetyczny.

— Niech pan odpocznie — powiedział. — Za godzinę odbędzie się małe zebranko poświęcone pierwszym wnioskom z wyprawy. Czy będzie pan w stanie w nim uczestniczyć?

— Oczywiście — odpowiedziałem. — Nie doznałem żadnego uszczerbku na zdrowiu. Godzina odpoczynku to tylko zadośćuczynienie formalnościom. Jestem w stanie natychmiast zanurzyć się na każdą głębokość.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W pogoni za wężem morskim»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pogoni za wężem morskim» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Wiktor Pielewin - Helm Grozy
Wiktor Pielewin
Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Helen Fielding
Wiktor Suworow - Wybór
Wiktor Suworow
Wiktor Pielewin - Generation „P”
Wiktor Pielewin
Wiktor Suworow - Akwarium
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Kontrola
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Złoty Eszelon
Wiktor Suworow
Gomulicki Wiktor - Cudna mieszczka
Gomulicki Wiktor
Отзывы о книге «W pogoni za wężem morskim»

Обсуждение, отзывы о книге «W pogoni za wężem morskim» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x