Wiktor Saparin - W pogoni za wężem morskim

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiktor Saparin - W pogoni za wężem morskim» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1967, Издательство: Państwowe Wydawnictwo „Iskry”, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

W pogoni za wężem morskim: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «W pogoni za wężem morskim»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to antologia radzieckich opowiadań SF. Wyboru dokonał Lech Jęczmyk. Książkę wydało wydawnictwo Iskry w ramach serii wydawniczej Fantastyka — Przygoda.

W pogoni za wężem morskim — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «W pogoni za wężem morskim», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zoologowie nie widzieli do tej pory nic podobnego i nic podobnego nie opisano dotychczas w pracach naukowych. Rozgorzała dyskusja, do której niespodziewanie wtrącił się Kałabuszew, zobaczywszy fotografię demonstrowaną w telewizji ziemskiej. Kałabuszew „rozpoznał” w nieznanym potworze węża morskiego. Na dowód tego przytoczył kilka tysięcy pisemnych, zaprotokołowanych raportów naocznych świadków i rysunki zrobione przez artystów w dawnych wiekach.

Jeden z tych dowodów znajdował się w moich rękach, w tej samej paczce fotografii i fotokopii. Trójoki potwór z otwartą paszczą polował na wątły stateczek, uciekający pod pełnymi żaglami. Na rufie klęczał jeden z marynarzy i wznosił ręce do nieba. Tułów węża był ukryty w wodzie. Nad powierzchnię morza wystawały tylko podobne do garbów wierzchołki grubych pierścieni. Niezupełnie zgadzało się to z wersją Kałabuszewa stwierdzającą, że węże morskie wypływają na powierzchnię dopiero po śmierci, ale podobieństwo było prawie zupełne.

— Czy pan nie zasnął, kapitanie? — spytano mnie. Z ekranu patrzył na mnie uśmiechający się Agapow.

— Wszystko w porządku. Usiłuję zbudować jakąś, mniej lub więcej prawdopodobną, hipotezę. Nie mogę przecież prowadzić poszukiwań na oślep.

— Niech pan próbuje — poparł mnie Agapow — specjalnie przyleciałem z Księżyca, aby uczestniczyć w zakończeniu tej sprawy, i usłyszałem z dziesięć hipotez. Pańskie uwagi będą dla mnie szczególnie interesujące.

— Za podstawę mojej hipotezy przyjąłem skrajne przypuszczenie, że musiało się zdarzyć coś takiego, co spowodowało, iż nawet taki człowiek jak Titow na moment stracił głowę — powiedziałem. — Dowódcą statku był Titow, chociaż kierownikiem wyprawy mianowano Kałabuszewa. W przypadku gdyby Kałabuszew zażądał od Titowa wykonania jakiegoś nierozsądnego, sprzecznego z instrukcją manewru, ten, jako odpowiadający za powierzony mu statek, mógł odmówić wykonanania rozkazu. Z drugiej zaś strony — Titow, gdyby nawet zdecydował się na przedsięwzięcie czegoś wykraczającego poza ramy instrukcji, natychmiast by o tej decyzji poinformował statek patrolujący na powierzchni Oceanu, w rejonie badanego kanionu. Wniosek nasuwa się sam: Titow po prostu nie zdążył tego zrobić. Musiało zupełnie niespodziewanie wydarzyć się coś takiego, co momentalnie wyeliminowało Titowa z „gry”.

— Na przykład „Raja” wpadła na skałę podwodną, ponieważ odległościomierz ultradźwiękowy na skutek uszkodzenia „pomylił się” w ocenie odległości?

— Nie, to niemożliwe. W podobnym wypadku automaty awaryjne przekazałyby na powierzchnię sygnał SOS.

— A więc…

— Rozumując logicznie — westchnąłem — musimy dojść do wniosku, że Titow stracił możliwość działania nie na skutek jakiejś fizycznej przeszkody, a w następstwie jakiegoś czynnika psychologicznego.

— Czy nie chce pan przez to powiedzieć, że Titow mógł po prostu… oszaleć?

— Nie, Titowa mogło po prostu coś bardzo zadziwić. Mogło to trwać zaledwie ułamek sekundy i niewątpliwie za chwilę przyszedł już do siebie, ale wtedy było za późno na jakiekolwiek działanie.

— To znaczy, że natknęli się na węża morskiego?

— Musieli zobaczyć coś, co głęboko wstrząsnęło Titowem.

— I to „coś” było szybsze i pierwsze napadło na „Raję”?

— Pan zbyt upraszcza — powiedziałem. — „Raja” jest silnie zautomatyzowana. Urządzenia obronne odparłyby atak, a automat awaryjny przekazałby na powierzchnię sygnał alarmowy wraz z dokładnym raportem o wypadku. Mielibyśmy wówczas szpulkę z magnetycznym zapisem wszystkiego, co wydarzyło się na dnie morza. A my nie dysponujemy ani jednym zdjęciem.

Rozmowa utknęła na martwym punkcie.

Poprzez przezroczyste dno kabiny widziałem powierzchnię Oceanu. Wzdłuż toru, wyznaczonego przez pływające radiolatarnie, płynęły ogromne frachtowce towarowe. Wielkie statki o eleganckich, opływowych liniach posuwały się szykiem torowym, zachowując równe odstępy pomiędzy sobą, jak na defiladzie. Obraz, widziany przeze mnie, niewiele miał wspólnego z fotokopiami, które w dalszym ciągu trzymałem w ręku. Przelecieliśmy nad Wielką Drogą Transoceaniczną, łączącą porty będące końcowymi stacjami transkontynentalnej kolei żelaznej. Pociągi załadowane towarami przekraczały Ocean na pokładach statków, aby po przybyciu do portu przeznaczenia kontynuować podróż o własnych siłach.

I znowu pode mną rozpościerała się pustynia wodna. Wkraczaliśmy w obszar, przez który nie przebiegała żadna regularna linia żeglugowa.

Bezpośrednio pode mną przepłynęło stado wielorybów. Maleńkie, zwinne stateczki płynące po bokach i z tyłu stada pełniły rolę pastuchów. Stateczki mogły nurkować i płynąć pod wodą nie gorzej od swoich „podopiecznych”. Wiedziałem, że stateczki te wytwarzają w wodzie pole elektryczne, stanowiące jakby ruchomą zagrodę nie pozwalającą wielorybom na ucieczkę.

Przodem płynęły wieloryby — przewodnicy stada. Były to zmechanizowane atrapy tych ogromnych ssaków, tak idealnie wykonane, że mimo usilnego wpatrywania się, nie byłem w stanie znaleźć jakiejkolwiek różnicy pomiędzy żywymi zwierzętami i ich imitacją. Przewodzące stadu „wieloryby” spokojnie pruły wodę, posuwając się naprzód za pomocą ruchów potężnego ogona. Czasami dla zabawy wyskakiwały z wody, ukazując szerokie grzbiety, lub zanurzały się pod powierzchnię i po wypłynięciu wyrzucały wysokie fontanny rozpylonej wody. Wszystkie te ewolucje wykonywane były w sposób absolutnie naturalny. Pozostałe, na pewno żywe wieloryby, płynęły z tyłu.

Wielorybom wydawało się pewnie, że płyną w kierunku, jaki same sobie obrały. W rzeczywistości zaś przeganiano je na „pastwiska” obfitujące w plankton.

Wreszcie zobaczyłem niewielki statek zakotwiczony na środku Oceanu. Była to jednostka przeznaczona do badań hydrograficznych — „Poszukiwacz”.

— Uwaga! — powiedział Agapow.

III

Zrzucono mnie z zachowaniem wszelkich prawideł sztuki. Opadam jak nasionko wiązu. Krótkimi zakosami szybuję w powietrzu, prawie pionowo dotykam powierzchni wody i natychmiast tonę. Po upływie minuty włączam silniki. Ciało „Rai” zaczyna łagodnie falować i w tej samej chwili pojawia się rekin.

Takiego pięknisia nie widziałem jeszcze nigdy w życiu. Gdy zataczał wokół mego stateczku pierwsze koło i jego ciało przesuwało się przed moimi oczami, wydawało mi się, że to cielsko nie ma końca. Proszę sobie tylko nie myśleć, że to było moje pierwsze spotkanie z rekinem tygrysim. Ale o takich egzemplarzach opowiadano tylko legendy. Rekin najwidoczniej był wygłodzony. Polowanie na wieloryby zabezpieczone silnym polem elektrycznym nie było sprawą prostą. „Raja” interesowała go wyłącznie jako potencjalne pożywienie. Nie mam pojęcia, czym wydawała się rekinowi płynąca w wodzie, poruszająca całym ciałem, „istota”, w każdym razie po powtórnym okrążeniu bezzwłocznie rzucił się do ataku.

Drapieżnik wpił się zębami w samą krawędź eliptycznego „placka”, jakby miał zamiar odgryźć kawałek. Ale cieniutka krawędź płetwy była twardsza od stali. Włączyłem prąd. Sierpowata paszczęka rozwarła się, długie cielsko obróciło do góry brzuchem i zesztywniałe jak pień drzewa zaczęło powoli wypływać na powierzchnię.

— Możecie wyłowić moją zdobycz — powiedziałem do mikrofonu. — Przyda się jakiemuś muzeum zoologicznemu.

— Niech pan nie wyłącza napięcia z powłoki statku — poradził Agapow.

Zdążył już przesiąść się ze śmigłowca na pokład „Poszukiwacza”. Mógł obserwować położenie mojego stateczku, automatycznie notowane na ekranie zaopatrzonym w skalę głębokości. Zacząłem się zastanawiać, w jaki sposób obserwatorom znajdującym się na pokładzie „Poszukiwacza” „udało się” stracić z oczu statek Titowa. Przecież na ekranie uwidacznia się nie tylko położenie mojej „Rai”, ale również profil dna wykreślony przez echosondę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «W pogoni za wężem morskim»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «W pogoni za wężem morskim» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Wiktor Pielewin - Helm Grozy
Wiktor Pielewin
Helen Fielding - W Pogoni Za Rozumem
Helen Fielding
Wiktor Suworow - Wybór
Wiktor Suworow
Wiktor Pielewin - Generation „P”
Wiktor Pielewin
Wiktor Suworow - Akwarium
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Kontrola
Wiktor Suworow
Wiktor Suworow - Złoty Eszelon
Wiktor Suworow
Gomulicki Wiktor - Cudna mieszczka
Gomulicki Wiktor
Отзывы о книге «W pogoni za wężem morskim»

Обсуждение, отзывы о книге «W pogoni za wężem morskim» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x