Carlos Rasch - Łowcy asteroidów

Здесь есть возможность читать онлайн «Carlos Rasch - Łowcy asteroidów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1963, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Łowcy asteroidów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Łowcy asteroidów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Łowcy asteroidów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Łowcy asteroidów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po jedzeniu Norbert Franken i Axel Kerulen zaimprowizowali polowanie na niedźwiedzia. Maczugi, w które byli uzbrojeni, miały służyć do walki z potworem. Okazało się, że obydwaj byli mistrzami pantomimy, toteż ich występ spotkał się z dużym aplauzem. Meteoryt zaczął wędrować z ręki do ręki. Podziwiano go i oglądano, ale z pewnym lękiem. Trzymali przecie w dłoniach coś, co przy spotkaniu w Kosmosie mogło oznaczać śmierć wielu astronautów.

Obejrzawszy ponownie kosmiczny kamień Filitra, zmęczona zabawą, usiadła na futrze pod ścianą. Wzrok jej błądził po suficie, a właściwie sklepieniu szklanym; myślała o sobie. Czy to słusznie, że spędza dzisiejszy wieczór z jednym tylko z kosmonautów? Czy tu, w Kosmosie, dopuszczalne jest uprzywilejowanie, jednego człowieka i okazywanie mu większej przyjaźni niż innym? Czy Henry w ogóle chciał, by go — choćby tylko w dniu dzisiejszym — traktowała w sposób wyjątkowy? Wieczór z nim był bardzo miły. To dobry kolega. Razem jedli i pili, tańczyli, śpiewali i gawędzili. Filitra i dawniej jadała, piła, tańczyła, śpiewała i gawędziła z innymi astronautami. Wszyscy starali się okazywać jej koleżeńskość i szacunek — była najmłodsza, a poza tym ona i Sagitta były jedynymi kobietami na statku. Henry też zachowywał się jak kolega i czuła, że ją szanuje. Dla wspólnoty, żyjącej przez dłuższy czas razem na niewielkiej przestrzeni, było to bardzo ważne.

Henry obejrzał jaskiniowe malowidła, po czym przeszedł przez salę w stronę Filitry. Nagle siła ciężkości przestała działać. Sztuczne pole grawitacyjne statku wyraźnie zanikało. Ludzie zaczęli tracić ciężar. Podłoga uciekła im spod nóg. Nie było już góry i dołu. Pilot przede wszystkim chwycił meteoryt, by nie zaczął się bez kontroli unosić w pomieszczeniu. Udało mu się złapać klapy wentylatora. Wino z jakiegoś kielicha uniosło się, podpłynęło do niego i pacnęło w twarz, zalewając oczy.

Pierwsza myśl Kerulena dotyczyła sterowni. Chyba dyżurny jest na miejscu? Czyżby groziło niebezpieczeństwo? Nasłuchiwał z uwagą. Ale sygnał alarmowy pilotronu nie zabrzmiał.

Filitra akurat w tym momencie wstawała. Mięśnie wyrzuciły ją jak rakietę ku sufitowi jaskini. Henry wyciągnął rękę i zdążył jeszcze złapać ją za nogi. Oboje zaczęli krążyć trzymając się wzajemnie. Parokrotnie uderzyli się mocno o jakieś przedmioty.

Niespodzianie zgasło światło. Jeszcze i to — pomyślał Kerulen, trzymając się klamki. Nagle wśród ciemności zabrzmiał głos dyżurnego:

— Nie ma niebezpieczeństwa. To był dowcip Paro. Sądzę, że wypił za dużo wina.

Wkrótce znów rozbłysło światło i siła ciężkości zaczęła powoli działać. Dowódca nie wiedział, czy złościć się za niewybredny dowcip, czy też śmiać się z wyskoku odpowiedzialnego zazwyczaj i doświadczonego kosmonauty. Rozejrzał się.

Wszyscy zaczęli łagodnie opadać ku dołowi. Franken, spacerujący po suficie, Mirsanow z głową owiniętą w futra, Oulu i Sagitta, którzy obejmowali białą kolumnę, Henry i Filitra unoszący się pośrodku, Rai Raipur, który bezmyślnie trzymał się pustej butelki po winie, i pozostali.

Widok był jednak tak komiczny, że Kerulen musiał się roześmiać. W ślad za nim poszli inni. Dowcip Paro Bacosa był co prawda niewybredny, ale wszyscy cieszyli się, że to nie awaria była przyczyną tego epizodu.

Wspólnie szybko usunięto wszelkie ślady zamieszania: pozbierano szklanki, talerze, półmiski, butelki i owoce. Z niektórych szklanic wino ulotniło się, rozprysło na tysiące kropelek po całym pomieszczeniu i zmoczyło ściany, przedmioty i ludzi.

Gdy Paro Bacos wrócił do jaskini, powitały go gwizdy i parę kuksańców. Ale potem zabawa toczyła się dalej, spędzono jeszcze wiele godzin na tańcu, muzyce, grach towarzyskich i gawędzie.

Tylko jeden astronauta nie odzyskał humoru do końca — inżynier Salaniah El Durham. Widać było, że jest przygnębiony. Ktoś z zewnątrz mógłby przypuszczać, że został ukarany za niedbalstwo w służbie. Ale tak nie było.

Niemal wszyscy członkowie załogi spostrzegli w ostatnim okresie coś, co kazało im wątpić o niezawodności tego kolegi. Ostatnia zaś noc, kiedy El Durham pozostał w swojej kabinie podczas alarmu, wzmogła te obawy nawet u największych optymistów. Mimo to nikt nie wspomniał słowem o tym wydarzeniu. Nikomu też oczywiście nie wpadło na myśl, by wykluczyć inżyniera z zabawy.

Mkno to El Durham czuł, że coś jest nie w porządku. Domyślał się przyczyn zmiany stosunku kolegów i to go gnębiło. Zauważył, że go omijają czy nie dostrzegają. Czuł, że to nie jego święto, a jednocześnie zaś obojętna mu była w gruncie rzeczy ta uroczystość. A jednak nie mógł się z tym pogodzić, że jest na marginesie społeczności kosmonautów.

Był jedynym cichym uczestnikiem zabaw Szczepu Spadającej Gwiazdy. Udawał tylko, że bierze udział w uroczystości. Jego śmiech był wymuszony, a uśmiech pełen udręki. Często siadał bez ruchu, patrząc w podłogę. Nasłuchiwał wewnętrznej pustki, spodziewając się, że coś jeszcze się w nim poruszy.

Gdy jednak w pewnej chwili podniósł oczy, nieoczekiwanie odkrył inną parę jasnych oczu, wpatrujących się w niego. To spojrzenie spoczywało na nim chyba już od dawna, było w nim coś pytającego, badawczego. Tak go to zmieszało, że jeszcze przez długą chwilą wpatrywał się w te oczy, nie zdając sobie sprawy, do kogo należą.

Wkrótce potem opuścił salę, niemal przez nikogo nie zauważony. Chciał być teraz sam. Musiał przełamać w sobie ten stan obojętności. Zniweczyć niewidoczną potęgę, która tkwiła w nim i osaczała go ze wszystkich stron. To ta czarna, bezlitosna głębia Wszechświata zabijała go duchowo. Brakło mu chęci czynu, nie odczuwał radości w pracy. Każde podanie ręki było dlań zbędne, każda myśl — uciążliwa.

Dotarł do swojej kabiny, rzucił się na łóżko i zaczął jęczeć. Czyżby nikt z kolegów nie rozumiał, w jakim on jest stanie? Czy nikt nie przyjdzie mu z pomocą? Czy jest zdany tylko na siebie?

Wreszcie przyszedł mu z pomocą sen.

Po dłuższym czasie, może minęły godziny, El Durham zaczął się powoli budzić. Stopniowo wynurzał się z głębokiego snu, bez majaków, odzyskując świadomość. A jednocześnie pod przenikniętymi powiekami, jak senne widziadło, ukazał mu się rząd smukłych, § zielonych topoli w słoneczny, świeży od rosy poranek. Przeczuwał coś dobrego. Dotarł do niego jakiś cichy głos. Była to kobieta. Arab nie ważył się ruszyć. Czy ten głos był snem, czy rzeczywistością? Nie otwierał oczu, usiłując pojąć sens słów. Po chwili, zdziwiony, poznał ten głos. Była to lekarka.

Po zabawie Sagitta naradziła się z kilkoma astronautami w sprawie Salamah El Durhama. Czuła, że powinna tu interweniować jako lekarz. Doszli do wspólnego wniosku, że to pobyt w Kosmosie podziałał tak fatalnie na Araba. Zdaniem Kerulena, Frankena i Nikerii należało go jeszcze przez kilka dni poobserwować. Z tym się rozeszli. Ale Sagitta zdecydowała się działać natychmiast. Obserwowała El Durhama już od pewnego czasu i postawiła diagnozę. Wiedziała też, jaką metodą będzie go leczyć. Zamierzała… opowiadać mu bajki.

Długim korytarzem dotarła przed drzwi El Durhama. Nacisnęła guzik. Drzwi otworzyły się i zabłysło światło. Gdy weszła, drzwi zamknęły się za nią. Ujrzała Araba leżącego w ubraniu, twarzą na dół, w poprzek łóżka. Pochyliła się nad nim i stwierdziła, że mocno śpi. To był dobry znak. Sagitta przygasiła światło i zaczęła cicho przemawiać do uśpionego.

Przyciągnęła sobie fotel i usiadła w nim bez ruchu. Jakby nie było tu nikogo. Tylko jej głos unosił się w pomieszczeniu — opowiadał o zabawie astronautów. Obserwowała przy tym dokładnie reakcje śpiącego. Po upływie około dziesięciu minut zauważyła, że zaczyna się powoli budzić. Gdy była już pewna, że ją słyszy i rozumie, zaczęła mu opowiadać bajkę, bajkę o trzech czarownikach i ich cyklopach:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Łowcy asteroidów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Łowcy asteroidów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Clifford Simak - The Asteroid of Gold
Clifford Simak
Jacek Piekara - Łowcy Dusz
Jacek Piekara
Carlos Rasch - Der blaue Planet
Carlos Rasch
Carlos Rasch - Taniec potworów
Carlos Rasch
Carlos Rasch - Stíhače asteroidov
Carlos Rasch
Carlos Rasch - Asteroidenjäger
Carlos Rasch
Carlos Rasch - Vikonda
Carlos Rasch
Poul Anderson - Księżyc Łowcy
Poul Anderson
Мюррей Лейнстер - The Wailing Asteroid
Мюррей Лейнстер
Отзывы о книге «Łowcy asteroidów»

Обсуждение, отзывы о книге «Łowcy asteroidów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x