Bill Browder - Czerwony alert

Здесь есть возможность читать онлайн «Bill Browder - Czerwony alert» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 2015, ISBN: 2015, Издательство: Sonia Draga, Жанр: Биографии и Мемуары, stock, Политика, Публицистика, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Czerwony alert: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Czerwony alert»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Czerwony alert — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Czerwony alert», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po śniadaniu obaj wyszliśmy z hotelu i wcisnęliśmy się do maleńkiego czerwonego polskiego fiata, który fabryka autobusów przydzieliła mi na okres pobytu. Musiałem podjąć kilka prób, zanim silnik zakasłał i ożył. Leszek, uśmiechając się, wskazywał mi drogę do siedziby Autosana, która mieściła się w stojącym nieopodal rzeki białym sześciopiętrowym budynku z betonowych płyt. Zaparkowałem samochód i weszliśmy do środka. W holu poczułem tę samą nieprzyjemną woń rozpuszczalnika, która przykuła moją uwagę zeszłego wieczoru podczas kolacji. Wjechaliśmy windą na ostatnie piętro i udaliśmy się do gabinetu dyrektora naczelnego. Dyrektor stał na progu niczym barykada, zasłaniając prawie całe drzwi rozłożystymi ramionami, a jego gęste wąsy nie mogły ukryć promiennego uśmiechu. Wyglądał na dwa razy starszego ode mnie i pracował w Autosanie od początku swojej kariery. Wyciągnął do mnie wielką dłoń robotnika o grubych palcach, a gdy podałem mu swoją, ścisnął ją tak mocno, że miałem wrażenie, jakbym został wciągnięty przez wyżymaczkę.

Dyrektor wpuścił nas do gabinetu i zaczął szybko mówić po polsku.

— Witamy w Sanoku. — Leszek tłumaczył, mówiąc równocześnie z nim. — On pyta, czy chciałbyś się napić brandy, aby uczcić twój przyjazd.

— Nie, dziękuję — odparłem z zakłopotaniem. Nie byłem pewien, czy nie popełniam jakiegoś nietaktu, odmawiając picia mocnego alkoholu z samego rana.

Potem dyrektor naczelny wygłosił mowę, w której po raz kolejny zaznaczył, że bardzo się cieszy z mojego przybycia. Wyjaśnił, że Autosan jest głównym zakładem pracy w Sanoku. Jeżeli upadnie, katastrofa czeka również miasto. Zarówno dyrekcja, jak i cała załoga Autosana spodziewała się, że BCG — czyli na dobrą sprawę ja — uchroni całe przedsiębiorstwo przed bankructwem. Potakująco kiwałem głową z wyrazem powagi na twarzy, starając się robić wrażenie pewnego siebie, ale zakres mojej odpowiedzialności napawał mnie przerażeniem.

Zakończywszy swą krótką przemowę, dyrektor dodał:

— Panie Browder, zanim przystąpi pan do pracy, muszę zapytać, czy mogę zrobić coś, co umili panu pobyt w Sanoku?

Zaraz po wejściu do gabinetu poczułem, że jest w nim bardzo ciepło, co zwróciło moją uwagę zwłaszcza po nieprzespanej nocy w lodowatym pokoju. Zobaczyłem stojący w kącie grzejnik elektryczny, z którego wydobywała się kojąca pomarańczowa poświata. Spoglądając w jego stronę, zapytałem niepewnie:

— Myśli pan, że mógłbym dostać taki grzejnik do swojego pokoju?

Po chwili, gdy Leszek przetłumaczył moje słowa, twarz dyrektora rozjaśnił uśmiech, a na jego policzkach pojawiły się rumieńce.

— Panie Browder, możemy zrobić dużo więcej — oznajmił, mrugając porozumiewawczo. — Możemy przysłać kobietę, która ogrzeje pana w nocy.

— Nie, dziękuję — wyjąkałem z zażenowaniem, spuszczając wzrok. — Grzejnik w zupełności wystarczy.

Bezzwłocznie zabrałem się do pracy, a pierwszy tydzień spędzony w Polsce był największym szokiem kulturowym, jakiego doświadczyłem w całym swoim życiu. W Sanoku wszystko — zapachy, język, zwyczaje — było inne. Ale największym problemem okazało się dla mnie jedzenie. Jedynym dostępnym mięsem była wieprzowina, którą spotykało się na każdym kroku. Parówki na śniadanie, kanapki z szynką na lunch, kotlety na obiad — i tak codziennie. Nie było owoców ani warzyw. Kurczak uchodził za wyjątkowy przysmak. A co najgorsze, każda potrawa pływała w tłuszczu, jak gdyby to była jakaś magiczna przyprawa, która wszystko czyni smaczniejszym, choć było wręcz odwrotnie.

W piąty dzień zacząłem przymierać głodem. Musiałem coś zrobić, więc postanowiłem pojechać do Warszawy, zameldować się w Marriotcie i zjeść coś przyzwoitego. Po przybyciu na miejsce zostawiłem bagaż w pokoju i od razu udałem się do restauracji. Nigdy wcześniej nie czułem się tak szczęśliwy, stojąc przy hotelowym bufecie. Nałożyłem sobie na talerz pełno sałatki, smażonego kurczaka, pieczeni wołowej, sera i kawałków bagietki, po czym rzuciłem się na jedzenie jak opętany. Potem jeszcze dwa razy wracałem po dokładkę. Gdy już byłem gotów wybrać sobie coś na deser, mój żołądek zaczął się buntować i wiedziałem, że jeśli natychmiast nie pognam do toalety, znajdę się w tarapatach.

W pośpiechu skierowałem kroki w stronę męskiej ubikacji, ale gdy szedłem przez hol, niespodziewanie natknąłem się na Wolfganga Schmidta.

— Browner! Co ty, do cholery, robisz w Warszawie? — zapytał Austriak.

Byłem tak zaskoczony jego widokiem, że nie miałem pojęcia, co odpowiedzieć.

— Ja… właśnie pomyślałem, że skoro jest piątkowy wieczór…

— Piątkowy wieczór? — warknął. — Żartujesz sobie? Zabieraj dupsko z powrotem do Sanuka…

— Sanoka — poprawiłem go, przestępując nerwowo z nogi na nogę.

— Jeden chuj. Masz tam wracać i integrować się z klientem podczas weekendu. Tak się robi w tej branży.

Ciśnienie w moim żołądku rosło w takim tempie, że słowa Wolfganga ledwie do mnie docierały.

— W porządku, wrócę. Przepraszam. Naprawdę, bardzo przepraszam.

Łazienka była tuż-tuż, a czas płynął nieubłaganie.

— W porządku, Browner — odparł Wolfgang, a gdy nareszcie zszedł mi z drogi, ruszyłem biegiem do toalety.

To przypadkowe spotkanie tak mnie onieśmieliło, że nie zdobyłem się już nigdy więcej na odwagę, by pojechać do Warszawy. Zamiast tego w weekendy krążyłem swoim małym fiatem po okolicy w poszukiwaniu jedzenia. Zatrzymywałem się w małych restauracjach, a ponieważ nie znałem ani słowa po polsku, wybierałem na chybił trafił trzy albo cztery potrawy z karty, licząc, że choć jedna okaże się jadalna. Modliłem się o kurczaka i czasami go dostawałem. Mogłem sobie na to pozwolić, gdyż kurs polskiego złotego był tak niski, że cena każdego dania stanowiła równowartość czterdziestu pięciu centów. Przyjemnie było wyrwać się z Sanoka, ale dokądkolwiek bym pojechał, wszędzie natrafiałem na tak samo paskudne jedzenie. W ciągu dwóch miesięcy pobytu w Polsce schudłem prawie siedem kilo.

Problemy z żywnością stanowiły tylko jeden z przejawów ciężkiej sytuacji w Polsce. Autosan był kompletnym wrakiem i czekała go nieuchronna katastrofa. Po gospodarczej terapii szokowej, jaką przyniósł upadek komunizmu, polski rząd wycofał wszystkie zamówienia na autobusy z Sanoka. W rezultacie spółka straciła 90 procent sprzedaży i musiała znaleźć zupełnie nowy rynek zbytu albo przeprowadzić drastyczne cięcie kosztów.

Znalezienie nowych klientów graniczyło z niemożliwością, gdyż w owym czasie autobusy, które produkował Autosan, należały do najgorszych na świecie. Jedynym rozsądnym sposobem na uniknięcie bankructwa było zwolnienie dużej liczby pracowników. Zważywszy na fakt, że taka decyzja zaważyłaby na losach całego miasta, którego mieszkańcom fabryka dawała zatrudnienie, było to najmniej upragnione rozwiązanie, a ja nie miałem najmniejszej ochoty go proponować. Cała ta sytuacja wychodziła mi już bokiem, a romantyczne wyobrażenia o pracy w Europie Wschodniej szybko zaczynały blaknąć. Nie chciałem wyrządzić krzywdy tym ludziom.

Trzy tygodnie przed Bożym Narodzeniem, gdy moje obawy jeszcze bardziej przybrały na sile, zasiadłem z Leszkiem do śniadania, które stało się codziennym rytuałem. Odkryłem, że od niedorzecznych rozmów w stylu tamtej o Samancie Fox najlepiej uchroni mnie milczenie, które Leszek potrafił uszanować. Pomimo niefortunnych początków przekonałem się, że to szczery i uczynny facet. Przez dwa miesiące spędzaliśmy razem każdy dzień i zaczynałem czuć do niego sympatię. Było mi przykro, że to on będzie musiał przetłumaczyć zarządowi Autosana moje przygnębiające zalecenia, a poza tym wiedziałem, że będzie mi go brakowało, gdy wreszcie wyjadę z Sanoka.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Czerwony alert»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Czerwony alert» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Bill Browder - Red notice
Bill Browder
Tom Clancy - Czerwony Sztorm
Tom Clancy
Robert Sheckley - Jeśli czerwony zabójca
Robert Sheckley
Orson Card - Czerwony Prorok
Orson Card
libcat.ru: книга без обложки
Kim Robinson
Thomas Harris - Czerwony Smok
Thomas Harris
Алистер Маклин - Red Alert
Алистер Маклин
Grimm Jacob - Czerwony Kapturek
Grimm Jacob
Jessica Andersen - Red Alert
Jessica Andersen
Отзывы о книге «Czerwony alert»

Обсуждение, отзывы о книге «Czerwony alert» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x