Корнель Макушинский - O dwoch takich co ukradli ksiezyc

Здесь есть возможность читать онлайн «Корнель Макушинский - O dwoch takich co ukradli ksiezyc» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Сказка, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

O dwoch takich co ukradli ksiezyc: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

O dwoch takich co ukradli ksiezyc — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «O dwoch takich co ukradli ksiezyc», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Pomóżcie mi, synkowie moi!

ROZDZIAŁ PIĄTY

w którym Jacek i Placek rozpoczynają poszukiwania takiego kraju, w którym ludzie nie pracują

Kiedy świt złotym promyczkiem zadźwięczał nad staruszką, obudziła się, nie wiedząc, gdzie jest i co się z nią dzieje. Wnet jednak ostry ból w sercu wszystko jej przypomniał. I to jej też przypomniał, że czeka ją znowu ciężka praca: bronowanie kamieniami nabijanych grud. Spojrzała na pole i nie uwierzyła własnym oczom; przetarła je ręką, myśląc, że jeszcze zasnuła je resztka mętnego snu, i spojrzała po raz drugie pole było gładkie, przepysznie uprawione, jakby uśmiechnięte ze szczęścia, że jest gotowe na przyjęcie ziarna. Stu pilnych i pracowitych oraczów nie mogłoby tak spulchnić ziemi: kamieniste pólko wyglądało tak, jakby je uprawiono w bogatym ogrodzie, aby zasadzić na nim kwiaty. Biedna kobieta poczuła wielkie, wielkie szczęście, nie dlatego, że nie będzie już łamać krzyża i ranić bosych nóg, lecz serce jej napełniło się gorącym rozrzewnieniem, kiedy pomyślała, że to jej dzieci, chcąc jej uczynić radosną niespodziankę, dokonały tej ciężkiej pracy pośród nocy. Uśmiechnęła się po raz pierwszy od wielu, wielu lat takim uśmiechem, od którego nawet w najbardziej chmurny dzień jasno się czyni na świecie. Potem, pochyliwszy steraną głowę, ucałowała ziemię, bo myślała, że zroszona jest potem jej synów.

— Nikt inny — mówiła sama do siebie — nie mógł tego uczynić, tylko oni, moje chłopaki najdroższe! Umyślnie udawali, że się naśmiewają ze mnie, bo nie chcieli, abym się zmęczyła zanadto, a kiedy usnęłam, dokonali w mig tak wielkiej i ciężkiej pracy. O, czy mi teraz Bóg przebaczy, ż byłam złą matką, bo kiedy upadłam bez sił, źle pomyślałam moich słodkich dzieciach? Jakże ja teraz spojrzę im w oczy? muszę pójść do nich i ucałować ich, i podziękować za to, c uczynili.

Poszła w stronę domku, uśmiechnięta z wielkiego szczęścia Chciałaby śpiewać z radości, lecz sił nie miała nawet na] śpiewanie, głodna i umęczona ciężką nocą na gołej ziemi, ale nie czuła ani głodu, ani zmęczenia, tylko szczęście. Weszła do izby cichutko, aby ich nie zbudzić, przypuszczała bowiem, ż spracowawszy się okrutnie, śpią teraz słodko. Istotnie spali smacznie i Jacek trzymał Placka we śnie za nos, a Placek Jacka dzierżył za czuprynę, tak jakby zapadał w głęboki sen i chwycił się ręką byle czego.

Matka przystanęła nad nimi patrząc tak tkliwie, że z jej spojrzenia uczynił się promień, co padł na ich piegowate gęby. Musieli poczuć ciepło tego najcudowniejszego na świecie spojrzenia, bo otwarli oczy równocześnie, gdyż wszystko czynili jak na komendę.

— Jeszcze wcześnie — krzyknął Jacek. - Dlaczego nas budzisz?

— Aby was ucałować! - rzekło matczysko takim słodkim głosem, jakiego nikt na świecie oprócz matki wydobyć z serca nie umie.

— A cóż to dziś za święto, że nas chcesz całować? - zapytał niechętnie Placek.

— O, tak, wielkie dzisiaj jest święto, bo w moich syneczkach zbudziły się serduszka. Niech wam Bóg zapłaci, dzieci najdroższe, za to, coście uczyniły dla waszej matki. Niech wam to stokrotnie nagrodzi! Oby wszyscy ludzie tacy byli dla was, jak wy jesteście dobrzy dla matki…

Zaczęła ich ściskać i całować, a gorące łzy padały na ich głowy.

Nie rozumiał niczego Jacek ani Placek niczego nie mógł pojąć. Widać coś się takiego stało, za co im przypisują zasługę.

Jacek mrugnął prawym okiem na Placka, Placek lewym na Jacka i od razu wiedzieli, że trzeba przede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego zostali bohaterami, a następnie zażądać za to słusznej nagrody.

— O, jak ciężko napracowaliście się dziś w nocy! — radowała się matka. - O, jak bardzo musicie być zmęczeni!

— Nie warto o tym mówić — rzekł chytrze Jacek.

— Troszkę tośmy się zmęczyli — dodał Placek — ale nie tak bardzo.

— Pan Bóg was dzisiaj zapisał w wielkiej księdze — mówiła matka. - W niebie was dzisiaj błogosławią za to, żeście pomogli biednej matce zaorać pole.

Jacek spojrzał ze zdziwieniem na Placka, a Placek z jeszcze większym na Jacka.

— To my zaoraliśmy pole? — zapytali równocześnie. Matka, roześmiała się szczęśliwie i rzekła:

— Ach, urwisy, znowu udajecie, że to nie wy! Cha! Cha! Wszystkim ludziom to opowiem, bo źle o was mówili, a teraz to radość będzie w całym Zapiecku. O, dzieci moje! Nikt na całym świecie nie ma takich synów jak ja.

— Co prawda, to prawda! — zaśmiał się Jacek — takich to chyba nikt nie ma.

A Placek na to:

— Kiedy to się nie dało ukryć, to już nie ma co, Jacku, trzeba się przyznać.

— Trudno! — zawołał Jacek — chcieliśmy ci, matko, zrobić niespodziankę, ale przed tobą nic się nie ukryje.

— Więc to wy?

— Przecie nie anioł z nieba — rzekł Jacek.

— Bardzo wam było ciężko? — spytała matka z niepokojem.

— Z początku tylko było ciężko — mówił Placek — ale potem coraz lżej. Ale sroga to była robota. Nie dziw się więc, matko, że jesteśmy trochę zmęczeni, a więcej jeszcze głodni. Czy masz co do jedzenia?

Matka zatroskała się bardzo.

— Mam — rzekła smutno — ostatni bochenek chleba Musi nam wystarczyć na długo. Dzisiaj, ponieważ to uroczysty dzień, zjemy po kawałeczku, a od jutra będziemy go drobić na okruszyny. Nie chcę was trwożyć, moje słodkie dzieci, lecz czeka nas wiele jeszcze pracy. Ale już mi ona nie straszna, kiedy wy nauczyliście się pracować. Teraz pewnie naprawicie dach, a potem będziemy razem wydzierać kamienie, aby powiększyć rolę. Będziemy to robić z radością, a Pan Bóg się nad nami zmiłuje, że nie pomrzemy z głodu.

— Pewnie, pewnie… — bąknął Jacek.

— A gdzie ten chleb? — zapytał Placek. i

— Chleb jest ukryty w komórce za belką. Napoczniemy go niedługo… Poczekajcie tu, moje drogie dzieci, a ja pójdę do tego źródła, co jest o milę stąd, aby wam przynieść świeżej, zimnej wody. Własną krwią bym was napoiła za to, że jesteście tacy dobrzy.

Wzięła dzbanki i uśmiechając się do nich poszła powolnym krokiem przez pola.

Jeszcze im nie zniknęła z oczu, kiedy Jacek zaczai mówić szybko:

— Słuchaj no, Placek. Z tym polem to jest jakaś awantura, ale to wszystko jedno. To jest gorsze, że nam każą teraz pracować, naprawiać głupi dach i wydzierać z ziemi jeszcze głupsze kamienie.

— Nikt nas nie zmusi! — wykrzyknął Placek.

— Zmusić, to nie zmusi, ale przez dziurawy dach będzie ciekło nam na głowy. Co to jest za urządzenie na tym świecie, abyśmy musieli pracować! Ja nie mam najmniejszej ochoty. A ty?

— Ja mam taką samą ochotę. Ale co robić?

— Musi być — mówił Jacek — taki kraj na świecie, gdzie nikt nie pracuje, bo wszystko samo rośnie. Ja słyszałem, że jest…

— Ale gdzie?

— Tego to ja nie wiem, ale wszystko można znaleźć, a w Zapiecku zawsze będzie bieda i nędza. To jest paskudne miasteczko: albo człowiekowi każą się tutaj uczyć, albo pracować. Wiesz co, Placek? Wiejmy stąd!

— Bardzo chętnie! Ale dokąd?

— Przed siebie! Gorzej niż tu to i w piekle być nie może.

— Doskonale, ale co będziemy jedli?

— Na początek zabierzemy matce ten bochenek chleba, a jak zajdziemy daleko, to coś znajdziemy. Nauczyciel mówił, że świat jest bardzo wielki i że są na nim miasta większe od Zapiecka.

— Czy to możliwe?

— Pewnie to prawda, bo on nigdy nie kłamał. Nie wiem dlaczego, ale nie kłamał, może dlatego, że nie umiał. Gdyby się u nas uczył, toby umiał, ale nie chciał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «O dwoch takich co ukradli ksiezyc» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Корнель Макушинский - Пан Ниточка
Корнель Макушинский
Алексей Макушинский - Остановленный мир
Алексей Макушинский
Корнель Филипович - Тени
Корнель Филипович
Корнель Макушинский - Пан Ниточка. Сказка
Корнель Макушинский
Алексей Макушинский - Макс
Алексей Макушинский
libcat.ru: книга без обложки
Неизвестный Автор
Алексей Макушинский - Город в долине
Алексей Макушинский
Отзывы о книге «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»

Обсуждение, отзывы о книге «O dwoch takich co ukradli ksiezyc» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x