— Dzień dobry panu! — zawołali. Osioł machnął lekceważąco ogonem.
— Co pan tu robi? — zapytał Jacek.
Osioł nie odpowiedział, tylko ucho wzniesione do góry opuścił wdzięcznie na dół, a opuszczone podniósł w górę.
Myśląc, że albo ich lekceważy, albo też jest głuchy, zaczęli go tarmosić za uszy. Trudno było tego nie zauważyć, toteż osioł odezwał się niecierpliwie:
— Proszę mi nie przeszkadzać.
— A cóż ty takiego robisz? — zapytał Placek.
— Rozmyślam! — stęknął osioł.
— Nad czym rozmyślasz?
Osioł obejrzał ich uważnie i stał się mniej mrukliwy.
— Czy wy jesteście ludzie? — zapytał.
— Przecie widzisz, więc dlaczego pytasz?
— Widzę, ale pytam, bo chociaż chodzicie na dwóch nogach, mało jednak podobni jesteście do ludzi. Przy tym, chociaż jestem niezmiernie mądry, nie mogę zrozumieć, dlaczego przede mną stoi jeden tylko, a ja widzę dwóch? Ilu was jest właściwie?
— Dwóch!
— Jak to może być? Jeden jest zupełnie taki sam jak drugi. Stroicie jakieś psie figle, ale ja się nie dam otumanić. Albo też w tym wszystkim jest jakaś głęboka tajemnica… Czy to tajemnica?
— Tak jest! — odrzekł Placek. - Jest nas dwóch, ale jest jeden. Gdybyśmy chcieli, toby nas było czterech, ale nie chcemy.
— Bardzo słusznie, nawet dwóch to już za wiele. Ja jestem jeden!
— To także za wiele — rzekł Jacek. - Czy nad tym rozmyślasz, żeby z jednego osła zrobić dwa osły?
— Wcale się nie zajmuję tą sprawą, bo osłów i bez tego jest na świecie niezliczona ilość. Ja rozmyślam nad potężną tajemnicą, bo jestem tak bardzo mądry, że mi rozum ciąży i wciąż muszę myśleć o sprawach głębokich i zawiłych. Czy mnie rozumiecie?
— Rozumiemy, bo ryczysz bardzo głośno.
— Jest to we zwyczaju u szlachetnego narodu osłów, że lubią przemawiać dobitnie. Czy nigdy nie słyszeliście o mnie?
— Dotąd nigdy!
— Musicie zapewne pochodzić z obcego kraju, bo w tym kraju sława moja jest niezmierna. Skąd wy pochodzicie?
— Z Zapiecka.
— Nie byłem nigdy w tej sławnej stolicy. Bardzo mi przyjemnie, że was spotkałem.
— Czy długo tu tak stoisz?
— Przystanąłem na tej pięknej łące przed tygodniem, bo mi przyszło do głowy jedno zagadnienie, na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Dręczy mnie jedna wielka tajemnica.
— Jakaż to tajemnica?
— Nad tym rozmyślam — zaryczał osioł — dlaczego mogę wszystko widzieć z przodu, a zupełnie nie widzę z tyłu?
— To bardzo ciekawe.
— Tak, to jest bardzo ciekawe zagadnienie. Stoję tu od tygodnia i usiłuję dojrzeć, co się dzieje poza mną, ale nic nie widzę. Trudzę się więc bardzo i rozmyślam, co należy uczynić, aby ujrzeć to, co się dzieje za moim ogonem. Czy macie na to jaką radę?
— Zastanowimy się — rzekł Jacek.
Odeszli na ubocze i udawali, że się głęboko namyślają. Kiedy powrócili po dłuższej chwili, rzekł Jacek:
— Jesteśmy tak mądrzy, że wymyśliliśmy niezawodny sposób.
— Jakiż to sposób? — zapytał niedowierzająco osioł.
— Jeśli pragniesz zobaczyć, co się dzieje w okolicy twojego ogona, musisz uczynić zwrot w tył.
— Nie rozumiem tego wyrażenia, musi to być wyrażenie naukowe. Co mam uczynić?
— Musisz się odwrócić i stanąć tak, aby twoja głowa była tam, gdzie jest twój ogon.
— I wtedy będę widział?
— Spróbuj!
Osioł odwrócił się powoli i nagle ryknął z wielkiej uciechy.
— To nadzwyczajne! — zawołał. - Że też mi to nie przyszło do głowy!
— Tak — rzekł skromnie Jacek — wielka to była i niezrównana sztuka, aleśmy ją wymyślili!
— Czy jesteście mędrcami w swoim kraju?
— Mędrcami i czarownikami.
— To zaraz widać. Czy wolno wiedzieć, jak brzmią wasze czcigodne imiona?
— Nazywamy się: Jacek i Placek.
— Imiona wasze brzmią poważnie i dostojnie. Drugie jest nawet bardzo smakowite.
— A jak ty się nazywasz?
— Ja nazywam się Patałłach. Uważajcie! Patałłach, i to przez dwa ł. Istnieje młodsza linia Patałachów pisząca się przez jedno ł, ale to nie są nawet moi krewni, choć się chętnie do tego przyznają.
— Czy tak sławny jest ród Patałłachów przez dwa ł? Osioł przymknął oczy i ryknął przeraźliwie.
— Czego ryczysz, zamiast odpowiedzieć? - zapytał Jacek.
— Najpierw musiałem ryknąć z zachwytu nad tym sławnym rodem. A po raz drugi ryknąłem ze zdumienia, że wy nie wiecie o jego wspaniałości. Dowiedzcie się przeto, że jestem osłem-mędrcem. Niezmierna mądrość mego rodu stąd pochodzi, że ze skóry mojego prapradziada zrobiono pergamin, na którym napisano najmędrszą książkę świata: „O sposobie doskonałego gotowania bobu”, a ze skóry mego pradziada i dziada zrobiono grzbiety przy oprawie książek. Jak z tego widzicie, miałem w rodzinie samych filozofów.
— Czy ojciec twój także był wielkim uczonym? Osioł opuścił oba uszy ku ziemi i ryknął smutno:
— Nikomu bym o tym nie powiedział — rzekł — ale ludziom mądrym opowiem, choć z wielką żałością. Ojca mojego, który był melancholicznego usposobienia, spotkała wielka zniewaga. Od czasu jak wynaleziono papier, nikt nie chce pisać mądrych rzeczy na oślej skórze, toteż z mojego znakomitego ojca zrobiono kiełbasy, a z jego bielszej niż śnieg skóry zrobiono zwyczajny wór na wodę. Czy to nie wstyd.
— Straszne to jest zdarzenie! — rzekł Placek. - Ale będzie z tobą?
— Ja — zawołał osioł — mam wybitne zamiłowanie do filozofii, ale ponieważ obawiam się, że tak samo jak mój zarżnięty ojciec nie zrobię naukowej kariery, postanowiłem wzgardzić ludźmi, zerwać z nimi wszelkie przyjacielskie stosunki, i właśnie przed tygodniem uciekłem.
— A cóż na to powiedział twój pan?
— Młodzieńcze — ryknął osioł — cofnij czym prędzej to niebaczne słowo. Wolny duch takiego jak ja filozofa nie uznaje przemocy. Mało mnie to obchodzi, co powiedział tyran, który mnie zadręczał pracą, a którego ty nazywasz moim panem.
— Patrzcie, patrzcie! A dokąd ty dążysz?
— Idę w świat na poszukiwanie takiego kraju, w którym nie potrzeba pracować. Mam już dość pracy!
Jacek i Placek spojrzeli na siebie ze zdumieniem.
— Patałachu! — wykrzyknęli.
— Za pozwoleniem — przerwał im osioł. - Nieuważnie wymawiacie moje nazwisko. Słyszałem tylko jedno ł.
— Czy to nie jest wszystko jedno?
— Dla was może, ale nie dla mnie. Patałłach z podwójną literą ł oznacza, że pochodzę z mahometańskich krajów, a jak rozmaici uczeni dowodzą, to nawet z książęcego rodu. Przepraszam, że wam przerwałem. Dlaczego wykrzyknęliście z radością moje piękne imię, choć bez drugiego ł?
— Patałłachu — rzekł Jacek — chcieliśmy ci powiedzieć, że się przedziwnie to składa…
.- Za pozwoleniem — zawołał Patałłach — ale chciałbym zobaczyć, co się dzieje od tyłu. Czy mogę się odwrócić?
— Odwróć się i słuchaj!
— Za pozwoleniem — rzekł znowu osioł, zmieniwszy pozycję — widzę, że się nic nie zmieniło w okolicach mojego ogona. Nie ma nic ciekawego na tym świecie… Ale co to chcieliście mi powiedzieć?
— Bardzo radosną wiadomość — rzekł Jacek. - Otóż dowiedz się, Patałłachu…
— Za pozwoleniem! — wykrzyknął osioł. - Ale mnie zadziwiasz. Skąd mianowicie znasz moje imię?
— Przecież sam je nam powiedziałeś…
— Ach, prawda, przypominam sobie. Wtedy jednak głowę miałem tam, gdzie mam w tej chwili ogon, więc zapomniałem o tym. Chcecie mi tedy ogłosić radosną wiadomość. Wybornie! Jakaż to jest wiadomość?
Читать дальше