Корнель Макушинский - O dwoch takich co ukradli ksiezyc

Здесь есть возможность читать онлайн «Корнель Макушинский - O dwoch takich co ukradli ksiezyc» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Сказка, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

O dwoch takich co ukradli ksiezyc: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

O dwoch takich co ukradli ksiezyc — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «O dwoch takich co ukradli ksiezyc», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Dobrze im tak! — krzyknął wesoło Jacek. Staruszek zmrużył figlarnie oko i rzekł:

— To ich nie bardzo żałujecie?

— Ani trochę! - zaśmiał się Placek.

— To dobrze — mówił staruszek. - Jeśli chcecie się pożywić i napić wody, to chętnie wam służę.

— Doskonale — zawołał Jacek — pójdziemy do źródła przy twojej chacie.

— A skąd ty wiesz, młodzieńcze, że przy mojej chacie jest źródło?

Jacek oblał się purpurą.

— Idźcie już, idźcie — zaśmiał się staruszek.

Wtem Placek, utkwiwszy wzrok w jedno miejsce, zapytał cicho:

— Kto ci umarł, najzacniejszy panie, bo widzę tam grób wśród białych brzóz?

Stary człowiek smutno westchnął i rzekł:

— Dawno temu, przed dziesięcioma może laty przyniósł do mnie mój oswojony niedźwiedź zemdloną z wyczerpania ślepą dziewczynkę, którą znalazł w lesie. Mówiła, biedactwo, że idzie do nieba, do swojej matki…

— Czy doszła? — zapytał Jacek.

— Tak, umarła cichutko w moich ramionach, uśmiechnięta i szczęśliwa.

— Biedna Marysiu… — westchnął Placek. Staruszek spojrzał na nich tkliwie.

— Pomódlcie się na jej grobie, nad którym zawsze nocą śpiewa słowik — rzekł cicho. - Wspominała mi o dwóch dobrych chłopcach, którzy ją nakarmili w drodze. Słodko mówiła o nich i rzewnie.

Chłopcy spędzili całą noc u staruszka, wzruszeni i szczęśliwi, kiedy zaś nazajutrz wybierali się w drogę, rzekli nieśmiało:

- Święty staruszku, jesteśmy bogaci i wiele mamy pieniędzy. Czy raczyłbyś przyjąć od nas kilkadziesiąt dukatów?

— A co to są dukaty? — zaśmiał się staruszek

— Są to złote pieniądze.

— A co to są pieniądze?

Jacek nie umiał mu tego wyjaśnić, więc stary człowiek rzekł mu, szczerze się śmiejąc:

— Czy ja płacę drzewom za cień, a źródłu za wodę? Czy pszczoły wezmą ode mnie złoto za miód, a mój służka niedźwiedź za to, że mi przyniesie drew na ognisko? Jedźcie zdrowo, młodzieńcy, jedźcie zdrowo! Dajcie te dukaty komuś biednemu, lecz nie dawajcie ich mnie, bo jestem bardzo, bardzo bogaty!

Ucałowali jego ręce i pognali w cwał.

On patrzył długo za nimi i śmiejąc się mówił sam do siebie:

— Myśleli, że ich nie poznałem, cha! cha! Poczciwe mają serca, tylko wiatr mieli w głowach. Ej, kosie!

Wesoły ptak przysiadł na gałązce i śmiesznie zagwizdał.

— Poleć przed nimi i wskaż im drogę, gdyby zbłądzili. Kos gwizdnął zupełnie jak człowiek i poleciał. Widzieli go czasem chłopcy, jak przysiadł na ich drodze i śmiesznie podrygiwał, przekrzywiwszy głowę; kiedy chcieli jechać w prawo, wesoły ptak rozpoczynał swój przeraźliwy gwizd i leciał w lewo…

— Zupełnie jakby nas prowadził — rzekł zdziwiony Jacek.

— Coś mi się zdaje — mówił Placek — że ja tego kosa widziałem w brzozowym gaju.

— Takiemu można wierzyć!

Jechali długo, nie mówiąc do siebie ani słowa. Nagle jadący na przedzie Placek wstrzymał konia tak gwałtownie, że aż zarył się kopytami w ziemię.

— Czemu stanąłeś? - krzyknął Jacek. Placek w milczeniu wyciągnął przed siebie rękę.

— Zapiecek!

Kos usłyszawszy to wywinął kozła w powietrzu i poleciał w powrotną drogę.

Chłopcy patrzyli długo w nabożnym milczeniu. Tyle lat, tyle lat… Tyle historii i zdarzeń… Tyle mąk i utrapień… Byli na świecie i nic tam nie znaleźli. O, nie! coś znaleźli: serca własne. Wyłowili je jak złote ryby w wielkim morzu tęsknoty. Wracają teraz z takim cudownym darem do tej, którą opuścili niegodnie. Chcieliby gorącymi zaświadczyć łzami, że ją teraz miłują ponad wszystko na świecie, lecz czy ich przyjmie? Czy ich nie odpędzi od proga jak włóczęgów?

— O, Boże — modlił się Placek — spraw, niech nam serce matczyne przebaczy. Ukarz nas wedle sprawiedliwości, lecz niech matka nasza będzie szczęśliwa!

Jacek łkał cichutko.

Już w srebrzystej niebieskości wieczoru widać było krzywą wieżę Zapiecka. Oni jechali powoli, z lękiem niezmiernym i razem z niezmierną radością. Dusze mieli pełne drżeń, a serca pełne miłości.

Kiedy przybyli na wzgórze, skąd jak na dłoni widać było ich miasteczko, koń Jacka targnął się w bok, jakby się czegoś przestraszył.

— Ktoś tu jest przed nami — szepnął Placek.

— Mrok jest, nie widać dobrze… To pod krzyżem siedzi jakaś kobieta… Co tam robicie, kobieto? — zapytał Jacek.

— Czekam tu z ostatnim bochenkiem chleba — ozwał się słodki głos.

— Na kogo czekacie, dobra niewiasto?

— Na synów moich, którzy mogą wrócić głodni..

— O Jezu — mówił w gorączce Placek — ten głos!.. ten głos!.. Matko! — krzyknął nagle i jakby go wiatr zwiał z siodła, zeskoczył z konia.

Po chwili staruszka mieszała łzy swoje z ich łzami.

— Czy nie jesteście głodni? — pytała łkając.

— O, nie matko słodka, najdroższa matko. A ty, czy dawno jadłaś?

— Przed wielu, wielu dniami — mówiła szczęśliwa — ale ten chleb jest dla was.

Chłopcy całowali jej nogi.

W oddali, w miasteczku, zaczęto dzwonie na Anioł Pański. Z nieba zaczęły padać bez szelestu wieczorne lilie i róże.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «O dwoch takich co ukradli ksiezyc» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Корнель Макушинский - Пан Ниточка
Корнель Макушинский
Алексей Макушинский - Остановленный мир
Алексей Макушинский
Корнель Филипович - Тени
Корнель Филипович
Корнель Макушинский - Пан Ниточка. Сказка
Корнель Макушинский
Алексей Макушинский - Макс
Алексей Макушинский
libcat.ru: книга без обложки
Неизвестный Автор
Алексей Макушинский - Город в долине
Алексей Макушинский
Отзывы о книге «O dwoch takich co ukradli ksiezyc»

Обсуждение, отзывы о книге «O dwoch takich co ukradli ksiezyc» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x