Robin Cook - Zaraza

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Zaraza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaraza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaraza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na stół sekcyjny Jacka Stapletona trafiają zwłoki pacjenta jednego z nowojorskich szpitali. Patolog ze zdumieniem konstatuje, że umarł on na…dżumę. Wkrótce podobne przypadki zaczynają się mnożyć, a choroby, z którymi styka się Stapleton, są coraz dziwniejsze. Wszystko wskazuje na celowe zarażenie. Zaniepokojony patolog wszczyna prywatne śledztwo. Wpada na trop iście makiawelicznej intrygi, w której istotną rolę odgrywa niezwykla, piękna kobieta…

Zaraza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaraza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nagle odległy, ale ostry jęk maszynerii gwałtownie przyspieszył bicie serca Jacka. Od razu wiedział, co to jest -winda!

Z rosnącą paniką rozpoczął szaleńcze poszukiwania drzwi wyjściowych. Wyposażenie laboratorium przykuło jego uwagę i zapomniał o drzwiach. Szybko je znalazł, lecz pomyślał, że do tego czasu winda mogła zbliżyć się do czwartego piętra.

Pierwszą myślą było wyskoczyć z laboratorium, pobiec schodami na dach, stamtąd wrócić do budynku i opuścić go normalną drogą, gdy mężczyzna wejdzie już do siebie. Ale teraz, słysząc nadjeżdżającą windę, bał się, że zostanie rozpoznany. Oznaczało to konieczność opuszczenia laboratorium drogą, którą wszedł do środka. Winda zatrzymała się, w drzwiach zazgrzytał klucz. Jack zdał sobie sprawę, że za późno na ucieczkę.

Musiał się szybko ukryć, najlepiej w pobliżu drzwi wyjściowych. Trzy metry od nich zauważył kolejne drzwi. Otworzył je i wszedł. Znalazł się w łazience. Zamknął się w niej. Liczył na to, że mężczyzna w kapturze będzie miał inne sprawy w głowie niż mycie rąk czy korzystanie z toalety.

Ledwie zdążył się ukryć, usłyszał otwierane drzwi wejściowe. Mężczyzna wszedł i szybkim krokiem poszedł w głąb pomieszczenia. Odgłos jego kroków cichł, w końcu zamilkł.

Przez sekundę Jack wahał się. Obliczał, ile czasu będzie potrzebował, aby dostać się do drzwi i otworzyć je. Wierzył, że gdy znajdzie się na schodach, ucieknie. Wiedział, że jest w doskonałej formie i da sobie radę.

Tak cicho, jak to tylko możliwe, otworzył drzwi łazienki. Najpierw uchylił je nieznacznie, aby słyszeć, co się dzieje na zewnątrz. Cisza. Powoli otworzył szerzej. Zerknął przez szparę.

Ze swojego miejsca widział sporą część laboratorium. Mężczyzny nie dostrzegł. Pchnął jeszcze trochę i prześlizgnął się przez szparę. Spojrzał na drzwi wyjściowe. Kilka cali nad klamką była zasuwa.

Raz jeszcze zerknął w stronę laboratorium i nieco uspokojony podszedł do drzwi. Lewą ręką schwycił za klamkę, a prawą uniósł do zasuwy. Niespodziewanie pojawił się nowy problem. Zasuwa nie miała uchwytu. Z zewnątrz i od wewnątrz do jej zamykania i otwierania niezbędny był klucz. Był uwięziony!

Spanikowany, wrócił do łazienki. Był w potrzasku, jak te biedne zwierzęta na zapleczu laboratorium. Pozostała mu już tylko nadzieja, że mężczyzna opuści laboratorium, nie zaglądając do łazienki. Nie miało się jednak tak stać. Po kilku dręczących minutach drzwi do łazienki gwałtownie się otworzyły. Mężczyzna, już bez kaptura, wchodząc, wpadł na Jacka. Obaj głośno stęknęli.

Jack zamierzał powiedzieć coś inteligentnego, ale mężczyzna wycofał się i trzasnął drzwiami tak mocno, że na podłogę spadła zasłonka od prysznica razem z podtrzymującą ją żerdzią.

Jack nie zwlekając, doskoczył do drzwi, złapał za klamkę i naparł na nie. Obawiał się zamknięcia na klucz. Drzwi jednak otworzyły się bez oporu. Wypadł z łazienki, ledwo utrzymując równowagę. Kiedy stanął pewnie na nogach i rozejrzał się po laboratorium, stwierdził, że mężczyzna zniknął.

Skierował się do kuchni i otwartego okna. Nie miał innego wyboru. Zdążył wyjść z salonu, gdy okazało się, że mężczyzna pobiegł w tę samą stronę, żeby wyjąć z szuflady stolika wielki rewolwer. Gdy Jack się pojawił, mężczyzna wycelował broń i rozkazał Jackowi zatrzymać się.

Bez zwłoki zastosował się do żądania. Nawet podniósł ręce do góry. Widząc wycelowany w siebie tak wielki rewolwer, chciał wyglądać na chętnego do współpracy.

– Co tu robisz, do diabła? – sapnął mężczyzna. Na czoło opadły mu włosy i musiał odrzucić je do tyłu, by lepiej widzieć.

Ten gest pozwolił Jackowi bezbłędnie rozpoznać mężczyznę. To był Richard, szef techników laboratoryjnych z Manhattan General.

– Odpowiadaj! – warknął Richard.

Jack uniósł wyżej ręce, mając nadzieję, że tym gestem zadowoli Richarda na jakiś czas. Desperacko zaczął szukać powodu, który usprawiedliwiałby jego obecność w tym miejscu. Niestety nic nie przychodziło mu do głowy. W tych okolicznościach w ogóle nie potrafił wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi.

Nie spuszczał oczu z lufy, która znalazła się jakiś metr od jego nosa. Zauważył, że jej koniec drży, co oznaczać mogło, iż Richard jest zły, ale i bardzo zdenerwowany. Według Jacka taka kombinacja mogła okazać się niezwykle niebezpieczna.

– Zastrzelę cię, jeśli zaraz nie odpowiesz – syknął Richard.

– Jestem patologiem z zakładu medycyny sądowej. Prowadzę dochodzenie – odpowiedział Jack.

– Gówno! – wrzasnął Richard. – Patolodzy z sądówki nie włamują się do prywatnych mieszkań.

– Nie włamałem się. Okno było otwarte.

– Zamknij się! To to samo. Włamujesz się i wścibiasz nos w cudze sprawy.

– Przepraszam, ale może moglibyśmy o tym porozmawiać?

– Czy to ty przysłałeś tę fałszywą paczkę?

– Jaką paczkę? – zapytał niewinnie Jack.

Richard zmierzył Jacka wzrokiem.

– Masz nawet na sobie strój fałszywego doręczyciela. Sprawiłeś sobie wiele zachodu.

– O czym ty mówisz? Zawsze się tak ubieram, kiedy nie pracuję. – Jack brnął dalej.

– Gówno! – powtórzył Richard. Lufą wskazał jeden z tapczanów. – Siadaj!

– Już dobrze – spokojnie powiedział Jack. – Pytaj, tylko mógłbyś być nieco milszy. – Pierwszy szok minął i zaczęła wracać mu wyobraźnia i spryt. Usiadł na wskazanym miejscu.

Richard tymczasem wycofał się w stronę witryny z bronią, nie spuszczając z Jacka oczu ani na ułamek sekundy. Wyjął z kieszeni klucze i nie patrząc, co robi, starał się otworzyć witrynę.

– Może mógłbym ci pomóc? – zapytał Jack.

– Zamknij się! – wrzasnął znowu Richard. Ręka z kluczem trzęsła się.

Wreszcie udało mu się otworzyć oszklone drzwi, sięgnął do środka i wyjął parę kajdanek.

– To niezwykle poręczne mieć taki drobiazg pod ręką -zauważył Jack.

Z kajdankami w dłoni i lufą rewolweru wycelowaną w twarz Jacka, Richard zbliżył się do swojej ofiary.

– Coś ci powiem – zaczął Jack. – Może zadzwonimy na policję. Przyznam się i zamkną mnie. Będziesz miał mnie z głowy.

– Zamknij się! – rozkazał Richard. Gestem nakazał mu wstać.

Jack znowu bez zmrużenia oka zastosował się do żądania. Wstał i podniósł ręce.

– Ruszaj! – nakazał Richard, wskazując na środek laboratorium.

Jack wycofywał się tyłem. Bał się spuścić wzrok z broni. Richard nadal szedł w jego kierunku z kajdankami w lewej ręce.

– Do kolumny!

Jack podszedł do jednej z licznych kolumn podtrzymujących konstrukcję budynku i oparł się o nią.

– Twarzą! – polecił Richard. Jack posłusznie odwrócił się.

– Obejmij ją rękami i spleć palce!

Kiedy zrobił, co mu kazano, poczuł zaciskające się na nadgarstkach bransoletki kajdanek. Został przykuty do kolumny.

– Czy pozwolisz, że usiądę? – zapytał.

Nie uzyskał odpowiedzi. Richard zniknął w części mieszkalnej. Jack usiadł więc spokojnie na podłodze. Najwygodniej było siedzieć, obejmując kolumnę nogami tak jak rękoma.

Słyszał, że Richard dzwoni do kogoś. Kiedy usłyszał rozmowę, pomyślał, czy nie krzyknąć o pomoc, ale natychmiast uznał pomysł za chybiony. Richard mógłby się bardziej jeszcze zdenerwować, a poza tym ktoś, do kogo dzwonił, niewiele by dbał o wołania Jacka.

– Jest tutaj Jack Stapleton – zaczął Richard bez wstępów. – Złapałem go w mojej cholernej łazience. Dowiedział się o laboratorium Frazera i węszył tu. Wiem, co mówię. Tak jak Beth Holderness w laboratorium.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaraza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaraza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Contagion
Robin Cook
Robin Cook - Chromosom 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Отзывы о книге «Zaraza»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaraza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x