Robin Cook - Zaraza

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Zaraza» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Zaraza: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Zaraza»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Na stół sekcyjny Jacka Stapletona trafiają zwłoki pacjenta jednego z nowojorskich szpitali. Patolog ze zdumieniem konstatuje, że umarł on na…dżumę. Wkrótce podobne przypadki zaczynają się mnożyć, a choroby, z którymi styka się Stapleton, są coraz dziwniejsze. Wszystko wskazuje na celowe zarażenie. Zaniepokojony patolog wszczyna prywatne śledztwo. Wpada na trop iście makiawelicznej intrygi, w której istotną rolę odgrywa niezwykla, piękna kobieta…

Zaraza — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Zaraza», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Żona nie była jedyną osobą, która wtedy zginęła – powiedział z wahaniem. – Straciłem również dwie córki. Zginęły w katastrofie lotniczej.

Teresa z trudem przełknęła ślinę. Czuła, że coś ściskają za gardło. Nie spodziewała się takich wieści.

– Problem w tym, że czuję się cholernie winny – kontynuował. – Gdyby nie ja, nie znalazłyby się na pokładzie tego samolotu.

Teresa coraz bardziej wczuwała się w jego położenie. Po kilku chwilach odezwała się:

– Ja także nie byłam do końca szczera. Powiedziałam, że straciłam dziecko. Nie powiedziałam tylko, że to było nie narodzone dziecko i że wtedy, gdy je straciłam, straciłam również szansę na następne. A na dodatek mężczyzna, którego poślubiłam, opuścił mnie.

Przez kilka minut milczeli. W końcu Jack przerwał ciszę.

– Brzmi to tak, jakbyśmy chcieli się przelicytować w osobistych tragediach – powiedział, zdobywając się na uśmiech.

– Jak para nieszczęść – dodała Teresa. – Mój psychoanalityk byłby zachwycony.

– Oczywiście, proszę, aby wszystko, co powiedziałem, zostało między nami – wyjaśnił Jack.

– Nie bądź niemądry. To samo przecież dotyczy ciebie. Nikomu poza moim terapeutą nie opowiadałam tej historii.

Wyjawiwszy te najskrytsze tajemnice, oboje czuli wyraźną ulgę. Przeszli do weselszych spraw. Teresa, wychowana w Nowym Jorku, z zaskoczeniem dowiedziała się, że Jack od chwili przyjazdu prawie niczego nie widział. Obiecała zabrać go do Cloisters, jak tylko wiosna zadomowi się na dobre.

– Spodoba ci się – obiecała.

– Czekam z niecierpliwością – odpowiedział Jack.

Rozdział 23

Poniedziałek, godzina 7.30, 25 marca 1996 roku

Jack był zły na siebie. Miał w sobotę czas na kupienie nowego roweru, ale nie zrobił tego. W konsekwencji musiał znowu jechać do pracy metrem, chociaż myślał i o joggingu. Kłopot z joggingiem polegał na tym, że po przybyciu do biura musiałby się przebrać w świeże ubranie. Aby w przyszłości nie martwić się tym, zabrał ze sobą w torbie rzeczy na zmianę.

Szedł od strony Pierwszej Avenue i do budynku wszedł od frontu. Przeszedł przez oszklone drzwi i ze zdziwieniem stwierdził, że w hallu czeka wiele rodzin. Nie zdarzało się dotychczas, aby o tak wczesnej porze przebywało tu równie wiele osób. Coś się musiało wydarzyć, wywnioskował.

Wszedł do zastrzeżonej części budynku. Przy biurku zajmowanym przez ostatni tydzień przez Laurie siedział George Fontworth.

Żałował, że minęła zmiana Laurie i przyszła kolej na George'a. Był niskim, nieco zbyt tęgim mężczyzną, o którym Jack nie miał dobrego zdania. W pracy był powierzchowny i często zdarzało mu się przeoczyć coś ważnego.

Ignorując George'a, Jack podszedł do Vinniego i odsuwając gazetę, spojrzał na swego współpracownika.

– Dlaczego w hallu jest tyle ludzi? – zapytał Vinniego.

– Ponieważ w Manhattan General mamy małą katastrofę – odpowiedział za Vinniego George. Vinnie zaś potraktował Jacka lekceważąco i wrócił do gazety.

– Jaką katastrofę? – zapytał Jack.

George stuknął palcem w stos teczek.

– Cała seria zgonów z powodu meningokoków – odpowiedział. – Grozi wybuchem epidemii. Mamy już osiem przypadków.

Jack szybko podszedł do biurka i chwycił pierwszą lepszą teczkę. Otworzył ją i przerzucając kartki, zatrzymał się na raporcie dochodzeniowym. Szybko go przeglądając, dowiedział się, że pacjent nazywał się Robert Caruso i że był pielęgniarzem na oddziale ortopedycznym.

Rzucił teczkę z powrotem na biurko i dosłownie wybiegł do skrzydła, gdzie mieściły się pokoje asystentów. Ulżyło mu, gdy ujrzał Janice jak zwykle pracującą po godzinach.

Wyglądała strasznie. Cienie pod oczyma były tak ciemne, że można by pomyśleć, że ktoś ją pobił. Odłożyła ołówek i odchyliła się do tyłu. Pokręciła głową.

– Muszę sobie znaleźć inną pracę – stwierdziła. – Pierwszy przypadek przywieziono około osiemnastej trzydzieści. Najwidoczniej pacjent zmarł o osiemnastej.

– Ten z ortopedii? – zapytał Jack.

– Skąd wiesz?

– Po prostu zobaczyłem teczkę pielęgniarza z ortopedycznego.

– Ach tak, to Caruso – potwierdziła, ziewając. Przeprosiła i ciągnęła dalej: – W każdym razie zaczęłam dzwonić tuż po jedenastej. No i od tej pory non stop. Całą noc jeździłam w tę i z powrotem. Wróciłam tu dopiero dwadzieścia minut temu. To straszne. Jedną ze zmarłych jest dziewięcioletnia dziewczynka. Co za tragedia.

– Łączyło ją coś z wcześniej zmarłymi?

– Była bratanicą pierwszej ofiary.

– Odwiedzała wujka?

– Wczoraj około południa. Chyba nie myślisz, że to mogło spowodować śmierć, prawda? Przecież widziała się z nim ledwie dwanaście godzin przed zgonem.

– W pewnych okolicznościach meningococcus posiada przerażające zdolności i zabija niewiarygodnie szybko. Potrafi spowodować śmierć w ciągu kilku godzin.

– W szpitalu panuje panika.

– Nie dziwię się. Jak się nazywa pierwsza ofiara?

– Carlo Pacini. Ale to wszystko, co o nim wiem. Przywieźli go jeszcze przed moją zmianą. Zajmował się nim Steve Mariott.

– Mogę cię prosić o przysługę?

– To zależy jaką. Jestem piekielnie zmęczona.

– Przekaż jedynie Bartowi, że chciałbym, abyście wy, asystenci medyczni, otrzymali kompletną dokumentację pierwszych spraw z każdej serii chorób. Ułóżmy to tak: Nodelman – dżuma, Hard – tularemia, Lagenthorpe – gorączka Gór Skalistych i Pacini – meningococcus. Sądzisz, że mogą być problemy?

– Absolutnie – uznała Janice. – To wszystko są poważne przypadki.

Jack wstał i klepnął Janice w plecy.

– Może w drodze do domu wstąpiłabyś do kliniki – zaproponował. – Troszkę chemioprofilaktyki nie byłoby chyba głupim pomysłem.

Janice otworzyła szeroko oczy.

– Sądzisz, że to konieczne?

– Lepiej dmuchać na zimne. W każdym razie przedyskutuj to z jakimś specjalistą od chorób zakaźnych. Lepiej się na tym znają niż ja. Jest też szczepionka czterowalentna, ale działa dopiero po kilku dniach.

Jack pośpieszył z powrotem do biura George'a i poprosił o teczkę Carlo Paciniego.

– Nie mam jej – oznajmił George. – Laurie zajrzała tu przed tobą i gdy usłyszała, co się dzieje, poprosiła o pierwszy przypadek i wzięła teczkę.

– Gdzie ona teraz jest?

– Na górze, u siebie – zza gazety doleciała odpowiedź Vinniego.

Jack popędził do biura Laurie. Inaczej niż Jack, Laurie przed każdą autopsją najpierw dokładnie zapoznawała się z dokumentacją.

– Dość przerażające, powiedziałabym – zauważyła, gdy tylko Jack wszedł do pokoju.

– Okropne – zgodził się. Przyciągnął sobie krzesło należące do koleżanki Laurie, postawił po drugiej stronie biurka i usiadł. – Stało się to, czego się tak obawiałem. Może wybuchnąć prawdziwa epidemia. Czego się dowiedziałaś o tym przypadku?

– Niewiele – stwierdziła szczerze. – Został przyjęty w sobotę wieczorem ze złamanym biodrem. Właściwie miał problemy z kruchymi kośćmi. W ciągu ostatnich pięciu lat cierpiał z powodu całej serii różnych złamań.

– Pasuje jak ulał – stwierdził Jack.

– Do czego?

– Wszystkie pierwsze przypadki z ostatnich dni to pacjenci cierpiący na jakieś choroby przewlekłe – wyjaśnił Jack.

– Wiele hospitalizowanych osób cierpi na przewlekłe choroby – zauważyła Laurie. – Prawdę powiedziawszy, większość z nich. Czy to musi mieć coś wspólnego ze sprawą?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Zaraza»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Zaraza» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Contagion
Robin Cook
Robin Cook - Chromosom 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Отзывы о книге «Zaraza»

Обсуждение, отзывы о книге «Zaraza» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x