Robin Cook - Chromosom 6

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Chromosom 6» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chromosom 6: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chromosom 6»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z kostnicy znikaja zwłoki Carla Franconiego, znanej postaci świata przestępczego. Kilka dni później trafiają one, mocno okaleczone, na stół autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace się pytania prowadzą aż do Gwinei Równikowej…

Chromosom 6 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chromosom 6», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak na razie jest dobrze – skomentował Jack.

Warren pierwszy dotarł do ulicy. Kiedy wyjrzał za narożnik domu, natychmiast wyciągnął rękę, aby zatrzymać pozostałych i sam cofnął się o krok.

– Tędy nie przejdziemy. Zablokowali ulicę – oznajmił.

– Och – wystraszyła się Laurie. – Mogli zablokować cały obszar.

– Pamiętacie elektrownię, którą widzieliśmy? – powiedział Jack.

Skinęli potwierdzająco.

– Musi mieć połączenie ze szpitalem. Założę się, że jest tunel.

– Może – zastanowił się Warren. – Ale nie wiemy, jak go znaleźć. Poza tym, nie podoba mi się powrót do budynku pełnego dzieciaków z automatami.

– To spróbujmy przejść przez plac – zaproponował Jack.

– W stronę miejsca, gdzie widzieliśmy żołnierzy? – zapytała Laurie z dezaprobatą.

– Jeżeli są w szpitalu, nie powinniśmy mieć kłopotów.

– Coś w tym jest – odezwała się Natalie.

– Oczywiście zawsze możemy się poddać i przeprosić za zamieszanie. Co nam mogą zrobić poza wykopaniem stąd? Myślę, że mam to, po co przyjechałem, więc reszta nie martwi mnie w najmniejszym stopniu – stwierdził Jack.

– Ty chyba żartujesz – odezwała się Laurie. – Nie sądzę, żeby twoje przeprosiny wystarczyły. Warren pobił tamtego mężczyznę, mamy na sumieniu coś więcej niż tylko wdarcie się na cudzy teren.

– Żartuję aż do bólu – przyznał Jack. – Ale ten facet przyłożył nam lufę do głowy. To jest jakieś usprawiedliwienie naszego zachowania. Poza tym możemy im zostawić trochę franków. Zdaje się, że one rozwiązują wszystkie problemy w tym kraju.

– Ale przez posterunek na szosie nas nie przepuściły – przypomniała Laurie.

– Dobra, wszystkie oprócz wpuszczenia nas tutaj. Będę jednak bardzo zaskoczony, jeżeli również nie pomogą stąd wyjechać.

– Musimy coś zrobić – odezwał się Warren. – Strażacy pozwalają ludziom wchodzić z powrotem do budynku. Za chwilę będziemy stać sami w tym piekielnym słońcu.

– Są – powiedział Jack, wyciągając z kieszeni okulary przeciwsłoneczne. Włożył je i powiedział: – Spróbujmy przejść przez plac, zanim wrócą żołnierze.

Jeszcze raz ruszyli spokojnym, spacerowym krokiem. Doszli prawie do trawnika, kiedy ich uwagę wzbudziło jakieś poruszenie przy drzwiach szpitala. Zauważyli grupę Arabów przepychających się obok wchodzących do budynku pracowników. Wysypali się na parking z powiewającymi krawatami i rozbieganymi oczami. Wszyscy trzymali w rękach pistolety automatyczne. Za Arabami pojawiło się kilku żołnierzy. Z trudnością łapali oddech, lustrując okolicę. Warren zastygł, reszta również.

– Nie podoba mi się to – powiedział Warren. – Dysponują taką siłą ognia, że mogliby obrabować Chase Manhattan Bank.

– Przypominają mi trochę Gliny z Keyston [12]– zażartował Jack.

– Jakoś nie widzę w tym nic zabawnego – powiedziała Laurie.

– Wiem, że to dziwnie brzmi, ale chyba powinniśmy wrócić do budynku – stwierdził Warren. – Za moment zaczną się zastanawiać, dlaczego stoimy tu w tych fartuchach.

Zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć na sugestię Warrena, na plac wyszedł Cameron w towarzystwie dwóch ludzi. Jeden z towarzyszących mu mężczyzn ubrany był tak jak on – najwidoczniej też członek ochrony. Drugi był niższy i miał bezwładne ramię. On też był ubrany w mundur w kolorze khaki, ale nie miał przy sobie żadnego wojskowego wyposażenia, jak pozostali dwaj.

– Ufff – stęknął Jack. – Mam wrażenie, że za chwilę zostaniemy zmuszeni do przepraszania.

Cameron trzymał przy nosie zakrwawioną chustkę. Jednak nie zasłaniała mu ona widoku. Natychmiast dostrzegł Jacka i pozostałych i wskazał w tym kierunku.

– To oni! – krzyknął.

Marokańczycy i żołnierze w mgnieniu oka otoczyli intruzów i wycelowali w nich broń. Jack i pozostali bez słowa podnieśli ręce w górę.

– Ciekawe, czy zrobiłbym na nich wrażenie moją odznaką lekarza sądowego? – zastanawiał się Jack.

– Nie rób nic głupiego – ostrzegła Laurie.

Cameron i jego towarzysze bezzwłocznie podeszli do zatrzymanych. Krąg wokół Amerykanów bezszelestnie się rozstąpił. Siegfried podszedł najbliżej.

– Chcielibyśmy przeprosić za wszelkie niedogodności – zaczął Jack.

– Zamknij się! – warknął Siegfried. Obszedł całą czwórkę dookoła, przyglądając im się ze wszystkich stron. Kiedy wrócił do punktu wyjścia, zapytał Camerona, czy to ci ludzie, których nakrył w szpitalu.

– Żadnych wątpliwości – powiedział. Patrzył prosto w twarz Warrena. – Mam nadzieję, że mam pańskie pozwolenie.

– Oczywiście – odpowiedział Siegfried z lekkim skinieniem.

Cameron bez ostrzeżenia wziął zamach i uderzył Warrena w twarz. Rozległ się odgłos, jakby coś ciężkiego spadło na podłogę. Z ust Camerona wyrwał się jęk. Złapał się za rękę i zacisnął zęby. Warrenowi nie drgnął ani jeden mięsień. Nawet nie mrugnął.

Cameron zaklął pod nosem i wycofał się.

– Przeszukać ich – rozkazał Siegfried.

– Przykro nam, jeżeli… – znowu odezwał się Jack, ale Siegfried nie pozwolił mu dokończyć. Uderzył go otwartą dłonią w twarz na tyle mocno, że głowa Jacka odskoczyła w bok, a na policzku pozostał czerwony ślad.

Człowiek Camerona szybko pozbawił Jacka i pozostałych paszportów, portfeli, pieniędzy i kluczyków samochodowych. Przekazał je Siegfriedowi, który przejrzał je powoli. Kiedy doszedł do paszportu Jacka, podniósł oczy i przyjrzał mu się.

– Mówiono mi, że lubi pan sprawiać kłopoty – powiedział z pogardą.

– Ja raczej mówię o sobie "nieustępliwy".

– I arogancki – burknął z irytacją Siegfried. – Mam nadzieję, że ta nieustępliwość przyda się na coś, gdy trafisz w ręce tutejszych żołnierzy.

– Może moglibyśmy zadzwonić do ambasady amerykańskiej i rozwiązać tę niezręczną sytuację – zaproponował Jack. – Jak by nie było, jesteśmy urzędnikami państwowymi.

Siegfried uśmiechnął się, ale blizna wykrzywiła mu usta w wyrazie szyderstwa.

– Amerykańska ambasada? – zapytał z nie skrywaną pogardą. – W Gwinei Równikowej! A to dobre! Na nieszczęście dla was, znajduje się na wyspie Bioko. – Odwrócił się w stronę Camerona. – Zamknij ich w więzieniu, ale osobno kobiety i mężczyzn!

Cameron strzelił palcami w stronę swojego pomocnika. Najpierw chciał założyć im kajdanki. Kiedy ich zakuwano, on i Siegfried odsunęli się na bok.

– Naprawdę chcesz ich przekazać w ręce Gwinejczyków?zapytał Cameron.

– Jasne. Raymond powiedział mi wszystko o tym Stapletonie. Muszą zniknąć.

– Kiedy?

– Zaraz po wyjeździe Taylora Cabota. Chcę to wszystko utrzymać w tajemnicy.

– Rozumiem. – Cameron dotknął kapelusza i w eskorcie swoich ludzi odprowadził więźniów do cel w piwnicach ratusza.

ROZDZIAŁ 22

9 marca 1997 roku

godzina 16.15

Isla Francesca

– Dzieje się coś bardzo dziwnego – stwierdził Kevin.

– Ale co? Czy możemy mieć jakąś nadzieję? – zapytała Melanie.

– Gdzie mogą się podziewać pozostałe zwierzęta? – zastanowiła się Candace.

– Nie wiem, czy nabierać odwagi, czy zacząć się bać. Co jeśli urządziły sobie z drugą grupą prawdziwy Armagedon? [13]

– Boże Wszechmocny – przestraszyła się Melanie. – Nigdy o tym nie pomyślałam.

Kevin i obie kobiety od dwóch dni byli faktycznie więźniami. Nie pozwalano im opuścić małej groty ani na minutę, więc cuchnęło w niej teraz tak samo, a może i gorzej niż w dużej jaskini. Aby ulżyć swym potrzebom, musieli wchodzić do tunelu, który zamienił się w cuchnącą kloakę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chromosom 6»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chromosom 6» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Chromosome 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Robin Cook - Zaraza
Robin Cook
Отзывы о книге «Chromosom 6»

Обсуждение, отзывы о книге «Chromosom 6» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x