Robin Cook - Chromosom 6

Здесь есть возможность читать онлайн «Robin Cook - Chromosom 6» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Chromosom 6: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Chromosom 6»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Z kostnicy znikaja zwłoki Carla Franconiego, znanej postaci świata przestępczego. Kilka dni później trafiają one, mocno okaleczone, na stół autopsyjny Jacka Stapletona. Poszukiwania odpowiedzi na nasuwajace się pytania prowadzą aż do Gwinei Równikowej…

Chromosom 6 — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Chromosom 6», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Gdzie jest szpital? – pytał dalej Jack.

Saturnino pokazał przez ramię.

– W górę ulicy, aż dojdziecie do głównego placu miasta. To będzie duży budynek po lewej.

– Co oni tam robią? – spytał Jack.

Saturnino spojrzał na Jacka jak na wariata.

– Leczą ludzi – odparł w końcu.

– Ludzie z Ameryki przyjeżdżają, żeby leczyć się w tym szpitalu?

Saturnino wzruszył ramionami.

– Nie wiem dokładnie. – Wziął banknoty, które Jack położył na barze, i podszedł do kasy.

– Niezłe śledztwo – szepnęła z uśmiechem Laurie.

– To by było zbyt proste – zgodził się Jack.

Orzeźwieni chłodnym napojem wyszli całą grupą w palące słońce. Żołnierz stał w odległości kilkudziesięciu metrów i nadal nie zwracał na nich uwagi. Po krótkim spacerze po rozpalonym słońcem bruku doszli do zielonego skweru otoczonego domami przypominającymi rezydencje plantatorów.

– Przypomina mi to widoki z niektórych wysp Karaibów – zauważyła Laurie.

Pięć minut później weszli na otoczony drzewami plac miejski. Po przeciwnej stronie placu, pod rynkiem, leniwie rozłożyła się grupka żołnierzy, psując swoim widokiem idylliczny obrazek.

– Kurczę! To cały batalion – stwierdził Jack.

– Zdawało mi się, że powiedziałeś, iż skoro mają posterunek na drodze, w mieście nie będą potrzebowali wojska – przypomniała Laurie.

– Myliłem się – oświadczył Jack. – Ale nie ma powodów, by podchodzić do nich i przedstawiać się. Przed nami szpital i laboratorium.

Z narożnika placu budynek wyglądał podobnie jak większość domów w Cogo. Było jedno wejście wychodzące na plac, ale było i drugie z ulicy ciągnącej się wzdłuż szpitala po ich lewej stronie. Aby nie zwrócić na siebie uwagi żołnierzy, poszli do bocznego wejścia.

– Co zamierzasz powiedzieć, jeśli ktoś nas zacznie pytać? – odezwała się Laurie z pewną obawą. – Gdy wejdziemy do środka, na pewno ktoś nas zaczepi.

– Będę improwizować. – Pchnął drzwi, przytrzymał je i z zapraszającym ukłonem wpuścił przed sobą przyjaciół.

Laurie popatrzyła na Natalie i Warrena i wywróciła oczami. Jack, nawet najbardziej irytujący, i tak pozostawał czarujący.

Weszli do budynku i poczuli dreszcz rozkoszy. Nigdy dotąd klimatyzacja nie wywołała u nich równie przyjemnych odczuć. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, musiało pełnić funkcję luksusowego holu. Było wyłożone dywanową wykładziną, z klubowymi fotelami i kanapami. Jedną ścianę pokrywały półki z książkami. Niektóre były przymocowane pod kątem i prezentowały imponującą kolekcję gazet i czasopism od "Time'a" po "National Geographic". Parę osób siedziało wewnątrz, wszyscy byli pogrążeni w lekturze.

W przeciwległej ścianie za przesuwanymi szybami umieszczonymi na wysokości biurka, siedziała Murzynka w niebieskim fartuchu. Po prawej stronie od jej stanowiska znajdował się mały hol z wejściami do wind.

– Czy wszyscy ci ludzie mogą być pacjentami? – zastanowiła się Laurie.

– Dobre pytanie – odparł Jack. – Jakoś nie wydaje mi się. Wszyscy wyglądają na zbyt zdrowych i zadowolonych. Porozmawiajmy z sekretarką, czy kim ona tam jest.

Natalie i Warren byli onieśmieleni wystrojem szpitala. Bez słowa poszli za Jackiem i Laurie. Jack delikatnie zastukał w okno. Kobieta podniosła wzrok znad swojej pracy i odsunęła jedną z szyb.

– Przepraszam, nie zauważyłam, kiedy państwo weszli. Chce się pan wpisać na listę?

– Nie – odparł Jack. – W tej chwili mój organizm wypełnia wszystkie funkcje bez zarzutu.

– Słucham? – pytająco odpowiedziała kobieta.

– Przyszliśmy obejrzeć szpital, a nie korzystać z jego usług. Jesteśmy lekarzami.

– To nie jest szpital, tylko hotel. Jeżeli chcą państwo dostać się do szpitala, proszę albo wyjść na zewnątrz i wejść głównym wejściem, albo korytarzem po prawej przejść za podwójne oszklone drzwi.

– Dziękuję – odpowiedział Jack.

– Bardzo proszę – powiedziała kobieta. Kiedy się oddalali we wskazanym kierunku, wychyliła się i popatrzyła za nimi. Zdziwiona usiadła na swoim miejscu i sięgnęła po telefon.

Jack poprowadził całe towarzystwo przez wskazane drzwi. Natychmiast otoczenie nabrało bardziej znajomego wyglądu. Podłogi wyłożono linoleum, a ściany pomalowano na jasnozielony kolor. W powietrzu unosił się lekki zapach środków antyseptycznych.

– Teraz bardziej mi pasuje – skomentował Jack.

Weszli do pomieszczenia, którego okna wychodziły na plac. Pomiędzy oknami były duże drzwi wejściowe. Na podłodze leżały chodnik a na nich stały sofy i fotele ustawione tak, żeby można było wygodnie rozmawiać, ale była to tylko poczekalnia. I tym razem bez trudu zauważyli punkt informacyjny.

Jack zapukał, a siedząca wewnątrz kobieta uchyliła jedną z szyb. Również i ona była niezwykle uprzejma.

– Mamy do pani pytanie – zaczął Jack. – Jesteśmy lekarzami i chcielibyśmy się dowiedzieć, czy w tej chwili w szpitalu znajdują się pacjenci po transplantacji?

– Tak, oczywiście. Mamy jednego pacjenta – odpowiedziała sekretarka z wyrazem zmieszania na twarzy. – Pan Horace Winchester. Jest w pokoju 302, gotowy do wypisania.

– Świetnie – odparł Jack. – Jaki organ miał przeszczepiony?

– Wątrobę – odpowiedziała. – Czy państwo jesteście z grupy z Pittsburgha?

– Nie, jesteśmy z grupy z Nowego Jorku.

– Ach tak – odpowiedziała kobieta, ale widać było, że niczego nie rozumie.

– Dziękuję – odpowiedział Jack i skierował się z przyjaciółmi do windy, którą dostrzegł po prawej stronie.

– Szczęście wreszcie zaczęło nam dopisywać – zauważył podekscytowany. – Wygląda na to, że pójdzie łatwo. Może wystarczy tylko zajrzeć do informatora.

– Jeżeli to rzeczywiście jest takie proste – skomentowała Laurie.

– Prawda. Może więc lepiej wpaść do Horace'a i zasięgnąć informacji ze źródła.

– Człowieku – odezwał się Warren – to może ja i Natalie powinniśmy zostać na dole? Nie bardzo znamy się na szpitalach, wiesz, co mam na myśli?

– Chyba tak. Jednak sądzę, że powinniśmy trzymać się razem, gdybyśmy musieli dostać się do łodzi szybciej niż byśmy chcieli. Wiesz, o czym mówię? – Jack uśmiechnął się znacząco.

Warren skinął potakująco głową i Jack wcisnął przycisk windy.

Cameron McIvers przywykł do fałszywych alarmów. Właściwie większość informacji, jakie docierały do niego albo do Biura Ochrony, to były takie fałszywe alarmy. Dlatego gdy wchodził do części hotelowej, nie czuł się zaniepokojony. Jednak na tym, aby sprawdzić wszelkie możliwe zagrożenia, polegała jego praca albo w każdym razie taki był jeden z jego obowiązków.

Zbliżając się do informacji, zauważył, że w holu jak zwykle panuje cisza i spokój. Umocniło go to tylko w przekonaniu, że ten telefon, jak większość wcześniejszych, nie zapowiada nieszczęścia.

Zapukał w szybę, która natychmiast się odsunęła.

– Panno Williams – powiedział, dotykając na przywitanie ronda kapelusza. Podobnie jak inni funkcjonariusze, nosił mundur w kolorze khaki, a na głowie australijski kapelusz. Miał też skórzany pas z koalicyjką, do którego z prawej strony przytroczona była pochwa z berettą, a z lewej radiotelefon.

– Tamtędy poszli – powiedziała Corrina Williams podnieconym głosem. Podniosła się, wychyliła i wskazała palcem za narożnik.

– Spokojnie – odparł łagodnie Cameron. – O kim właściwie pani mówi?

– Nie podali żadnych nazwisk. Było ich czworo. Mówił tylko jeden. Powiedział, że jest lekarzem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Chromosom 6»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Chromosom 6» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Robin Cook - Foreign Body
Robin Cook
Robin Cook - Coma
Robin Cook
Robin Cook - Outbreak
Robin Cook
libcat.ru: книга без обложки
Robin Cook
Robin Cook - Vite in pericolo
Robin Cook
Robin Cook - Fever
Robin Cook
Robin Cook - Crisis
Robin Cook
Robin Cook - Critical
Robin Cook
Robin Cook - Acceptable Risk
Robin Cook
Robin Cook - Chromosome 6
Robin Cook
Robin Cook - Cromosoma 6
Robin Cook
Robin Cook - Zaraza
Robin Cook
Отзывы о книге «Chromosom 6»

Обсуждение, отзывы о книге «Chromosom 6» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x