Kathy Reichs - Dzień Śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień Śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zeszłam na rufę, wspięłam się na mostek i rozpracowałam kombinację na skrzynce z narzędziami tuż przy miejscu kapitana. Wydobyłam klucz, otworzyłam wejście na rufie, odsunęłam luk i zeszłam kilka stopni do głównej kabiny. W środku było zimno i pachniało drewnem i odświeżaczem powietrza o zapachu sosny. Otworzyłam boczne wejście i Katy podała jedzenie i torby, a potem sama weszła na pokład.
Bez słowa zostawiłyśmy wszystko w głównym salonie i obejrzałyśmy cały jacht, oceniając wystrój. To był nasz zwyczaj, robiłyśmy tak, od kiedy była bardzo mała, i nawet w zgrzybiałej starości będę tak robić zatrzymując się w nieznanym mi miejscu. Melanie Tess nie była aż tak mi nieznana, ale nie stałam na jej pokładzie pięć lat i bardzo chciałam zobaczyć, jakie zmiany wprowadził tu Sam.
Nieco poniżej głównego salonu i za nim odkryłyśmy kuchnię. Mieściła w sobie dwupalnikową kuchenkę, zlew i drewnianą lodówkę z zamrażarką w starym stylu. Parkiet na podłodze, ściany, tak jak wszędzie, z drewna tekowego. Po prawej stronie był kąt jadalny, z poduszkami w krzykliwych kolorach zielonym i różowym. Za kuchnią miałyśmy spiżarnię, toaletę i koję tak dużą, że mogłyby tam swobodnie spać dwie osoby.
Dalej w kierunku rufy znajdowała się kabina kapitańska z ogromnym łóżkiem i szafkami z lustrami. Podobnie jak główny salon i kąt jadalny, ściany były tekowe, a wyłożenie mebli z kolorowej bawełny. Katy z ulgą odkryła prysznic obok toalety.
– Jest super – powiedziała. – Mogę spać w koi?
– Jesteś pewna? – zapytałam,
– Absolutnie. Wygląda na superwygodną, uwiję sobie takie gniazdko, że pękniesz z zazdrości.
Roześmiałam się.
– A poza tym będę tutaj tylko dwie noce; ty weź większe łóżko.
– Dobrze.
– Popatrz, to chyba wiadomość dla ciebie. – Wzięła ze stołu kopertę i mi ją podała,
Rozerwałam kopertę i wyjęłam karteczkę.
Woda i elektryczność podleczone, więc wszystko powinno być
w porządku. Zadzwoń do mnie, kiedy się już urządzisz.
Pójdziemy cos zjeść. Baw się dobrze.
Sam
Zaniosłyśmy całe nasze jedzenie do kuchni, potem Katy poszła się rozpakować, a ja wykręciłam numer Sama.
– Witaj, już się urządziłyście?
– Jesteśmy tu od dwudziestu minut. Jacht wygląda pięknie, Sam. Nie mogę uwierzyć, że to ta sama łódź.
– Wymagało to tylko trochę pieniędzy i siły mięśni.
– To widać. Schodzisz czasem na pokład?
– O, tak. Dlatego zainstalowałem telefon i sekretarkę. Może to trochę za dużo jak na wyposażenie łodzi, ale muszę być w kontakcie z innymi. Ty też dzwoń, gdzie chcesz. Bez skrępowania.
– Dzięki, Sam. Jestem ci naprawdę wdzięczna.
– Kurczę, nie korzystam z niej zbyt często. A ktoś powinien.
– Jeszcze raz dzięki.
– Może skoczymy na obiad?
– Naprawdę nie chciałabym nadużywać twojej…
– Do diabła, ja też muszę coś jeść. Zrobimy tak: Idę na rynek rybny Gaya kupić ryby, bo Melanie na jutro ma coś ekstra przygotować. Spotkajmy się w Factory Creek Landing. To jest po prawej stronie, zaraz za restauracją Olliego, tuż przed mostem. Niezbyt wytworne miejsce, ale podają świetne krewetki.
– O której?
– Teraz jest za dwadzieścia siódma, może o wpół do ósmej. Zdążę do garażu po Harleya.
– Pod jednym warunkiem. Ja płacę.
– Twarda z ciebie kobieta, Tempe.
– Nie zadzieraj ze mną.
– Jutro nadal aktualne?
– Jeżeli ci pasuje. Nie chcę…
– Dobra. Dobra. Mówiłaś jej?
– Jeszcze nie. Ale się domyśli, jak tylko się spotkacie. Do zobaczenia za godzinę.
Rzuciłam torbę na łóżko i wyszłam na mostek. Słońce zachodziło, jego ostatnie promienie malowały świat na karmazynowo. Zalewało czerwienią moczary po mojej prawej stronie i zabarwiało białego ibisa stojącego w trawie. Sylwetka mostu do Beaufort rysowała się czarno na różowym tle, jak kręgosłup jakiegoś prehistorycznego potwora na de nieba. Z naszego małego mola widać było łodzie w przystani miejskiej po drugiej stronie rzeki.
Chociaż się ochłodziło, powietrze nadal było bardzo przyjemne. Lekki wiatr bawił się z pasmami moich włosów.
– To jaki mamy plan?
Katy stanęła przy mnie. Spojrzałam na zegarek.
– Spotykamy się z Samem Rayburnem za pół godziny i idziemy na obiad.
– Z jakim Samem Rayburnem?
– Burmistrzem Beaufort i moim starym przyjacielem.
– Ile ma lat?
– Starszy ode mnie. Ale wciąż chodzi o własnych siłach. Polubisz go.
– Zaraz. – Wskazała mnie palcem, a wyraz jej oczu powiedział mi, że w umyśle formułowała się myśl. Nagle przebłysk. – To nie jest ten facet od małp?
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
– To tam idziemy jutro? Nie, nie mów. Jasne, że tak. To dlatego musiałam robić te testy!
– I zrobiłaś je, co?
– Odwołaj miejsce w sanatorium – powiedziała, wyciągając rękę. – Nie mam gruźlicy.
Kiedy przyszłyśmy do restauracji, motocykl Sama stał już na parkingu. Kupiony w zeszłym roku, razem z lotusem, jachtem i małym samolotem silnikowym należał do ulubionych zabawek Sama. Nigdy nie wiem, czy on się w ten sposób broni przed kryzysem wieku średniego, czy też próbuje całą swoją uwagę skupić na czynnościach ludzkich, po latach poświęconych czynnościom wykonywanym przez naczelne.
Chociaż jest ode mnie o dziesięć lat starszy, jesteśmy przyjaciółmi od ponad dwudziestu lat. Spotkaliśmy się, kiedy ja byłam studentką drugiego roku, a on skończył dwa lata wcześniej. Podejrzewam, że ciągnęło nas do siebie, bo życie każdego z nas było tak różne od życia drugiego.
Sam jest Teksańczykiem, jedynym dzieckiem żydowskich właścicieli pensjonatu. Kiedy Sam miał piętnaście lat, jego ojciec zginął broniąc kasy, w której było dwanaście dolarów. Po śmierci męża pani Rayburn popadła w depresję, z której już nigdy nie wyszła. Na chłopaka spadł ciężar prowadzenia interesu, kończenia szkoły średniej i opieki nad matką. Kiedy zmarła siedem lat później, sprzedał pensjonat i wstąpił do marynarki. Nie mógł sobie znaleźć miejsca i niczym się nie interesował.
Życie w armii uczyniło z niego tylko większego cynika. Na obozie dla rekrutów błazeństwa jego nowych kolegów wyjątkowo go denerwowały i coraz bardziej się w sobie zamykał. Podczas pobytu w Wietnamie godzinami obserwował ptaki i zwierzęta, traktując to jako ucieczkę przed horrorem, który rozgrywał się wokół niego. Cała ta rzeź go bulwersowała i czuł się niezwykle winny biorąc w tym udział. Niewinne zwierzęta, nie motywowane przez, skomplikowane schematy stworzone po to, by zabijać należących do tego samego gatunku, stanowiły kontrast. Szczególnie interesowały go małpy, ich uporządkowane społeczności i sposoby, jakich używały rozwiązując konflikty, nie stosują przy tym niepotrzebnej przemocy. Po raz pierwszy Sam był, prawdziwie zafascynowany.
Wrócił do Stanów i wstąpił na Uniwersytet Illinois w Champaign-Urbana. Tytuł licencjata otrzymał po trzech latach i kiedy go poznałam, był asystentem na wydziale podstaw zoologii, gdzie zostałam przydzielona. Wśród studentów był znany ze swojego temperamentu, ostrego języka i skłonności do irytacji. Uczulony był zwłaszcza na studentów tępych i nie przygotowanych do zajęć. Oprócz tego był skrupulatny i wymagający, ale wyjątkowo sprawiedliwy przy ocenianiu pracy studentów.
Kiedy go lepiej poznałam, stwierdziłam, że lubił tylko kilka osób, ale ci, którzy zaliczali się do tego ścisłego grona, cieszyli się jego wyjątkową lojalnością. Powiedział mi kiedyś, że po tylu latach spędzonych wśród małp nie pasował już do społeczności ludzi. Małpia perspektywa, jak ją nazwał, ukazała mu śmieszność zachowań ludzkich.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień Śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.