Kathy Reichs - Dzień Śmierci

Здесь есть возможность читать онлайн «Kathy Reichs - Dzień Śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dzień Śmierci: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień Śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Andrew Ryan, detektyw z Wydziału Zabójstw, znowu może pomóc w rozwikłaniu zagadki Tempe, a przy okazji i…sobie! Bo prywatnie samotność doskwiera przecież obojgu…

Dzień Śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień Śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Główny budynek Sharon Hall wybudowany został w tysiąc dziewięćset trzynastym roku jako dom mieszkalny dla miejscowego magnata handlu drewnem. Po śmierci jego żony w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym czwartym, georgiański w stylu dom o powierzchni blisko siedmiuset metrów kwadratowych podarowano Queens College. Najpierw znajdował się tam wydział muzyki, a w połowie lat osiemdziesiątych posiadłość została sprzedana i rezydencję z wozownią przerobiono na mieszkania. Dobudowano skrzydła i aneksy z dziesięcioma dodatkowymi domami, zachowując styl głównego budynku. Stare cegły ze ściany dziedzińca użyto przy budowie nowych budynków, a styl okien, gzymsów i podłóg z twardego drewna zbliżono do stylu z tysiąc osiemset trzynastego.

Na początku lat sześćdziesiątych przy Annexie pojawiła się altana i niewielki budynek, który miał służyć jako letnia kuchnia. Nikt w końcu z tego nie korzystał, potem przed dwadzieścia lat było schowkiem. W dziewięćdziesiątym trzecim członek zarządu Nations Bank kupił Annex i zrobił z niego dom mieszkalny, włączając altanę do głównej części mieszkalnej. Właśnie wtedy rozpadało się moje małżeństwo i ta sytuacja zmusiłam mnie do poszukania nowego miejsca zamieszkania. Miałam nieco ponad siedemdziesiąt pięć metrów kwadratowych rozmieszczonych na dwóch piętrach i chociaż było trochę ciasno, to kochałam to miejsce.

Jedynym dźwiękiem było wolne, rytmiczne tykanie mojego zegara. To znaczy, że był tu Pete. To on nakręcił zegar. Zawołałam Birdiego, ale się nie pojawił. Powiesiłam kurtkę w szafie w holu i wtaszczyłam walizę po wąskich schodkach do sypialni.

– Bird?

Żadnego miau, zza rogu nie wysunęła się biała mordka.

W kuchni na dole znalazłam leżącą na stole wiadomość. Birdie był nadal u Pete'a, który w środę jechał na dzień lub dwa do Denver i chciał, bym odebrała kota najpóźniej jutro. Światełko sekretarki migało jak zwariowane.

Sprawdziłam godzinę. Wpół do jedenastej. Naprawdę nie chciało mi się wychodzić.

Wykręciłam numer Pete'a. Przez tyle lat to był mój numer telefonu. Wyobraziłam sobie telefon na ścianie w kuchni, nacięcie w kształcie litery V w obudowie. Dobrze nam było w tamtym domu, zwłaszcza w kuchni z wielkim kominkiem i ogromnym stołem z sosnowego drewna. Goście zawsze szli do kuchni, gdziekolwiek bym ich nie kierowała.

Włączyła się sekretarka i glos Pete'a poprosił o zostawienie krótkiej wiadomości. Zostawiłam. Zadzwoniłam do Harry. To samo, tym razem odezwał się mój głos.

Odsłuchałam swoje wiadomości. Pete. Szef mojego departamentu. Dwoje studentów. Przyjaciółka zapraszająca mnie na przyjęcie na zeszły wtorek. Moja teściowa. Dwa razy odłożona słuchawka. Moja najlepsza przyjaciółka Anna. Żadnych min lądowych. Zawsze odczuwam ulgę, kiedy żaden z kilku monologów nie informuje o katastrofie, która właśnie miała albo ma miejsce.

Zjadłam mrożoną pizzę i kończyłam się rozpakowywać, kiedy zadzwonił telefon.

– Jak podróż?

– Nieźle. Jak zwykle.

– Bird twierdzi, że poda cię do sądu.

– Za co?

– Za porzucenie.

– Może dojść do sprawy. Będziesz go reprezentował?

– Jeśli zbierze zaliczkę.

– Co się dzieje w Denver?

– Zeznania. Nic nowego.

– Mogę przyjść po Birdiego jutro? Jestem na nogach od szóstej i jestem wykończona.

– Podobno odwiedziła cię Harry?

– To nie jest tak – odburknęłam. Moja siostra zawsze była źródłem nieporozumień między Pete'em a mną.

– Tylko spokojnie. Jak się ma?

– Świetnie.

– Może być jutro. O której?

– To mój pierwszy dzień po powrocie, więc nie tak szybko. Pewnie o szóstej albo siódmej.

– Nie ma problemu. Przyjdź po siódmej i dostaniesz coś do jedzenia.

– Ja…

– Zrób to dla Birdiego. Musi zobaczyć, że nadal jesteśmy przyjaciółmi. On chyba myśli, że to jego wina.

– Zgadza się.

– Chyba nie chcesz, żeby trafił na terapię dla zwierząt?

Uśmiechnęłam się. Cały Pete.

– Dobrze. Ale coś przyniosę.

– Niech będzie.

Następnego dnia zajęta byłam bardziej, niż mogłam się spodziewać. Wstałam przed szóstą, w campusie byłam przed wpół do ósmej. O dziewiątej miałam już za sobą przejrzenie e-maili, poczty i przygotowanie notatek niezbędnych do wykładu.

Tego dnia obu moim grupom oddawałam testy egzaminacyjne, więc musiałam przedłużyć czas dyżuru. Niektórzy studenci chcieli porozmawiać o swoich ocenach, inni błagali o łaskę w związku z nieobecnością na teście. W czasie sesji egzaminacyjnych nagminnie umierają krewni i wszelkie możliwe nieprzyjemne sprawy osobiste uniemożliwiają podejście do egzaminów. Koniec tego semestru nie należał do wyjątków.

O czwartej wzięłam udział w posiedzeniu Komitetu do Spraw Rozkładu Zajęć i Programu Nauczania Kolegium, gdzie półtorej godziny spędzono zastanawiając się, czy Wydział Filozofii może zmienić program kursu wyższego stopnia na temat Tomasza z Akwinu. Kiedy wróciłam do swojego gabinetu, czekały na mnie dwie wiadomości.

Kolejny student, który właśnie stracił ciotkę. Ochrona campusu zawiadamiająca o włamaniach w Budynku Nauk Fizycznych.

Później zajęłam się diagramami, cyrklami, ilustracjami i listą materiałów, które moja asystentka miała rozłożyć na ćwiczenia w laboratorium następnego dnia. Potem godzina w laboratorium, gdzie musiałam sprawdzić, czy wybrane przeze mnie próbki były odpowiednie.

O szóstej zamknęłam wszystkie gabloty i drzwi do laboratorium. Korytarze Budynku Colvard były o tej porze puste i ciche, ale kiedy skręciłam w korytarz prowadzący do mojego gabinetu, niespodziewanie dostrzegłam młodą dziewczynę opierającą się o moje drzwi.

– W czym mogę pomóc?

Aż podskoczyła na dźwięk mojego głosu.

– Ja… Nie. Przepraszam. Pukałam. – Nawet się nie odwróciła, więc nie widziałam dokładnie jej twarzy. – Pomyliłam pokoje.

To mówiąc obróciła się i zniknęła za rogiem tuż obok moich drzwi. W tej samej chwili przypomniałam sobie wiadomość o włamaniach. Spokój, Brennan. Pewnie tylko słuchała, czy ktoś jest w środku. Przekręciłam gałkę i drzwi się otworzyły. Cholera. Byłam pewna, że je zamknęłam. A może nie? Miałam zajęte ręce i tylko przyciągnęłam drzwi stopą. Może zatrzask nie załapał.

Pobieżnie przeszukałam pokój. Wszystko zdawało się leżeć na swoim miejscu. Z dolnej szuflady wyciągnęłam torebkę i sprawdziłam portfel. Pieniądze. Klucze. Paszport. Karty kredytowe. Wszystkie cenne rzeczy były na swoim miejscu.

Może faktycznie pomyliła pokoje. Może zajrzała do środka, zdała sobie sprawę ze swojej pomyłki i wyszła. Tak naprawdę to nie widziałam, żeby otwierała drzwi.

A co tam.

Spakowałam teczkę, przekręciłam klucz w zamku, sprawdziłam, czy drzwi były zamknięte, i ruszyłam w kierunku parkingu.

Charlotte różni się od Montrealu tak jak Boston od Bombaju. To miasto cierpiące na wielokrotne zaburzenia osobowości łączy w sobie cechy pełnego wdzięku Starego Południa i drugiego co do wielkości centrum finansowego kraju. Mieszczą się tu Charlotte Motor Speedway, Nations-Bank i Opera Carolina. Na każdym rogu stoją kościoły, a za każdym rogiem kilka barów ze striptizem. Kluby country i restauracje barbecue, zatłoczone drogi ekspresowe i ciche ślepe uliczki. Sławny Billy Graham wychowywał się na krowiej farmie, gdzie dziś stoi centrum handlowe, a Jim Bakker zaczynał w miejscowym kościele, a skończył w sądzie federalnym. To w tym mieście zaczęło się przewożenie dzieci jednej rasy do szkoły, gdzie uczyły się dzieci innej rasy, co miało doprowadzić do rasowej integracji w szkołach publicznych; tutaj powstały liczne prywatne akademie, niektóre o orientacji religijnej, inne całkowicie świeckie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dzień Śmierci»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień Śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Seizure
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones Are Forever
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Bones to Ashes
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Grave Secrets
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
Kathy Reichs
libcat.ru: книга без обложки
KATHY REICHS
Kathy Reichs - Cross bones
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Informe Brennan
Kathy Reichs
Kathy Reichs - Zapach Śmierci
Kathy Reichs
Отзывы о книге «Dzień Śmierci»

Обсуждение, отзывы о книге «Dzień Śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x