– Mogę zamówić kanapkę?
– Jasne.
– Dobra. Nieważne. Stan po swojej rezygnacji nie rozmawiał z nikim, nawet z najbliższymi znajomymi. Na jakiej podstawie liczysz, że pogada z tobą?
– Bo jestem wesołym kompanem i pięknie się ubieram.
– Aha. – Bruce spojrzał z powagą na Myrona. – A teraz wygłoszę kwestię, że jeżeli na coś natrafisz, na coś, co by wskazywało, że Stana Gibbsa wrobiono, powiesz mi o tym, bo jestem jego przyjacielem i reporterem żądnym sensacji.
– I kanapki.
Bruce nie uśmiechnął się.
– Zrozumiałeś?
– Zrozumiałem.
– Chcesz mi coś powiedzieć?
– Bruce, na razie mam mniej niż nic. Nikły ślad, który może prowadzić donikąd.
– Znasz Cross River w Englewood?
– Osiedle z połowy lat osiemdziesiątych, które wygląda jak wyjęte z filmu Duch!
– Acre Drive dwadzieścia cztery. Stan z powrotem tam zamieszkał. Wynajął dom.
Mieszczący się w zaadaptowanym magazynie w West Side lokal nie nazywał się Poranny Potańc. Zmieniał swoją neonową nazwę wraz z porami dnia. Cały czas paliło się słowo Potańc, ale rano był to Poranny Potańc, po południu (jak w tej chwili) Popołudniowy, a wieczorem Północny.
WSTĘP Z CO NAJMNIEJ CZTEREMA PRZEKŁUCIAMI (W USZACH SIĘ NIE LICZĄ) – głosiła wywieszka przy wejściu.
Myron nie wszedł do środka i zadzwonił z komórki pod numer Potańcu.
– Nawijaj, Kuba – odezwał się głos.
– Proszę z Suzze T.
– Jarzę.
Jarzę?
– Halo? – zgłosiła się po dwóch minutach Suzze.
– Mówi Myron. Czekam na chodniku.
– Wejdź. Nikt tu nie gryzie. Nie licząc gostka, który wczoraj odgryzł nogi żywej żabie. Było super!
– Suzze, spotkajmy się na zewnątrz, dobrze?
– Jak chcesz.
Rozłączył się, czując się staro. Suzze wyszła niespełna minutę później. Miała na sobie zaprzeczające prawu ciężkości spodnie dzwony, które jakimś cudem trzymały się znacznie poniżej bioder, różowy, o wiele za mały top, odsłaniający nie tylko płaski brzuch, ale i to, co tak zainteresowało koneserów z firmy Rack Enterprises, i nosiła zaledwie jeden tatuaż (tenisową rakietę z rączką w kształcie głowy węża), ale żadnych kolczyków, nawet w uszach.
– Nie spełniasz minimalnych wymogów – rzekł, wskazując na napis przy wejściu.
– Ależ spełniam, Myron.
Zaniemówił.
– Aha – rzekł po chwili.
Poszli ulicą. Jeszcze jeden dziwny zakątek Manhattanu. Dzieciaki w towarzystwie bezdomnych. Bary i nocne kluby sąsiadujące z przedszkolami. Nowoczesne miasto. Myron minął wystawę z napisem TATUAŻE NA POCZEKANIU. Przeczytał go jeszcze raz i zmarszczył brwi. Czy można się wytatuować bez czekania?
– Dostaliśmy dziwną ofertę reklamową – powiedział. – Znasz firmę Rack Bars?
– Tę od ekskluzywnego toplessu?
– Tak czy siak toplessu.
– No i co?
– Otwierają sieć toplessowych kawiarni.
Suzze kiwnęła głową.
– Super! – powiedziała. – Świetny chwyt: wykorzystanie popularności kawiarni Starbucks w połączeniu z atrakcjami barów sieci Score i Goldfinger.
– No, tak. W każdym razie urządzają wielkie otwarcie, w związku z czym szykują atrakcje, żeby ściągnąć uwagę mediów itepe. Dlatego chcą, żebyś dała… hm, gościnny występ.
– Topless?
– Jak powiedziałem ci przez telefon, to oferta do odrzucenia.
– Całkiem topless?
Myron skinął głową.
– Upierają się, że musi być widać sutki.
– A ile dają?
– Dwieście tysięcy.
Suzze stanęła jak wryta.
– Jaja sobie robisz?
– Nie robię jaj.
Gwizdnęła.
– Kupa kasy!
– Owszem, ale…
– Zaproponowali to z mety?
– Tak.
– Nie wydusiłbyś z nich więcej?
– Nie, zostawiam to tobie.
Spojrzała na niego. Wzruszył przepraszająco ramionami.
– Powiedz im, że się zgadzam.
– Suzze…
– Dwieście patyków za pokazanie cycków? Wczoraj zrobiłam to za darmo!
– To co innego.
– Widziałeś, w czym byłam na zdjęciu w „Sports Illustrated”? Równie dobrze mogłam wystąpić na golasa.
– To również co innego.
– Chodzi o Rack, Myron, a nie jakiś zapluty bar w stylu sieci Buddy’ego. O ekskluzywny topless.
– „Ekskluzywny topless” brzmi jak „dobra peruka”.
– Co?
– Może być dobra, ale nie zastąpi prawdziwych włosów.
Suzze przechyliła głowę.
– Mam dwadzieścia cztery lata, Myron – powiedziała.
– Wiem.
– W żeńskim tenisie to jak sto siedem lat. W tej chwili jestem sklasyfikowana na trzydziestym pierwszym miejscu na świecie. Dwieście kawałków? To więcej, niż zarobiłam przez dwa lata na turniejach. Dla mnie to duża okazja, Myron. A jak zmieni to mój wizerunek!
– Nie wątpię.
– Posłuchaj: tenis szuka sposobów na zwiększenie atrakcyjności. Będę kontrowersyjna. Będę magnesem. Z dnia na dzień stanę się sławna. Moje startowe wzrośnie czterokrotnie.
Startowe płaci się znanym sportowcom za sam udział w turnieju, niezależnie od wygranych meczów. Większość graczy zarabia znacznie więcej za udział w zawodach niż za ich wygranie. Właśnie na tym można zarobić dużo dineros, zwłaszcza jeśli tenisistka jest sklasyfikowana na trzydziestej pierwszej pozycji w świecie.
– Być może – odparł.
Przystanęła i chwyciła go za rękę.
– Lubię grać w tenisa – zapewniła.
– Wiem – rzekł cicho.
– To przedłuży moją karierę. Wiele dla mnie znaczy, rozumiesz?
Mój Boże, była taka młoda.
– To wszystko, być może, prawda. Ale w końcu wylądujesz w barze topless. Bo co się stało, to się nie odstanie. Zapamiętają cię na zawsze jako tenisistkę, która obnażyła piersi.
– Są gorsze rzeczy.
– Pewnie. Ale nie po to zostałem agentem sportowym, żeby zajmować się striptizem. Zrobię, co zechcesz. Jesteś moją klientką. Życzę ci jak najlepiej.
– Ale wątpisz, czy to dobry wybór.
– Trudno mi doradzać młodej kobiecie występ w stroju topless.
– Nawet gdy ma sens?
– Nawet gdy ma sens.
Suzze uśmiechnęła się.
– Wiesz, Myron? Rozbrajasz mnie tą świętoszkowatością.
– Tak, jestem rozkoszny.
– Powiedz im, że się zgadzam.
– Przemyśl to sobie przez najbliższe dni.
– Nie ma się co zastanawiać. Zrób, co umiesz najlepiej.
– Czyli?
– Zadzwoń do nich i powiedz tak.
Cross River należało do osiedli wyglądających jak filmowa dekoracja. Miałeś wrażenie, że jeżeli oprzesz się o jakąś ścianą, zwalisz cały budynek. Rozsiane ciasno domy były podobne do siebie jak krople wody. Wędrówka po osiedlu przywodziła na myśl Alicję w krainie czarów, jedna ulica była bliźniaczym odbiciem drugiej, tak że w końcu dostawałeś kręćka. Wystarczyło za dużo wypić, żeby wsadzić klucz do zamka cudzych drzwi.
Myron zaparkował w pobliżu zespołu basenów. Było tu miło, ale za blisko autostrady nr 80, głównej arterii komunikacyjnej, która biegła stąd przez New Jersey aż do Kalifornii. Przez ekrany przesączał się szum samochodów. Myron odnalazł drzwi domu przy Acre Drive 24 i podjął próbę zlokalizowania jego okien. Jeśli się nie mylił, paliło się w nich światło. Zapukał. W oknie tuż przy drzwiach pojawiła się twarz.
– Pan Gibbs?
– Kim pan jest? – dobiegło zza szyby.
– Nazywam się Myron Bolitar.
– Ten koszykarz? – spytano po chwili.
– Tak, swego czasu.
Читать дальше