Myron dotknął palcami piersi.
– Naprawdę lubię moje sutki.
Zanim Win dowiózł go do domu, zrobiło się bardzo późno. Niedaleko drzwi frontowych Myron znalazł swój telefon komórkowy, leżał tam, gdzie go upuścił. Sprawdził nieodebrane rozmowy. Było ich sporo, głównie służbowych. Teraz, kiedy Esperanza spędzała miesiąc miodowy na Antylach, powinien pilnować interesu. Za późno, by się tym martwić.
Ali też dzwoniła.
Całe życie temu powiedział jej, że przyjdzie wieczorem. Żartowali, że wpadnie na wieczorny „południowy numerek”. Człowieku, czy to naprawdę było dzisiaj?
Zastanawiał się, czy nie zaczekać do rana, ale Ali mogła się niepokoić. Ponadto byłoby miło, naprawdę miło, usłyszeć jej ciepły głos. Potrzebował tego po tym zwariowanym, wyczerpującym, ciężkim dniu. Był cały obolały. Dokuczała mu noga.
Ali odebrała po pierwszym dzwonku.
– Myron?
– Hej, mam nadzieję, że cię nie obudziłem.
. – Była tu policja.
W jej głosie nie było ciepła.
– Kiedy?
– Przed kilkoma godzinami. Chcieli porozmawiać z Erin. O tym, co dziewczynki obiecały w twojej suterenie.
Myron zamknął oczy.
– Do licha. Nie chciałem jej w to wplątywać.
– Nawiasem mówiąc, potwierdziła twoje zeznanie.
– Przepraszam.
– Zadzwoniłam do Claire. Powiedziała mi o Aimee. Jednak czegoś nie rozumiem. Dlaczego kazałeś dziewczynkom obiecać coś takiego?
– Że zadzwonią do mnie?
– Tak.
– Usłyszałem ich rozmowę o jeździe samochodem z pijanym kierowcą. Po prostu nie chciałem, żeby coś im się stało.
– Dlaczego miały dzwonić do ciebie? Otworzył usta, ale nie znalazł słów.
– Chcę powiedzieć, że przecież dopiero co poznałeś Erin. Rozmawiałeś z nią pierwszy raz w życiu.
– Nie planowałem tego, Ali.
Zamilkła. Ta cisza nie podobała się Myronowi.
– Między nami wszystko w porządku? – zapytał.
– Potrzebuję trochę czasu, żeby to przemyśleć.
Jakby ktoś rąbnął go w brzuch.
– Myronie?
– A zatem – powiedział, przeciągając słowa – pewnie nie będzie prolongaty tego południowego numerku?
– To nie jest odpowiedni moment na żarty.
– Wiem.
– Aimee zaginęła. Policja przyjechała i przesłuchiwała moją córkę. Może dla ciebie to normalne, ale nie dla mnie. Nie winię cię, ale…
– Ale?
– Po prostu… Po prostu muszę to przemyśleć.
– Musisz to przemyśleć – powtórzył Myron. – To brzmi bardzo podobnie do „muszę od ciebie odpocząć”.
– Znowu żartujesz.
– Nie, Ali, wcale nie.
Istniał jakiś powód, dla którego Aimee Biel chciała wysiąść w tym zaułku.
Myron wziął prysznic i przebrał się w czyste ubranie. Na spodniach była jego krew. Przypomniał sobie stare powiedzonko związane z reklamami proszków do prania, które usuwają plamy krwi: Jeśli masz krew na ubraniu, to może pranie nie jest twoim największym zmartwieniem.
W domu panowała cisza, zakłócana jedynie przez typowe domowe dźwięki. Kiedy jako chłopiec zostawał na noc sam w domu, te odgłosy go przerażały. Teraz ani go nie uspokajały, ani nie niepokoiły. Idąc po posadzce w kuchni, słyszał słabe echo swoich kroków. Pogłos powstawał tylko wtedy, kiedy był tu sam. Zastanawiał się nad tym. Myślał o tym, co powiedziała Claire, że sprowadza przemoc i nieszczęście, że dlatego jeszcze się nie ożenił.
Siedział sam przy kuchennym stole, w pustym domu. Nie o takim życiu marzył.
Człowiek strzela, pan Bóg kule nosi.
Pokręcił głową. Próżno szukać prawdziwszych słów.
Dość użalania się nad sobą, zdecydował Myron. Wrócił myślami do sedna sprawy. Co planowała Aimee Biel?
Miała jakiś powód, wybierając właśnie ten bankomat, a także wysiadając w tym zaułku.
Dochodziła północ, gdy Myron znów wsiadł do samochodu i pojechał do Ridgewood. Teraz już znał drogę. Zaparkował na końcu zaułka. Zgasił silnik. Okna domu były ciemne, tak samo jak dwie noce wcześniej.
No dobrze, co dalej?
Myron rozważył możliwości. Pierwsza była taka: Aimee naprawdę weszła do tego domu na końcu zaułka. A kobieta, która otworzyła ostatnio drzwi, ta szczupła blondynka w baseballowej czapeczce, okłamała Loren Muse. Albo nic nie wiedziała. Może Aimee miała romans z jej synem lub była koleżanką jej córki, a ta kobieta nie miała o tym pojęcia.
Wątpliwe.
Loren Muse nie była głupia. I stała w tych drzwiach dość długo. Na pewno wzięła pod uwagę takie możliwości. Gdyby coś odkryła, poszłaby tym tropem.
Myron wykluczył pierwszą ewentualność.
Co oznaczało, że ten dom był zasłoną dymną.
Myron otworzył drzwiczki i wysiadł. Na ulicy było pusto. Na samym końcu zaułka znajdowała się bramka hokejowa. Zapewne w sąsiedztwie mieszkały dzieci. Stało tu tylko osiem domów i w zasadzie panował bezruch. Dzieciaki pewnie grały na ulicy. Na jednym z podjazdów Myron zauważył przenośne tablice do gry w koszykówkę. Widocznie na ulicy grywano także w kosza. Zaułek służył dzieciakom za boisko.
Zza rogu wyjechał samochód, tak jak wtedy, kiedy Myron wysadził tu Aimee.
Myron zmrużył oczy, oślepiony światłami. Była już północ. Przy tej ulicy stało tylko osiem domów, wszystkie z pogaszonymi światłami, wszystkie pogrążone we śnie.
Samochód podjechał bliżej i zatrzymał się. Myron rozpoznał srebrzystego mercedesa, zanim jeszcze wysiadł z niego Erik Biel, ojciec Aimee. Mimo półmroku Myron dostrzegł jego gniewną minę. Upodabniała go do irytującego chłopczyka.
– Co ty tu robisz, do diabła? – zawołał Erik.
– Pewnie to samo co ty.
Erik podszedł bliżej.
– Może Claire kupiła twoją bajeczkę o tym, dlaczego podwiozłeś tu Aimee, ale…
– Ale co, Erik?
Tamten nie odpowiedział od razu. Nadal był w szytej na miarę koszuli i spodniach, ale nie wyglądał już jak spod igły. – Po prostu chcę ją znaleźć – dokończył. Myron nic nie powiedział, pozwalając mu się wygadać.
– Claire myśli, że możesz pomóc. Mówi, że jesteś dobry w takich sprawach.
– Jestem.
– Claire uważa cię za rycerza w lśniącej zbroi – rzekł ze sporą dawką goryczy. – Nie wiem, dlaczego wy dwoje nie związaliście się ze sobą.
– Ja wiem – rzekł Myron. – Ponieważ nie kochamy się w taki sposób. Prawdę mówiąc, od kiedy znam Claire, jesteś jedynym mężczyzną, którego naprawdę kochała.
Erik przestąpił z nogi na nogę, udając, że te słowa nic dla niego nie znaczą, co niespecjalnie mu wyszło.
– Kiedy wyjeżdżałem zza zakrętu, wysiadałeś z wozu. Co chciałeś zrobić?
– Zamierzałem odtworzyć to, co zrobiła Aimee. Zobaczyć, czy uda mi się ustalić, dokąd naprawdę poszła.
– Co rozumiesz przez „naprawdę”?
– Wybrała to miejsce z jakiegoś konkretnego powodu. Ten dom był tylko zasłoną dymną. Nie do niego szła.
– Myślisz, że uciekła z domu, prawda?
– Nie sądzę, że została przypadkowo porwana ani nić takiego – odparł Myron. – Specjalnie tu przyjechała. Pytanie tylko – dlaczego?
Erik kiwnął głową. Miał łzy w oczach.
– Masz coś przeciwko temu, żebym ci towarzyszył?
Myron miał, ale wzruszył ramionami i poszedł w kierunku domu. Mieszkańcy mogli się obudzić i wezwać policję. Mimo to Myron gotów był zaryzykować. Otworzył furtkę. Tędy weszła Aimee. Skręcił tak samo jak ona, za dom. Zobaczył przesuwane szklane drzwi. Erik w milczeniu szedł za nim.
Myron spróbował otworzyć szklane drzwi. Były zamknięte. Przykucnął i przesunął palcami wzdłuż ich dolnej krawędzi. Zalegał tam kurz. Boczna krawędź drzwi też była zakurzona.
Читать дальше