– Nie ruszymy się stąd – powiedział Myron.
W tym momencie tylne drzwi otworzyły się z trzaskiem. Myron odwrócił się i zobaczył wpadającego przez nie hipisowatego Nauczyciela Rysunku.
– Uciekaj! – krzyknął Myron do pani Seiden. Nie czekał, aż kobieta go posłucha. Nauczyciel Rysunku jeszcze nie złapał równowagi. Myron doskoczył do niego.
Jednak Nauczyciel Rysunku był szybki.
Uskoczył. Myron natychmiast zorientował się, że tamten zdąży odskoczyć. Wystawił wyprostowaną lewą rękę, mając nadzieję, że trafi przeciwnika w grdykę. Cios trafił Nauczyciela w tył głowy, osłonięty kucykiem. Nauczyciel zatoczył się, ale natychmiast odwrócił i uderzył Myrona pięścią w żebra.
Był bardzo szybki.
Czas znów zwolnił bieg. Myron słyszał kroki w oddali. Pani Seiden rzuciła się do ucieczki. Nauczyciel Rysunku uśmiechnął się do Myrona, ciężko dysząc. Szybkość, z jaką uderzył, powiedziała Myronowi, że raczej nie powinien wdawać się z nim w wymianę ciosów. Był znacznie cięższy od niego. To oznaczało, że powinien go przydusić.
Nauczyciel Rysunku zamierzył się do następnego ciosu. Myron przeszedł do zwarcia. Trudno mocno uderzyć w zwarciu, szczególnie większego przeciwnika. Myron złapał Nauczyciela Rysunku za koszulę na ramionach. Przekręcił się, żeby go wywrócić, jednocześnie unosząc przedramię.
Miał nadzieję, że trafi go przedramieniem w nos. Myron ważył ponad sto kilo. Jeśli ktoś, kto tyle waży, całym ciężarem ciała przydusi komuś nos, złamie go jak suchą gałązkę.
Jednak napastnik ponownie okazał się dobry. Zorientował się, co Myron zamierza zrobić. Odrobinę ugiął kolana. Przedramię oparło się teraz o jego okularki z różowymi szkłami. Nauczyciel Rysunku zamknął oczy i opadł w dół. Ponadto uniósł kolano, kierując je w brzuch Myrona. Ten musiał się wygiąć, żeby się na nie, nie nadziać. To znacznie zmniejszyło impet uderzenia.
Kiedy upadli na podłogę, druciane okularki zgięły się pod naciskiem, ale poza tym Nauczyciel Rysunku nie doznał żadnej poważniejszej szkody. A teraz wykorzystał swój upadek. Przeniósł ciężar ciała. Myron nie nadział się na jego kolano, ponieważ zgiął się wpół, ale i tak się na nim oparł. Przeciwnik to wykorzystał.
Przerzucił Myrona przez głowę. Myron zwinnie przetoczył się po podłodze. Sekundę później obaj byli na nogach.
Spojrzeli na siebie. Oto czego wam nie mówią o takiej walce: zawsze człowieka dopada obezwładniający, paraliżujący strach. Kiedy Myron po raz pierwszy poczuł to wywołane napięciem mrowienie, tak silne, że zaczął wątpić, czy utrzyma się na nogach, pomyślał, że jest strasznym tchórzem. Ludzie, którzy rzadko wdają się w bójki, a poczuli to mrowienie w czasie sprzeczki z pijanym chuliganem w barze, są głęboko zawstydzeni. Nie powinni. To nie jest tchórzostwo, lecz zupełnie naturalna reakcja organizmu. Pojawia się u każdego.
Pytanie tylko, co z tym zrobisz? Z czasem nauczysz się, że ten strach można opanować, a nawet wykorzystać. Musisz oddychać. Musisz się rozluźnić. Jeśli otrzymasz cios, kiedy będziesz spięty, będzie miał poważniejsze skutki.
Mężczyzna odrzucił pogięte okularki. Napotkał spojrzenie Myrona. To była część gry. To spojrzenie. Facet był dobry. Tak jak powiedział Win.
Jednak Myron też był dobry.
Pani Seiden wrzasnęła.
Trzeba przyznać, że żaden z nich dwóch nie odwrócił głowy. Jednak Myron wiedział, że musi przyjść jej z pomocą. Zamarkował atak, zmuszając Nauczyciela do odwrotu, a potem pomknął tam, skąd dobiegał krzyk.
Frontowe drzwi były otwarte. Stała w nich pani Seiden. Obok niej, mocno ściskając jej ramię, stał drugi z mężczyzn, którzy wysiedli z samochodu. Ten był kilka lat starszy od Nauczyciela Rysunku i nosił kolorową apaszkę. Apaszkę, naprawdę. Wyglądał jak Roger Healey ze starego programu „I Dream of Jeannie”.
To nie czas na takie rozmyślania.
Nauczyciel Rysunku był tuż za nim. Myron uskoczył i zadał zamachowy cios. Nauczyciel Rysunku uchylił się, ale Myron był na to przygotowany. Powstrzymał cios w połowie drogi i złapał tamtego za kark.
Trzymał jego głowę pod pachą.
Z groteskowym okrzykiem bojowym Apaszka skoczył na Myrona.
Mocniej ścisnąwszy kark przeciwnika, Myron wymierzył potężne kopnięcie. Apaszka przyjął je na klatkę piersiową. Rozluźnił wszystkie mięśnie i upadł, trzymając nogę Myrona.
Myron stracił równowagę.
Nauczyciel Rysunku zdołał się wyrwać. Uderzył kantem dłoni, mierząc w gardło. Myron pochylił się i cios trafił go w brodę. Zabolała go szczęka.
Apaszka nie puszczał nogi Myrona. Ten spróbował strząsnąć go kopniakiem. Nauczyciel Rysunku śmiał się. Frontowe drzwi znów otwarły się na oścież. Myron modlił się, żeby to był Win.
Niestety.
Przybył zdyszany Dominick Rochester.
Myron chciał ostrzec panią Seiden, lecz w tym momencie poczuł ból, jakiego nie doświadczył jeszcze nigdy w życiu. Z jego ust wyrwał się mrożący krew w żyłach krzyk. Spojrzał w dół. Apaszka miał pochyloną głowę.
Wgryzł się w nogę Myrona.
Myron znów wrzasnął. Jego krzyk zmieszał się ze śmiechem i radosnymi okrzykami Nauczyciela Rysunku.
– Dalej, Jeb! Heja!
Myron wierzgał, ale Apaszka wgryzał się coraz mocniej, trzymając jego nogę i warcząc jak terier.
Ból był potworny, obezwładniający.
W przypływie paniki Myron z całej siły kopnął wolną nogą. Apaszka nie puszczał. Myron kopnął jeszcze mocniej i udało mu się trafić tamtego w głowę. Szarpnął się i wreszcie zdołał się wyrwać, ale zęby przeciwnika rozdarły mu ciało. Apaszka usiadł i wypluł coś. Myron ze zgrozą uświadomił sobie, że to kawałek jego nogi.
W następnej chwili rzucili się na niego wszyscy trzej. Jednocześnie.
Myron opuścił głowę i zaczął młócić pięściami. Trafił któregoś w podbródek. Usłyszał stęknięcie i przekleństwa. Ktoś inny uderzył go w brzuch.
Poczuł, że Apaszka znów wbija zęby w jego nogę, w to samo miejsce, poszerzając ranę.
Win. Gdzie, do diabła, jest Win…?
Wierzgnął, skręcając się z bólu, nie wiedząc, co robić, gdy usłyszał wesoły głos.
– Hej, panie Bolitar…?
Myron spojrzał. Nauczyciel Rysunku w jednej ręce miał pistolet, drugą trzymał za włosy panią Seiden.
Przenieśli Myrona do dużej, obitej cedrem garderoby na piętrze. Leżał na podłodze. Ręce i nogi miał skrępowane taśmą izolacyjną. Dominick Rochester stał nad nim z bronią w ręku.
– Wezwałeś swojego przyjaciela Wina?
– Kogo? – zapytał Myron.
Rochester zmarszczył brwi.
– Masz nas za głupich?
– Jeśli wiecie o Winie – odparł Myron, patrząc mu prosto w oczy – o tym, co potrafi, to odpowiedź brzmi „tak”. Myślę, że jesteście bardzo głupi.
Rochester prychnął.
– Zobaczymy – powiedział.
Myron szybko ocenił sytuację. Żadnych okien, jedne drzwi. Dlatego przenieśli go tutaj: ponieważ tu nie było okien. Win nie mógł zaatakować z daleka. Przewidzieli taką możliwość, rozważyli ją i byli dostatecznie sprytni, żeby związać swoją ofiarę i przenieść na górę.
Niedobrze.
Dominick Rochester był uzbrojony. Nauczyciel Rysunku również. Interwencja wydawała się niemal niemożliwa. Jednak Myron znał Wina. Musiał tylko dać mu czas.
Po prawej Gryzoń Apaszka wciąż się uśmiechał. Miał na zębach krew – krew Myrona. Nauczyciel Rysunku stał po lewej.
Rochester pochylił się nad Myronem, przysuwając twarz do jego twarzy. Wciąż roztaczał woń wody kolońskiej, jeszcze silniejszy niż przedtem.
Читать дальше