Tess Gerritsen - Skalpel

Здесь есть возможность читать онлайн «Tess Gerritsen - Skalpel» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Skalpel: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Skalpel»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Seria tajemniczych morderstw paraliżuje Boston. Okoliczności zbrodni wskazują na seryjnego zabójcę kobiet, "Chirurga" który odbywa karę dożywocia. Młoda policjantka, Jane, przypuszcza, że nie chodzi o zwykłe naśladownictwo. Tymczasem "Chirurg" ucieka z więzienia a Jane staje się obiektem zainteresowania pary sadystycznych zabójców…

Skalpel — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Skalpel», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

To musiał być ktoś, kto nie wyróżniał się na tle otoczenia, kto nie budził podejrzeń jako obcy. Gdyby mieszkał w Newton, musiałby należeć do tej samej klasy społecznej i miałby jej gusta. Jego ofiary należały do tej klasy.

Sieć ulic Bostonu zaczęła jej mętnieć przed oczami, mimo to oparła się zmęczeniu i chęci pójścia do łóżka; siedziała otępiała z wyczerpania, a w jej głowie kłębiły się setki szczegółów.

Myślała o świeżej spermie w rozkładającym się ciele, o nierozpoznanym szkielecie, o włóknach z granatowego dywanu, o mordercy, który zostawił na miejscu zbrodni włos poprzedniej ofiary, o paralizatorze, komandoskim nożu i złożonej koszuli nocnej.

Myślała też o Gabrielu Deanie. Dlaczego do tej sprawy wmieszało się FBI? Podparła głowę rękami, mając uczucie, że pęknie jej pod naporem informacji.

Chciała dowodzić tym śledztwem, nawet tego zażądała, a teraz czuła się przygnieciona ciężarem czynności dochodzeniowych.

Czuła się zbyt zmęczona, żeby wydajnie myśleć, a zarazem zbyt podniecona, żeby zasnąć.

Zastanawiała się, czy to nie są objawy załamania. Tę ewentualność stanowczo odrzuciła. Jane Rizzoli nie może sobie pozwolić na tchórzliwość objawiającą się załamaniem nerwowym.

W trakcie kariery detektywa zdarzyło jej się niejednokrotnie gonić podejrzanych po dachach, wywalać kopniakiem drzwi, a raz nawet, w ciemnej piwnicy, stanęła oko w oko ze śmiercią. Zabiła też człowieka.

A jednak jeszcze nigdy nie przeżywała tak przejmującego uczucia klęski jak obecnie.

Pielęgniarka więzienna, zawiązująca opaskę uciskową wokół mojego prawego ramienia, nie robi tego delikatnie.

Lateks szczypie mi skórę i wydziera z niej włoski, ale ona na to nie zważa; ma mnie za symulanta, który ściągnął ją z pryczy i zakłócił jej sen podczas dyżuru na nocnej zmianie w szpitalu więziennym.

Jest w średnim wieku, a przynajmniej tak wygląda; ma podpuchnięte oczy i przesadnie wyskubane brwi; jej oddech pachnie snem i papierosami.

Lecz jest kobietą, i kiedy pochyla się nad moją ręką, żeby znaleźć dobrą żyłę, patrzę na jej zwiotczałą, ozdobioną koralami szyję. Wyobrażam sobie, co się kryje pod cienką, białą skórą. Tętnica szyjna, pulsująca jasną krwią, obok niej żyła szyjna, nabrzmiała ciemniejszą krwią, powracającą do serca.

Znam na pamięć anatomię kobiecej szyi, więc przyglądam się szyi pielęgniarki, mimo że nie jest pociągająca.

Żyła w zgięciu łokciowym mojej ręki pęcznieje, co kobieta kwituje pomrukiem zadowolenia.

Otwiera opakowanie z watką nasiąkniętą alkoholem i przeciera nią moją skórę nieuważnym, niemiłym ruchem, niespotykanym u zawodowych pielęgniarek, wykonanym mechanicznie, bez śladu sympatii.

– Poczujesz ukłucie – mówi do mnie.

Witam ból bez skrzywienia.

Trafia precyzyjnie, krew wpływa do pojemniczka z czerwonym wieczkiem.

Analizowałem próbki krwi mnóstwa ludzi, ale nigdy nie badałem własnej, więc patrzę z zainteresowaniem; widzę, że moja krew jest gęsta i ciemna, ma kolor czarnych czereśni. Pojemniczek jest już prawie pełen.

Pielęgniarka odłącza go od igły i zakłada na jego miejsce inny. Ten drugi ma fioletowe wieczko, posłuży do oznaczenia liczby krwinek. Kiedy i ten drugi jest pełen, wyciąga igłę z żyły, odwiązuje opaskę uciskową i przykłada w miejscu ukłucia watkę.

– Przytrzymaj ją! – rozkazuje mi.

Szczękam bezradnie kajdankami na moim lewym przegubie, które są przypięte do ramy łóżka szpitalnego.

– Nie mogę – odpowiadam pokornie.

– Och, na Boga – wzdycha.

Nie czuje do mnie sympatii, tylko gniew. Niektórzy pogardzają słabymi, a ona należy do takich ludzi.

Gdyby jej dać nieograniczoną władzę i bezsilnych poddanych, bez wątpienia zmieniłaby się w jednego z tych potworów, którzy torturowali Żydów w obozach koncentracyjnych.

Pod zewnętrzną skorupą białego mundurka z plakietką, na której widnieją literki „R.N”, czai się okrucieństwo.

Patrzy na strażnika.

– Przytrzymaj to – mówi do niego.

Strażnik przez moment się waha po czym przejmuje od niej watkę i przyciska ją do mojej skóry. Jego niechęć nie wypływa z obawy przed jakąkolwiek gwałtowniejszą reakcją z mojej strony, zawsze byłem wzorowym więźniem, zachowywałem się poprawnie i posłusznie i żaden ze strażników nie boi się mnie.

Denerwuje go widok mojej krwi.

Widzi czerwoną plamkę na watce i wyobraża sobie ohydne mikroby wchodzące na jego palce.

Oddycha z ulgą dopiero wtedy, gdy pielęgniarka rozrywa opakowanie bandaża i owija nim moją rękę, żeby przytrzymać watkę w miejscu ukłucia.

Strażnik idzie spiesznie do umywalki i myje ręce wodą i mydłem.

Śmieszy mnie to jego przerażenie z powodu zetknięcia się z czymś tak podstawowym jak krew.

Na razie jednak leżę na pryczy, z zamkniętymi oczami i podkurczonymi kolanami, nie ruszam się. Od czasu do czasu wydaję z siebie jęk bólu.

Pielęgniarka wychodzi, zabierając ze sobą probówki z moją krwią, a strażnik, uspokojony dokładnym umyciem rąk, siada na krześle.

Czas płynie.

Czekamy w zimnym, higienicznym powietrzu już od wielu godzin.

Pielęgniarka jakby się zapadła pod ziemię.

Strażnik wierci się na krześle, zastanawiając się, co może ją tak długo zatrzymywać.

Ja wiem.

Aparatura skończyła analizować.

Pielęgniarka ma w ręku wyniki, które są alarmujące.

Chwilowe podejrzenia, że więzień symuluje, rozwiewają się; ma dowód, w postaci wydruku, że mój organizm uległ niebezpiecznemu zakażeniu i że moja skarga na ból w brzuchu jest uzasadniona.

Wprawdzie obejrzała mój brzuch i, badając reakcje na dotyk, słyszała mój jęk, a także widziała, jak się wzdrygałem, odniosła się jednak do mojego odruchu z niedowierzaniem.

Zbyt długo jest pielęgniarką więzienną, żeby nie mieć sceptycznego stosunku do zgłaszanych przez więźniów dolegliwości.

W jej opinii wszyscy więźniowie są symulantami, a ich każda niedyspozycja ma na celu wyłudzenie środka odurzającego.

Lecz wynik testu laboratoryjnego jest obiektywny. Krew wędruje do aparatury, która podaje wyniki. Pielęgniarce nie wolno zbagatelizować alarmującej liczby białych ciałek. Idzie do telefonu, żeby się skonsultować z lekarzem.

„Mam tu więźnia, który narzeka na silny ból w brzuchu. Odgłosy jelitowe są poprawne, ale brzuch w prawej, niższej ćwiartce jest wrażliwy. Najbardziej mnie niepokoi liczba białych ciałek”…

Drzwi się otwierają, słyszę piszczenie butów na linoleum.

W jej tonie, którym się teraz do mnie zwraca, nie ma już poprzedniej, szyderczej nuty. Jest grzeczna, a nawet uniżona.

Wie, że ma do czynienia z ciężko chorym człowiekiem i że gdyby coś mi się stało, ona będzie za to odpowiedzialna.

Z pogardzanego skazańca przedzierzgam się w bombę z opóźnionym zapłonem, bombę, która może zniszczyć jej karierę. Zdaje sobie sprawę, że zbyt długo zwlekała.

– Przeniesiemy cię do szpitala – mówi i zwraca się do strażnika: – Trzeba to zrobić natychmiast.

– Do szpitala Shattucka? – pyta, mając na myśli szpital więzienny imienia Lemuela Shattucka w Bostonie.

– Nie, to za daleko. Nie możemy tak długo czekać. Załatwiłam przeniesienie do szpitala Fitchburg.

W jej głosie brzmi niepokój. Strażnik patrzy na mnie z obawą.

– Co mu właściwie jest? – pyta.

– Prawdopodobnie nastąpiło pęknięcie wyrostka robaczkowego. Przygotowałam wszystkie dokumenty i zadzwoniłam do tamtejszego pogotowia. Zostanie przewieziony ambulansem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Skalpel»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Skalpel» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Keeper of the Bride
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Harvest
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - The Keepsake
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - The Apprentice
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - El cirujano
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Body Double
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Vanish
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Call After Midnight
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Laikoma kalta
Tess Gerritsen
Tess Gerritsen - Pažadėk, kad grįši
Tess Gerritsen
Отзывы о книге «Skalpel»

Обсуждение, отзывы о книге «Skalpel» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x