Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Krucjata Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Krucjata Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Krucjata Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest to drugi tom powesci o agencie Jasonie Bournie. "Miedzynarodowy spisek oplata siecia intrygi caly swiat. Jej macki siegaja z Hongkongu do Waszyngtonu i Pekinu. Wplatany wbrew swojej woli w zagadkowa i bezwzgledna gre superagent Jason Bourne znow musi walczyc i zabijac. W miare jak zrywa kolejne zaslony falszu, przekonuje sie, ze stawka jest zycie ukochanej kobiety i utrzymanie niepewnej rownowagi miedzy mocarstwami…"

Krucjata Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Krucjata Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Baam baam baam baam Panie Sandman, zaśpiewaj nam Baam baam baam baam O, Panie Sandman…

Byli na rauszu, ale nie pijani, nie wrzaskliwi. Inna grupa turystów, Niemcy, sądząc po brzmieniu ich języka, zachęcała Amerykanów do śpiewania i nagrodziła ich oklaskami po zakończeniu piosenki.

– Gut!

– Sehr gul!

– Wunderbar!

– Danke, meine Herren. – Amerykanin stojący najbliżej Jasona ukłonił się. Wywiązała się krótka przyjacielska rozmowa, w której Niemcy posługiwali się angielskim, a Amerykanie odpowiadali po niemiecku.

– Przez chwilę poczułem się jak w domu – odezwał się Bourne do Amerykanina.

– Hej, mamy Landsmanna! Ta piosenka zdradza także twój rok urodzenia, przyjacielu. Niektóre z tych starych przebojów są naprawdę świetne, co? Należysz do naszej grupy?

– A co to za grupa?

– Honeywell-Porter – odparł mężczyzna wymieniając nazwę nowojorskiej agencji reklamowej, która z tego, co wiedział Jason, miała filie na całym świecie.

– Nie, obawiam się, że nie.

– Też mi się tak wydawało. Jest nas tylko trzydziestu, razem z Australijczykami, i chyba wszystkich zdążyłem już świetnie poznać. Skąd jesteś? Nazywam się Ted Mather. Z agencji Honeywella-Portera w Los Angeles.

– Nazywam się Jim Cruett. Z żadnej agencji, uczę w szkole, w Bostonie.

– Beanburg! Pozwól, że ci przedstawię twojego Landsmanna, czy może raczej Sladtsmanna. Jim, poznaj Beantown Berniego. – Mather ukłonił się ponownie, tym razem mężczyźnie, który z otwartymi ustami i zamkniętymi oczyma siedział rozwalony na ławce przy oknie. Był najwyraźniej wstawiony i miał na głowie baseballową czapkę drużyny Red Sox. – Nie musisz do niego mówić, i tak nie usłyszy. Bernard Mądrala jest z naszego biura w Bostonie. Powinieneś go widzieć kilka godzin temu. Garnitur od J. Pressa, krawat w prążki, w ręku wskazówka i tuzin map morskich, w których tylko on jeden mógł się połapać. Ale jedno muszę mu przyznać: nie dał nam zasnąć. Myślę, że to dlatego wszyscy sobie trochę golnęliśmy… on trochę za dużo. Ale co tam, do diabła, to nasza ostatnia noc.

– Wracacie jutro do domu?

– Wieczornym lotem. Będziemy mieli czas, żeby dojść do siebie.

– Dlaczego do Makau?

– Poczuliśmy nagły pociąg do hazardu. Ty też?

– Pomyślałem, że może spróbuję. Chryste, jak widzę tę czapkę, to aż łza mi się w oku kręci. Red Sox mogą wygrać w tym roku ligę. Aż do tego wyjazdu nie opuściłem ani jednego ich meczu!

– A Bernie nawet nie zauważy, że zgubił swój kapelusz! – Mather zaśmiał się, pochylił i zerwał baseballową czapkę z głowy Bernarda Mądrali. – Masz, Jim, włóż to. Zasługujesz, żeby to nosić!

Wodolot przybił do brzegu. Bourne wstał i ruszył w kierunku stanowiska kontroli granicznej razem z chłopakami z firmy Honeywell-Porter jako jeden z ich grupy. Kiedy schodzili po stromych cementowych schodkach ku oklejonej plakatami hali portowej, idący chwiejnie, z opuszczonym na oczy daszkiem czapki Red Sox Jason spostrzegł stojącego przy ścianie po lewej stronie mężczyznę, który lustrował nowo przybyłych. W dłoni trzymał fotografię, a Bourne wiedział, że jest na niej jego twarz. Roześmiał się z kolejnej uwagi Teda Mathera i przytrzymał opadające ramię Beantown Berniego.

Sposobność sama się nadarzy. Trzeba ją rozpoznać i •wykorzystać.

Ulice Makau są prawie tak samo jaskrawo oświetlone jak w Hongkongu; nie ma się tutaj tylko wrażenia, że zbyt wielu ludzi znalazło się na zbyt małej przestrzeni. Co jest naprawdę inne – inne i anachroniczne – to architektura wielu domów, na których zamontowano kolorowe reklamy, pełne pulsujących chińskich znaków. Budynki wzniesiono w starym hiszpańskim stylu – ściślej rzecz biorąc, portugalskim – ale przewodniki określają go jako hiszpański, o charakterze śródziemnomorskim. Odnosi się wrażenie, jakby kultura, która dała początek kolonii, uległa pod naporem kolejnej cywilizacji, lecz nie zatraciła swego pierwotnego charakteru, głosząc wyższość kamienia nad nietrwałymi, jarzącymi się kolorowo szklanymi rurkami. Historia została świadomie zanegowana; puste kościoły i ruiny spalonej katedry współistnieją w dziwnej harmonii z zatłoczonymi kasynami, w których krupierzy i rozdający karty mówią dialektem kantońskim i z rzadka tylko można spotkać potomka dawnych konkwistadorów. Wszystko to jest fascynujące, ale wcale nie złowrogie. Takie jest Makau.

Jason wyślizgnął się z grupy Honeywella-Portera i znalazł taksówkę, której kierowca musiał się chyba uczyć jeździć obserwując doroczne wyścigi o Grand Prix Makau. Mimo protestów szofera kazał się wieźć do kasyna Kam Pęk.

– Dla pana dobra Lisboa, nie Kam Pęk! Kam Pęk dla Chińczyka! Dai Sui! Fantan!

– Kam Pęk, Cheng nei – powiedział Bourne, dodając kantońskie „proszę” i ani słowa więcej.

W kasynie panował półmrok. Powietrze było wilgotne i cuchnące;

w przyćmionym świetle nad stolikami wirowały gęste kłęby słodkiego gryzącego dymu. W głębi za stolikami znajdował się bar. Jason podszedł tam i usiadł na stołku opuszczając ramiona, żeby ukryć swój wzrost. Mówił po chińsku; twarz ocieniał mu daszek czapki, co było prawdopodobnie zbyteczne, bo i tak z trudem mógł przeczytać napisy na nalepkach butelek za kontuarem. Zamówił drinka, a kiedy go otrzymał, wręczył barmanowi hojny napiwek w hongkongijskiej walucie.

– Mgoi – odezwał się tamten dziękując.

– Hou – odparł Jason i machnął ręką.

Tak szybko, jak tylko potrafisz, zdobądź czyjąś życzliwość. Zwlaszcza w nowym dla siebie miejscu, tam gdzie możesz się zetknąć z wrogością. Dzięki tej życzliwej osobie możesz później zyskać czas albo sposobność, której potrzebujesz. Czy to była „Meduza”, czy Treadstone? Nie mógł sobie tego przypomnieć, ale to się teraz nie liczyło.

Obrócił się powoli na stołku i popatrzył na stoliki; nad jednym z nich dostrzegł zawieszoną tabliczkę z chińskim ideogramem oznaczającym piątkę. Odwrócił się z powrotem w stronę baru, po czym wyjął notes i długopis. Wydarł kartkę i zanotował na niej numer telefonu hotelu w Makau, który zapamiętał z magazynu Yoyager dostępnego na pokładzie wodolotu. Napisał drukowanymi literami nazwisko, które przypomniałby sobie tylko w razie pilnej potrzeby, i umieścił dopisek: nieprzyjaciel Carlosa.

Trzymając szklankę pod kontuarem, wylał jej zawartość na podłogę, po czym podniósł do góry, domagając się następnego drinka. Kiedy go otrzymał, był jeszcze hojniejszy.

– Mgoi saai – podziękował kłaniając się barman.

– Msai – odparł Bourne ponownie machając ręką, która nagle znieruchomiała: sygnał dla barmana, żeby zatrzymał się tam, gdzie stał. – Czy może mi pan wyświadczyć małą przysługę? – zapytał w jego języku. – Nie zajmie to panu więcej niż dziesięć sekund.

– O co chodzi, sir?

– Proszę oddać tę kartkę rozdającemu przy stoliku piątym. To mój stary przyjaciel i chcę, żeby wiedział, że tu jestem. – Jason złożył kartkę i podniósł ją do góry. – Zapłacę panu za tę uprzejmość.

– To mój niebiański przywilej, sir.

Bourne obserwował. Rozdający wziął kartkę, a kiedy barman się oddalił, otworzył ją na chwilę, a potem wsunął pod stolik.

To trwało bez końca, ciągnęło się tak długo, że jego barman skończył tymczasem swój dyżur. Rozdający przeniósł się do innego stolika, a następny zmienił się po dwóch godzinach. Upłynęły kolejne dwie godziny i przy stoliku piątym pojawił się nowy rozdający. Podłoga pod Jasonem była mokra od whisky. Uznał za logiczne zamówić kawę, potem czekała go jeszcze herbata; było dziesięć po drugiej w nocy. Jeszcze godzina i pójdzie do hotelu, którego numer zanotował na kartce. Wyglądało na to, że będzie musiał dać zarobić jego właścicielowi i wynająć pokój. Zamykały mu się oczy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Krucjata Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Krucjata Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Krucjata Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Krucjata Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x