Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Boże, jak to możliwe? Przecież jest pilnowany przez całą dobę!

– Usiłujemy wszystko odtworzyć. Właśnie dlatego mnie nie było, bo kręciłem się po szpitalu.

– Po szpitalu?

– Szpital Waltera Reeda. Mo pojechał tam rano do jakiegoś wojskowego i wszelki ślad po nim zaginął. Obstawa czekała na dole jakieś dwadzieścia minut, a potem poszli go szukać, bo miał napięty rozkład dnia. Powiedziano im, że już wyszedł ze strażnikiem.

– To bez sensu!

– Nawet nie podejrzewasz, jak bardzo. Pielęgniarka oddziałowa twierdzi, że przyszedł do niej jakiś lekarz w mundurze, wylegitymował się, po czym poprosił, żeby przekazała doktorowi Panovowi, że nastąpiła drobna zmiana i że ma opuścić szpital przez wyjście we wschodnim skrzydle, bo przed głównym ma się odbywać jakaś demonstracja. Wschodnie skrzydło ma oddzielne połączenie z oddziałem psychiatrycznym, ale mimo to facet zjechał windą do głównego holu.

– I co?

– I wyszedł, przechodząc tuż koło naszych ludzi.

– Po czym skręcił i obszedł budynek. Nic nadzwyczajnego: wojskowy lekarz z uprawnieniami wchodzi i wychodzi, nikt go nie zatrzymuje… Na litość boską, Aleks, kto to może być? Przecież Carlos leciał wtedy tutaj, do Paryża! W Waszyngtonie załatwił wszystko, co chciał: znalazł mnie, znalazł nas. Nie potrzebował już nic więcej!

– DeSole – odparł spokojnie Conklin. – DeSole wiedział o mnie i o Panovie. Straszyłem Agencję tym, co obaj wiemy, a on przy tym był.

– Nie nadążam za tobą. O czym mówisz?

– DeSole, Bruksela… "Meduza".

– Dalej nic nie wiem. Wolno myślę.

– To nie on, Davidzie, tylko oni. DeSole został usunięty przez "Meduzę".

– Do diabła z nimi! Teraz nie mam dla nich czasu!

– Ale oni mają go dla ciebie. Rozbiłeś ich pancerz. Chcą cię dostać.

– Nic mnie to nie obchodzi. Powiedziałem ci już wczoraj: mam tylko jeden cel, który jest tu, w Paryżu, a dokładnie w Argenteuil.

– Chyba wyraziłem się nie dość jasno – powiedział głucho Aleks. – Wczoraj wieczorem byłem u Mo na kolacji. Powiedziałem mu o wszystkim. O pensjonacie, twoim locie do Paryża, Bernardine… O wszystkim!

Były sędzia z Bostonu w stanie Massachusetts stał wśród niewielkiej gromadki żałobników na płaskim szczycie najwyższego wzniesienia Wyspy Spokoju. Cmentarz był miejscem ostatecznego spokoju – in voce verbatim via amicus curiae, jak wyjaśnił z powagą władzom na Montserrat. Brendan Patrick Pierre Prefontaine obserwował, jak dwie wspaniałe trumny dostarczone dzięki hojności właściciela Pensjonatu Spokoju zniknęły w ziemi przy wtórze całkowicie niezrozumiałych modłów miejscowego kapłana, bez wątpienia przywykłego trzymać przy takiej okazji w zębach szyję martwego kurczęcia. "Jean Pierre Fontaine" i jego żona zaznali wreszcie ukojenia.

Brendan Prefontaine, balansujący na krawędzi alkoholizmu adwokacina z Harvard Square, znalazł cel życia. Zdumiewające było już choćby to, że cel ów nie miał nic wspólnego z podtrzymywaniem zachodzących w jego ciele przemian chemicznych. Randolph Gates, lord Randolph of Gates, Dandy Randy służący swoją wiedzą najbogatszym, okazał się w rzeczywistości kompletną szmatą, człowiekiem niosącym tchnienie śmierci. W coraz jaśniejszym umyśle Prefontaine'a zaczęły się formować zarysy planu, którego realizacji był świadkiem. Na jasność jego umysłu wpłynął przede wszystkim fakt, że niespodziewanie dla samego siebie postanowił zrezygnować z czterech małych wódek, które do niedawna wypijał codziennie zaraz po przebudzeniu. Gates dostarczył niedoszłym mordercom Webba wszystkich niezbędnych informacji. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie nie miała żadnego znaczenia, w przeciwieństwie do samego faktu. To nie było nic innego jak współudział w morderstwie, wielokrotnym morderstwie. Tym samym jądra Randy'ego znalazły się w imadle, a on w miarę zaciskania szczęk narzędzia wyjawi – musi wyjawić! – wszystkie informacje, jakie mogą się przydać Webbowi i tej wspaniałej, rudowłosej kobiecie, którą Prefontaine powinien był spotkać pięćdziesiąt lat temu.

Odlatywał do Bostonu z samego rana, ale przed pożegnaniem zapytał Johna St. Jacques, czy będzie mógł kiedyś przyjechać do pensjonatu, nie rezerwując wcześniej miejsca.

– Panie sędzio, mój dom jest pańskim domem – brzmiała odpowiedź.

– Kto wie, może nawet kiedyś na to zasłużę…

Albert Armbruster, przewodniczący Federalnej Komisji Handlu, wysiadł z limuzyny przed stromymi schodkami prowadzącymi do drzwi jego domu w dzielnicy Georgetown.

– Proszę skontaktować się rano z biurem – powiedział do kierowcy. -

Jak wiesz, nie czuję się najlepiej.

– Tak jest, sir. – Kierowca zatrzasnął drzwiczki. – Czy trzeba panu pomóc, sir?

– Nie, do diabła. Zabieraj się stąd!

– Tak jest, sir.

Szofer zajął miejsce za kierownicą i ruszył z ogłuszającym rykiem silnika.

Armbruster ruszył w górę po schodkach, krzywiąc się z powodu bólu w żołądku i klatce piersiowej; w pewnej chwili zaklął pod nosem, za przeszklonymi drzwiami dostrzegł bowiem sylwetkę żony.

– Cholerna jędza… – mruknął z wściekłością i sięgnął do klamki, przygotowując się do spotkania ze swoim największym wrogiem.

W ogrodzie okalającym sąsiednią posesję rozległo się przytłumione pyknięcie. Armbruster wyrzucił raptownie w górę obie ręce; dłonie macały rozpaczliwie w powietrzu, jakby usiłując określić przyczynę chaosu, który nagle zapanował w ciele. Było już jednak za późno. Przewodniczący Federalnej Komisji Handlu zachwiał się i runął do tyłu z kamiennych schodów, a po chwili jego potężne ciało znieruchomiało na chodniku w groteskowej pozie.

Bourne wciągnął drelichowe spodnie, włożył ciemną koszulę z krótkim rękawem i bawełnianą, sportową marynarkę, poupychał po kieszeniach pieniądze, broń i dokumenty – zarówno te prawdziwe, jak i fałszywe – po czym wyszedł z hotelu. Jeszcze wcześniej jednak wepchnął pod kołdrę odpowiednio ułożone poduszki i powiesił ubranie w widocznym miejscu na krześle. Minąwszy spokojnym krokiem recepcjonistę, wyszedł na ulicę, a tam popędził do najbliższej budki, wrzucił monetę i zadzwonił do Bernardine'a.

– Tu Simon – powiedział.

– Miałem nadzieję, że to pan – odparł Francuz. – Przed chwilą rozmawiałem z Aleksem, ale zakazałem mu mówić, gdzie pan jest. Nie można wygadać czegoś, o czym się nie wie. Mimo to, gdybym był na pana miejscu, zmieniłbym lokal, przynajmniej na jedną noc. Ktoś mógł pana zauważyć na lotnisku.

– A co z panem?

– Postanowiłem przyjąć rolę canarda.

– Kaczki?

– Tak, w dodatku siedzącej. Deuxieme cały czas obserwuje moje mieszkanie. Niewykluczone, że będę miał gości. Byłoby to nawet pożądane, n 'est ce pas?

– Chyba nie powiedział im pan o…

– O panu? – wpadł mu w słowo Bernardine. – Jakże mógłbym, monsieur, skoro nic o panu nie wiem? Moi pracodawcy są przekonani, że otrzymałem telefon z pogróżkami od dawnego przeciwnika, o którym wiadomo, że jest psychopatą. W rzeczywistości usunąłem go już wiele lat temu, ale nie uznałem za stosowne nikogo o tym poinformować.

– Jest pan pewien, że może mi pan opowiadać o tym przez telefon?

– Chyba już wspomniałem, że to jedyny w swoim rodzaju aparat?

– Owszem.

– Nie można założyć podsłuchu, a mimo to działa… Potrzebuje pan odpoczynku, monsieur. Bez tego nie będzie z pana żadnego pożytku. Proszę sobie poszukać jakiegoś łóżka. Niestety, jeśli o to chodzi, nie mogę panu pomóc.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x