Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a

Здесь есть возможность читать онлайн «Robert Ludlum - Ultimatum Bourne’a» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ultimatum Bourne’a: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ultimatum Bourne’a»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

W Związku Radzieckim Jason Bourne staje do ostatecznej rozgrywki ze swoim największym wrogiem – słynnym terrorystą Carlosem – i tajnym międzynarodowym stowarzyszeniem. Żeby przeszkodzić potężnej Meduzie w zdobyciu władzy nad światem, raz jeszcze musi zrobić to, czego miał nadzieję nie robić nigdy więcej. I zwabić Carlosa w śmiertelną pułapkę, z której żywy wyjdzie tylko jeden z nich…

Ultimatum Bourne’a — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ultimatum Bourne’a», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Szantaż – wpadła mu w słowo Marie.

– W oskarżeniu określono to jako nadużycie urzędu. Przyjmowanie korzyści majątkowych za wydawanie korzystnych wyroków i tak dalej… Mój Boże, w Nowym Jorku wszyscy tak robią. Zasada jest prosta: zostaw woźnemu w sądzie tyle pieniędzy, żeby starczyło dla wszystkich.

– Nie mówię o Bostonie, tylko o tym, dlaczego pan się tutaj znalazł. To był szantaż.

– Chyba zbytnio upraszcza pani sprawę, ale ogólnie rzecz biorąc, ma pani rację. Jak już wspomniałem, człowiek, który zapłacił mi za to, żebym ustalił miejsce pani pobytu, przekazał mi dodatkowo dość znaczną sumę pieniędzy, żebym z nikim więcej nie dzielił się tą wiadomością. Biorąc pod uwagę okoliczności, a także fakt, że akurat miałem trochę wolnego czasu, uznałem za stosowne przyjrzeć się sprawie nieco dokładniej. Skoro tak niewiele przyniosło mi tak dużo, to ile mógłbym dostać, gdybym dowiedział się czegoś więcej?

– Pan coś wspominał o galijskiej logice, monsieur? – wtrącił się Francuz.

– To tylko zwykły chwyt retoryczny – odparł były sędzia, po czym ponownie zwrócił się do Marie. – Rozmawiając z moim klientem, położyłem szczególny, a nawet nieco przesadny nacisk na fakt, że znajduje się pani pod ochroną rządu. Właśnie ta okoliczność najbardziej wstrząsnęła tym potężnym i wpływowym człowiekiem.

– Muszę wiedzieć, kto to jest – powiedziała Marie.

– W takim razie ja także będę potrzebował ochrony.

– Otrzyma ją pan.

– A także czegoś więcej – ciągnął były sędzia. – Mój klient nie ma pojęcia o tym, że tu jestem, i nie wie, co się stało. Gdybym opowiedział mu, co widziałem, na samą myśl o tym, że ktoś może skojarzyć jego nazwisko z tymi wydarzeniami, wpadłby w prawdziwą panikę. Poza tym, zważywszy na fakt, że o mało nie straciłem życia z rąk tej wojowniczej Amazonki, zasługuję chyba na coś jeszcze.

– Czy w takim razie ja także powinienem żądać jakiejś nagrody za uratowanie pańskiego życia, monsieur?

– Gdybym posiadał cokolwiek cennego – oczywiście z wyjątkiem zawodowego doświadczenia, z którego może pan korzystać do woli – chętnie bym się z panem tym podzielił. Gdybym coś takiego otrzymał w przyszłości, także może pan na to liczyć.

– Merci hien, cousin,

– D'accord, mon ami.

– Nie wygląda pan na ubogiego człowieka, sędzio – zauważył John St. Jacques.

– Bo pozory mylą podobnie jak ten tytuł, którego był pan łaskaw użyć wobec mojej osoby… Śpieszę dodać, iż nie mam zbyt ekstrawaganckich wymagań, jestem bowiem zupełnie sam, nie nawykłem do luksusów i wcale mi za nimi nie tęskno.

– Więc pan także utracił żonę?

– Nie wydaje mi się, żeby powinno was to obchodzić, ale powiem wam, że żona zostawiła mnie dwadzieścia dziewięć lat temu, a mój trzydziestojednoletni syn, obecnie wzięty prawnik na Wall Street, używa jej nazwiska i twierdzi, że mnie w ogóle nie zna. Nie widziałem go od dnia jego dziesiątych urodzin. Ze względu na jego dobro, ma się rozumieć.

– Quelle tristesse.

– Quelle świństwo, kuzynie. Chłopak odziedziczył rozum po mnie, a nie po tym pustogłowiu, które go urodziło… Ale wracajmy do rzeczy. Mój francuski krewniak ma swoje powody, żeby z wami współdziałać, a ja swoje, co najmniej równie silnie umotywowane, ale muszę także pomyśleć o sobie. Mój nowy, wiekowy przyjaciel może wrócić w każdej chwili do Paryża i tam dożyć w spokoju swoich dni, podczas gdy mnie pozostaje tylko Boston i szukanie szansy na wykorzystanie kilku możliwości, które próbowałem sobie na taką okoliczność stworzyć. Z tego właśnie powodu pragnienie wspomożenia waszych wysiłków musi, niestety, zejść na drugi plan. Z tym, co wiem, nie

przeżyłbym w Bostonie nawet pięciu minut.

– Przykro mi, ale nie potrzebujemy pańskich usług, sędzio – powiedział John St. Jacques, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

– Co takiego? – Marie wyprostowała się gwałtownie. – Ależ, Johnny! – Przyda nam się każda pomoc!

– Nie w tym wypadku. Wiemy, kto go wynajął.

– Wiemy?

– Wie Conklin, a to wystarczy. Nazwał to przełomem. Powiedział mi, że człowiek, który was wyśledził, posłużył się jakimś sędzią. – St. Jacques wskazał ruchem głowy na siedzącego po drugiej stronie stołu Prefontaine'a. – Nim właśnie. Rozwaliłem łódź wartą sto tysięcy dolarów, żeby jak najprędzej tu dotrzeć. Conklin wie, kto jest jego klientem.

Prefontaine ponownie spojrzał na starego Francuza.

– Oto czas na quelle tristesse, panie bohaterze. Zostałem na lodzie. Moja wytrwałość przyniosła mi tylko lekko poderżnięte gardło i przysmażony skalp.

– Niekoniecznie – przerwała mu Marie. – Jest pan prawnikiem, więc nie muszę chyba panu mówić, że występowanie w roli świadka także jest pewną formą współpracy. Być może poprosimy pana o przekazanie relacji z niedawnych wydarzeń pewnym ludziom w Waszyngtonie.

– Świadczenie wiąże się z zeznawaniem, a to znowu kojarzy się nieodparcie z sądem. Może mi pani wierzyć na słowo.

– Nie będzie żadnego sądu. Nigdy.

– Hę…? Rozumiem.

– Wątpię, sędzio. Za mało pan wie. Jeżeli jednak zgodzi się pan nam pomóc, zostanie pan sowicie wynagrodzony… Powiedział pan przed chwilą, że choć bardzo pragnie nam pomóc, to przede wszystkim musi się pan za troszczyć o siebie…

– Moja droga, czy pani jest może prawnikiem?

– Nie, ekonomistka.

– Matko Boska, to jeszcze gorzej…

– Czy pragnienie udzielenia nam pomocy ma jakiś związek z osobą pańskiego klienta?

– Owszem. Jego boska postać powinna wreszcie trafić tam, gdzie jej miejsce, czyli do rynsztoka. Pod cienką warstwą obślizgłej inteligencji kryje się dusza najzwyklejszej dziwki. Kiedyś wiązałem z nim spore nadzieje, dużo większe niż dawałem mu poznać, ale on zmarnotrawił wszystko, chcąc jak najszybciej zdobyć swego własnego świętego Graala.

– O czym on mówi, Marie?

– O człowieku, który zyskał wielkie wpływy i znaczenie, choć na to nie zasłużył. Nasz marnotrawny sędzia wziął się za bary z rozważaniami na temat moralności jednostki.

– I to mówi ekonomistka? – zapytał Prefontaine, dotykając ponownie świeżej pręgi na szyi. – Ekonomistka, której mniej lub bardziej trafne decyzje mogły wywoływać ruchy na giełdzie, w wyniku których ludzie tracili pieniądze, a wielu nawet bankrutowało?

– Nigdy nie zajmowałam aż tak ważnego stanowiska, ale zapewniam pana, że takie refleksje nawiedzają często tych, którzy dotarli aż na szczyty, a to dlatego, że oni sami nigdy nie ryzykują, zajmując się wyłącznie teorią. To bardzo bezpieczna pozycja… Pańska na pewno taka nie jest, sędzio. Może pan potrzebować naszej pomocy. Jak brzmi pańska odpowiedź?

– Święty Józefie, ale z pani twardziel…

– Muszę nim być – odparła Marie, wpatrując się prosto w oczy sędziego z Bostonu. – Chcę, żeby był pan po naszej stronie, ale na pewno nie będę o to pana błagać. Najwyżej pozwolę panu wrócić do Bostonu.

– Czy jest pani zupełnie pewna, że nie jest prawnikiem albo przynajmniej nadwornym katem jakiegoś króla?

– Wybór należy do pana. Czekam na odpowiedź.

– Czy ktoś będzie łaskaw mi powiedzieć, co tu się właściwie dzieje, do cholery? – warknął John St. Jacques.

– Pańskiej siostrze właśnie udało się pozyskać nowego rekruta – odparł Prefontaine, patrząc na Marie łagodnym wzrokiem. – Przedstawiła mi jasno wszystkie możliwości, jakimi dysponuję, a logika jej argumentów, w połączeniu z urodą twarzy okolonej tymi wspaniałymi rudymi włosami, sprawiła, że nie mogę udzielić innej odpowiedzi.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ultimatum Bourne’a»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ultimatum Bourne’a» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a»

Обсуждение, отзывы о книге «Ultimatum Bourne’a» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x