– Dziękuję, ale wolę sam się ubierać. Ty też chyba próbowałeś wstać natychmiast, jak dorobili ci zapasową stopę.
– To pierwsza lekcja, doktorku. Powinno coś być na ten temat w twoich uczonych książkach.
– Jest. Nazywa to się głupotą albo, jeśli wolisz, oślim uporem.
– Ale to nieprawda – powiedział spokojnie emerytowany oficer wywiadu, spoglądając lekarzowi prosto w oczy.
– Rzeczywiście, nieprawda – zgodził się Mo, nie odwracając wzroku i siadając ostrożnie na krześle. – Pierwsza lekcja nazywa się odzyskiwaniem niezależności. Chwytasz tyle, ile możesz, i sięgasz po jeszcze więcej.
Aleks z uśmiechem poprawił bandaż spowijający szyję.
– Ale ma to także swoje dobre strony – zauważył. – Z każdym dniem wszystko staje się łatwiejsze, bo uczysz się coraz to nowych sztuczek… Niesamowite, ile pomysłów mieści się w naszych szarych komórkach…
– Naprawdę? Pewnego dnia będę musiał się tym zająć. Słyszałem, jak rozmawiałeś przez telefon. Kto dzwonił?
– Holland. Gorąca linia między Waszyngtonem i Moskwą podobno aż rozgrzała się do czerwoności. I ci, i tamci stosowali podwójne szyfrowanie, bo na samą myśl o tym, że ktoś mógłby ich podsłuchać, natychmiast robią w portki.
– Chodzi o "Meduzę"?
– Ani ty, ani ja nigdy nie słyszeliśmy tej nazwy i nie znamy nikogo, kto by ją słyszał. Międzynarodowy rynek finansowy zareagował tak gwałtownym krwotokiem, nie wspominając już o kilku prawdziwych trupach, że tylko krok dzieli nas od zakwestionowania wiarygodności rządowych instytucji, które miały za zadanie go kontrolować.
– Dlaczego nie nazwać tego wprost współodpowiedzialnością? – zapytał Panov.
– Bo w gruncie rzeczy nic by to nie dało, do takiego wniosku doszły wspólnie CIA i KGB, a szychy z Departamentu Stanu i Kremla skwapliwie się z nimi zgodziły. Ujawnienie skali i zasięgu nadużyć nie przyniosłoby żadnych konkretnych rezultatów… Nadużyć, rozumiesz? Morderstwa, zamachy, porwania i niesłychana korupcja po obu stronach Atlantyku, nie mówiąc już o współpracy z przestępczymi organizacjami, są określane jako nadużycia! Nasi Wielcy i Nieomylni doszli do wniosku, że lepiej będzie załatwić po cichu, ile się da, a potem ukręcić łeb sprawie.
– To wstrętne.
– Tak wygląda rzeczywistość, panie doktorze. Będziesz świadkiem największego fałszerstwa w najnowszej historii, w każdym razie na pewno na obszarze cywilizowanego świata. A najbardziej wstrętne w tym wszystkim jest to, że prawdopodobnie oni mają rację. Gdyby "Meduza" została całkowicie zdemaskowana – a byłaby, bo powiedziawszy A trzeba wyrecytować cały alfabet – ludzie by się wściekli i pozrzucaliby ze świeczników wszystkich łobuzów, którzy mieli z aferą jakikolwiek związek. Przy okazji poleciałaby też ze stołków cała masa innych łobuzów. Na wielu wysokich i ważnych stanowiskach powstałaby wtedy próżnia, a to nie są odpowiednie czasy. Lepszy diabeł, którego się zna, niż nowy, który przyjdzie na jego miejsce.
– W takim razie, co się stanie?
– Nastąpi wielka wyprzedaż – oznajmił melancholijnie Conklin. – Operacje "Meduzy" miały tak ogromny zasięg geograficzny, że po prostu nie sposób się do nich wszystkich dogrzebać. Moskwa wkrótce przyśle nam Ogilviego, a wraz z nim kilku swoich najlepszych specjalistów od ekonomii, którzy razem z naszymi ludźmi zabiorą się ostro do roboty. Holland przewiduje, że po pewnym czasie odbędzie się miniszczyt ekonomiczny z udziałem ministrów finansów krajów NATO i bloku wschodniego. Wszędzie tam, gdzie będzie to możliwe, aktywa "Meduzy" zostaną przejęte przez gospodarkę po szczególnych państw, ma się rozumieć na zasadach ustalonych w szczegółowych, wielostronnych układach. Chodzi przede wszystkim o to, żeby uniknąć paniki na rynku, spowodowanej masowymi zwolnieniami z pracy i upadkiem wielu przemysłowych kolosów.
– A więc tak będzie wyglądał pogrzeb "Meduzy"… – mruknął Panov. – Spuści się na nią zasłonę milczenia, tak jak wtedy, w Azji.
Aleks skinął głową.
– Dzięki temu straty zostaną ograniczone do minimum, a prawdopodobnie uda się nawet uszczknąć trochę zysków.
– Co z osobnikami takimi jak Burton w Kolegium Szefów Sztabów i Atkinson w Londynie?
– Przejdą na wcześniejsze emerytury z powodu złego stanu zdrowia. Możesz mi wierzyć, że będą siedzieć cicho. Mają swoje powody.
Panov poprawił się na krześle i skrzywił się boleśnie.
– To raczej niewielka zapłata za przestępstwa, jakich się dopuścili, nie uważasz? Okazało się, że Szakal jednak na coś się przydał. Gdybyście go nie ścigali, nigdy nie natrafilibyście na trop "Meduzy".
– To zbieg okoliczności, Mo – odparł Conklin. – Możesz być pewien, że nie wystąpię z wnioskiem o medal dla niego.
Panov potrząsnął głową.
– Wydaje mi się, że to coś więcej niż zwykły zbieg okoliczności. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że David miał rację, bo związek jednak istniał. Ktoś zajmujący wysokie stanowisko w "Meduzie" zakontraktował zgładzenie na obszarze działania Szakala ważnej osobistości i zrobił wszystko, żeby odpowiedzialność za zamach spadła na Jasona Bourne'a.
– Domyślam się, że mówisz o Teagartenie?
– Tak. Ponieważ Bourne znajdował się na czarnej liście "Meduzy", nasz żałosny zdrajca DeSole musiał wtajemniczyć ją w szczegóły operacji Treadstone – nawet jeżeli nie we wszystkie, to przynajmniej w znaczną ich część. Kiedy dowiedzieli się, że Jason, to znaczy David, jest w Paryżu, wykorzystali pierwotny scenariusz: Bourne przeciwko Szakalowi. Słusznie przypuszczali, że zabijając Teagartena właśnie w taki, a nie inny sposób, zyskują współpracę jedynego człowieka zdolnego wytropić i zabić Bourne'a.
– Co z tego wynika?
– Nie rozumiesz, Aleks? Jeżeli się nad tym dobrze zastanowić, to Bruksela stanowiła początek końca. David posłużył się fałszywym oskarżeniem, żeby dzięki znalezionej rzekomo przy ciele Jasona mapie z zakreślonym rejonem Anderlechtu przesłać żonie informację o tym, że żyje.
– Dał nam nadzieję, to wszystko. Staram się nigdy zbytnio nie ufać nadziei, Mo.
– Zrobił dużo więcej. Dzięki tej wiadomości Holland postawił w stan pogotowia wszystkich waszych ludzi w Europie i wydał rozkazy, żeby w razie pojawienia się Jasona Bourne'a umożliwić mu za wszelką cenę przedostanie się do Stanów.
– Tym razem udało się, ale często nic z tego nie wychodzi.
– Udało się, bo już kilka tygodni temu niejaki Jason Bourne wiedział, że po to, by dotrzeć do Szakala, musi stworzyć między sobą a nim coś w rodzaju więzi, jakiś związek, który ułatwi mu działanie. Osiągnął to, ty to osiągnąłeś!
– Dosyć okrężnymi drogami – przyznał Conklin. – Działaliśmy na oślep. Wszystko, czym dysponowaliśmy, to były domysły i abstrakcyjne skojarzenia.
– Abstrakcyjne skojarzenia? – powtórzył z łagodnym zdziwieniem Panov. – To bardzo nieprecyzyjne określenie. Masz pojęcie, jaką burzę potrafią spowodować w mózgu?
– Szczerze mówiąc, pojęcia nie mam, o czym teraz mówisz.
– O szarych komórkach. Sam niedawno o nich wspominałeś. Cały czas wirują i podskakują, usiłując znaleźć jakąś szczelinę, przez którą mogłyby wyrwać się na zewnątrz.
– Obawiam się, że nie nadążam za tobą.
– Mówiłeś o zbiegu okoliczności, a mnie się wydaje, że do spółki z Davidem stworzyłeś potężne urządzenie do porządkowania ruchu tych szarych komórek i nadawania im pożądanego kierunku. Między biegunami tego urządzenia znalazła się "Meduza".
Читать дальше