– Na pewno z ulgą przyjęła pani wiadomość, że wszystko przebiegło bez komplikacji.
– Prawdę mówiąc, dzwonię w zupełnie innej sprawie. Wczoraj wieczorem, kiedy jechałam do szpitala odwiedzić Blanche, zauważyłam białe volvo Crystal zaparkowane na podjeździe domu przy Bay. Zna pani tę okolicę i wie, jak trudno tam znaleźć miejsce. Parking przy szpitalu był pełny, musiałam więc krążyć, żeby móc zostawić gdzieś samochód. Wtedy zobaczyłam to volvo. Wzbudziło to oczywiście moją ciekawość, więc pojechałam tam dziś rano. Samochód znów tam stał. Zakładam, że może pani bez trudu sprawdzić, do kogo należy ten dom.
– Oczywiście. Proszę tylko podać mi adres. – Zanotowałam wszystkie szczegóły, po czym spytałam: – Dlaczego tak to panią interesuje?
– Sądzę, że w końcu pokazała swoje prawdziwe oblicze. Słyszała pani na pewno plotki o jej romansie z trenerem, Clintem Augustinem. Nie pamiętałam o tym do chwili, gdy zauważyłam jej samochód. To dało mi sporo do myślenia. Bez względu na to, co ona knuje, chyba warto to sprawdzić, prawda?
– Zakładając oczywiście, że to była ona.
– Na rejestracji samochodu widziałam wielki napis „Crystal”.
– A skąd pani wie, że to ona prowadziła? Za kierownicą mógł siedzieć ktokolwiek.
– Wątpię. Kto na przykład?
– No nie wiem. Może Rand albo Nica, ktoś ze służby.
– Melanie też to sugerowała, choć nie mam pojęcia, dlaczego tak jej bronicie. Zadzwoniłam do detektywa Paglii i powiedziałam mu, że zajmie się pani tą sprawą. Poinformowałam go też, że powinni to byli zbadać na samym początku.
Detektyw Paglia z pewnością w pełni docenił jej starania.
Kiedy skończyłyśmy rozmowę, wykręciłam numer siłowni. Telefon odebrał Keith. W tle słyszałam szczęk podnoszonych ciężarów. Niektórzy nie odpuszczają sobie nawet w niedzielę.
– Cześć, Keith. Kinsey Millhone. Kiedy byłam u was w zeszłym tygodniu, pytałam cię o Clinta Augustine’a, pamiętasz? Masz może jego adres i domowy numer? Pomyślałam, że dla odmiany załatwię sobie osobistego trenera.
– Poczekaj chwilę, sprawdzę. – Słyszałam, jak otwiera szufladę biurka i przerzuca kartki notesu, który miałam już kiedyś okazję oglądać. – Wiem, że gdzieś go mam. No, jest.
Zanotowałam adres i od razu zorientowałam się, że mam do czynienia z posiadłością Glazierów w Horton Ravine.
– Od jak dawna go masz? – spytałam. – Podobno mieszka teraz przy Bay niedaleko szpitala St. Terry.
– Nie sądzę. Nigdy o tym nie słyszałem.
– A kiedy z nim ostatnio rozmawiałeś? Mógł się przeprowadzić.
– Parę miesięcy temu. Gdzieś w lutym, może w marcu. Przychodził do nas regularnie osiem, dziesięć razy w tygodniu. Ale równie dobrze mógł się przenieść ze swoimi klientami do innej siłowni. Daj mi znać, jeśli wycofał się z interesu, to go wykreślę. Jeśli go nie znajdziesz, mam paru innych dobrych trenerów.
– Jasne. Wielkie dzięki.
Zdjęłam z półki „krzyżówkę” i odnalazłam w spisie Bay Street. Przesunęłam palcem po numerach domów, aż znalazłam właściwy. Miałam nadzieję, że Fiona się myli, ale stało tam czarno na białym „J. Augustine”, choć numer telefonu różnił się od podanego mi przez Keitha. Wykręciłam otrzymany od niego, ale nie uzyskałam połączenia. Musiał to więc być numer Clinta z czasów, gdy mieszkał w domu stojącym na tyłach posiadłości Glazierów. Najwyraźniej informacje Keitha były już nieaktualne. Odłożyłam książkę na półkę. Nie mogłam jednak uwierzyć, że Crystal pojechała spotkać się z Clintem w dzień nabożeństwa żałobnego za męża. Podniosłam słuchawkę i wykręciłam numer domu przy Bay.
Mężczyzna, który odebrał telefon, nie należał do uprzejmych.
– Tak? – spytał ostrym, pełnym zniecierpliwienia tonem.
– Czy mogę rozmawiać z Clintem?
– Nie może podejść do telefonu. A kto mówi?
– Nieważne. Zadzwonię później.
Stojący przy Bay Street dom wzniesiono w stylu wiktoriańskim, prawdopodobnie gdzieś pod koniec dziewiętnastego wieku. Był dwupiętrowy, o białych ścianach, z szeroką werandą biegnącą przez całą szerokość budynku. W tej okolicy wiele domów jednorodzinnych zajmowały teraz biura obsługujące położony o parę ulic dalej szpital. Na podjeździe nie zauważyłam białego volva Crystal. Małe podwórko obsadzone przyciętymi teraz nisko krzewami róż otaczał biały drewniany płot. Wyobraziłam sobie zapach, który unosi się tutaj latem. Teraz ziemia była mokra od deszczu, który wciąż zalewał ją nową falą.
Minęłam dom, zawróciłam na najbliższym skrzyżowaniu i zaparkowałam po drugiej stronie ulicy. Postanowiłam chwilę poczekać. Godziny odwiedzin w szpitalu jeszcze się nie rozpoczęły, więc na ulicach było pusto. Nawet otoczona falą deszczu, siedząc samotnie w samochodzie, czułam się nieswojo. Nie miało to wiele wspólnego ze śledzeniem podejrzanego – bardziej z wojną podjazdową pomiędzy żonami Dowana. Nie chciałam myśleć o Crystal, której związki z mężczyznami stanowiły jedno pasmo katastrof. Z jednym z nich zaszła w ciążę. Szybko ją porzucił i musiała samotnie wychowywać dziecko. Pierwszy mąż posuwał się do przemocy, a drugi, pozornie godny szacunku, pił i miał dziwne upodobania seksualne. Clint był tuż po czterdziestce, przystojny i dobrze zbudowany. Nie sprawiał wrażenia zbyt inteligentnego, ale swoich klientów traktował z wielką cierpliwością, choć ich zapał często okazywał się słomiany. Ostatni raz widziałam go tuż po Nowym Roku, kiedy w siłowni zjawiła się nowa grupka zapaleńców, gotowych do największych poświęceń po świątecznym obżarstwie. Klienci Clinta zawsze byli najgrubsi. Crystal prezentowała zdecydowanie zbyt wielką klasę, by zadawać się z kimś takim jak on. Z drugiej strony miała za sobą karierę striptizerki i choć wyglądała bardzo elegancko, nie była prawdopodobnie wiele mądrzejsza od niego. W miłości, podobnie jak i wielu innych sprawach, ludzie szukają partnerów na podobnym poziomie. Nie zapominając ani na chwilę o Tommym, poprawiłam lusterko wsteczne. Fakt, że go nie widziałam, nie oznaczał wcale, że nie kręcił się gdzieś w pobliżu. Niestety, każda myśl o nim sprawiała, że czułam bolesny ucisk w żołądku.
O 18:25 doszłam do wniosku, że Crystal już się nie pojawi. Przekręcałam właśnie kluczyk w stacyjce, gdy zza rogu Missile wyjechało białe volvo i ruszyło w moim kierunku. Za kierownicą siedziała Crystal.
Zgasiłam silnik i patrzyłam, jak Crystal podjeżdża i parkuje na podjeździe. Chwyciłam parasol i wysiadłam z samochodu w chwili, gdy ona wysiadała ze swojego. Była to jedna z tych chwil, kiedy zadanie prostego pytania wydaje się najrozsądniejszym wyjściem. Nie zamierzałam kryć się w krzakach ani zaglądać przez okna, by dowiedzieć się prawdy.
– Crystal?
Zdążyła już przejść przez bramkę i odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć. Miała na sobie kurtkę przeciwdeszczową, kowbojki, obcisłe dżinsy i długi, robiony na drutach sweter. Na twarzy widać było jedynie ślad lekkiego makijażu, a jasne włosy spięła w luźny węzeł. Stała zaskoczona z jedną dłonią opartą nadal na gałce furtki.
– Czy mogę z tobą chwilę porozmawiać?
– O czym? – spytała po dłuższej chwili.
– O Clincie. Ćwiczymy w tej samej siłowni.
– Czego chcesz?
Potrząsnęłam głową.
– Ktoś widział tutaj twój samochód i pomyślał, że być może znów się pokażesz.
Zamknęła na chwilę oczy.
– Fiona.
Nie potwierdziłam jej przypuszczeń od razu, ale nie miałam też powodu, żeby zaprzeczać. Po co? Crystal wiedziała przecież, że pracuję dla Fiony, a poza tym kto byłby gotów deptać jej stale po piętach?
Читать дальше