Chwyciłam leżącą na tylnym siedzeniu pelerynę. Opuściłam ciepłe wnętrze volkswagena i trzymając ją nad głową, podeszłam do samochodu Crystal. Odwróciła się, a kiedy mnie rozpoznała, opuściła szybę. Była bardzo blada, włosy związała niedbale w węzeł na karku. Zamiast eleganckich czarnych spodni i swetra miała teraz na sobie wciągnięte w pośpiechu dżinsy i szarą bluzę z reklamą naszej siłowni.
– Byłam już w szlafroku, kiedy zjawiła się u mnie policja – powiedziała. – Sierżant chciał mnie tu przywieźć samochodem, ale wolałam mieć własny środek transportu. Co się tu dzieje?
– Nic wielkiego. To gorsze niż plan filmowy. Ci ludzie stoją tu i gapią się nie wiadomo na co. Gdzie jest Anica?
– Musiała wrócić do szkoły. Wskakuj.
– Dzięki – powiedziałam. Otworzyłam drzwiczki i wsunęłam się na przednie siedzenie. Na tylnym przypięto fotelik Griffitha, zasypany lawiną okruchów ciasteczek i połamanych precelków. Plastikowa butelka z sokiem jabłkowym zostawiła lepki ślad w miejscu, gdzie oparłam rękę. Na podłodze u moich stóp leżała różowa pluszowa wiewiórka. Wyobraziłam sobie, jak malec, siedząc w foteliku, rozrzuca dookoła wszystko, co wpadnie mu w ręce. W samochodzie pachniało kwiatowo-korzennymi perfumami Crystal.
– Jak się czujesz? – spytałam.
– Jestem jak otępiała.
– Samochód mógł zostać tu porzucony – rzuciłam bez związku.
– Miejmy nadzieję, że tak było. – Przekręciła lusterko w swoją stronę i wytarła rozmazany tusz pod okiem. Wyciągnęła się potem wygodnie w fotelu i zamknęła oczy. Patrząc na nią z profilu, zauważyłam mocno nieregularne rysy. Nos był zbyt ostry, a dolna szczęka zbyt szeroka przy wąskim czole. „Zrobiona” wyglądała o wiele lepiej niż w tej chwili.
– Kiedy się tu zjawiłaś? – spytała jakby przez sen.
– Dawno temu. O szóstej.
– Powiedzieli mi, że nie muszę się spieszyć. Oglądałam telewizję, gdy policjant zadzwonił do drzwi.
– Szczęściara z ciebie. Ja umieram z głodu. Nie jadłam kolacji. Zjem chyba zaraz własną rękę.
Crystal sięgnęła do schowka.
– Proszę. – Wyjęła lekko sfatygowany batonik czekoladowy i podała mi go. – Jak znaleźli samochód?
– To ja go zauważyłam i zaraz wezwałam policję. Gliny zajmują się tam teraz Bóg jeden wie czym. – Odwinęłam papierek. W powietrzu rozeszła się woń czekolady. Połamałam batonik na kawałki i wsunęłam jeden do ust. Rozkosznie rozpływał się na języku.
– Skąd wiedziałaś, że to jego samochód?
– Ma bardzo charakterystyczną tablicę rejestracyjną.
Przez chwilę nie odzywałyśmy się ani słowem. Crystal włączyła radio, ale zaraz zmieniła zdanie i przekręciła gałkę z powrotem. Deszcz delikatnie uderzał o dach samochodu, niczym perkusista przesuwający miotełkami po talerzach. W samochodzie zapanowała dziwnie intymna atmosfera. Obie znalazłyśmy się w niezwykłych okolicznościach, w nieznanym otoczeniu, połączone wspólnym oczekiwaniem.
– Rozumiem, że jeszcze nie wydobyli samochodu z wody – powiedziała w końcu Crystal.
– Czekają na ciężarówkę z wyciągarką. Odessa powiedział, że natychmiast da nam znać, jeśli coś znajdą. – Zjadłam jeszcze jeden kawałek batonika, a resztę wsunęłam do torby. Skrzyżowałam ramiona na piersiach, na próżno próbując trochę się rozgrzać.
Crystal westchnęła, lecz kryło się w tym coś jeszcze: napięcie, niecierpliwość, zwykłe znużenie.
– Wiedziałam, że on nie żyje. To jedyne rozsądne wytłumaczenie. Mówiłam ci, że nigdy nie porzuciłby Griffa.
– Crystal, jeszcze nie wydobyli samochodu. Nawet nie wiemy, czy on jest w środku.
– Jest. Leila zupełnie się załamie.
– Dlaczego? Przecież go nie lubi.
– Jasne, że nie. Traktowała go jak powietrze, ale mimo wszystko nie wiem, jak sobie z tym poradzi.
Zawahałam się, ale bardzo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej. Crystal jeszcze nigdy nie wydawała się tak bezbronna i to mogła być moja jedyna szansa.
– Co ją tak wścieka?
– Sprawa jest zbyt skomplikowana, żeby ją teraz roztrząsać.
– Nic nie jest zbyt skomplikowane, jeśli on nie żyje.
Crystal wyprostowała się i odwróciła w moją stronę.
– Dlaczego miałabym ci mówić? Przecież nie pracujesz dla mnie.
– Ale nie jestem też przeciwko tobie. Na czym polega problem Leili?
– Czemu tak cię to martwi?
– Nie martwi, jeśli tak chcesz to ująć, ale możesz być pewna, że cała sytuacja znacznie się pogorszy.
– W to nie wątpię – odparła. A po dłuższej chwili dodała: – Leila już dość przeszła w życiu. Potrzebuje pomocy, żeby sobie z tym poradzić.
– Chodzi do psychoanalityka?
– Od lat. Początkowo trzy razy w tygodniu. Teraz jest już lepiej i może go odwiedzać tylko dwa razy w miesiącu, gdy przyjeżdża do domu ze szkoły.
– Lekarz przyjmuje ją w weekendy?
– To lekarka.
– Przepraszam. Nie wiedziałam, że psychiatrzy aż tak bardzo przejmują się pacjentami.
– Ona tak. Rewelacyjnie radzi sobie z dziećmi. To już piąta lekarka w karierze Leili. Naprawdę byłam u kresu wytrzymałości.
– Jak ją znalazłaś?
– Choć raz miałyśmy szczęście. Anica chodziła z Charlotte Friedman do szkoły. Jej mąż przeszedł na emeryturę i przenieśli się tutaj z Bostonu.
– Co gryzie Leilę? Nadal nie bardzo rozumiem.
Crystal wyraźnie walczyła ze sobą. Patrzyła prosto przed siebie, a gdy zaczęła mówić, jej głos brzmiał bezbarwnie jak stara płyta gramofonowa.
– Miałam synka, który utonął. Był to ogromny wstrząs dla nas wszystkich, a dla mnie i Lloyda początek końca. Po pewnych przejściach nigdy nie można dojść do siebie. Jednym z nich jest śmierć dziecka.
– Co się stało?
– Jordie, mój maleńki, miał półtora roku. Pewnego wieczoru musiałam iść do pracy i zostawiłam go pod opieką sąsiadki. Rozmawiała przez telefon, a Jordie wyszedł przed dom i wpadł do basenu. Kiedy go znalazła i wezwała pogotowie, było już za późno.
– Tak mi przykro.
– Myślałam, że umrę, ale Leila przeżyła to jeszcze mocniej. Dzieci nie są przygotowane na stratę najbliższych. Nic nie rozumieją i trudno im wytłumaczyć pojęcie śmierci w jasnych i zrozumiałych dla nich kategoriach. Nigdy nie byłam religijna. Nie chciałam opowiadać jej bajek, w które sama nie wierzyłam. Doktor Friedman twierdzi, że w obliczu śmierci rodzeństwa niektóre dzieci zachowują się, jakby nic się nie stało. Inne, jak Leila, zaczynają przedstawienie. Sama widziałaś, jaka jest trudna. Zbuntowana. Pełna sprzecznych emocji. Rozmawiałam z lekarką, oczywiście za zgodą Leili. Charlotte jest zdania, że zachowanie Leili jest formą budowania bariery pomiędzy nią a światem, który uznała za okrutny i zdradziecki. Jeśli nie będzie jej na nikim zależeć, to nikt nie będzie jej w stanie zranić. Zdaję sobie sprawę, że za bardzo staram się ją osłaniać. Nie wiem nawet, jak jej powiedzieć o tym wszystkim.
– Ona tutaj jest. Nie widziałaś jej? Stoi z Lloydem.
Crystal wyprostowała się gwałtownie.
– Nie miałam pojęcia. Gdzie?
– Po drugiej stronie drogi, jakieś trzy samochody za nami. Tam przynajmniej widziałam ich jakiś czas temu.
– Lepiej sprawdzę, jak to wszystko znosi. – Crystal sięgnęła po duży czarny parasol leżący na podłodze. Uchyliła drzwiczki samochodu i przycisnęła guziczek automatycznego zamka. Parasol rozwinął się z szumem.
– Dzięki za batonik. Uratowałaś mi życie.
– Nie ma sprawy.
Nadjechała ciężarówka z wyciągarką, oświetlając potężnymi reflektorami drogę aż do następnego zakrętu. Otworzyłam drzwiczki samochodu, rozłożyłam pelerynę nad głową i wysiadłam. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, jak z szoferki ciężarówki wyskakuje pomocnik kierowcy. Crystal minęła go, idąc wzdłuż drogi, a kierowca zakręcił i zaczął powoli wjeżdżać na zbocze. Ciężkie opony żłobiły dwie głębokie koleiny w wilgotnej trawie. Kierowca obejrzał się przez ramię, jedną rękę nadal trzymając na kierownicy. Jego pomocnik gwizdnął przeciągle i zaczął mu dawać znaki, pokazując kąt nachylenia zbocza. Blondwłosa reporterka zauważyła Crystal i zrobiła ruch w jej stronę. Crystal potrząsnęła jednak głową, dając jej do zrozumienia, by nie podchodziła.
Читать дальше