– Wie pani, dokąd sobie poszedł?
– Nie i nic mnie to nie obchodzi. Pani jest komornikiem?
– Nie, prywatnym detektywem.
– Ma jakieś kłopoty?
– Nie. Ale chciałabym z nim porozmawiać.
– Nie potrafię pani pomóc. Myślę, że kręci się gdzieś w mieście. Nie mogę mu nawet odsyłać rachunków i muszę wszystkie wyrzucać do śmieci. To przystojny facet, ale mocno zakręcony.
– Tak też słyszałam. Dziękuję.
– Nie ma za co – powiedziała i zamknęła drzwi.
Siedziałam w samochodzie i zastanawiałam się, co dalej. Najprościej byłoby zapytać Crystal, gdzie jest teraz Lloyd. Opiekują się przecież wspólnie Leilą, więc musi to wiedzieć. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i raz jeszcze skierowałam się w stronę Horton Ravine.
Dom doktora Purcella zbudowano na zalesionej działce, a jeśli ktoś wspiął się lekko na palce, mógł dostrzec wąskie pasemko oceanu. Sama rezydencja nie prezentowała się zbyt imponująco. Na nic przechwałki Fiony o wielkim talencie do projektowania. Wykorzystała tu najprostsze z rozwiązań, układając kondygnacje jedna na drugiej aż po płaski, betonowy dach. Przed domem zaprojektowano sadzawkę, w której można było podziwiać odbicie budynku. Styl, w jakim go zbudowano, choć z założenia futurystyczny, wydawał się mocno przestarzały i naśladował prace architektów znacznie bardziej utalentowanych od Fiony. Zdecydowanie nie pasował do Crystal i rozumiałam już, dlaczego zżymała się na myśl, że musi tu zamieszkać. Po ukochanym, jasnym domku na plaży tutaj musiała czuć się jak w więzieniu. Na podjeździe stały zaparkowane białe volvo i kabriolet audi razem z małym czarnym jaguarem, którego wcześniej nie widziałam.
Kiedy zadzwoniłam do drzwi, nie usłyszałam za nimi żadnego ruchu, ale mniej więcej po minucie zjawiła się Crystal. Miała na sobie wysokie buty, czarne wełniane spodnie i długi czarny sweter. Jasne włosy zaczesała do tyłu, lecz niesforne pasma wymykały się tu i tam, tworząc wrażenie nieładu.
– Dzięki Bogu! – wykrzyknęła. – Może ty nam pomożesz. Nica, to Kinsey! Wchodź szybko – powiedziała wyraźnie poruszona.
– Co się stało? – spytałam, wchodząc do środka.
– Anica przyjechała właśnie z Fitch. Leila opuściła bez pozwolenia szkołę i próbujemy ją znaleźć, zanim wszystko się wyda. Wyrzucą ją natychmiast, kiedy tylko się okaże, że uciekła. Mną się nie przejmuj, chyba zaraz oszaleję, ale to nic. Na szczęście Rand zabrał Griffa do zoo.
Z kuchni wyszła Anica w granatowych spodniach i czerwonym rozpinanym swetrze z emblematem Fitch Academy wyszytym na kieszonce na piersi. Uzupełnieniem stroju była biała elegancka bluzka i granatowe czółenka na niskim obcasie. W całym tym zamieszaniu udało się jej uśmiechnąć.
– Zawsze wpadasz, gdy coś się dzieje. Witaj, Kinsey. Miło cię znów widzieć. Jak się masz? – Wyciągnęła do mnie dłoń.
– Świetnie. Przykro mi z powodu Leili. Myślisz, że zmierza w stronę domu?
– Miejmy taką nadzieję – orzekła Crystal. Minęła nas po drodze do kuchni, cały czas mówiąc przez ramię. – Zrobię kawy i zastanowimy się, co dalej. Leila wie, że nie wolno jej podróżować autostopem. Wyraźnie jej tego zabroniłam…
– I prawdopodobnie dlatego to zrobi – podsumowała Anica.
– Odchodziłabym od zmysłów z niepokoju, gdybym nie była na nią tak wściekła. Jaką chcesz kawę, Kinsey?
– Czarną proszę.
Kiedy razem z Anica szłyśmy za nią do kuchni, obrzuciłam szybkim spojrzeniem salon znajdujący się po prawej stronie od wejścia. Wnętrze domu było w istocie dość dziwne: kamienne podłogi, surowe białe ściany, brak zasłon w oknach i zimne oświetlenie – to wyraźny wpływ Fiony. Crystal próbowała odcisnąć własne piętno na pozbawionych wdzięku pokojach: na podłodze niczym kawałki układanki rozrzuciła wschodnie kolorowe dywany, a wytarte obicia mebli przykryła materiałem w pastelowe kwiaty. Antyczne stoliki były białe, a siedzenia krzeseł wyłożono materiałem w biało-zieloną kratkę. Tu i ówdzie stały duże okrągłe fotele z wikliny. W pokoju ustawiono też kanapę z pomalowanego na biało kutego żelaza, zarzuconą wielkimi różnobarwnymi poduszkami. Na stoliku do kawy leżały rozrzucone książki, a w całym pokoju poustawiano wazony z kwiatami. W ten sposób stworzono jednocześnie wrażenie wygody i nieładu; powstało miejsce, gdzie dzieci mogły biegać bez obaw, że coś zniszczą, bo wszystko od początku i tak wyglądało na mocno zniszczone.
W kuchni dokonano podobnych zmian. Zimne, gładkie powierzchnie i zaokrąglone w stylu art deco rogi zdradzały rękę Fiony. Crystal wprowadziła tu oszklone szafki i długą półkę, na której poustawiała swoją kolekcję porcelanowych talerzy. Kuchnia wyglądała przytulnie i staroświecko; sprawiała wrażenie miejsca, w którym babcia z rozkoszą smażyłaby konfitury z brzoskwiń. Zamontowano tu jednak najnowocześniejszy sprzęt: sześciopalnikową kuchenkę, dwie zmywarki i cztery elektryczne piekarniki. Przez środek pomieszczenia biegła wyłożona szarym granitem lada. Na belkach pod sufitem pozawieszano pęki ziół i miedziane rondle. W jednym kącie stał kominek z czerwonej cegły. Zbudowano go na pewno już po odejściu Fiony, gdyż był zbyt prostacki jak na jej gust.
Nica usiadła na jednym z wysokich stołków przy ladzie. Crystal wyjmowała z szafki filiżanki i spodeczki.
– Już ona mnie popamięta – burknęła. – Przysięgam, że długo nie ruszy się z domu ani na krok. O której uciekła?
– Musiało być chyba piętnaście po dziewiątej – wyjaśniła Nica. – O dziewiątej zgłosiła się na lekcję gimnastyki, ale powiedziała, że ma dreszcze i musi iść do pielęgniarki. Ze mną była umówiona na dziesiątą. Kiedy się nie zjawiła, odnalazłam jej współlokatorkę Amy, która powiedziała mi, że widziała, jak Leila wymyka się z plecakiem z terenu szkoły.
Crystal spojrzała na zegarek.
– Gdzie się, do diabła, podziewa?
– Mam tylko nadzieję, że Amy nie wspomniała o tym władzom szkoły – westchnęła Anica.
– Czy mogę zajrzeć do pokoju Leili? Może wpadnę na jakiś ślad.
– Oczywiście – odparła Crystal. – Drugie drzwi na prawo na piętrze.
Drzwi do pokoju Leili były zamknięte, na szczęście nie na klucz, więc bez trudu weszłam do środka. Przez chwilę stałam w progu, rozglądając się dookoła. Cały pokój utrzymany był w pastelowej tonacji. Leila znajdowała się na tym etapie rozwoju, w którym plakaty przedstawiające półnagie gwiazdy rocka ocierają się o ukochane pluszowe zabawki. Wszędzie pełno było najróżniejszych drobiazgów i pamiątek. Większość stanowiły przedmioty, które tak chętnie wręczają sobie nastoletnie panienki: kubki z dowcipnymi napisami, figurki, biżuteria, buteleczki wody toaletowej. Korkowa tablica do przypinania pełna była starych biletów, programów koncertowych i kolorowych zdjęć przedstawiających wyścigi dzieci, dziewczyny strojące głupie miny, chłopców pijących piwo, palących skręty i oddających się innym równie zbożnym czynnościom. Jak na kogoś, kto twierdzi, że nie ma przyjaciół, Leila posiadała imponującą kolekcję pamiątek. Podłoga pokoju zarzucona była ciuchami, które zwisały też z oparć krzeseł, drzwi komody, parapetu i dwóch foteli.
Szybko, lecz dokładnie zbadałam zawartość szuflad. Większa część bielizny Leili znajdowała się już na podłodze, co znacznie ułatwiło mi pracę. Zajrzałam też do garderoby. Pełno tam było starych gier, sprzętu sportowego i letnich ciuchów. Okrążyłam też pokój na czworakach, zaglądając pod krzesła, łóżko i komodę. Jedynym interesującym odkryciem było wąskie, zamykane na kluczyk metalowe pudełko schowane pod materacem. Kiedy nim potrząsnęłam, usłyszałam tylko delikatny szelest. Być może kryło zapas narkotyków. Nie miałam czasu zajmować się zamkiem, wsunęłam więc pudełko na miejsce. Przeszukawszy pokój, poczułam się trochę lepiej, choć moje starania nie przyniosły żadnych wymiernych efektów.
Читать дальше