Maggie mówiła to wszystko na podstawie rozłożonych przed sobą papierów. Była już bardzo zmęczona. Widziała jak przez mgłę, patrząc na mało czytelne zapiski koronera. George Tillie nie był tak dokładny jak powinien. Tylko raport w sprawie Paltrowa wspominał, że ciało zostało umyte, ponieważ nie było na nim żadnych brudów ani śladów. Żaden raport nie wspominał z kolei o smudze oleju na czole lub jakimkolwiek innym miejscu na ciele.
Maggie zerknęła na Nicka. Siedział oparty bezwładnie o ciężką szafę i przecierał oczy. Miał zmierzwione włosy, wciąż grzebał w nich palcami. Rękawy zawinął do łokci, odkrywając atletyczne przedramiona. Pozbył się krawatu i odpiął kilka guzików pomiętej koszuli, wystawiając na pokaz niepokojący widok. Maggie potrząsnęła głową, chwyciła raport z podłogi i starała się skoncentrować.
– Wilson z kolei…
– Wiem – przerwał Nick, pochylając się do przodu. – Miał ręce związane z przodu taśmą, a nie sznurem. Zmarł od ciosów nożem, nie został uduszony. Nie miał podciętego gardła. Morderca posłużył się nożem myśliwskim. Miał sporo ran kłutych…
– Dwadzieścia dwie.
– Dwadzieścia dwie rany kłute, ale żadnych ciętych.
– No i Wilson został zgwałcony, i to wielokrotnie.
– A jego ciało znaleziono w parku Dumpster, a nie przy brzegu. Chryste, rzygać mi się chce. – Odłożył pizzę, chwycił puszkę pepsi i opróżnił ją do dna, wycierając usta wierzchem dłoni. – Okej, jest mnóstwo różnic. Ale czy Jeffreys nie mógł wprowadzić zmian? Weźmy sodomię, czy to nie może… Sam nie wiem… nie można tego traktować jako eskalacji?
– Tak, można. Pamiętaj jednak kolejność: Harper, Wilson, Paltrow. Byłoby dziwne, gdyby morderca eksperymentował, a potem wracał do starego rytuału. Posługuje się jednym nożem z niewielkim ostrzem, być może takim do ryb. Potem zamienia go na nóż myśliwski, żeby wreszcie wrócić do poprzedniego noża. Tych mordów dokonano w różny sposób. Morderstwa Harpera i Paltrowa są skrupulatne w każdym szczególe. Morderca wyraźnie się nie spieszył, zadawanie bólu sprawiało mu przyjemność. Podobnie jak w przypadku Alvereza. A jeśli chodzi o Bobby’ego Wilsona, wygląda, jakby został zabity w gorączce, w zbyt wielkich emocjach, które nie pozwoliły na troskę o szczegóły.
– Wiesz, zawsze uważałem, że to poszło zbyt gładko – powiedział Nick zmęczonym głosem. – Zastanawiałem się, czy ojcu coś nie umknęło przez cały ten medialny cyrk.
– Co masz na myśli?
– Cóż, słyszy się czasem o tak zwanych pochopnych sądach, podejmowanych w wymuszonym przez sytuację pośpiechu. Mój ojciec uwielbiał być w centrum uwagi. Kiedy zacząłem jako rozgrywający, przed każdym meczem spotykał się ze mną w szatni, sam się tego domagał. Mama twierdziła, że jest ze mnie taki dumny. Tyle, że zbyt często machał do kamery, zanim raczył mnie zauważyć.
Maggie słuchała cierpliwie, odczekała chwilę, kiedy zamilkł. Nick miał z pewnością skomplikowane stosunki z ojcem, a rozmowa na ten temat krępowała go. Maggie wiedziała, że próbuje jej przekazać coś istotnego, coś co ma związek ze sprawą Jeffreysa. Czyżby sądził, że jego ojciec pokpił wówczas sprawę?
Wreszcie Nick spojrzał na nią, jakby czytał w jej myślach.
– Nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że ojciec celowo narażał ludzi na niebezpieczeństwo. Cieszy się wielkim szacunkiem i tak było zawsze. Wiem, że nigdy nie wybraliby mnie na szeryfa, gdybym nie był jego synem. Chcę powiedzieć, że to wszystko jakoś zbyt łatwo się poukładało, gdy tylko tata złapał Jeffreysa. Któregoś dnia pojawiła się poufna informacja, a następnego Jeffreys już wszystko wypaplał.
– Jaka informacja?
– Chyba ktoś zadzwonił. Nie pamiętam dokładnie. Nie było mnie tu wtedy. Pracowałem na uniwersytecie stanowym, wszystko docierało do mnie z drugiej ręki. W raportach nic o tym nie ma?
Maggie przekartkowała kilka teczek. Większość dokumentów już przeczytała i nie przypominała sobie żadnej informacji o telefonie.
– Nie natknęłam się na informację o anonimowym przecieku – rzekła, wręczając mu dokument oznaczony tytułem „Aresztowanie Jeffreysa”. – Co jeszcze pamiętasz?
Był skonfundowany, a ona nie była pewna, czy Nick kwestionuje swoją pamięć, czy działania ojca. Przyglądała mu się znad raportów przygotowanych i podpisanych przez Antonia Morrellego.
– Raporty twojego ojca są bardzo wyczerpujące, samo aresztowanie opisane jest krok po kroku. Jest tu nawet napisane, co znaleźli w bagażniku auta Jeffreysa. – Sprawdziła swoje notatki i przeczytała:
– Rolka taśmy, nóż myśliwski, jakiś sznur… zaraz… – Sprawdziła, czy przepisała bezbłędnie. – Para chłopięcych majtek, które, jak później stwierdzono, należały do… – Spojrzała na Nicka, który znalazł tę samą listę w raporcie i czytał te same punkty. Spotkali się wzrokiem. Pomyśleli to samo. Maggie kontynuowała: – Para chłopięcych majtek, które, jak stwierdzono później, należały do Erica Paltrowa. – Maggie przetrząsnęła raz jeszcze raport koronera, żeby sobie odświeżyć pamięć, choć wiedziała, co w nim jest. – Eric Paltrow miał na sobie majtki, kiedy go znaleziono.
Nick z niedowierzaniem kręcił głową.
– Założę się, że Jeffreys zdziwił się tym znaleziskiem w swoim bagażniku.
Patrzyli na siebie. Żadne z nich nie chciało głośno nazwać tego, na co właśnie się natknęli. Ronald Jeffreys został skazany za dwa morderstwa, których nie popełnił. Istniało spore prawdopodobieństwo, że wpakował go w to ktoś z biura szeryfa.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
Wtorek, 28 października
Dzień był fatalny. Nick uważał, że to z powodu dwóch zaledwie godzin snu, które na domiar złego spędził w biurowym fotelu. Maggie wróciła do hotelu o trzeciej nad ranem, żeby odpocząć, wziąć prysznic i zmienić ubranie. Nick nie pojechał do swojego domu na wsi, tylko zasnął przy biurku. Przez cały dzień szyja i plecy przypominały mu, że tylko cztery lata dzielą go od czterdziestki.
Nie miał już tyle siły co dawniej, chociaż jego troska o sprawność seksualną stała się nieaktualna dzięki Maggie O’Dell. Pamiętał, jak zareagowała na dotyk jego palców, wciąż widział jej iskrzące spojrzenie. No, co się z nim działo w tamtej chwili… Jezu, jakże się cieszył, że z więziennego prysznica lała się tylko zimna woda. Nawet ktoś taki jak on przestrzega pewnych reguł, gdy w grę wchodzą mężatki. Gdyby tylko jego ciało nie podszeptywało wciąż, że reguły są po to, by je łamać.
Miał pecha, bo zapas czystej odzieży, zwykle spoczywający w biurowej szafie, skończył się kilka dni wcześniej. Włożył więc oficjalny brązowy mundur, co zresztą było jak najbardziej właściwe z uwagi na poranną konferencję prasową. Choć prawdę mówiąc, niczego to nie zmieniło. Ludzie, którzy przyszli na konferencję, szybko zamienili się w żądny linczu tłum, na co istotny wpływ miał poranny artykuł Christine z wytłuszczonym tytułem:
Biuro szeryfa ignoruje ślady w sprawie Alvereza.
Nick był przekonany, że Eddie odwiedził panią Krichek, i to już dawno, po jej pierwszym telefonie. Czemu do diabła od razu sobie nie uświadomił, że Krichek ma świetny widok na parking, gdzie porwano Danny’ego? Jezu, udusiłby Eddiego albo jeszcze gorzej, rzuciłby go na pastwę tych dziennikarzy jako kozła ofiarnego. Tymczasem puścił go po kilku słowach upomnienia.
Cholera, potrzebował teraz wszystkich swoich pracowników. To nie był czas, żeby tracić zimną krew, do czego o mały włos nie doszło na konferencji, kiedy zaczęto go zasypywać obrzydliwymi pytaniami. Za to O’Dell, rzeczowo i kategorycznie, jak tylko ona potrafiła, szybko sprowadziła wszystko do właściwych proporcji. Stwierdziła, że media powinny wziąć czynny udział w poszukiwaniu mordercy, a nie doszukiwać się błędów w strategii szeryfa, i wysłała ich na poszukiwanie niebieskiego pickupa. Nick zaczął się już zastanawiać, jak w ogóle by sobie bez niej poradził. Miał nadzieję, że nie dowie się tego prędko.
Читать дальше