– I wszystko to dla pieniędzy?
– Owszem, chodziło o pieniądze, a także, jeśli wyniki zamówionej przeze mnie analizy będą zgodne z moimi oczekiwaniami, o Nieśmiertelność. Pandora ją brała, co do tego nie mam wątpliwości. Jestem przekonana, że Jerry Fitzgerald zazdrościła jej sukcesu. A tu nagle pojawił się środek, który sprawia, że człowiek czuje się odmłodzony i bardziej seksowny. To mogło otworzyć Jerry drogę do wielkiej sławy i wielkich pieniędzy.
– Ale to trucizna.
– To samo mówią o papierosach, a od czasu do czasu widzę, jak je palisz. – Uniosła brwi. – W drugiej połowie dwudziestego wieku seks bez zabezpieczeń groził śmiercią, mimo to ludzie dalej chodzili do łóżka z nieznajomymi. Pistolety zabijają, minęły jednak dziesiątki lat, zanim udało nam się wprowadzić zakaz ich posiadania. A poza tym…
– Dobrze, dobrze, rozumiem. Większość z nas uważa się za nieśmiertelnych. Czy zrobiliście Redfordowi testy?
– Tak. Jest czysty. Co nie znaczy, że na jego rękach nie ma krwi. Zamknę tych troje na najbliższe pięćdziesiąt lat.
Roarke zatrzymał wóz na światłach i spojrzał na Eve.
– Eve, chcesz, żeby odpokutowali za zabójstwo, czy za to, że próbowali zniszczyć życie twojej przyjaciółce?
– Czy to ma znaczenie?
– Dla ciebie, tak.
– Skrzywdzili ją – wycedziła Eve. – Przez nich przeżyła prawdziwe piekło. Zmusili mnie, żebym jeszcze bardziej ją pogrążyła. Straciła pracę, załamała się. Muszą za to zapłacić.
– W porządku. Chciałbym tylko coś powiedzieć.
– Nie chcę słyszeć umoralniającej gadki z ust włamywacza.
Roarke wyjął chusteczkę i otarł podbródek Eve.
– Następnym razem, kiedy będziesz chciała powiedzieć, że nie masz rodziny – zaczął łagodnym tonem – dobrze się zastanów. Mavis to twoja rodzina.
Eve otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale się rozmyśliła.
– Ja tylko wypełniam swoje obowiązki – stwierdziła wreszcie. – Jeśli czasami sprawia mi to czysto osobistą przyjemność, co w tym złego?
– Nic. – Pocałował ją delikatnie i skręcił w lewo
– Chcę podjechać na tyły tego budynku. Na następnym skrzyżowaniu polecisz w prawo, a potem…
– Wiem, jak tam dojechać.
– Nie mów, że i ten apartamentowiec jest twój
– Dobrze, nie powiem. A propos, gdybyś spyta mnie o system monitoringu zainstalowany w domu Younga, oszczędziłbym ci, a właściwie Feeneyowi,j sporo pracy. – Kiedy Eve prychnęła gniewnie uśmiechnął się szeroko. – Jeśli posiadanie dużych kawałków Manhattanu sprawia mi czysto osobistą przyjemność, to co w tym złego?
Odwróciła się do okna, by nie zobaczył uśmiechu na jej twarzy.
Wydawało się, że dla Roarke'a zawsze znajdą się bilety na najpopularniejszą sztukę, wolny stolik w najbardziej luksusowej restauracji i dogodnie usytuowane miejsce do parkowania. Wypatrzywszy je i tym razem, zatrzymał auto i wyłączył silnik.
– Jak sądzę, nie życzysz sobie, żebym na ciebie zaczekał.
– Zwykle to, czego sobie życzę, nie ma dla ciebie wielkiego znaczenia. Chodź ze mną, ale postaraj się zapamiętać, że w odróżnieniu ode mnie jesteś cywilem.
– O tym nigdy nie zapominam. – Zamknął samochód na zamek szyfrowy. Okolica była dość spokojna, ale cena tego wozu stanowiła równowartość półrocznego czynszu płaconego za najbardziej ekskluzywne apartamenty. – Kochanie, zanim rozpoczniemy służbę, powiedz mi, co masz pod tą suknią?
– Coś, co ma rozpalać mężczyzn do białości.
– To działa. Chyba nigdy jeszcze twój tyłeczek nie poruszał się tak ponętnie.
– W tej chwili to tyłek gliniarza, więc uważaj, co mówisz.
– Uważam. – Uśmiechnął się i klepnął ją mocno w pośladek. – Wierz mi. Dobry wieczór, Peabody.
– Roarke. – Peabody wyłoniła się zza żywopłotu. Miała spokojny wyraz twarzy, jakby nie słyszała rozmowy, którą prowadzili przed chwilą. – Dallas.
– Widziałaś… – Eve usłyszała podejrzany szelest w zaroślach i odruchowo przykucnęła, usiłując się ukryć. Po chwili jej oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Casto. – Cholera jasna, Peabody.
– Nie miej pretensji do DeeDee. Byłem z nią, kiedy zadzwoniłaś. Nie udałoby jej się mnie pozbyć. Pamiętasz, Eve, mieliśmy ze sobą współpracować. – Wyciągnął rękę, wciąż uśmiechnięty. – Roarke, miło mi cię poznać. Jake Casto, wydział nielegalnych substancji.
– Domyśliłem się. – Roarke uniósł brew, widząc, jak spojrzenie Casto wędruje po spowitym w czarny jedwab ciele Eve. Jak typowy facet, czy też nieprzyjazny samiec, obnażył wyszczerzone zęby.
– Ładna suknia, Eve. Wspominałaś, że zamierzasz zawieźć jakąś próbkę do laboratorium.
– Zawsze podsłuchujesz rozmowy innych policjantów?
– no cóż. -Podrapał się po brodzie, -Zadzwoniłaś w takim momencie, że musiałbym być głuchy, żeby cię nie słyszeć. – Spoważniał. – Myślisz, że Jerry Fitzgerald brała Nieśmiertelność?
– Musimy zaczekać na wyniki analizy. – Zwróciła oczy na Peabody. – Czy Young jest w swoim apartamencie?
– Tak. System monitoringu budynku wskazuje, że wrócił do domu o dziewiętnastej. Od tej pory nigdzie nie wychodził.
– Chyba że skorzystał z tylnego wyjścia.
– Nie. – Peabody pokusiła się o lekki uśmiech.
– Po przyjeździe zadzwoniłam do niego. Odebrał osobiście. Powiedziałam, że to pomyłka.
– Widział cię.
Peabody potrząsnęła głową.
– Tacy ludzie jak on nie zapamiętują istot niższych. Nie rozpoznał mnie, a od dwudziestej trzeciej trzydzieści osiem, kiedy tu przyjechałam, nikt nie opuszczał budynku. – Machnęła ręką w stronę jednego z okien.
– Światio w jego mieszkaniu jest włączone.
– No to zaczekamy. Casto, jeśli chcesz się do czegoś przydać, idź obserwować drzwi frontowe. Uśmiechnął się do niej.
– Chcesz się mnie pozbyć?
Spojrzała na niego roziskrzonymi oczami.
– Właśnie. Jeśli chcesz, mogę to załatwić bardziej oficjalnie. Jako prowadząca śledztwo w sprawie zabójstw Moppett, Johannsena, Pandory i Ro jestem odpowiedzialna za organizację współpracy z innymi wydziałami. Dlatego też…
– Twarda z ciebie sztuka, Eve. – Westchnął, wzruszył ramionami i puścił oko do Peabody. – Czekaj na mnie z kolacją, DeeDee.
– Proszę o wybaczenie, pani porucznik – powiedziała śmiertelnie poważnym tonem asystentka, kiedy Casto rozpłynął się w mroku. – Słyszał naszą rozmowę. Ponieważ nie było jak się go pozbyć, uznałam, że najrozsądniej będzie skorzystać z jego pomocy.
– Nic złego się nie stało. – Zabrzęczał komunikator i Eve odeszła na bok. – Dallas. – Przez chwilę słuchała z zaciśniętymi ustami, po czym skinęła głową.
– Dzięki. – Odruchowo chciała schować komunikator do kieszeni, ale przypomniała sobie, że ma na sobie elegancką suknię, więc wrzuciła aparat do torebki.
– Jerry Fitzgerald wyszła na wolność. Sama wpłaciła kaucję. Nic dziwnego, że prokurator wyraził zgodę; w końcu to była tylko drobna przepychanka.
– Jeśli wyniki badań z laboratorium potwierdzą nasze podejrzenia…
– Jeśli. Nie pozostaje nam nic innego, tylko czekać. – Zerknęła na Roarke'a. – Zapowiada się długa noc. Nie musisz tu siedzieć. Peabody i Casto odwiozą mnie do domu.
– Lubię długie noce. Mogę cię prosić na słówko? – Mocno ujął Eve za ramię i odszedł z nią kilka kroków dalej. – Nie mówiłaś, że masz adoratora w wydziale nielegalnych substancji.
Przeczesała palcami włosy.
Читать дальше