– Zaprosiła panią do siebie.
– Tylko dlatego, że chciała, by Justin do niej przyszedł, a ostatnio jesteśmy sobie bardzo bliscy. Poza tym czasami spotykałam się z Pandorą na stopie towarzyskiej; parę razy nawet zdarzyło nam się razem pracować.
Wstała, być może po to, aby zademonstrować swoje wdzięki, bądź dlatego, że wolała sama się obsłużyć, niż korzystać z pomocy androida. Z barku stojącego w kącie wyjęła karafkę w kształcie łabędzia i napełniła szklankę szafirowym płynem.
– Po pierwsze, muszę państwu powiedzieć, że naprawdę przeżyłam wstrząs na wiadomość o tym, jak brutalnie morderca obszedł się z Pandorą. Aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby odczuwać tak silną nienawiść. Pracuję w tym samym zawodzie i podobnie jak ona jestem osobą publiczną. Twarzą z ekranu. Jeśli ją spotkało coś takiego… – zawiesiła głos i upiła duży łyk ze szklanki -…mnie też może grozić niebezpieczeństwo. Między innymi dlatego postanowiłam zamieszkać u Justina do czasu, kiedy ta sprawa zostanie do końca wyjaśniona.
– Proszę powiedzieć mi, co robiła pani tej nocy, gdy zostało popełnione morderstwo. Jerry otworzyła szerzej oczy.
– Czy jestem podejrzana? No proszę, to mi prawie pochlebia. – Podeszła do fotela z drinkiem w dłoni. Usiadła i założyła nogę na nogę z takim wdziękiem, że Feeneya przeszedł dreszcz podniecenia. – Zazwyczaj w obecności Pandory nie odważyłam się na nic więcej niż drobne złośliwości. Zresztą, ona najczęściej nawet nie zdawała sobie sprawy, że jej dogaduję. Nie była tytanem intelektu i nie wiedziała, co to subtelność. Dobrze, przejdę więc do rzeczy.
Usiadła wygodniej, zamknęła oczy i opowiedziała mniej więcej tę samą historię co Justin, choć wyglądało na to, że utarczka Pandory z Mavis mocniej zapadła jej w pamięć.
– Muszę przyznać, trzymałam za nią kciuki. To znaczy, za tę małą, nie za Pandorę. Miała oryginalny styl – zamyśliła się Jerry – dziwny, zapadający w pamięć… jakby połączyć sierotkę z amazonką. Dzielnie sobie radziła, to prawda, ale gdyby Justin i Paul ich nie rozdzielili, Pandora sprawiłaby jej niezły łomot. Nie na darmo godzinami przesiadywała w siłowni. Kiedyś na moich oczach dosłownie cisnęła konsultantem mody przez całą szerokość pomieszczenia tylko dlatego, że biedak przed pokazem źle oznakował jej dodatki. W każdym razie…
Machnęła ręką, otworzyła szufladę mosiężnego stolika stojącego przy fotelu i wygrzebała emaliowane pudełko. Wyjęła połyskującego czerwonego papierosa, zapaliła i wydmuchnęła perfumowany dym.
– W każdym razie, ta dziewczyna początkowo starała się przemówić Pandorze do rozsądku, dogadać się z nią co do Leonarda. To projektant mody. Domyśliłam się, że kręcił z tą małą, a Pandora nie zamierzała pozwolić mu odejść. Niedługo ma się odbyć zorganizowany przez niego pokaz. – Na jej usta znów wypłynął koci uśmiech. – Skoro Pandory nie ma już wśród nas, to ja będę musiała mu pomóc.- Dotąd nie planowała pani udziału w tym pokazie?
– Pandora była główną gwiazdą. Jak już mówiłam, parę razy zdarzyło się nam razem pracować. Nakręciłyśmy wspólnie parę filmów. Szkopuł w tym, że Pandora, owszem, była ładna, miała prezencję, ale kiedy musiała przeczytać kwestię innego aktora albo zaprezentować przed kamerą cały swój urok, to po prostu zmieniała się w drewniany kloc. To było okropne. Natomiast ja, ja jestem dobra. – Zamilkła i wydmuchnęła dym z ust. – Naprawdę dobra i dlatego skoncentrowałam się na pracy w filmie. Ale… udział w tym pokazie, przygotowanym właśnie przez tego projektanta, zapewni mi obecność w mediach i tym samym przysporzy popularności. Wiem, że mówię, jakbym była bez serca. Przykro mi. – Wzruszyła ramionami. – Takie jest życie.
– Innymi słowy, jej śmierć nastąpiła w bardzo korzystnym dla pani momencie.
– Kiedy trafia mi się okazja, wykorzystuję ją. Ale nie zabijam dla kariery. – Znów wzruszyła ramionami. – To byłoby raczej w stylu Pandory.
Nachyliła się do przodu, a jej tunika rozsunęła się niebezpiecznie.
– Dobrze, dość owijania w bawełnę. Jestem czysta. Całą noc spędziłam w towarzystwie Justina, ostatni raz widziałam Pandorę około północy. Mogę być z wami szczera: nie znosiłam jej, rywalizowałyśmy ze sobą w branży, a poza tym wiedziałam, że chciała odbić mi Justina, wyłącznie dla kaprysu. I może nawet by jej się to udało. Ale z powodu mężczyzny też nie zabiłabym nikogo. – Obrzuciła Feeneya ciepłym spojrzeniem. – Na świecie jest tak wielu uroczych mężczyzn. Prawdę mówiąc, ten apartament nie pomieściłby wszystkich ludzi, którym Pandora zalazła za skórę. Ja jestem tylko jedną z wielu.
– W jakim nastroju była tamtej nocy?
– Podniecona i zdenerwowana. – Jeny odchyliła głowę do tyłu i zaniosła się głośnym śmiechem.
– Nie wiem, czego się nałykała, ale iskry strzelały jej z oczu. Wydawało się, że działa na przyspieszonych obrotach.
– Pani Fitzgerald – zaczął Feeney niemal przepraszająco – czy uważa pani, że Pandora wzięła jakiś niedozwolony środek?
Zawahała się przez chwilę, po czym wzruszyła alabastrowymi ramionami.
– Żaden legalny specyfik nie poprawia tak samopoczucia, mój drogi. Ani nie czyni cię agresywnym. A tamtego wieczora Pandora czuła się doskonale i była agresywna. Czegokolwiek się najadła, popijała to wiadrami szampana.
– Czy Pandora częstowała nielegalnymi substancjami panią i pozostałych gości? – spytała Eve.
– Nie, nie podzieliła się ze mną. Z drugiej strony, wiedziała, że ja nie biorę. Moje ciało to świątynia. – Uśmiechnęła się, widząc, że spojrzenie Eve spoczęło na jej szklance. – Drink proteinowy. Czyste białko. A to? – Machnęła cienkim papierosem.
– Wegetariański, z domieszką dozwolonych środków uspokajających. Widziałam wielu znanych ludzi, którzy w mgnieniu oka stoczyli się na samo dno. Ja zamierzam cieszyć się długą, szczęśliwą karierą. Pozwalam sobie na trzy ziołowe papierosy dziennie i od czasu do czasu wypijam lampkę wina. Żadnych chemicznych substancji pobudzających, żadnych uszczęśliwiających pigułek. Z drugiej strony… – Odstawiła szklankę. – Pandora była mistrzynią w ćpaniu. Wszystko by połknęła.
– Wie pani, kto był jej dostawcą?
– Nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać. Po prostu nie obchodziło mnie to. Ale gdybym miała zgadywać, powiedziałabym, że znalazła sobie jakieś nowe prochy. Była ożywiona jak nigdy, a poza tym, co muszę z przykrością przyznać, wyglądała lepiej, młodziej niż zwykle. Miała gładką, świeżą skórę. Wydawało się, że bije od niej blask. W pierwszej chwili pomyślałam, że przeszła kurację odmładzającą, ale obie korzystamy z usług salonu kosmetycznego Paradise, a tego dnia Pandora w nim się nie pojawiła. Wiem o tym, bo sama tam byłam. W końcu zapytałam ją o to, ale tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że odkryła sekret piękna i zarobi na tym masę pieniędzy.
– Interesujące – skwitował Feeney, wgramoliwszy się do samochodu Eve. – Rozmawialiśmy już z dwiema z trzech osób, które widziały ofiarę ostatnie. Obydwie jej nie znosiły.
– Mogli to zrobić do spółki – rozmyślała na głos Eve. – Jerry Fitzgerald znała Leonarda i chciała z nim pracować. Nic łatwiejszego, niż zapewnić sobie nawzajem alibi.
Feeney poklepał kieszeń, do której schował dyski z kamer monitorujących budynek.
– Zobaczymy, co da się z tego wyciągnąć. Wydaje mi się, że nadal nie znamy motywu zabójstwa. Sprawca nie tylko chciał zabić Pandorę, ale dosłownie wymazać ją z powierzchni ziemi. Musiał wpaść w szał. A mam wrażenie, że tych dwojga nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi.
Читать дальше