Amanda gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Kiedy się pierwszy raz spotkaliśmy, powiedziałeś, że masz trzydzieści jeden lat. Mówiłeś prawdę?
Jack z westchnieniem potarł dłonią kark. Najwyraźniej zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Ale ona po prostu chciała, żeby powiedział jej prawdę! Chciała się upewnić, czy nie skłamał w tak podstawowej sprawie jak własny wiek. W końcu chyba doszedł do wniosku, że nie wykręci się kłamstwem.
– Nie mówiłem prawdy – przyznał niechętnie. – Ale przypomnij sobie, jak bardzo wtedy przeżywałaś swoje trzydzieste urodziny. Wiedziałem, że jeśli ci powiem, że jestem rok czy dwa od ciebie młodszy, natychmiast wyprosisz mnie za drzwi.
– Rok czy dwa? – powtórzyła podejrzliwie. – Tylko tyle?
Był wyraźnie zdetonowany.
– No, dobrze. Pięć lat.
Amandzie aż dech zaparło z wrażenia.
– Masz zaledwie dwadzieścia pięć lat? – wyszeptała zduszonym głosem.
– A co to za różnica? – zapytał rzeczowo, ale to tylko jeszcze bardziej ją rozjuszyło.
– Ogromna! – krzyknęła. – A poza tym okłamałeś mnie!
– Nie chciałem, żebyś myślała o mnie jak o młodszym mężczyźnie.
– Ale ty jesteś młodszym mężczyzną! – Spojrzała na niego gniewnie. – Pięć lat… Boże! Nie mogę uwierzyć, że wyszłam za mąż za… po prostu za chłopca!
To określenie zaskoczyło go i ubodło. Twarz nagle mu stężała.
– Przestań – nakazał cicho. Cofnęła się przed nim, ale unieruchomił ją mocnym uściskiem. – Nie jestem chłopcem. Wypełniam swoje obowiązki, a wiesz, że mam ich mnóstwo. Nie kłamię, nie uprawiam hazardu, nie oszukuję. Jestem lojalny wobec przyjaciół i bliskich. Czy trzeba spełniać jeszcze jakieś wymagania, żeby zostać mężczyzną?
– Może przydałoby się trochę uczciwości? – spytała uszczypliwie.
– Niepotrzebnie skłamałem – przyznał. – Przysięgam, że już nigdy tego nie zrobię. Proszę, wybacz mi.
– Tego się nie da tak łatwo rozwiązać. – W bezsilnym gniewie otarła oczy, do których napłynęły łzy. – Ja nie chcę być żoną młodszego.
– Cóż, jesteś nią – odrzekł beznamiętnie. – A twój młodszy mężczyzna nie zamierza z ciebie rezygnować.
– Mogłabym się postarać o unieważnienie małżeństwa!
Jack parsknął śmiechem, co jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.
– Jeśli to zrobisz, Brzoskwinko, będę zmuszony ogłosić, ile razy i w jaki sposób skonsumowaliśmy nasze małżeństwo. Po czymś takim żaden sędzia w Anglii nie uzna tego związku za nieważny.
– Nie ośmieliłbyś się!
Przyciągnął ją do siebie z uśmiechem.
– Nie – szepnął. – Bo ty mnie nie opuścisz. Wybaczysz mi i zapomnimy o całej sprawie.
Amanda nie chciała dać za wygraną, choć jej złość powoli słabła.
– Wcale nie chcę ci wybaczyć. – Jej głos brzmiał trochę niewyraźnie, ponieważ przytuliła twarz do ramienia męża. Nie szarpała się już, tylko z rezygnacją pociągała nosem.
Długo trzymał ją w objęciach, szepcząc słowa przeprosin. W końcu rozluźniła się i doszła do wniosku, że w tej sprawie nic już nie poradzi. Była związana z młodszym mężczyzną wobec prawa i pod każdym innym względem.
Nagle wyczuła, że jej bliskość podnieciła Jacka.
– Jeśli myślisz, że po tym wszystkim pójdę z tobą do łóżka, to chyba oszalałeś – stwierdziła kąśliwie.
Ocierał się o nią całym ciałem.
– Tak, oszalałem. Na twoim punkcie. Uwielbiam cię i stale cię pożądam. Kocham twoje docinki, wielkie szare oczy i pulchne ciało. A teraz chodźmy do łóżka, to ci pokażę, na co stać młodszego mężczyznę.
Nie spodziewała się, że usłyszy z jego ust słowo „kocham". Wciągnęła głęboko powietrze, czując, że Jack zaczyna zsuwać z jej ramion cienki szlafroczek.
– Później – szepnęła, ale to go nie zraziło.
– Musi być teraz – upierał się, trochę rozbawiony. – Przecież nie mogę cały dzień chodzić w takim stanie. – Gdy do niej przywarł, wyczuła jego pobudzoną męskość.
– Zdaje się, że to u ciebie stan stały – odcięła zaczepnie.
– Tak, i tylko ty potrafisz dać mi chwilowo ulgę – szepnął.
Wreszcie udało mu się uporać ze wstążkami szlafroka i cienki muślin opadł na ziemię.
– Spóźnisz się do pracy – ostrzegła Amanda.
– Ale za to pomogę ci w twojej pracy. Dostarczę ci materiału do następnej książki.
Roześmiała się rozbawiona.
– Nigdy nie opisałabym takiej wulgarnej sceny w żadnej swojej powieści.
– Grzechy pani D. - z zastanowieniem powiedział Jack. niosąc ją do łóżka. – To byłaby niezła konkurencja dla dziełka Gemmy Bradshaw.
– Czy jeszcze w jakiejś sprawie mnie okłamałeś? – zapytała, obejmując go.
Spojrzał jej prosto w oczy.
– Nie – zapewnił bez wahania. – Tylko w tej niewiele znaczącej kwestii wieku.
– Pięć lat – jęknęła, znów sobie wszystko przypomniawszy. – Boże. Każde urodziny będą mi o tym przypominać. Jak ja to zniosę?
– Postaram się jakoś ci ulżyć, kochanie.
Amanda chciała się jeszcze poskarżyć, ale pokrył jej usta pocałunkami i więcej już nic nie mogła powiedzieć.
Kiedy po pewnym czasie leżeli spleceni ramionami, nasyceni i zaspokojeni, z głowy Amandy wywietrzały wszelkie problemy. Oparła rękę na wilgotnej od potu piersi męża.
– Teraz możesz już iść do pracy – oznajmiła.
Chociaż Jack Devlin nie był dogłębnie wykształconym intelektualistą, jego mądrość i instynkt często Amandę zadziwiały. Ogrom obowiązków, związanych z prowadzeniem firmy, przygniótłby niejednego człowieka, on tymczasem ze wszystkim dawał sobie radę, niezmiennie spokojny i kompetentny. Miał wszechstronne zainteresowania i potrafił zarazić nimi Amandę, otwierając jej umysł na nowe idee, o których przedtem nie miała pojęcia.
Ku zaskoczeniu Amandy Jack omawiał z nią sprawy firmy, jakby była partnerem w interesach, a nie tylko żoną. Żaden mężczyzna nie okazał jej tyle szacunku, jednocześnie dogadzając na wszelkie sposoby. Zachęcał ją do swobodnego wyrażania opinii, przeciwstawiał się jej, kiedy się z nią nie zgadzał, ale też nie wahał się przyznać do błędów. Starał się ją ośmielić, namawiał do coraz to nowych przedsięwzięć. Wszędzie ją ze sobą zabierał – na zawody sportowe, do restauracji, na wystawy, nawet na spotkania służbowe, na których jej obecność przyjmowano z wielkim zdziwieniem. Chociaż Jack musiał zdawać sobie sprawę, że takie postępowanie budzi powszechne zdziwienie, nic sobie z tego nie robił.
Większość poranków Amanda poświęcała na pisanie. Pracowała w przestronnym pokoju, który został przystosowany do jej potrzeb. Ściany pomalowano w nim na spokojny, zielony kolor, a zamiast ciężkich, tradycyjnych mebli stało tu lekkie, kobiece biurko, fotel i kanapa. Jack stale wzbogacał jej kolekcję obsadek. Niektóre z nich były wysadzane drogimi kamieniami i misternie grawerowane. Trzymała je na biurku, zamknięte w szkatułce ze skóry i kości słoniowej.
Wieczorami często wydawali przyjęcia i zawsze zjawiały się na nich tłumy gości, chętnych do ubiegania się o względy gospodarza. Odwiedzali ich politycy, artyści, kupcy, a nawet arystokraci. Amandę stale zaskakiwało, jak wielkie wpływy posiada jej mąż. Ludzie traktowali go przyjaźnie, choć ostrożnie, wiedząc, że potrafi jedną decyzją wpłynąć na opinię publiczną. Wszędzie też ich zapraszano, na bale, przyjęcia na wodzie i niewyszukane pikniki. Rzadko byli widywani osobno.
Читать дальше