Oszalał z pożądania.
Podciągnął ją do góry, tak że uklękła, opierając mu ciężko głowę na ramieniu.
– Jeszcze raz – zażądał, odciągając za włosy jej głowę do tyłu i szukając łapczywie jej ust. – Jeszcze raz, do cholery.
– Tak. – To narastało tak szybko. Czuła gwałtowną potrzebę zaspokojenia. Pieszcząc go namiętnie, wygięła się w łuk, by jego usta mogły jej dotykać gdzie i jak chciały.
Jej następny orgazm szarpnął nim niczym ostry pazur. Z dziwnym warknięciem pchnął ją na plecy, uniósł wysoko jej biodra i wszedł w nią. Objęła go mocno, niczym gorąca, chciwa miłości pięść.
Jej paznokcie drapały go po plecach. Jej biodra poruszały się rytmicznie, gdy zagłębiał się w niej. Kiedy jej ręce zsunęły się bez siły z jego ramion, wytrysnął w nią.
Długo się nie odzywała. W gruncie rzeczy nie było nic do powiedzenia. Z pełną świadomością zdecydowała się na nierozważny krok. Jeśli pociągnie on za sobą przykre konsekwencje, poniesie je.
Teraz musi zachować resztki godności i wyjść stąd.
– Muszę iść. – Odwróciwszy głowę, usiadła, zastanawiając się, jak znajdzie swoje ubranie.
– Nie sądzę – powiedział Roarke leniwym, pewnym siebie, rozwścieczonym głosem. W chwili, gdy zaczęła wstawać, chwycił ją za ramię i ponownie przewrócił na plecy.
– Słuchaj, zabawa to zabawa.
– Z pewnością. Nie wiem, czy to, co się przed chwilą wydarzyło, można uznać za zabawę. Moim zdaniem było to zbyt gwałtownie jak na zwykłą rozrywkę. Jeszcze z tobą nie skończyłem, pani porucznik. – Kiedy jej oczy zwęziły się, wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Dobrze, właśnie chciałem…
Dech mu zaparło, a słowa zamarły, gdy walnęła go łokciem w żołądek. W mgnieniu oka odwróciła ich pozycje. Dobrze wycelowany łokieć wciskał się niebezpiecznie w jego tchawicę.
– Słuchaj, stary, przychodzę i wychodzę, kiedy chcę, więc hamuj swoje ego.
Podniósł dłonie, niczym białą flagę, na znak pokoju. Jej łokieć uniósł się o pół cala, zanim Roarke przesunął się i podniósł gwałtownie.
Była uparta, silna i inteligentna. I dlatego wpadła w jeszcze większą wściekłość, gdy po zaciętej walce znowu znalazła się podium.
– Napad na oficera będzie cię kosztował od roku do pięciu lat, Roarke. W więzieniu, nie w wygodnym areszcie domowym.
– Nie masz na sobie odznaki. W ogóle nic na sobie nie masz. – Uszczypnął ją po przyjacielsku w policzek. – Nie zapomnij zaznaczyć tego w swoim raporcie.
Tyle jeśli chodzi o zachowanie godności, pomyślała.
– Nie chcę z tobą walczyć. – Ucieszyła się, że jej głos brzmi spokojnie i rozważnie. – Po prostu muszę iść.
Przesunął się, zobaczył, że jej oczy rozszerzają się ze zdziwienia, po czym przymykają, kiedy znowu wsunął się w nią.
– Nie zamykaj oczu – wyszeptał chrapliwie.
Więc obserwowała go, niezdolna oprzeć się przenikającej ją rozkoszy. Teraz poruszał się w powolnym rytmie, długimi, mocnymi suwami, które podniecały jej zmysły.
Jej oddech stał się płytki, przyśpieszony. Widziała tylko jego twarz, czuła tylko zmysłowe, płynne ruchy jego ciała w sobie, niestrudzone tarcie, które doprowadziło ją do spazmu rozkoszy.
Jego palce splotły się z jej palcami, a jego usta przycisnęły do jej warg. Poczuła, że jego ciało napięło się gwałtownie, zanim schował twarz w jej włosach. Leżeli cicho, złączeni w uścisku, zastygli w bezruchu. Odwrócił głowę i wycisnął pocałunek na jej czole.
– Zostań – wymamrotał. – Proszę.
– Dobrze. – Teraz zamknęła oczy. – Dobrze, zostanę.
Nie spali. Jednak kiedy wczesnym rankiem Ewa weszła pod prysznic w domu Roarke'a, dręczyło ją nie uczucie zmęczenia, ale zakłopotania.
Nie spędzała nocy z mężczyznami. Zawsze przestrzegała tego, żeby seks był szybki, prosty i… bezosobowy. A jednak nazajutrz o poranku stała w jego łazience pod strumieniem gorącej wody. W nocy przez wiele godzin poddawała się jego zuchwałym pieszczotom. Zaatakował, a potem posiadł te części jej ciała, które uważała za nie do zdobycia.
Próbowała żałować tego, co się stało. Wydawało się to ważne, że uświadomiła sobie i zrozumiała swój błąd. Ale trudno jej było żałować czegoś, co sprawiło taką rozkosz jej ciału i zapobiegło złym snom.
– Dobrze wyglądasz, pani porucznik.
Ewa odwróciła głowę, gdy Roarke przeszedł przez krzyżujące się strumyczki wody. '
– Chyba będziesz musiał pożyczyć mi koszulę.
– Coś dla ciebie znajdziemy. – Wcisnął guzik w wyłożonej kafelkami ścianie, podstawił dłoń pod Zbiorniczek i nabrał trochę klarownego śmietankowego płynu.
– Co robisz?
– Myję ci głowę – mruknął wcierając szampon w jej krótkie, mokre włosy. – Cieszę się, że twoje włosy będą pachniały moim mydłem. – Wykrzywił usta. – Jesteś fascynującą kobietą, Ewo. Oto jesteśmy mokrzy, nadzy, oboje na wpół żywi po niezapomnianej nocy, a ty wciąż mi się przyglądasz wzrokiem obojętnym i bardzo podejrzliwym.
– Bo jesteś podejrzanym osobnikiem, Roarke.
– Uważam to za komplement. – Pochylił głowę, by ugryźć ją w wargę, gdy łazienka nasyciła się parą, a strumień wody zaczaj pulsować niczym serce. – Powiedz mi, co miałaś na myśli, mówiąc „nie mogę”, gdy pierwszy raz kochałem się z tobą?
Odchylił jej głowę do tyłu; Ewa zamknęła oczy, gdy woda spłukiwała jej szampon z włosów.
– Nie pamiętam wszystkiego, co powiedziałam.
– Pamiętasz. – Z innego pojemniczka wyciągnął jasnozielone mydło o leśnym zapachu. Namydlił jej ramiona, plecy, piersi. – Przedtem nie miałaś orgazmu?
– Oczywiście, że miałam. – Prawdę mówiąc, zawsze przyrównywała go do delikatnego wystrzału korka z butelki, a nie do gwałtownego wybuchu, który zniweczył jej wieloletnie osiągnięcia w kontrolowaniu swoich emocji. – Pochlebiasz sobie, Roarke.
– Naprawdę? – Czyż nie wiedziała, że te obojętne oczy, ten mur oporu, który chciała za wszelką cenę odbudować, był wyzwaniem, któremu nie mógł się oprzeć? Najwidoczniej nie wiedziała, zadumał się. Pociągnął lekko za jej namydlone sutki, uśmiechając się, gdy wciągnęła powietrze. – Zaraz będę sobie jeszcze bardziej pochlebiał.
– Nie mam na to czasu – powiedziała szybko i poczuła, że jej plecy zostają przyciśnięte do kafelków, – Wczoraj popełniliśmy błąd. Muszę iść.
– To nie potrwa długo. – Poczuł gwałtowny przypływ pożądania, gdy chwycił ją za biodra i podniósł.
Oddychał coraz szybciej. Był oszołomiony swą nienasycona żądzą, zakłopotany bezsilnością wobec swoich uczuć, doprowadzało go to do furii, że mogłaby stać się jego słabością przez sam fakt swego istnienia.
– Trzymaj mnie mocno – zażądał chrapliwym, podenerwowanym głosem. – Trzymaj mnie, do cholery.
Już to zrobiła. Przyszpilił ją do ściany i wbił się w nią nabrzmiałym członkiem, który tak dokładnie ją wypełnił, że bała się, iż ją rozerwie. Jej szaleńcze bezradne miauczenie odbijało się echem od ścian. Chciała go znienawidzić za to, i za to, że przez niego stała się ofiarą swej własnej nieokiełznanej namiętności. Ale trzymała go mocno, zapamiętując się w miłości, pozwalając, by wszystko wirowało jej przed oczami.
Doszedł gwałtownie, oparł się ręką o ścianę, by utrzymać równowagę, gdy jej nogi zsunęły się powoli z jego bioder. Nagle się rozgniewał, zezłościł, że przez nią zatracił całą swą delikatność i już niczym się nie różnił od kopulującego zwierzęcia.
Читать дальше