– Wzruszył niedbale ramieniem. – Sama będziesz musiała ocenić.
– Pracuję nad tym.
– Jestem tego pewien. Przeprowadźmy wywód logiczny w starym stylu, żadnych komputerów, żadnych analiz technicznych. Najpierw przyjrzyjmy się ofierze. Uważasz, że Sharon była szantażystką. I to pasuje. Była rozzłoszczoną, zbuntowaną kobietą, która pragnie władzy. I chce być kochana.
– Wywnioskowałeś to wszystko z przebiegu waszych dwóch spotkań?
– Owszem. – Podał jej kawę. – I z rozmów z ludźmi, którzy ją znali. Przyjaciele i znajomi uważali ją za fantastyczną, energiczną kobietę, ale skrytą. Kobietę, która opuściła rodzinę, a mimo to często o niej myślała. Dziewczynę, która lubiła szaleć, a jednak często pogrążała się w zadumie. Wydaje mi się, że wnioski z twojego i mojego dochodzenia są w dużej mierze zbieżne.
Zatrzęsła się ze złości.
– Nie wiedziałam, że bierzesz udział w śledztwie, Roarke.
– Beth i Richard są moimi przyjaciółmi. Traktuję poważnie swoje przyjaźnie. Oni się martwią, Ewo. Nie chcę, aby Beth wciąż się obwiniała.
Przypomniała sobie jej niespokojne oczy i nerwowe ruchy. Westchnęła.
– W porządku, mogę się na to zgodzić. Z kim rozmawiałeś?
– Z przyjaciółmi, jak powiedziałem, ze znajomymi, z ludźmi związanymi z nią zawodowo. – Odstawił filiżankę, gdy Ewa wypiła swoją kawę i zaczęła chodzić po pokoju. – To dziwne, że na temat jednej kobiety krąży tak wiele różnych opinii i spostrzeżeń. Jeden ci powie, że Sharon była lojalna i wspaniałomyślna. Inny, że była mściwa i wyrachowana. Jeszcze inny uważa ją za nałogową bywał – czynię przyjęć, która ciągle szukała nowych wrażeń, a od następnego usłyszysz, że wieczory lubiła spędzać samotnie w domu. Niezła aktorka z tej naszej Sharon.
– Przybierała różne twarze dla różnych ludzi. To dość częsty przypadek.
– Którą twarz, czy też którą rolę, zabił? – Roarke wyjął papierosa, zapalił go. – Szantaż. – W zadumie wydmuchał aromatyczny kłąb dymu. – Mogła być w tym dobra. Lubiła wyciągać ludzi na zwierzenia i zapewne robiła to z dużym wdziękiem.
– Ciebie też nim wabiła.
– Dość uporczywie. – Znowu uśmiechnął się niedbale. – Nie byłem przygotowany do zdradzania informacji w zamian za seks. Nawet gdyby nie była córką mojej przyjaciółki i prostytutką, nie przemówiłaby do moich uczuć. Wolę inny typ kobiet. – Jego wzrok znowu spoczął w zamyśleniu na Ewie. – Albo tak mi się wydawało. Nadal nie rozumiem, dlaczego uczuciowa, zaganiana, wybuchowa kobieta tak niespodziewanie przemówiła do mojego serca. Wypiła jeszcze łyk kawy i popatrzyła na niego znad filiżanki.
– To nie jest pochlebne.
– Bo nie miało być. Chociaż jak na kogoś, kto ma ślepawego fryzjera i kto nie zwraca uwagi na modę, wyglądasz zadziwiająco ładnie.
– Nie mam fryzjera ani czasu, żeby latać po sklepach. – Ani ochoty, pomyślała, żeby o tym rozmawiać. – Wracając do sprawy. Jeśli Sharon DeBlass została zamordowana przez jedną z szantażowanych przez siebie osób, to gdzie tu miejsce dla Loli Stan?
– Problem, prawda? – Roarke w zamyśleniu zaciągnął się dymem.
– Wydaje się, że nie miały ze sobą nic wspólnego, poza wybranym przez siebie zawodem. Wątpliwe, żeby się znały albo miały tych samych klientów. Jednak był ktoś, kto znał je obie, przynajmniej przelotnie.
– Ktoś, kto wybrał je obie. Roarke uniósł brew, kiwnął głową.
– Lepiej to ujęłaś.
– Co miałeś na myśli, mówiąc, że nie wiem, w co się ładuję? Jego wahanie było tak krótkie, tak dobrze ukryte, że trudno było je zauważyć.
– Nie jestem pewien, czy rozumiesz, jaką DeBlass ma władzę. Skandal wywołany morderstwem jego wnuczki może jeszcze ją zwiększyć. Chce zostać prezydentem i narzucić naszemu – i nie tylko – społeczeństwu normy moralne.
– Uważasz, że mógłby wykorzystać śmierć Sharon dla celów politycznych? W jaki sposób?
Roarke zgasił papierosa.
– Mógłby przedstawić swoją wnuczkę jako ofiarę społeczeństwa, a uprawiany dla zysku seks jako narzędzie zbrodni. Przecież świat, który pozwala na legalizację prostytucji, używanie środków antykoncepcyjnych, swobodny dobór partnerów seksualnych, itd., itp., ponosi za to odpowiedzialność.
Ewa mogłaby wyrazić uznanie dla jego argumentacji, ale potrząsnęła głową.
– DeBlass chce także doprowadzić do zniesienia zakazu posiadania broni. Sharon została zastrzelona z pistoletu, którego nie można oficjalnie kupić.
– Co znaczy, że jest jeszcze bardziej podstępny. Czy byłaby w stanie się obronić, gdyby posiadała broń? – Potrząsnął głową. – Nieważne, jaka jest odpowiedź, liczy się pytanie. Czy zapomnieliśmy o naszych przodkach i ich zasadach? O prawie do noszenia broni. Kobiecie zamordowanej we własnym domu, we własnym łóżku, ofierze wolności seksualnej i bezbronności. O większym, tak, o wiele większym upadku moralnym.
Podszedł i wyłączył pulpit sterowniczy.
– Och, podniosą się głosy, że morderstwa popełniane przez bandytów były regułą, nie wyjątkiem, kiedy każdy, kto chciał i miał pieniądze, mógł kupić broń. Ale on je uciszy. Partia Konserwatywna staje się coraz silniejsza, a on jest jednym z jej przywódców.
Widział, że zastanawia się nad jego słowami, popijając kawę.
– Przyszło ci do głowy, że może on wcale nie chce, by złapano mordercę?
Popatrzyła na niego z zainteresowaniem.
– Dlaczego miałby nie chcieć? Pomijając względy osobiste, czy to nie mógłby być kolejny argument przemawiający za jego tezą? Oto marna kreatura, wyrzutek społeczeństwa, który zamordował moją biedną, wykolejoną wnuczkę.
– To ryzykowne, prawda? Może morderca był filarem swego środowiska i również zszedł na manowce. Lecz kozioł ofiarny z pewnością jest potrzebny.
Czekał przez chwilę, widząc, że zastanawia się nad tym.
– Jak myślisz, kto postarał się o to, żebyś przeszła testy w środku śledztwa? Kto obserwuje każdy twój krok, kontrolując każdy etap twojego dochodzenia? Kto grzebie w twojej przeszłości, w twoim życiu osobistym i zawodowym? Wstrząśnięta odstawiła filiżankę.
– Podejrzewam, że to DeBlass naciskał, abym przeszła badania. Nie wierzy mi albo doszedł do wniosku, że nie jestem wystarczająco kompetentna, by prowadzić śledztwo. Poza tym kazał śledzić Feneeya i mnie od Wschodniego Waszyngtonu. – Odetchnęła głęboko. – Skąd wiesz, że grzebie w moim życiu? Ponieważ ty to robisz?
Nie przejął się ani gniewnym wyrazem jej oczu, ani zarzutem, jaki mu postawiła. Wolał to od niepokoju, jaki ktoś inny mógłby okazać.
– Nie, ponieważ go obserwuję, podczas gdy on obserwuje ciebie. Doszedłem do wniosku, że będę miał większą satysfakcję, jeśli sam cię poznam, zamiast czytać raporty na twój temat.
Podszedł bliżej i przesunął palcami po jej wzburzonych włosach.
– Szanuję prywatność ludzi, na których mi zależy. A na tobie mi zależy, Ewo. Nie wiem dokładnie, dlaczego, ale ciągnie mnie do ciebie.
Kiedy zaczęła się cofać, zacisnął palce.
– Mam dosyć tego, że za każdym razem, gdy jestem z tobą, wyciągasz sprawę morderstwa.
– Bo to morderstwo nas dzieli.
– Nie. Jeśli sprawia ci to jakąś różnicę, to właśnie dlatego znaleźliśmy się tutaj. Czy to stanowi jakiś problem? Czy nie możesz pozbyć się porucznik Dallas i poddać się uczuciu?
– Nią właśnie jestem.
– Więc jej właśnie pragnę. – Jego oczy pociemniały z nagłego pożądania, – Bał się, że będąc w stanie takiego podniecenia, lada chwila zacznie ją błagać. – Porucznik Dallas nie bałaby się mnie, nawet gdyby Ewa się bała.
Читать дальше