– Co za postęp – mruknął, gdy doszli do drzwi. – Zgadzasz się na następny raz. – Z lekkim uśmiechem podniósł do ust jej dłoń.
Zobaczył zmieszanie, skrępowanie i, jak mu się wydawało, zakłopotanie w jej oczach, kiedy musnął ustami jej knykcie. – Do następnego razu – powiedział i wyszedł.
Ewa potarła kostkami palców o dżinsy i poszła w stronę sypialni. Rozebrała się, rzucając ubranie, gdzie popadło. Wskoczyła do łóżka, zamknęła oczy i zapragnęła pogrążyć się we śnie.
Właśnie zasypiała, kiedy przypomniała sobie, że Roarke nie powiedział jej, do kogo dzwonił i czego się dowiedział.
Ewa zamknęła na klucz drzwi do swojego biura i przejrzała z Feeneyem dyskietkę z morderstwa Loli Starr. Nie wzdrygnęła się, słysząc cichy wystrzał z rewolweru, na który założony był tłumik. Nie doznawała już wstrząsu na widok ciała uszkodzonego przez kulę.
Na ekranie pojawił się napis: Druga z sześciu. Potem nagranie się skończyło. Ewa bez słowa uruchomiła dyskietkę z przebiegiem pierwszego morderstwa i jeszcze raz zobaczyli, jak umarła Sharon DeBlass.
– Co możesz mi powiedzieć? – spytała Ewa po obejrzeniu ostatniej sekwencji.
– Dyskietki zostały nagrane na mikrokamerze Trident, model pięć tysięcy. Była dostępna w sklepach tylko przez jakieś sześć miesięcy. Choć bardzo droga, cieszyła się ogromnym powodzeniem w grudniu zeszłego roku. Podczas tradycyjnych zakupów świątecznych tylko na Manhattanie kupiono ponad dziesięć tysięcy takich kamer, nie mówiąc już o tych, które nabyto na czarnym rynku. Nie sprzedano ich tyle, co mniej kosztownych modeli, ale wciąż za dużo, by można było pójść tym tropem.
Popatrzył na Ewę swymi sennymi jasnobrązowymi oczami.
– Zgadniesz, kto jest właścicielem firmy Trident?
– Roarke Industries.
– Brawo. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że jego szef jest posiadaczem takiej kamery.
– Na pewno ma do nich dostęp. – Zanotowała to sobie, starając się odpędzić wspomnienie Roarke'a muskającego ustami kostki jej palców. – Zabójca używa ekskluzywnego sprzętu, który sam produkuje. Arogancja czy głupota?
– Ten facet nie jest głupi.
– Nie jest. Co z bronią?
– Kilka tysięcy sztuk takich rewolwerów posiadają prywatni kolekcjonerzy – zaczął Feeney, gryząc owoc nanercza. – Trzy – muzea miejskie. – To egzemplarze, które są zarejestrowane – dodał z lekkim uśmiechem. – Tłumików nie trzeba rejestrować, gdyż nie są uważane za broń. Nie ma szansy, by je wytropić. – Odchylił się do tyłu, stukając w monitor. – Jeśli chodzi o pierwszą dyskietkę, to przejrzałem ją bardzo dokładnie. Znalazłem kilka cieni. To utwierdziło mnie w przekonaniu, że zabójca nagrał nie tylko morderstwo. Lecz nie udało mi się zwiększyć ostrości. Ten, kto przygotował tę dyskietkę, znał wszystkie sztuczki albo miał dostęp do sprzętu, który wykonał je za niego.
– A co z ponownym przeszukaniem mieszkania?
– Na twoją prośbę komendant polecił to zrobić dziś rano. – Feeney zerknął na zegarek. – Ekipa powinna już tam być. Jadąc do biura, zabrałem dyskietki ochrony; zdążyłem je przejrzeć. Mamy dwadzieścia minut przerwy, począwszy od trzeciej dziesięć w nocy dwa dni temu.
– Właśnie wtedy ten skurwiel wszedł sobie wesoło do środka – mruknęła. – To zasrana okolica, Feeney, lecz w tym domu mieszka kupa ludzi. A faceta nikt nie zauważył ani za pierwszym, ani za drugim razem, co oznacza, że umiejętnie wmieszał się w dum.
– Albo są przyzwyczajeni do jego widoku.
– Ponieważ był jednym ze stałych klientów Sharon. Powiedz mi, dlaczego ktoś, kto był regularnym klientem drogiej, doświadczonej, wziętej prostytutki wybiera zupełnie zieloną, wulgarną i naiwną dziewczynę, taką jak Lola Starr, na swoją drugą ofiarę?
Feeney ściągnął usta.
– Lubi różnorodność? Ewa potrząsnęła głową.
– Może za pierwszym razem tak bardzo mu się to spodobało, że teraz nie zamierza grymasić. Jeszcze cztery mają zginąć, Feeney. Od razu nas powiadomił, że mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Napisał to, byśmy wiedzieli, że Sharon nie była szczególnie ważna. Była po prostu jedną z sześciu. – Niezadowolona odetchnęła głęboko. – Więc, dlaczego wrócił? – zastanawiała się na głos.
– Czego szukał?
– Może ekipa śledcza nam to powie.
– Może. – Podniosła z biurka kartkę ze spisem nazwisk. – Jeszcze raz sprawdzę klientów Sharon, a potem zabiorę się za gości Loli.
Feeney odchrząknął, po czym wyjął z torby następny owoc nanercza.
– Żałuję, że ja muszę ci to powiedzieć, Dallas. Senator DeBlass domaga się najświeższych informacji.
– Nie mam mu nic do powiedzenia.
– Będziesz musiała sama mu to przekazać dziś po południu. We Wschodnim Waszyngtonie.
Zatrzymała się krok od drzwi.
– Szlag by to trafił!
– Polecenie dowódcy. Lecimy o drugiej. – Feeney pomyślał z rezygnacją, że jego żołądek fatalnie reaguje na podróże samolotem.
– Nienawidzę polityki.
Wciąż zgrzytając zębami na wspomnienie odprawy u Whitneya, Ewa weszła szybkim krokiem do biura ochrony DeBlassa w nowym budynku biur senackich we Wschodnim Waszyngtonie.
Ich identyfikatory odłożono na bok, oboje z Feeneyem zostali przeszukani i, zgodnie z poprawką do Ustawy Federalnej z 2022 roku, musieli oddać broń.
– Zupełnie jakbyśmy zamierzali zabić tego faceta, kiedy siedzi za biurkiem – mruknął Feeney, gdy prowadzono ich po czerwono – - biało – niebieskim dywanie.
– Chętnie narobiłabym tym facetom trochę kłopotu. – Otoczona z obu stron przez garnitury i wypucowane buty, Ewa stanęła w niedbałej pozie przed błyszczącymi drzwiami gabinetu senatora, czekając, aż wewnętrzna kamera ustali ich tożsamość.
– Jeśli chcesz wiedzieć, taka psychoza panuje we Wschodnim Waszyngtonie od czasu zamachu terrorystycznego. – Feeney uśmiechnął się szyderczo do kamery. – Kilkudziesięciu parlamentarzystów zostało zabitych i nigdy o tym nie zapomniano.
Drzwi otworzyły się i Rockman, ubrany w elegancki garnitur w cieniutkie paseczki, kiwnął głową.
– Dobra pamięć przynosi korzyści w polityce, kapitanie Feeney. Pani porucznik Dallas – dodał kiwając ponownie głową. – Dziękuję, że tak szybko państwo przyjechali.
– Nie miałam pojęcia, że senator i mój szef są ze sobą tak blisko – powiedziała Ewa, wchodząc do środka. – Ani że obaj będą tak chętnie tracili pieniądze podatników.
– Pewnie obaj uważają, że sprawiedliwość jest bezcenna. – Rockman poprowadził ich do biurka z drzewa czereśniowego, z pewnością bezcennego, przy którym siedział DeBlass.
Senator, o ile Ewa mogła się zorientować, skorzystał na zmianie klimatu politycznego kraju, który jej zdaniem stał się zbyt umiarkowany, oraz na odwołaniu Projektu Ustawy o Dwóch Kadencjach. Obowiązujące prawo pozwalało politykowi sprawować dożywotnio swój urząd. Jedyne, co musiał robić, to zmuszać swoich wyborców, by na niego głosowali.
DeBlass z pewnością czuł się tu jak u siebie w domu. Jego wyłożony boazerią gabinet był tak cichy jak katedra, i tak samo dostojny, z biurkiem przywodzącym na myśl ołtarz i krzesłami dla gości przypominającymi ławki w kościele.
– Proszę siadać – warknął i położył na biurku splecione ręce o dużych knykciach. – Z ostatnich informacji, jakie otrzymałem, wynika, że tak samo wam daleko do złapania tego potwora, który zamordował moją wnuczkę, jak tydzień temu. – Nastroszył groźnie swe ciemne brwi. – Trudno mi to zrozumieć, biorąc pod uwagę środki, jakimi dysponuje nowojorska policja.
Читать дальше