Wszystko to zmieniło się wraz z dojściem do władzy Hitlera. Hitler wyznawał zasadę panowania człowieka, nie prawa. Wystarczyło mu parę miesięcy u steru, by postawić na głowie cały system prawny Niemiec. Führergewalt - władza führera – stała się jedynym obowiązującym prawem i każdy kaprys, każde urojenie Hitlera błyskawicznie przekładano na język kodeksów i regulaminów. Vogel pamiętał część idiotycznych maksym stworzonych przez architektów legalnego przejęcia Niemiec przez Hitlera. „Prawem jest to, co służy narodowi niemieckiemu! Prawo należy interpretować poprzez zdrowe odczucia obywatela!". A gdy normalny system sądowniczy stanął nazistom na drodze, ustanowili własne sądy, Volksgerichtshof, Sądy Ludowe. Zdaniem Vogla najmroczniejszą chwilą w historii prawa niemieckiego był pewien październikowy dzień w 1933 roku, kiedy to dziesięć tysięcy prawników z rękami wyciągniętymi w geście faszystowskiego pozdrowienia stało w Lipsku na stopniach gmachu sądu i przysięgało „po kres swoich dni iść drogą wyznaczoną przez führera". Wśród nich znajdował się i Vogel. Tamtego wieczoru po powrocie do małego mieszkanka, w którym mieszkali z Gertrudą, spalił wszystkie swoje podręczniki prawa i spił się do nieprzytomności.
Parę ładnych miesięcy potem, zimą 1934 roku, nawiązał z nim kontakt zgorzkniały drobny mężczyzna z parą jamników – Wilhelm Canaris, nowy zwierzchnik wywiadu wojskowego, i spytał, czy Vogel nie zgodziłby się pracować dla Abwehry. Vogel przyjął propozycję, ale pod jedynym warunkiem: że nie będzie musiał wstąpić do partii faszystowskiej, i już po tygodniu zniknął w świecie niemieckiego wywiadu wojskowego. Oficjalnie pełnił funkcję radcy prawnego Canarisa. Nieoficjalnie powierzono mu zadanie szykowania się do wojny z Wielką Brytanią, której nadejście Canaris uważał za nieuniknione.
Teraz Vogel siedział za biurkiem i pochylony, z kciukami wbitymi w skronie, czytał pismo. Usiłował się skupić, lecz rozpraszały go hałasy: skrzypienie starej windy, która przejeżdżała tuż za ścianą jego gabinetu, dudnienie deszczu o szyby, kakofonia klaksonów samochodowych, nieodłącznego elementu wieczornych godzin szczytu w Berlinie. Przesunął dłonie ze skroni na uszy, zatkał je, żeby wreszcie niczego nie słyszeć.
Notkę wręczył mu dziś Canaris, parę godzin po powrocie ze spotkania z Hitlerem w Kętrzynie. Zdaniem Szczwanego Lisa wyglądało to obiecująco i Vogel musiał się z tym zgodzić.
– Hitler oczekuje wyników, Kurt – powiedział zza swego podniszczonego zabytkowego biurka Canaris niczym średniowieczny pan i władca, wodząc wzrokiem po wypchanych książkami półkach, jakby szukał tam ukochanego, dawno zaginionego tomu. – Żąda dowodów, że atak nastąpi na Calais albo Normandię. Chyba nadszedł czas, żebyś zapędził do roboty swoich pieszczoszków w Anglii.
Vogel już raz przebiegł wzrokiem tekst. Teraz przeczytał notatkę uważniej. Szczerze mówiąc, to było więcej niż obiecujące – było wręcz idealne. Właśnie na taką okazję czekał. Skończywszy, podniósł wzrok i kilkakrotnie cicho wypowiedział nazwisko Ulbrichta, jakby miał przed sobą jego ucho. W końcu, kiedy nie doczekał się reakcji, wstał i przeszedł do poczekalni. Ulbricht czyścił broń.
– Werner, wołam cię od pięciu minut – odezwał się prawie niedosłyszalnie Vogel.
– Przepraszam, kapitanie, nie słyszałem.
– Jutro z samego rana chcę się spotkać z Müllerem. Umów mnie z nim.
– Tak jest.
– I zróbże coś z tym twoim słuchem, Werner. Omal sobie gardła nie zdarłem, tak musiałem krzyczeć.
Nalot zaczął się o północy, gdy Vogel czujnie drzemał na łóżku polowym w gabinecie. Zsunął nogi na podłogę, wstał i podszedł do okna. Zobaczył nurkujący samolot. Berlin zadrżał, kiedy pierwsze bomby wybuchły w dzielnicach Pankow i Weissensee. Vogel zastanawiał się, ile cierpień miasto zdoła jeszcze znieść. Znaczna część stolicy tysiącletniej Rzeszy już obróciła się w gruzy. Większość najsłynniejszych zakątków przypominała wąwozy roztrzaskanych cegieł i pogiętej stali. Lipy z Unter den Linden spłonęły, podobnie jak mnóstwo niegdyś tak pięknych, przyciągających wzrok sklepów i banków, stojących po obu stronach szerokiego bulwaru. Odnowiony zegar na wieży Kaiser- Wilhelm od listopada, kiedy to bomby aliantów jednej nocy zniszczyły prawie pięćset hektarów Berlina, zatrzymał się na wpół do ósmej.
Obserwując nocny nalot, w myślach odtwarzał notatkę.
ABWEHRA/BERLIN XFU0465848261
DO: CANARISA
OD: MÜLLERA
DNIA: 2 LIST. 43
21 PAŹDZIERNIKA KAPITAN DIETRICH Z MISJI ASCUNCION SKONTAKTOWAŁ SIĘ W PANAMIE Z NASZĄ AMERYKAŃSKĄ WTYCZKĄ, SKORPIONEM. JAK PANU WIADOMO SKORPION TO JEDEN Z NASZYCH NAJLEPSZYCH AGENTÓW W AMERYCE. OBRACA SIĘ W KRĘGACH WIELKIEJ NOWOJORSKIEJ FINANSJERY I POSIADA DOSKONAŁE ZNAJOMOŚCI W WASZYNGTONIE. PRZYJAŹNI SIĘ Z WIELOMA PRZEDSTAWICIELAMI KADRY WOJSKOWEJ W DEPARTAMENTACH WOJNY I STANU. OSOBIŚCIE ZETKNĄŁ SIĘ Z ROOSEVELTEM. PRZEZ CAŁĄ WOJNĘ DOSTARCZAŁ
NAM BARDZO WAŻNYCH I CENNYCH INFORMACJI. DOŚĆ PRZYPOMNIEĆ O PRZEKAZANEJ PRZEZ NIEGO WIADOMOŚCI O AMERYKAŃSKICH DOSTAWACH BRONI DLA BRYTYJCZYKÓW.
WEDLE SKORPIONA W UBIEGŁYM MIESIĄCU AMERYKAŃSKA MARYNARKA WOJENNA ZWERBOWAŁA JEDNEGO Z NAJLEPSZYCH AMERYKAŃSKICH INŻYNIERÓW, NIEJAKIEGO PETERA JORDANA I WYSŁAŁA DO LONDYNU, GDZIE MA PRACOWAĆ NAD WYKONANIEM JAKIEJŚ SUPER TAJNEJ KONSTRUKCJI. JORDAN NIGDY PRZEDTEM NIE PRACOWAŁ DLA WOJSKA. SKORPION OSOBIŚCIE ZNA JORDANA I ROZMAWIAŁ Z NIM PRZED JEGO WYJAZDEM DO LONDYNU. SKORPION TWIERDZI, ŻE TO ZADANIE Z CAŁĄ PEWNOŚCIĄ BEZPOŚREDNIO WIĄŻE SIĘ Z NIEPRZYJACIELSKIMI PLANAMI INWAZJI NA FRANCJĘ.
JORDAN NAJBARDZIEJ SIĘ WSŁAWIŁ PROJEKTAMI I WYKONANIEM WIELU POTĘŻNYCH AMERYKAŃSKICH MOSTÓW. JEST WDOWCEM, ŻONA, CÓRKA AMERYKAŃSKIEGO BANKIERA BRATTONA LAUTERBACHA, ZGINĘŁA W WYPADKU SAMOCHODOWYM W SIERPNIU 1939 ROKU. ZDANIEM SKORPIONA DO PODEJŚCIA JORDANA NAJLEPIEJ NADAJE SIĘ KOBIETA.
OBECNIE JORDAN MIESZKA SAMOTNIE W DZIELNICY LONDYNU KENSINGTON. SKORPION DOSTARCZYŁ NAM ADRES DOMU I KOMBINACJĘ SEJFU MIESZCZĄCEGO SIĘ W GABINECIE.
WSKAZANE DZIAŁANIE.
Vogel przez szparę w drzwiach dostrzegł promień światła, usłyszał szuranie drewnianej nogi Ulbrichta. Naloty budziły w Ulbrichcie straszliwy niepokój, którego nie potrafił wyrazić słowami a którego Vogel w ogóle nie rozumiał. Kapitan wyjął z szuflady kółka z kluczami i podszedł do jednej z metalowych szafek. Dokumenty leżały w czarnej, nie podpisanej teczce. Wróciwszy do biurka, nalał sobie solidną porcję koniaku i zajrzał do teczki. Było w niej wszystko: zdjęcia, informacje o pochodzeniu, raporty. Nie musiał ich czytać. Sam je napisał, a podobnie jak osoba, której one dotyczyły, został naznaczony, niby przekleństwem, niezawodną pamięcią.
Przerzucił kilka stron i znalazł notatki z ich pierwszego spotkania w Paryżu. Pod nimi znajdowała się kopia telegramu od człowieka, który ją odkrył, Emilia Romero, Hiszpana, bogatego ziemianina, faszysty, łowcy talentów dla Abwehry.
„Właśnie takiego człowieka jak ona potrzebujesz. Wolałbym ją zatrzymać dla siebie, ale ponieważ jestem twoim przyjacielem, przekazuję ci ją. Oczywiście, za rozsądną cenę".
W pokoju nagle zrobiło się przenikliwie zimno. Vogel położył się na twardym łóżku polowym i przykrył kocem.
„Hitler oczekuje wyników, Kurt. Chyba nadszedł czas, żebyś zapędził do roboty swoich pieszczoszków w Anglii".
Czasem marzył, że zostawi ją tam, nie uruchamiając, dopóki nie będzie po wszystkim. A wtedy znajdzie sposób, by ją wydobyć. Ale cóż, ona idealnie się nadaje do tego zadania. Jest piękna, inteligentna, a jej angielszczyźnie oraz znajomości angielskiego społeczeństwa nie można nic zarzucić. Zerknął na zdjęcie Gertrudy i córek. I pomyśleć, że zastanawiał się, czyby ich dla niej nie porzucić. Jakiż z niego głupiec! Zgasił światło. Nalot się skończył. W mieście wyły syreny. Próbował zasnąć. Na próżno. Znowu go opętała.
Читать дальше