Kapitanleutnant Max Hoffman, znudzony trzymaniem się o dziesięć mil od brzegu, postanowił zaryzykować i przemknąć o milę, dwie bliżej lądu. Czekał, aż w peryskopie pojawi się znak ośmiu mil i wtedy nagle zauważył światła niewielkiego kutra. Kazał się wynurzyć i w dwie minuty stał na mostku w strugach deszczu, wciągając w płuca czyste powietrze i spoglądając przez lornetkę.
W pierwszym momencie Neumann pomyślał, że mu się zwidziało. Widział to przez moment, tylko mu mignęło, zanim fala cisnęła kuter w dół. Zalała ich woda i na chwilę wszystko zniknęło mu z oczu.
Dziób zarył głęboko w morze, jak szpadel w ziemię, i przez parę sekund cały pokład dziobowy tonął w wodzie. Ale jakimś cudem kuter znowu się wydźwignął na powierzchnię i wspiął na kolejną falę. Teraz z kolei widoczność utrudniały strumienie deszczu.
Kuter zanurzył się i raz jeszcze wynurzył. I kiedy „Camilla" kołysała się na grzbiecie potężnej fali, Horst Neumann dostrzegł charakterystyczną sylwetkę niemieckiego U- boota.
To Peter Jordan stojący na rufie „Rebeki" jako pierwszy zauważył U- boota. Drugi, po paru sekundach, spostrzegł go Lockwood, a po chwili zobaczyli również i światła „Camilli" o jakieś czterysta metrów na prawo od niemieckiej łodzi. Lockwood gwałtownie skręcił „Rebeką" w lewo, ustawiając kurs prosto na „Camille", po czym podniósł słuchawkę radia.
Vicary chwycił słuchawkę otwartej linii telefonicznej ze służbą wykrywania jednostek podwodnych.
– Komendancie Braithwaite, jest pan tam?
– Tak, jestem, słyszałem całą rozmowę.
– No i?
– Zdaje się, że mamy poważny problem. Korweta 745 jest milę na południe od U- boota. Powiadomiłem kapitana i właśnie płynie na miejsce. Ale jeśli „Camille" rzeczywiście od łodzi dzieli tylko czterysta metrów, ona dostanie się tam pierwsza.
– Cholera!
– Ale ma pan asa w rękawie, majorze Vicary. „Rebekę". Radziłbym z niego skorzystać. Pańscy ludzie mogą spróbować zatrzymać kuter, póki nie zjawi się korweta.
Vicary odłożył słuchawkę i połączył się z „Rebeką".
– Nadinspektorze Lockwood, tu Grimsby, odbiór.
– Lockwood przy nadajniku, odbiór.
– Nadinspektorze, proszę uważnie słuchać. Odsiecz jest w drodze, ale tymczasem musi pan staranować kuter.
Wszyscy to słyszeli – Lockwood, Harry, Roach i Jordan – bo wszyscy tłoczyli się w sterówce, chroniąc się przed zawieruchą.
Przekrzykując wiatr i ryk silników „Rebeki", Lockwood wrzasnął:
– Czy on postradał zmysły?
– Nie – odparł Harry. – Jest zdesperowany. Czy zdążymy? __ Jasne. Tyle że znajdziemy się wprost na celownikach dział pokładowych tego U- boota.
Bez słowa powiedli po sobie wzrokiem. W końcu Lockwood zadysponował:
– W szafce za wami są kapoki. I wyjmijcie karabiny. Coś mi mówi, że się nam przydadzą.
Lockwood obejrzał się na morze i wypatrzył „Camille". Odrobinę skorygował kurs i maksymalnie otworzył przepustnicę.
Z mostka U- 509 Max Hoffman spostrzegł szybko zbliżającą się „Rebekę".
__ Mamy towarzystwo, pierwszy. Łódź cywilna, czterech mężczyzn na pokładzie.
– Widzę ich, Herr Kaleu.
– Sądząc po tempie i kursie to raczej druga strona. __ Wygląda na to, że są nie uzbrojeni, Herr Kaleu.
– Tak. Poślij im strzał ostrzegawczy. Mierzcie w dziób. Nie chcę niepotrzebnego rozlewu krwi. Jeśli nie ustąpią, celuj prosto w łódź. Ale na wysokości wody, pierwszy, nie w kabinę.
– Tak jest, Herr Kaleu - trzasnął obcasami pierwszy oficer.
Hoffman słyszał wykrzyczane rozkazy i po trzydziestu sekundach z przedniego działa pokładowego U- 509 wyleciał pocisk, mierząc w dziób „Rebeki".
Choć U- booty rzadko się wdawały w artyleryjskie potyczki nad wodą, dziesięcioipółcentrymetrowy pocisk mógł wyrządzić nieodwracalne szkody nawet większym jednostkom pływającym. Pierwszy wpadł do wody daleko od dzioba „Rebeki". Następny, wystrzelony po dziesięciu sekundach, trafił znacznie bliżej.
– Moim zdaniem to już ostatnie ostrzeżenie – krzyknął Lockwood, oglądając się na Harry'ego. – Następny pocisk zmiecie nas z pokładu. Ty decyduj, ale martwi nikomu się nie przydamy.
– Zawracać! – krzyknął Harry.
Lockwood ostrym szarpnięciem w lewo zawrócił „Rebekę" i zatoczył krąg. Harry patrzył na U- boota. „Camille" dzieliło od niego dwieście metrów i coraz bardziej się zbliżała. Byli całkowicie bezradni.
Niech to szlag! – pomyślał. Gdzie ta korweta?
Potem wziął słuchawkę i powiedział, że w żaden sposób nie zdołają zatrzymać szpiegów.
Jenny usłyszała huk działa na U- boocie i w iluminatorze mignął jej pocisk, sunący nad wodą ku drugiej łodzi.
Dzięki Bogu! – przemknęło jej przez głowę. – Jednak nie jestem sama.
Ale U- boot ponownie wystrzelił i zobaczyła, że tamta łódź zawraca. Znowu straciła nadzieję.
Zapanowała nad sobą i pomyślała: to niemieccy agenci. Dzisiejszej nocy zabili mojego ojca i sześciu innych ludzi, a w dodatku ujdzie im to płazem. Muszę im jakoś przeszkodzić.
Co jednak zrobić? Była sama, ręce i nogi miała skrępowane. Może spróbować się uwolnić, wymknąć na pokład i czymś w nich walnąć. Ale jak zobaczą, bez wahania ją zabiją. Może podpalić kuter? Ale wtedy będzie uwięziona w ogniu i dymie, i tylko ona zginie.
Myśl, Jenny, myśl!
Trudno zebrać myśli przy nieustannym huku silnika. Hałas doprowadzał ją do szału.
I wtedy ją olśniło: tak, mam!
Gdyby jakimś cudem udało jej się unieruchomić silnik, chociaż na chwilę. To by coś dało. Skoro ściga ich jedna łódź, mogą się pojawić i inne. Może większe, które by dały radę odpowiedzieć na ogień niemieckiej łodzi podwodnej.
Huk był tak straszny, że silnik chyba się znajdował tuż pod nią. Jenny dźwignęła się na nogi i odsunęła zwinięte liny i brezent, na którym siedziała. Tak, znalazła: klapa w podłodze. Jakoś ją otworzyła i natychmiast zalał ją łoskot i żar silnika.
Przyjrzała mu się. Nie znała się na silnikach. Kiedyś Sean próbował jej wytłumaczyć, co naprawiał w swoim aucie. W jego gruchocie wiecznie coś się psuło, ale o co wtedy chodziło? Coś z przewodami paliwowymi i pompką paliwową. Ten silnik na pewno różnił się od silnika samochodu Seana. Ale jedno nie ulegało wątpliwości: każdy silnik potrzebuje paliwa. Wystarczy odciąć dopływ, a zgaśnie.
Tylko jak? Bacznie przyjrzała się urządzeniu. Górą biegło mnóstwo linek, które łączyły się w jednym miejscu przy silniku. Czy to właśnie przewody paliwowe? Czy tam dochodziły do pompki?
Rozejrzała się. Potrzeba jej narzędzi. Rybacy zawsze mają narzędzia. W końcu, co by się stało, gdyby silnik padł na środku morza? W głębi pomieszczenia wypatrzyła skrzynkę i poczołgała się w jej stronę. Zerknęła przez iluminator. U- boot przesłaniał widok. Są już bardzo blisko. Zobaczyła też drugą łódź. Odpływała. Otworzyła skrzynkę i znalazła w niej mnóstwo wysmarowanych, brudnych narzędzi.
Wyjęła jakoś nożyce i duży młotek.
Wzięła do ręki nożyce, ostrzem do nadgarstków i zaczęła rozcinać więzy. Minutę zajęło jej uwolnienie rąk. Rozcięła sznur wokół nóg.
Przeczołgała się z powrotem ku klapie maszynowni.
Sięgnęła po młot i rąbnęła w pierwszą linkę. Pękła, wyciekła z niej ropa. Szybko waliła w kolejne linki, dopóki wszystkich nie uszkodziła.
Silnik zgasł.
Dopiero kiedy silnik ucichł, Jenny usłyszała huk morza i ryk wiatru. Zamknęła klapę nad uszkodzonym silnikiem i usiadła. Młotek położyła pod ręką.
Читать дальше