Dick Francis - Dreszcz

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Dreszcz» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dreszcz: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dreszcz»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Oferta, jaką Dan Roke – właściciel stadniny w malowniczych krajobrazach Australii – usłyszał z ust hrabiego Octobra, wydawała mu się zbyt kusząca finansowo, by z niej nie skorzystać. Wystarczyło zaszyć się jako stajenny w Yorkshire w Wielkiej Brytanii i wyświetlić sprawę tajemniczych dopingów na wyścigach konnych. Faworyci bowiem przegrywali tam podejrzanie często pewne gonitwy. Problemem było tylko to, że węszący już wcześniej wokół tej sprawy dziennikarz, Tommy Stapleton, miał dziwny wypadek samochodowy, z którego nie wyszedł cało…

Dreszcz — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dreszcz», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Długo cię nie było – zauważył Paddy, jeden ze stajennych, którzy przyszli tu ze mną. – Wyprzedziliśmy cię o jedną kolejkę. Cóż ty robiłeś, czytałeś napisy w ustępie?

– Na tych ścianach są takie napisy – zadumał się drugi stajenny, gamoniowaty osiemnastolatek – których jeszcze nie skapowałem…

– I bardzo dobrze – powiedział z uznaniem Paddy. Czterdziestoletni Paddy zachowywał się jak przybrany ojciec wobec wielu młodszych chłopców.

W małej sypialni spałem pomiędzy nimi. Paddy, równie bystry jak Grits powolny, był upartym, niedużym Irlandczykiem, przed którego wzrokiem nie uszła żadna sztuczka. W chwili, kiedy cisnąłem na łóżko moją walizkę i zacząłem ją rozpakowywać pod jego inkwizytorskim spojrzeniem, byłem zadowolony, że October tak nalegał na całkowitą zmianę moich rzeczy.

– Jeszcze jednego?

– Tak. Na to jeszcze mnie stać – zgodził się Paddy.

Podszedłem ze szklankami do barmana, zapłaciłem za ich napełnienie; Paddy i Grits pogrzebali potem w kieszeniach i zwrócili mi po jedenaście pensów.

Mocne i gorzkie piwo nie było moim zdaniem warte czteromilowego spaceru, ale wielu stajennych miało rowery lub zdezelowane samochody i odbywali tę wędrówkę kilka razy w tygodniu.

– Dziś nic się nie dzieje – zauważył ponuro Grits. – Jutro wypłata… – Rozpromienił się.

– To fakt, jutro będzie pełno – przyznał Paddy. – I Soupy, i cała banda od Grangera.

– Od Grangera? – zapytałem.

– Jasne, ty nie wiesz… – rzekł Grits z lekką pogardą. – Ze stajni Grangera, po drugiej stronie wzgórza.

– Gdzieś ty był całe życie? – zapytał Paddy.

– On jest nowy na wyścigach, pamiętaj – odezwał się uczciwie Grits.

– No, mimo wszystko! – Paddy wypił pół szklanki i wytarł usta wierzchem dłoni.

Grits skończył piwo i westchnął.

– No to tyle. Chyba lepiej będziemy wracać. Wracając do stajni rozmawialiśmy jak zwykle o koniach.

Następnego popołudnia wyszedłem niedbałym krokiem z podwórza i zacząłem iść w górę strumienia rzucając po drodze kamienie do wody, jak gdyby bawił mnie jej plusk. Niektórzy stajenni grali w piłkę nożną na padoku za stajnią, ale nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wysoko, w miejscu gdzie strumień przepływał przez stromy, porośnięty trawą wąwóz, siedział na kamieniu October i palił papierosa. Towarzyszył mu czarny pies myśliwski, a obok kamienia leżała myśliwska torba i strzelba.

– Doktor Livingstone, jak mniemam? – rzekł uśmiechając się.

– Ależ tak, panie Stanley. Jak pan zgadł?! – Przysiadłem obok niego na kamieniu.

Kopnął nogą torbę.

– Tutaj są księgi, a także notes ze wszystkim, co mogliśmy z Beckettem wygrzebać na temat tych jedenastu koni w tak krótkim czasie. Z pewnością jednak sprawozdania w aktach, które pan czytał, będą bardziej pożyteczne od tych strzępów wiadomości, jakie możemy dostarczyć.

– Wszystko może się przydać… nigdy nic nie wiadomo. W teczce Stapletona był jeden interesujący wycinek. O historii przypadków dopingu. Jest tam mowa o tym, że u niektórych koni całkiem niewinne pożywienie wykazuje pozytywny wynik dopingowy na skutek chemicznych zmian zachodzących w ich organizmie. A sytuacja odwrotna? To znaczy, czy niektóre konie nie mogą przekształcić dopingu w niewinne substancje tak, by test nie wykazywał wyników pozytywnych?

– Dowiem się.

– I jeszcze jedno. Przydzielono mi te trzy bezużyteczne stworzenia, którymi zapełnił pan stajnie, a to znaczy, że nie pojadę na żaden tor. Zastanawiałem się, czy przypadkiem nie mógłby pan jednego z nich sprzedać, wtedy miałbym okazję spotkania się z chłopakami z innych stajni podczas sprzedaży. Jeszcze trzej inni stajenni mają u nas po trzy konie, mogę więc dostać pod opiekę konia wyścigowego.

– Sprzedam jednego, ale jeśli będzie szedł na aukcję, to trochę potrwa. Formularze aukcyjne muszą być złożone u licytatora niemal na miesiąc przed datą sprzedaży.

Pokręciłem głową.

– To bardzo niedobrze. Chciałbym coś wymyślić, żeby przydzielono mi konia, który niedługo będzie biegał na wyścigach. Najchętniej na dość oddalonym torze, bo podróż z noclegiem byłaby idealną okazją.

– Stajenni nie zmieniają koni ni stąd, ni zowąd – powiedział October drapiąc się w brodę.

– Tak mi powiedziano. To sprawa przypadku. Dostaje sieje, kiedy przychodzą, i trzeba się nimi zajmować, jak długo pozostają w stajni. Jeżeli okazują się bezwartościowe, tym gorzej.

Wstaliśmy z kamieni. Pies, który przez cały czas leżał spokojnie trzymając pysk na wyciągniętych łapach, również się podniósł, przeciągnął i powoli machając ogonem spojrzał ufnie na swego pana. October pochylił się, poklepał pieszczotliwie psa i podniósł strzelbę. Ja podniosłem torbę myśliwską i przewiesiłem przez ramię.

Podaliśmy sobie ręce i October powiedział uśmiechając się:

– Może lepiej, żeby pan wiedział. Inskip uważa, że jeździ pan wyjątkowo dobrze, jak na chłopca stajennego. Dosłownie sformułował to tak, że zazwyczaj nie ufa ludziom o pańskiej powierzchowności, ale ma pan ręce jak anioł. Lepiej niech pan uważa.

– Do diabła. Nie pomyślałem o tym.

October uśmiechnął się i odszedł w stronę wzgórza, a ja zawróciłem w dół strumienia i stopniowo zacząłem zdawać sobie sprawę, że bez względu na to, jak zabawne może mi się wydawać to przebieranie się w wilczą skórę, gdybym musiał również fuszerować jazdę konną, zraniłoby to moją dumę.

Tego wieczoru bar w Slaw był przepełniony, a wypłaty ulatniały się szybko. Była tu niemal połowa pracowników ze stajni Octobra, a także grupa stajennych od Grangera, a z nimi trzy dziewczyny, które zdawały się wspaniale bawić dwuznacznymi docinkami. Rozmowa składała się głównie z przechwałek każdego z chłopców, że jego konie są lepsze od wszystkich innych.

– Mój koń w środę pobije wasze nawet z zawiązanymi oczami.

– Masz sakramencką nadzieję…

– Twój nie prześcignie nawet żółwia na finiszu…

– Dżokej spartaczył start i potem już…

– …gruby jak świnia i cholernie uparty.

Bezładna rozmowa zamierała i przybierała na sile, podczas gdy powietrze gęstniało od dymu papierosów. W jednym kącie grupa nieudolnych graczy rzucała strzałkami do tarczy, z drugiego kąta dochodziło stukanie kul bilardowych. Rozwaliłem się na twardym krześle trzymając rękę na jego oparciu i obserwowałem Paddy’ego i jednego z chłopców od Grangera rozgrywających partię domina. Konie, samochody, piłka nożna, boks, filmy, ostatnie tańce i znów konie, zawsze w końcu konie. Przysłuchiwałem się temu wszystkiemu i nie dowiedziałem się niczego poza tym, że większość stajennych zadowolona była z własnego życia, że w większości byli pogodni, spokojni i na ogół niegroźni.

– Ty jesteś nowy? – zapytał głos tuż przy moim uchu.”

Odwróciłem głowę i przyjrzałem się pytającemu.

– Taak – odpowiedziałem powoli.

Była to jedyna para oczu w Yorkshire, w których dostrzegłem pewien rodzaj przebiegłości, jakiego właśnie szukałem. Wytrzymałem jego wzrok aż do chwili, gdy usta ułożyły się w wyraz znaczący rozpoznanie osobnika tego samego gatunku.

– Jak ci na imię?

– Dan, a tobie?

– Thomas Nathaniel Tarleton.

Wyraźnie oczekiwał na reakcję, a ja nie wiedziałem, jaka powinna być.

– T. N. T – rzekł Paddy usłużnie znad domina. – Cały nasz Soupy! – Jego szybkie spojrzenie omiotło nas obydwu.

– Czyli wybuchowy chłopak z ciebie – mruknąłem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dreszcz»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dreszcz» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rivalen
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Dreszcz»

Обсуждение, отзывы о книге «Dreszcz» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x