John Katzenbach - Dzień zapłaty
Здесь есть возможность читать онлайн «John Katzenbach - Dzień zapłaty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Dzień zapłaty
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Dzień zapłaty: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dzień zapłaty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Dzień zapłaty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dzień zapłaty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– To niesamowite! – odparła Megan. Pamiętała jak wygląda Barbara Woods. Miała trochę po pięćdziesiątce. Srebrzystoszare włosy, związane w kok z tyłu głowy, nadawały jej wygląd nauczycielki, kontrastując z modnymi strojami i biżuterią brzęczącą i dźwięczącą przy każdym ruchu. Nie jest to osoba zbyt dociekliwa, oceniała ją Megan, zwracająca uwagę na szczegóły i okoliczności. Westchnęła więc i wyrzuciła z siebie: – Strasznie przepraszam, że zawracam ci głowę w domu, i to tak późno, ale właśnie miałam telefon i pomyślałam, że możesz mi pomóc. Pamiętasz taką ofertę z przełomu lata i jesieni, dotyczącą starego domu na farmie w okolicy Barrington Road…?
– Był na sprzedaż?
– Nie, do wynajęcia.
– Niech pomyślę. Och, jasne, oczywiście, ależ to był syf. Brr, samo wejście do środka wywołało we mnie dreszcz. Ale ta pisarka była nim zachwycona.
– Och, chcesz powiedzieć, że go wynajęłaś?
– Tak, jakiejś kobiecie z Kalifornii, która przymierzała się do pisania powieści gotyckiej. Przynajmniej tak twierdziła. Że potrzeba jej sześciu miesięcy samotności. Zapłaciła za trzy miesiące z góry. Cóż, samotność z pewnością tam ma. Jedynie tego w tej ruderze nie brakuje. Czyżbyś miała kogoś chętnego?
– Tak. Małżeństwo z Bostonu szuka jakiegoś ustronia na weekendy.
– Świetnie by się nadawało po odnowieniu. Po gruntownym odnowieniu. Czy chciałabyś, bym pokazała im to miejsce?
– Pogadam najpierw z moimi klientami i dowiem się, kiedy będą mogli wpaść. Myślę, że chyba wiosną. Wiesz, teraz robię rekonesans.
– Jasne.
– Słuchaj, mogłabyś opisać mi to miejsce?
Megan spojrzała na Duncana, który skinął głową. Ołówek i kartkę papieru miał już naszykowane.
– Oczywiście – odpowiedziała Barbara z wahaniem w głosie.
No, dalej! Megan poganiała ją w myśli. Rusz głową, staruszko, przypomnij sobie!
– …No wiesz, na pewno nie jest w idealnym stanie, ale ma całkiem solidną konstrukcję i nie wymaga specjalnych prac remontowych…
Megan przymknęła oczy i wyrzuciła z siebie pytanie:
– A jak wygląda wnętrze? Jaki ma układ?
– Niech się zastanowię. Ładny, szeroki ganek z frontu. Drzwi wejściowe prowadzą do hallu. Na lewo jest salon, obok jadalnia. Korytarz wiedzie do kuchni – można ją przerobić na spiżarnię – w głębi domu. Tylne drzwi wychodzą na pole – mnóstwo miejsca, żeby zrobić urocze patio. Jedna łazienka na dole. Po prawej stronie pokoik, bardzo sympatyczne pomieszczenie, z którego można zrobić coś fajnego, na przykład małą sypialnię albo gabinet. Pośrodku korytarza znajdują się schody na górę. Podest, a następnie piętro z trzema sypialniami i drugą łazienką. Na końcu korytarza są drzwi prowadzące na poddasze. Jest zapuszczone i zaniedbane. Nikt specjalnie się nie interesował, by je wykończyć. Jest tam mnóstwo kurzu, ale można z niego zrobić pokój wypoczynkowy albo coś w tym rodzaju.
Megan pokiwała głową.
– Barbaro, naprawdę bardzo mi pomogłaś. Wygląda na to, że właśnie czegoś takiego moi przyjaciele szukają. Odezwę się do ciebie i umówimy się.
– Wiesz, to taki stary, źle ogrzewany dom. Trzeba tam włożyć sporo serca. Jak we wszystkie te stare domy na farmach. Są one na swój sposób nawiedzone…
Zachichotała. Megan podziękowała jej jeszcze raz i odwiesiła telefon. Spojrzała na Duncana.
Potrząsnął pięścią.
– Mamy szansę – orzekł.
Przez chwilę Megan miała wrażenie, że unosi się w powietrzu. Uchwyciła się z całej siły swych uczuć, jak warkocza liny, i oprzytomniała.
– Tak, mamy – potwierdziła.
Była już późna noc, ciemność stapiała się z zimnem i ciszą. Megan siedziała na podłodze w salonie, otoczona bronią i amunicją. Światło płynące z lampy umieszczonej w rogu pokoju pogłębiało bruzdy na jej twarzy. Przewracała kartki ze szkicami, fotografie, diagramy. Karen i Lauren siedziały na kanapie tuż obok siebie. Duncan stał przy oknie, patrząc w ciemność. W pewnym momencie odwrócił się i podniósł jedną ze strzelb. Sekundę trzymał ją w ramionach, po czym złożył się jak do strzału.
– Czy my jesteśmy pomyleni? – zapytał nagle. – Czy całkiem postradaliśmy zmysły?
– Na to wygląda – odpowiedziała Megan. Uśmiechnął się.
– Tak więc wszyscy jesteśmy zgodni. Jeśli to zrobimy, to znaczy, że zwariowaliśmy.
– Raczej zwariujemy, jeśli tego nie zrobimy.
– Tak, to prawda.
Duncan powiódł palcem po lufie karabinu.
– Wiesz co – powiedział miękko, zwracając się do żony – pierwszy raz od tygodnia zaczynam czuć, że robię coś. A czy to jest dobre, czy złe, nie ma już znaczenia.
– Tato, jedna rzecz mnie nurtuje – odezwała się Lauren. – Nie wiemy, może ona rzeczywiście zamierza uwolnić ich rano.
– To prawda.
– A w takim razie możemy tylko…
– Tak, masz rację. Możemy pogorszyć sytuację. Ale równie dobrze może nie mieć takiego zamiaru, a wtedy my będziemy mieli jednego potężnego sojusznika.
– Jakiego? – zapytała Karen.
– Zaskoczenie – odparł Duncan. Spojrzał na trzy kobiety w pokoju.
– To, co zamierzamy zrobić, jest jedyną rzeczą, która Olivii nigdy nie przyszłaby do głowy.
– Ja wiem jedno – odezwała się Karen ze złością.
– Co?
– Jeśli będziemy robić nadal to, co ona mówi, nieszczęście murowane.
– To prawda – przyklasnęła natychmiast Lauren. – Robiliśmy dotąd, co nam kazała, a mimo to niczego nie zyskaliśmy, zawsze zwodziła nas. I zrobi to znowu, jestem pewna.
Duncan i Megan, oboje, patrzyli na córki z podziwem. To są właśnie moje dzieci, pomyślała Megan. Moje córeczki. Co ja robię? Lauren podniosła się, walcząc z emocjami. Ze łzami w oczach wybuchnęła.
– Chcę tylko, żeby oni wrócili, i żeby to się skończyło! Chcę, żeby wszystko było tak jak przedtem. – Miała dodać coś jeszcze, ale siostra otoczyła ją ramieniem uciszając.
– Już dobrze – powiedział Duncan. W pokoju zrobiło się cicho. Megan podniosła się, w ręku trzymała pistolet kaliber 45.
– Wiecie, co myślę? – Podeszła do dziewczynek i uklękła przed nimi, położyła dłonie na ich kolanach, i kontynuowała ciepłym, spokojnym głosem: – Jeśli zdecydujemy się na to i coś nie wyjdzie, będziemy za to winić siebie samych i będziemy musieli żyć z tym zawsze. Ale jeśli nie zrobimy nic, zaufamy Olivii, a sprawy potoczą się w złym kierunku – ja tego nie wytrzymam. Nie będę w stanie żyć z tym choćby przez minutę. – Nie wstając zwróciła się do Duncana. – Kiedyś już zastanawiałam się nad tym – zawsze kiedy w wieczornych wiadomościach pokazywali rodziny, którym przydarzyła się jakaś tragedia. Zawsze krzyczeli i szlochali, kamery to pokazywały, wszystko było straszne. Byli zawsze otoczeni ludźmi w uniformach. Policjantami, strażakami, detektywami, prawnikami, lekarzami, żołnierzami i, diabli wiedzą, kim jeszcze. Zawsze był tam jakiś przedstawiciel władzy, który próbował coś wskórać, i zawsze kończyło się niczym. Takie sposoby nigdy nie prowadzą do szczęśliwego zakończenia, chyba że ktoś weźmie się sam za swoje sprawy. – Westchnęła głęboko i spojrzała na bliźniaczki. – Pamiętacie, jak Tommy był mały?
Obie uśmiechnęły się i kiwnęły głowami.
– I było z nim tyle kłopotu?
Widziała, że to wspomnienie je poruszyło.
– Jak wszyscy doktorzy mówili najpierw jedno, potem drugie, a następnie jeszcze trzecie. Nigdy nie byli do końca pewni swego, aż wreszcie zaufaliśmy samym sobie i postępowaliśmy z nim tak, jak uważaliśmy za słuszne. Nasza rodzina zrobiła to wspólnym wysiłkiem. I uratowaliśmy Tommy'ego… – I teraz też go uratujemy – dodał Duncan.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Dzień zapłaty»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dzień zapłaty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Dzień zapłaty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.